Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2013, 18:07   #11
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Ostland, rano

Kroki za drzwiami robiły się coraz głośniejsze. Pojawiły się też pierwsze, przytłumione głosy, których nikt nie potrafił zrozumieć. Kroki zatrzymały się nagle, a głosy ucichły.

W tym samym czasie pacjenci tego tajemniczego szpitala szukali jakichś wskazówek odnośnie tego co się stało. Po odwinięciu bandaży na rękach ujrzeliście swoje przedramiona w stanie prawie nietkniętym. Były mocno zaczerwienione, jak homar po kąpieli parowej. Falmwit ocenił, że wygląda to, jak reakcja uczuleniowa, co zdawały się potwierdzać zółtawe i kremowe bąble, zdobiące całą kończynę. Na oględziny nóg nie starczyłoby czasu. Kroki ponownie rozbrzmiały, a waszych uszu dobiegł dźwięk rozmowy.

Ci, którzy byli uzdolnieni magicznie, nie wyczuwali niczego nietypowego. Wiatry Magii były spokojne i stabilne, nic nie zaburzało ich pływu. No, może za wyjątkiem dziwnej emanacji energii, czegoś na kształt uśpionego potencjału, który, albo był za słaby, żeby go zdiagnozować, albo był dobrze maskowany. Jeżeli ten przybytek prowadzili kapłani, to zapewne była to zwykła aura nieszkodliwych, a być może nawet pomocnych czarów.

Drzwi otworzyły się nagle i do pomieszczenia weszły dwie kobiety. Obie ubrane były w białe habity. Jedna blondynka, druga brunetka. Obie były jeszcze młode i nad wyraz urodziwe. Każda z nich w lewej ręce niosła tacę, na której spoczywały talerze z jajecznicą. Prawe ręce ukryte miały pod habitem. Zapach gorącego posiłku uderzył w nozdrza. Ciężko było wam się skupić na czymkolwiek innym.

- ... i jeszcze musimy przegonić to przeklęte ptaszysko! Usiadło gdzieś na gałęzi za jego pracownią kracze, a ten chodzi teraz cały w nerwach - blondynka tłumaczyła swojej towarzyszce.

Weszły i zamknęły za sobą drzwi. Wręczyły każdemu talerz z jajecznicą na boczku i skibką gorącego jeszcze chleba, obdarzając przy okazji ciepłym, promiennym uśmiechem.

- Dzień dobry! - odezwała się znowu blondynka. - Jestem siostra Maria, a to siostra Sylwia - wskazała na brunetkę. - Jedzcie, jedzcie. Na pewno jesteście głodni. Tamci rozbójnicy musieli was długo trzymać bez pożywienia. Jak się czujesz, maleńki? - podeszła do Falmwita i uszczypnęła go w policzek.

W tym momencie niziołek poczuł coś dziwnego. Jakby mrowienie na policzku, a potem na całej długości prawej ręki. Siostra Maria jak gdyby nigdy nic podeszłą do śliniącego się elfa.

- Zostaw mnie! Nie dotykaj! Nie zjem tego świństwa! - długouch wydarł się, plując na boki.

- Nieładnie tak krzyczeć, panie elfie - Maria zmarszczyła brwi. -Sylwio, przynieś nosze. Zabierzemy go stąd - podeszła do krasnoluda i pociągnęła nosem. - Tego też. Mają zły wpływ na pacjentów!

Siostra Sylwia skłoniła się skromnie i wyszła za drzwi. Gdy wróciła niosła ze sobą lekkie nosze. Obie siostrzyczki z nadludzką wręcz krzepą załadowały elfa i wyniosły go do innego pomieszczenia. To samo zrobiły z krasnoludem.
Podczas tego całego zamieszania wszyscy spróbowaliście jajecznicy. Żołądek domagał się jedzenia, a w posiłku było coś, co działało również na umysł. A może był to zwyczajny skutek głodówki. Niektórym po paru dniach bez jedzenia odbija. Ni za tym, ni po tym, każdy z was spróbował, co mu dali.

Co ciekawe, ból głowy zelżał niemal natychmiast, jak gdyby ciepło posiłku uregulowało jakieś rozchwiane mechanizmy w organizmach. Pojawiło się jednak co innego. Wasze prawe ręce zaczęły swędzieć. Zaczęło się od nieszkodliwego mrowienia, podobnego do tego, którego doświadczył przed chwilą Falmwit, ale przerodziło się w uporczywe swędzenie. Tylko Kael nie zaobserwował u siebie podobnych objawów. Może to przez łuskę, która pokrywała jego ciało, ale efekt skończył się na pierwszym stadium - mrówkach.

- Jedzcie, szybciutko - w drzwiach znowu pojawiła się siostra Maria. - Jak zjecie, to będziecie mogli wyjść na świeże powietrze. Mam nadzieję, że smakuje. Cieszcie się, że nie musicie tego zmywać.

Zaśmiała się perliście. Siostra Sylwia nie pojawiła się już w waszej komnacie.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline