trochę odkopuję temat ale mnie zainteresował
na razie ustosunkuję się do wcześniejszych wypowiedzi:
Cytat:
że M16 to nie tylko zawodna amunicja (co było faktem jedynie za czasów wojny w Wietnamie)
|
podatność M16 na złą amunicję wynika z mechanizmu który Stoner zastosował - bezpośredniego odprowadzenia gazów prochowych do komory zamkowej (większość konstrukcji ma tłok i gazy nie przedostają się do komory). Nie stanowi on większego problemu jeśli proch jest wysokiej jakości i spala się nie zostawiając cząsteczek stałych. Problem pojawia się kiedy po prochu zostaje nagar, ten z czasem jest w stanie zebrać się w komorze M16 i utrudnić poszczególnym częściom pracę.
Do Bushmasterów (jeden z klonów M16) których używa GROM sprowadza się amunicję z zachodu bo nasza, polskiej produkcji ma właśnie dużo cząsteczek stałych (co w berylach nie sprawia problemu)
Proch produkowany po tym jak gówno wpadło w wentylator pozostawia wiele do życzenia więc technicznie, to nawet seryjnie produkowana powojenna amunicja może sprawiać problemy w M16 ( a samoróbki mogą być zrobione z użyciem prochu wysokiej jakości i sprawować się lepiej od seryjnej amunicji)
Z drugiej strony... istnieją warianty M16 z tłokiem gazowym które są obojętne na jakość prochu, więc nic nie stoi na przeszkodzie żeby uznać produkowane w NY egzemplarze za wersje zmodernizowane i zaopatrzone w to rozwiązanie.
Cytat:
popatrzmy właśnie na Spriengfielda i inne archaiczne wiosła. Jaką broń łatwiej się wytwarza? Automaty Stonera czy wszelkiej maści broń myśliwską?
|
Nie takie archaiczne... karabiny 4taktowe wciąż przeważają w konstrukcjach karabinów wyborowych. Kolejną "zaletą" karabinów powtarzalnych jest to że wymuszają one dyscyplinę prowadzenia ognia, nie powinno dziwić gdyby w armii żółtodziobów wyposażano w karabin powtarzalny, żeby przy pierwszym szmerze w krzakach nie zmarnowali całego magazynka. No i nie należy zapominać o ich niezawodności - energia do przeładowania pochodzi od strzelca więc o ile nabój ma dostatecznie dużo energii by przepchnąć pocisk przez lufę to nie ma najmniejszego problemu z kiepską amunicją.
Produkcję Spriengfielda zakończono w trakcie IIWŚ i nie wznawiano. Wątpliwe żeby zachowała się maszyneria do produkcji. Zresztą technologia produkcji jest mocno przestarzała. Z drugiej strony na pewno wiele małych firm znajdujących się w jakiś małych miasteczkach poza głównymi celami bomb, a zajmujących się się produkcją wyspecjalizowanych karabinów precyzyjnych (benchrest etc.) przetrwa. Ostatecznie biorąc pod uwagę że na pewno zachowało się pare skrawarek CNC (albo można by je uruchomić używając podzespołów z maszyn molocha) można by pomyśleć o własnej produkcji.
Co do samodzielnej produkcji to jak podejrzewam dominowałyby karabiny powtarzalne i pistolety maszynowe bazujące na STENie i M3A1 (bo to najprostsze co może być). Największym problemem byłaby jakość stali i produkcja luf
No dobra a teraz dochodząc do własnych przemyśleń:
Nie będę na razie dyskutował z opisami i cechami broni z podstawki chociaż to temat rzeka...
Warto natomiast zwrócić uwagę na jedno: broń automatyczna nie powinna być szczególnie powszechna, większość tego co spotyka się w USA to będą cywilne warianty. No i dlatego że z braku opcji strzelania serią będą mniej zajechane niż egzemplarze automatyczne...
no i poza tym:
Więcej broni! Więcej kalibrów! Więcej wszystkiego!
Te kilka kalibrów z których korzystają bronie z podręcznika to mało. Jest przecież olbrzymia masa kalibrów myśliwskich, sportowych, demobilu rozmaitych armii. Warto rozszerzyć arsenał graczy. Niech nie mają wzajemnie wymiennych magazynków i amunicji. Daje to wspaniałe pole do rozwijania złośliwości MG: czyż może być coś lepszego niż znalezienie przez BG doskonale zachowanego zapasu 800 naboi w kalibrze 8mm Lebel i jednego 3-strzałowego karabinu Berthiera w którym można jej używać?