Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2013, 16:46   #94
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Rudowłosa schowała miecz za pas. Tak samo jak walka, która właśnie się skończyła, do Alethe zaczął docierać rozsądek, jeśli, oczywiście, można było mówić o rozsądku w jej przypadku.
Podeszła do nieprzytomnego Dagmara, przy okazji ogarnąwszy wzrokiem pozostałych żyjących - Pietera i Zabedeusza. Dla niej był to tylko kolejny skończony rozdział w jej życiu. Dla nich, księga życia kończyła się właśnie tutaj, w Roezfels. Mogłaby zrobić rachunek sumienia, jednak od wczesnego dzieciństwa i pierwszego trupa na jej drodze już się rozstała z tą koncepcją.
- Wiecie, co macie robić - rzekła do potwora i wojowniczki.
Złapała mężczyznę za skraj szaty przy szyi, dotknąwszy przy okazji mokre od krwi włosy. Ciągnąc go w głąb skarbca, po drodze zdążyła jeszcze podnieść porzucony wcześniej sztylet, po czym włożyła go także za pas.
- Tron czaszek woła - rzekł nagle Snaugo, rogaty potwór. - Czy słyszysz jego wezwanie?
Alethe nie odparła.
- Jego wołanie - ciągnął - jest na niezliczonych polach bitew, przy każdej kłótni, przy każdej kropli krwi. Ludzkie dzieci powinny nam dziękować… I rozpaczać.
Draubnir, bestia z maczugami, zdawał się dogorywać; nie rzekł nic. Jego splamiona wrażą i własną krwią sierść była mokra, a jednak chyba jeszcze żył. Jednak nie zamierzała zdobyć się na akt miłosierdzia. Nie było bowiem na to czasu. A któż tam zresztą go wiedział, pewnie zdarzało mu się przeżyć i gorsze rany. Zostawili go u stóp schodów, posapującego i charczącego.
Frydwulfa trzymała w drugiej ręce pochodnię. Wlokła za sobą nieprzytomne ciało Pietera.
Migotliwe światło pochodni wkrótce oświetliło wrota do skarbca. Wielkie i i obite zewnątrz mosiądzem, metalem ulubionego przez boga mordu. W metalu znajdowały się reliefy przedstawiające, jak się zdawało, sceny bitew, które kazał w nich odlać dawny pan tego zamku; toporne sceny przedstawiały walczących rycerzy, umierających na polach bitew, egzekucje dezerterów czy też srogie twarze zwycięzców. Wszystko to proste i typowe, a jednak przemawiające do wyobraźni. Wrota, zdawało się, były wbudowane w litą skałę.
Przed wrotami zaś znajdował się przypominający katafalk ołtarz, choć samo określenie topornie wykutego z żelaza piedestału ołtarzem było sporym wysiłkiem wyobraźni. Znajdowały się w nim małe otwory.
- Masz pergamin? - głos czarnowłosej był chrapliwy.
Alethe skinęła głową przerzucając ciało Dagmara przez kawał żelaza. Choć nieprzytomne, to właśnie było to tylko ciało; ich przydatność w całej wyprawie do Roezfels sprowadzała się w zasadzie do worków krwi, które można było przetransportować i użyć w rytuale.
Sięgnęła po sztylet; pociągnęła za głownię, która ustąpiła po paru szarpnięciach, ukazując ukryty w rękojeści schowek, skąd wyciągnęła pergamin. W tym samym czasie Snaugo zapalił drugą pochodnię.
Alethe rzuciła okiem na pergamin zawierający nie tyle co zaklęcie, co raczej modlitwę.
- Schwarzknauen - Snaugo uśmiechnął się przewrotnie. - Przed wyprawą obiecałaś mi rzec, dlaczego wybrałaś tę drogę. Teraz jest czas. Dlaczego mu służysz?
Alethe oblizała krew ze sztyletu.
- Nie mam panów - odparła. - Pan krwi zaś nie potrzebuje oddanych jemu akolitów, bowiem tron czaszek nie dba, skąd płynie krew, dopóki krew płynie zawsze, moja czy twoja. Choć może powodem tego wszystkiego była śmierć mojego ojca i rzeź mojej rodziny, powiem ci, że nie dbam już o to. Jesteśmy zbawicielami tego zgniłego świata, paląc w ogniu i zabijając to, co zawsze powinno być martwe. My, agenci zagłady, oczyszczamy ten świat, popychając tylko kolej rzeczy do nieuchronnego końca. Sama ich śmierć była dobrym powodem tej wyprawy.
Spojrzała na swoich byłych towarzyszy.
- A oni? To tylko kolejne czaszki na tron czaszek. Z czasem, dołączymy do nich i my.


Nagie ciało Alethe oświetlały pochodnie; po jej lewej stronie stała Frydwulfa, szalona morderczyni, po drugiej zaś stała pokręcona istota, potwór łaknący ludzkiej krwi zwący się Snaugo. Jasna karnacja Alethe prześwitywała na tle ciemnego lochu. Na jej piersi znajdowała się rana zadana toporem Zorgrima. Wcześniej jednak jej towarzysze namalowali na jej ciele krwią zabitego krasnoluda znaki i symbole, o których wspominał pergamin wyciągnięty ze sztyletu.
Wziąwszy wdech, zaczęła recytować:

Ojcze zniszczenia, zwiastunie mordu
Ty, któryś włożył miecz w ludzkie ręce
Panie bitwy, co ogień w serce wkładasz
A ból i śmierć są twoimi darami
Usłysz krzyk twoich siepaczy
I wspomóż ich w dziele zagłady

Schwarzknauen odrzuciła sztylet i wyjęła z pochwy miecz; wzięła krótki zamach, ścinając głowę Dagmara, która odtoczyła się i stuknęła o niedalekie wrota. Krew trysnęła, wlewając się do otworów przy ołtarzu i dalej lejąc się w skurzone kanaliki prowadzące do wrót.
Atmosfera zgęstniała, Snaugo zawarczał, wyczuwszy zapach krwi. Frydwulfa przywlokła ciało Pietera do zaplamionego posoką wyniesienia.

Blasku ognia na ostrzu
Wichrze szału bitewnego
Oprawco mas, panie ludobójstwa
Poczuj woń krwi i śmierci
Słodszej niż tysiące kadzideł
Przybądź do nas, tchnij w nas nasienie zabójców

Zepchnąwszy na bok trupa, wzięła kolejny zamach i zabiła kolejnego ze swoich towarzyszy jednym cięciem. Mokra od tryskającej z tętnic krwi, kątem oka zauważyła, jak Snaugo zabiera się do masakrowania zwłok, rozwlekając jelita, rozpruwając żołądek i zabierając się za pożeranie serca. Snaugo bowiem wierzył, że pożeranie serc swoich przeciwników pozwala na przejęcie ich siły.
Kolejna, ostatnia głowa potoczyła się i stuknęła o bramę skarbca. Rozpostarłszy szeroko ręce, wyrzekła z emfazą ostatni werset:

Królu na mosiężnym tronie
Iskro gniewu, ogniu rzezi
Którego sztandary powiewają na czerwonych polach
Rzeźniku tysięcy, morderco narodów
Przybywaj! Przybywaj! Przybywaj!

Spojrzała; bryzgająca krew była wszędzie, śmierdziało zaś jak w rzeźni.
Tu rytuał kończył się. Alethe zamarła, czekając na wynik swoich inkantacji. Oby było warto.
 
Irrlicht jest offline