Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2013, 20:23   #50
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Jeep był naprawdę spory. Mimo iż do luksusu i wygody było mu daleko to Cutler nie narzekał. Maczetoręki nie raz jechał w o wiele gorszym pojeździe nie mówiąc już o towarzystwie. Drake kazał mu trzymać rękę na pulsie co w jego przypadku oznaczało tyle, że dłonie nie miały za bardzo oddalać się od kabury Rugera. Logan na miejscu kierowcy rozsiadł się całkiem wygodnie, a samo jego kierowanie było znośne. Nie rzucało nimi bardziej niż powinno, a reszta towarzystwa nie narzekała. Obok kierowcy siedział James nazywany Rączką. Był dość tajemniczy i - mimo iż miał nóż marines, którym nie potrafił się za dobrze posługiwać - to na niego Cutler zdecydował się uważać najbardziej...

Sam olbrzym mieścił się w pojeździe chociaż zajmował dobre dwa miejsca. Obok niego siedział również nie mały Heinrich. Na niego również najemnik powinien uważać chociaż zerkał na blondyna zdecydowanie rzadziej i mniej nachalnie niż na nowojorczyka. Po akcji w bunkrze hegemończyk był przekonany, że Niemiec - mimo iż dziwny - jest w porządku. Niecodziennej atmosfery nie przerywały żadne słowa. Czas mijał im w milczeniu...


Na pierwszym z postojów James zjadł, napił się, rozprostował kości i odbył bardzo miłą pogawędkę z Młodym. Jak to z dzieciakiem nie dało się pogadać o pogodzie, polityce czy też dupczeniu... Chociaż aluzje do tego ostatniego w dialogu się zdarzały. Cutler poprosił przyjaciela o przyjrzenie się jego rewolwerowi. Od kiedy nabył go od Staszka nikt nie zerkał na niego fachowym okiem. Silnoręki nie wiedział kiedy pralka była czyszczona, a nie chciał aby ukochany dla niego model rozleciał mu się w rękach. Darzył tę broń naprawdę wielkim sentymentem mimo iż to nie ta sama, z której strzelał w Zwiadowczym...


Ciemność i obawy blondyny w jej dopieszczonej gablocie zmusiły towarzystwo do rozbicia obozu. Cutler miał już przy sobie swoją broń. Młody bardzo szybko się nią zajął i w razie problemów James mógł sobie postrzelać. Na miejsce noclegu przypadła im stara, zdezelowana, opuszczona stacja benzynowa.


Dach nad zardzewiałymi, uszkodzonymi dystrybutorami był prowizorycznie załatany. Sama stacja nie była pozbawiona okien, w których wisiały przerzedzone żaluzje widoczne zza desek którymi obite były okna. Światła latarek z rzadka natrafiały na nie pokazując jak niewiele zostało z nierdzewnej stali, z której zostały wykonane. W drzwiach - niegdyś oszklonych - ziała wielka dziura jakby ktoś wywalił do nich z dwururki. W najlepszym stanie był tutaj neon trzymający się jedynie na jednym z zaczepów. Napis "Gas Haven" był przekrzywiony a wystające z niego kable wirowały na wietrze niczym macki czającego się w mroku potwora. Cutler z chęcią by takiego spotkał aby wbić mu w bebechy zwój nowy nóż. KaBar wymagał sprawdzenia w boju. James nie wiedział jak niedługo dane będzie mu sprawdzić ten oręż...

Pierwsze co zrobił na postoju to zjadł i się napił. Nie chciało mu się póki co gadać więc po przeczytaniu zaleceń od Fadieja zaczął ćwiczyć. Co jak co, ale Cutler chciał wrócić do pełnej sprawności, a ćwiczenia od Ukraińca mogły mu w tym bardzo pomóc. W czasie, gdy on ćwiczył płonął ogień, a flaszka obiegała wszystkich z kolei. On nie pił. Nie tym razem. Ostatnio i tak za dużo sobie pozwolił. Wiedział, że obcy mogą pomyśleć, że jest zdrajcą czy konfidentem, ale w dupie miał zdanie obcych. Ci co go znali na pewno mieli już na jego temat opinię wyrobioną, a na resztę lał ciepłym moczem...

W czasie, gdy Polak śpiewał Drake wystawił kolejne warty, a w pierwszej z nich z nieodpartą chęcią stanął Maczetoręki. Nie żeby nie lubił śpiewu czy też zabawy, ale miał przeczucie, że dźwięki wydobywające się z gardła Europejczyka mogą ściągnąć na nich jakieś stworzenia nie będące już tak tolerancyjnymi jak Cutler. Nic takiego się jednak nie stało...


- Dupsko mnie boli po tej jeździe. - powiedział James podchodząc do marines. - Co tam Rączka? W aucie jakoś nie można było pogadać. - zapytał używając określenia, które podłapał od kompanów.

Żołnierz siedział przy ognisku i czyścił jedną ze swoich cezetek. W jego ruchach widać było wprawę. Spojrzał na Cutlera, wzruszył ramionami.

- Normalnie.

- Widać, że masz wprawę. - powiedział Cutler. - Jak tak pomyśleć to zawsze za mnie ktoś zajmował się moją bronią. Kiedyś ojciec, później kumple z Posterunku, a teraz Młody. Chłopak ma talent. - James chwilę pomyślał. - Zawsze goniłem za formą kogoś przede mną, a gdy byłem już blisko… Ten ktoś ginął. Dziwne, nie? Pewnie uważasz, że jestem dzikusem, który chciał sobie strzelić w czaszkę. - zaśmiał się najemnik.

Marines spojrzał na najemnika.

- Średnio mnie to obchodzi. Za parę dni rozjedziemy się w dwie strony.

- Serio? - zapytał maczetoręki. - Możliwe. A może dziś w nocy nas napadną i zrzucisz swój płaszcz obojętności ratując mi bebechy? W razie co tego nie rób. Nie wytrzymałbyś mojej wdzięczności.

- Cutler. Robimy razem więc osłaniamy swoje dupy. Nie musimy rozumieć swoich rozterek egzystencjalnych ani obchodzić co się z drugim później stanie.

- Hmm… Wiesz w sumie masz rację. Po prostu chciałem Ciebie o coś zapytać, a tak do razu przechodzić do rzeczy nie wypada… Mogę? - zapytał Cutler.

Najemnik chwile nie odpowiadał.

- Pytaj.

- To może wydać Ci się dziwne, ale, gdy zobaczyłem ten nóż… - pokazał na kosę Rączki najemnik. - ...musiałem się zapytać: Czy bardzo dobrze nią władasz? Ja myślałem, że jestem zajebisty dopóki mnie pewien gość nie pojechał jak dziecko. Nie wiem skąd posiadał takie umiejętności, ale mam za cel dowiedzieć się jak to możliwe, że tak mnie pojechał. Nie daje mi to spokoju…

- Kiepsko.

- Mówiłeś, że można źle skończyć jak ma się taki nóż nie będąc jednym z was. Może znasz kogoś kto włada kosą tak dobrze, że pokazałby mi kilka sztuczek? Nie tak dawno miałem pod ręką taką osobę, ale przyniosłem jej pecha…

Raczka zaczął składać pistolet.

- Znałem. Nie żyje.

- Przykro mi. - powiedział Cutler. - Chciałbym następnym razem tamtemu pokazać, że za swoich jestem w stanie się rozwijać. Czuję, że się spotkamy, ale nie wiem już jak się lepiej przygotować. Może po prostu nie dam rady go dogonić, a może on trenował jeszcze ciężej. Nigdy nikogo takiego nie spotkałem. Nawet w Posterunku, a znałem wielu rzeźników.

- Wpakuj w niego pół magazynka z automatu.

- Nie mogę. - powiedział gorzko Cutler. - Jak bym to zrobił bałbym się, że gdzieś tam był ktoś lepszy, a ja podszedłem do niego na skróty. To nie mój styl, James. Torrino płaci mi mniej niż wam, ale wiedz, że nie zamierzam siedzieć na dupie. W razie walki jak zawsze pobiegnę przodem. Jesteś blisko domu nie? - zapytał próbując udać akcent Cutler.

Marines wzruszył ramionami.

- Idę. - powiedział bezceremonialnie Cutler. - Trzymaj się i dzięki za rozmowę. - dodał i odszedł.

- Na razie.


Kolejna warta była dziwna. Może dlatego, że Cutler zastanawiał się nad słowami swojego imiennika, a może dlatego, że Bashar w oddali wypatrzył jakiś blask. Logan bez namysłu, sprawnie zdecydował, że wraz z tropicielem pójdą to sprawdzić, a Lynx, Cutler i Młody zostaną wraz z resztą i przesyłką. James czuł spoczywające na jego barkach brzemię. Miał osłaniać przesyłkę i w razie czego zaopiekować się Młodym. Już raz wpierdolił kostusze, która przyszła po jego młodego przyjaciela więc czemu drugi raz miałby nie dać rady?


Minęło dobre 30 minut od kiedy Lynx poszedł za Loganem i Baszarem. Cutler nie miał pojęcia dlaczego przyjaciel to zrobił, ale wiedział, że zawodowiec aby opuścić posterunek musiał mieć bardzo poważny powód. Po huku dalekich, pojedynczych strzałów zapadła nieprzyjemna cisza. James - jak prawdziwy profesjonalista - trzymał się swojego zadania uważając, że jego towarzysze poradzą sobie pomimo ciemności nocy. Pod nieobecność Drake’a ciężar dowodzenia na siebie wziął Marek, a chłopcy z QRS nie marudzili, bo Europejczyk znał się na tej robocie. Kazał wygasić ognisko i wysłał Jamesa na czujkę na zewnątrz. Nim Nowojorczyk zniknął reszta znała swoje miejsca. Cutler przy tylnych drzwiach by ktoś próbujący ich zaskoczyć spotkał niemiłą niespodziankę w postaci ponad stu kilowego worka samych mięśni. Staszek z Karen ukryli się za resztką lady mając z jednej strony za zasłonę ją, a z drugiej wielkiego Hegemończyka. Ich samozwańczy “dowódca” przyklęknął przed paczką z kałachem gotowym do strzału i wycelowanym w drzwi. Nie wyglądał jednak na kogoś kto wywali magazynek, gdy one się tylko otworzą. Młody ułożył się za prowizoryczną zasłoną z plecaków, a Heinrich stanął niedaleko drzwi frontowych gotów siać śmierć na bliski dystans.

Na zewnątrz padły strzały. Seria z karabinu. Młody bez problemu rozpoznał Tavora, a po chwili strzały pistoletowe. Kaliber dziewięć milimetrów. Moment później walka przeniosła się do środka. Wszystko działo się równocześnie. Coś wywaliło drzwi frontowe i tylne, a Młody usłyszał jak coś ciężko pada za nim wraz z deskami zabijającymi okno.

Cutler zobaczył, że wraz z drzwiami do środka wskoczyła bestia. Z grubsza ludzka sylwetka jednak ewidentnie pokręcona i podkręcona. Łuski, gadzi łeb i oczy oraz kończyny równej długości zakończone szponami. Paskudnymi szponami. Ogon również był niezłą podpowiedzią. Potwór gotował się do skoku na niego. Podobna bestia znalazła się również u frontu. Od razu kierując się na Marka.

Po doświadczeniach w bunkrze Młody miał serdecznie dość z atakami od tyłu. Rana wciąż dawała o sobie znać mimo fachowej opieki medycznej jaką zapewnił mu Fadiej, a wszystko to spowodowane było właśnie tym, że zignorował niebezpieczeństwo za swoimi plecami. Dlatego teraz płynnym ruchem odwrócił się by stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem jednocześnie podnosząc rozpylacz tak by był gotów do strzału. Tak jak się spodziewał była tam trzecia bestia, wyraźnie prężąca się do skoku. Rusznikarz jednak nie zamierzał dawać jej wystarczająco wiele czasu dlatego wcisnął spust.


Strzał był na szybko, dodatkowo mrok utrudniał jakiekolwiek celowanie. P90 szarpnęło, ale wprawne dłonie rusznikarza nie pozwoliły pójść gdzieś w dal serii. Pierwsza kula trafiła w korpus, pozostałe dwie w łapę wyrywając kawałki mięsa, łusek i wzbudzając fontannę krwi. Potworem zarzuciło i sprawiło, że przysiadł na chwilę, a wtedy Młody ściągnął spust po raz drugi. Tym razem jednak strzał w pośpiechu nie był aż tak celny. Może gdyby potwór nie przysiadł… Trafiła tylko jedna kula zagłębiając się w mięśnie mutanta, ale to go nie powstrzymało. Rzucił się na Młodego.

Był jednak powolny, ociężały. Mimo, że rusznikarz nie miał dużego doświadczenia w walce na tak mały dystans to wpojone mu przez Cutlera nawyki zadziałały. Rzucił się w bok, przetoczył i wziął ponownie na cel przeciwnika, który upadł ciężko na plecaki.


Druga bestia szarżowała na Marka, ale Europejczyk nie okazał ani cienia strachu. Spokojnie zdusił spust kałacha. Karabin wyrzucił z siebie trzy kule, które zatrzymały potwora niczym niewidzialna ściana posyłając go do pustynnego piekła. Żołnierz zaklął w dziwnym języku i wypuścił karabin, który zawisł na pasie. Jednak na tym się nie skończyło. Przez drewno za Heinrichem przebiła się łapa stwora, mimo, że pokryta łuską zakończona palcami. Złapała ochroniarza rozcinając ubranie i wyciągnęła na zewnątrz.

Karen strzeliła trafiając stwora, z którym walczył Młody, ale bydlak nie chciał zdechnąć. Staszek mimo iż miał sporo czasu, aby się przygotować nie miał wystarczającej wiedzy aby zrobić to w sposób właściwy.

- Karen! - wydarł się całą siłą płuc. - W torbie jest karabin. - Samemu natomiast przykląkł dobywając klamki, składając się do pozycji strzeleckiej. Celował by zabić i pomóc osobie, która okazała mu najwięcej serdeczności.

Celował w piekliszcze walczące z Cutlerem. Zamierzał przymierzyć i strzelić dubletem, najlepiej w któreś z ud paskudztwa jakie wyszło z szkarłatów nocy.

Prawnik strzelił. Jednak trafienie kogoś, gdy ten wchodzi w zwarcie z kimś innym nie jest proste. Pierwsza kula ześlizgnęła się po łuskach, a druga trafiła. W udo. Cutlera.

- O KURWA! - Było jedynym stwierdzeniem jakie padło z ust prawnika. Bardzo szybko pojął jaki popełnił błąd.

Myśląc szybko i intensywnie podjął jedyną słuszną, jego zdaniem decyzję. Wyskoczył zza ochraniającej go sterty desek i pomknął w stronę walczących. Zamierzał ponownie strzelić. Tym razem jednak z odległości nie większej niż długość lufy jego broni.

Teraz, gdy atak ze strony bestii nie był zagrożeniem tak palącym Młody mógł spokojnie wycelować i ponownie ściągnąć spust posyłając kolejną serię w potwora. Pierwsza seria wystarczyła. Co prawda jeden z naboi ledwo drasnął stwora ale drugi trafił w korpus a trzeci chyba w jakiś żywotny organ sądząc po ilości krwi. Potwór padł w agonalnych drgawkach. Młody zaś odwrócił się słysząc krzyk by zobaczyć jak jego przyjaciel kończy z przestrzelonym udem. Nie ufając celności i dobrym zamiarom mrożonki wycelował w bestię.

James nie walczył z człowiekiem. Czuł się jak na arenie, gdzie na ludzi wypuszczano różnej maści stwory. Te z wielkimi zębiskami, łuskami czy też chwytnym ogonem. Często dodatkową atrakcją takiej walki była ciemność rozświetlona nielicznymi pochodniami czy czymś jeszcze słabszym. Cutler nie bawił się w półśrodki i gdyby to był człowiek przebiłby jego serce na wylot. Teraz nie wiedział czy to ma serce w tym samym miejscu, czy ma jedną sztukę takiego organu czy też dwie - bo każdy zapas się przyda. Gdy Cutler dostał kulkę był już pewien co chce zrobić. Planował zajebać stworowi z noża między oczy. Dosłownie. Trzymając mocno pchnąć z całą siłą jaką tylko posiadał.

Potwór rzucił się do ataku chcąc ugryźć Cutlera, ten jednak cofnął się i pchnął nożem zamiast między oczy trafiając w podniebienie. Szarpnięciem wyrwał pół szczęki, a bestia padła w agonii. Niestety KaBar mimo, że wytrzymały to nie przetrwał w kontakcie z kośćmi bestii łamiąc się...

James zaklął od razu ruszając w głąb stacji. Wiedział, że inni konwojenci mogą być w potrzebie, a on swoje próbne uderzenie nowym nożem zakończył bardzo zadowalająco. Szkoda tylko, że klinga się złamała zostawiając w jego grabie samą rękojeść, która trafiła do kieszeni spodni. Czas było wypróbować serwisowany przez Młodego rewolwer. Ruger Securiry Six trafił do prawicy najemnika, a ten ruszył… by zabijać.

Po chwili sytuacja wyglądała na opanowaną. Jednak w mroku ciężko było ocenić czy coś jeszcze się nie czai. Heinrich gdzieś zniknął, z zewnątrz było słychać strzały… Mark wstał z rewolwerem w dłoni, a Karen ciągle była schowana za ladą. James nie widząc zagrożenia wewnątrz stacji wyrwał do najbliższego wyjścia z niej. Plan był prosty. Wyjść, zobaczyć kto do kogo pruje i pomóc sojusznikom. Tylko i aż tyle.

Gdy Cutler zaczął zmierzać w kierunku wyjścia usłyszał, że coś włazi do stacji tylnym wyjściem. Młody i Staszek mogli dokładniej obserwować to “coś”. Według Polaka stanowczo ze zbyt bliskiej perspektywy. Stwór gdyby stanął na dwóch łapach miałby ponad dwa metry, chudy, zwinny i pokryty łuską. Podobnie jak mniejsze bestie mógł się pochwalić długimi pazurami i kompletem stanowczo nie gadzich kłów. Pysk stracił jakiekolwiek podobieństwo do ludzkiej twarzy. Zasyczał i ruszył w kierunku prawnika i kurierki. Karen krzyknęła, zrobiła w tył zwrot i zaczęła biec w głąb stacji. Marek porzucił kałacha przy którym gmerał i oddał trzy strzały z rewolweru, krzykiem próbując zwrócić uwagę potwora. Dwie kule, które trafiły zdawały się jednak nie robić mu zbytniej krzywdy.

Cutler bez zastanowienia wystartował w kierunku potwora. Widząc, że kule Marka nie robią na nim wrażenia rozejrzał się bacznie spostrzegając, że między nim, a potworem leży siekierka. Pamiętał, że tym narzędziem Polak rąbał drewno. Zamierzał biegnąc podnieść toporek, a następnie zaszarżować na bestię.


Trafienie w coś tak ruchliwego, małego w takich warunkach było praktycznie niemożliwe. Każdy dobry strzelec o tym wiedział. Może Młody zawdzięczał swój sukces temu, że się tym nie przejmował? Pierwsza seria trafiła potwora w głowę dwiema kulami. Staszek widział dokładnie jak piekliszcze traci oko, a potem duży kawał łuskowatej skóry. Druga seria poszła już gorzej, bo trafiła tylko jedna kula wgryzając się w szyję. Bestie zasyczała, szarpnęła długą szyją na bok i zwinęła się jak wąż. W tym momencie Cutler niczym rozpędzona lokomotywa wpadł na nią z toporkiem w prawicy i z okrzykiem na ustach. Mimo ran jaszczurowaty potwór odsunął się z linii ciosu wojownika i spróbował go ugryźć. Hegemończyk jednak z łatwością odskoczył znajdując się po stronie, od której kula Młodego pozbawiła bestii oka i zamierzył się do potężnego ciosu w szyję.

Piekliszcze pojawiające się parę metrów przed Staszkiem było straszne. Było jednak niczym w porównaniu z teściową, którą przed kilkudziesięcioma latami Staszek musiał zwindykować. Dzięki tak traumatycznemu przeżyciu, teraz Staszek nawet się nie skrzywił. Słyszał za sobą Cuttlera, widział jak seria Młodego rani potwora. Ten jednak cały czas się ruszał… i to dość szybko. Stwierdzenie widział, było pewnym nadużyciem. W tym oświetleniu prawnik wiedział jedynie zarysy przeciwnika.

Tym niemniej ponownie złożył się do pozycji strzeleckiej. Wystrzelił jedynie raz. Dokładnie wyliczywszy uprzednio moment. Była to wypadkowa pomiędzy dobrym przycelowaniem i oddaniem strzału nim będzie on zagrażał Cutlerowi. Potem prawnik upadł na kolano, przeturlał się na bok robiąc miejsce Maczetorękiemu. Tym razem nie zamierzał strzelać do postaci w zwarciu. Miast tego z bronią gotową do strzału szukał nowych celów.

Nim toporek opadł pierwsza kula wystrzelona przez Marka dotkliwie zraniła potwora, ale to Staszek dobił bestię. Młody miał jednak jakiegoś pecha, bo przez dziurę w oknie wpadł następny mutek. Tym razem z tych “małych” i rzucił się na niego. Jednak nie zdążył nic zrobić bo seria wystrzelona przez Karen rzuciła go o ziemię. Wydawał się jednak jeszcze dychać.

- Kurwa mać. - wyrzucił cicho przez zęby Cutler ruszając w kierunku wyjścia ze stacji.

Jego plan był zgoła inny niż ostatnio. James domyślał się, że Marek, Młody, Staszek i Karen we czwórkę zabiją bestię więc najemnik zdecydował się wybiec ze stacji i ruszać na pomoc swojemu imiennikowi i blondynowi od sztuk walki… Tam mógł być bardziej potrzebny.
 
Lechu jest offline