Davhorn zerwał się z miejsca raptownym ruchem a był już trochę podpity. Nie omieszkał sobie pofolgować jak uczta całkiem za darmo. No chyba, że ceną miało być życie. Zwrócił się do kasztelana ochrypłym głosem jakby go fajkowym zielem częstowali.
- Drogi Panie, jeśli myślisz, że naszym kosztem sobie tu igrzyska urządzicie to się grubo mylisz. Lepiej wyjaśnij o co chodzi albo ci łeb rozpłatam.
Davhorn nie owijał w bawełnę. Pewnie i alkohol podburzył jego gwałtowny temperament. Wyjął miecz i skoczył w stronę kasztelana tak, aby zablokować mu wyjście. Nie zamierzał go tak szybko wypuścić... |