Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2013, 18:21   #66
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Wrzask zbudził Helvgrima w oka mgnieniu. Był środek nocy, ale khazadzkie oczy nie potrzebowały wiele by być sprawne taką porą. Odgłosy przerażenia były znakiem że nie działo sie nic przyjemnego. Sverrisson sięgnął po swój młot i włożył hełm na głowę. Zwrócił się też w stronę Tupika.

- Von Goldenzungen... przyjacielu. Trzymaj się mnie i chroń mi plecy. Musimy odnaleźć sierżanta i dowiedzieć się co się dzieje. Ruszajmy. - Helv zerwał się, chwycił jeszcze zapaloną pochodnię i pobiegł ku wylotowi jaskini. Czuł się całkiem nieźle biorąc pod uwagę obrażenia jakie zadał mu troll dwa dni wcześniej. Jednak maści i wywary Tupika potrafiły zdziałać cuda. Rany nie były otwarte, rozległe ale podskórne. Sprawiały sporo dyskomfortu, ale dopingowany duchem walki, Helvgrim nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Coś działo się w obozie w wykopaliskach. Coś co wymagało zbrojnej interwencji khazadów.

Po chwili Helvgrim był już przed jaskinią. Oba księżyce świeciły jasnym blaskiem, Morrslieb zwiastował nadciągające zło. To nie mogło jednak powstrzymać próby ochrony przed mocami które nadciągały w stronę groty. Oczom krasnoluda z twierdzy Azkarh, ukazały się zastępy ożywionych umarłych. Paskudne lica trupów, odpadające płaty skóry, zgniła tkanka na strzaskanych kościach. Mroczne moce chciały jednak by ci maszerowali i tak też było. Zastęp ożywieńców budził w sercach grozę, szczególnie w khazadach którzy to przed śmiercią mieli ogromny szacunek, a duchów i ożywieńców nie znosili bardziej jeszcze niż zielonoskórych. Mało kto wiedział ale krasnoludy bały się władców kurhanów. Strach przed tym jaki los może czekać umęczone dusze potrafił zatrzymać topory dawi. Bywało tak już w przeszłości. Armie krasnoludów miażdżące zastępy Uruk'azi, poddawały się o połowę słabszym oddziałom nieumarłych. Wizja iż powtórzyć mogło się to w tej chwili przeraziła Helva bardziej niż same chodzące zwłoki.

Skadyjski wojownik rozejrzał się w poszukiwaniu Glandira, ale nie dostrzegł go, to źle. Wziął zatem sprawy w swoje ręce. Musiał. To gdzie podziewał się sierżant było przerażające, bo gdzie by nie był, to nie było go tam gdzie trwała walka. ~ Oby zjawił się wkrótce. ~ Modlił się Helvgrim. Spojrzał na gromadę krasnoludów i zebranych najemników.

- Khazukan! Kaz' mara! Ungoraz a' Thag! - Helvgrim krzyknął w khazalidzie z całych sił na prawo.

- Khazukan! Kaz' mara! Ungoraz a' Thag! - Ponowił ten sam okrzyk gromkim głosem na lewo, nie było wiadome co znaczyły krasnoludzkie słowa jeśli ktoś nie znał mowy dawi, ale po nich spojrzał na najemników i zakrzyknął w ich stronę, tym razem w reikspielu.

- Szczędźcie ostrzy. Walczcie obuchami. Utrzymujcie walkę na dystans o ile to możliwe i módlcie się. Ich ostrza, pazury i zęby niosą powolną śmierć w męczarniach.

Helvgrim chwycił bukłak, rozpłatał go, po czym wylał zawartość na drewniany dźwig. Przyłożył pochodnię do drewna i konstrukcja staneła w płomieniach. Wszyscy potrzebowali światła w nocnej potyczce. Dźwig można było odbudować, życia się nie wróci.

- Esmerze! Odciągnij ich. Idą ku tobie. Weźmiemy ich tyły. - Krzyknął w stronę sigmaryty krasnolud. Miał nadzieję że posłucha. Ożywieńcy wybrały sobie właśnie kapłana na swój cel... musiał on ranić ich spaczone zgnilizną zmysły, jakimś wewnętrznym światłem swej wiary.

- Kapłan. Chrońcie go! - Krzyknął i wskazał ręką w stronę Esmera. Po czym ruszył w bój. Uniósł swój potężny młot i wbił się na tyły wroga, między ożywionych umarłych. Pragnął ich roztrącić i opóźnić ich niestrudzony marsz ku wyznawcy ludzkiego boga, obrońcy Imperium. Helvgrim czuł że on jeden, Esmer właśnie, być może chroni całą ekspedycję przed wieloma bezeceństwami... jego jednego złe moce chciały wpierw usunąć. Trzeba było go utrzymać przy życiu za wszelką cenę. Sverrisson wiedział że być może zapłaci życiem za swą szarżę, ale nie było innego wyjścia, musiał zrobić co w jego mocy. Młot opadł na kregosłup ożywieńca.


-----------------------
Rzut k100 na SW: 26
 
VIX jest offline