Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2013, 18:10   #21
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To była taka ładna i wygodna posiadłość. I to w całkiem ładnej okolicy. Szkoda. Ale czasem nie można inaczej.


Harry obserwował pożar z pobliskiego wzgórza, patrząc przez lornetkę. Harry wbrew swemu imieniu był Japończykiem z pochodzenia, choć urodzonym w USA.


Szczupłym, niemalże wychudzonym Japończykiem. Ubranym w czarną marynarkę i równie czarną koszulę Japończykiem, siedzącym na masce używanego Forda. I nie miał na imię Harry… niemniej wolał podawać takie, niż słuchać jak amerykanie kaleczą jego prawdziwie. Zresztą urodzonemu w Los Angeles Harry przywykł do swego przyszywanego imienia. Później dopiero na powrót jego japońskie imię stało się tym używanym.
Do dzisiaj.
Teraz patrzył przez lornetkę na płonący dom Haryiamy Masamoto, uważanego powszechnie za błyskotliwego menedżera. Przez policję słusznie uważanego za osobę mocno powiązaną z yakuzą.
Dla Harry’ego ten pożar był końcem i początkiem jednocześnie. Zakończeniem przygotowań do nowego życia. Strój miał już gotowy, maska zapożyczona ze starego serialu animowanego który oglądał w dzieciństwie.


Zmodyfikowana do jego potrzeb. Symbol.
Bo zemsta i sprawiedliwość są ideami. A idee potrzebują symbolu.
Broń już znajdowała się w bagażniku. Pieniądze… tyle ile się dało upchnąć niepostrzeżenie na koncie na Kajmanach. Ciało zaś… w domostwie. Wszystko zgodnie z układanym od kilku miesięcy planem.
Pożar. Harry nie miał pewności czy pożar się uda. O ile użycie broni i włamywanie się do domów nie stanowiły problemu dla Harrego. O tyle materiały wybuchowe… zwłaszcza robione domowym sposobem, już tak. Ale tu pomógł internet. Pełen piromanów amatorów… gadatliwych piromanów. Ładunek zapalający sterowany radiem, okazał się być łatwy do zrobienia, gdy opierało się na ich wskazówkach. I pożar rzeczywiście się udał.
Harry nie przejmował się tym, że po ugaszeniu pożaru strażacy znajdą dowody na podpalenie budynku. Właściwie na to liczył. Odciągnie to uwagę od innych niepasujących detali, przynajmniej na jakiś czas.
Zerkając przez lornetkę liczył wozy pożarne. Im więcej, tym większa pewność, że jutro nekrolog Haryiamy ukaże się w gazetach.

W końcu zsunął się z dachu i wsiadł do samochodu. Odpaliwszy go ruszył krętą droga w dół. O pożarze już zapominał. Wszak miał tyle innych planów do wykonania.
A najważniejszy wieczorem. Miał bowiem adres pewnego lokalu służącego yakuzie do ciemnych interesów. Nie wiedział dokładnie jakich, czy to była pralnia pieniędzy, magazyn narkotyków, broni czy też miejsce handlu żywym towarem…
Nie wiedział i nie obchodziło go to. Wystarczyło, że utrata tego lokalu boleśnie uderzy w tą organizację mafijną. To idealna okazja do odrodzenia się Mściciela, tym razem jako Punishing Ghost.
Bo wszak można zabić człowieka, ale nie ideę.

Ale na razie było południe. Harry zatrzymał samochód przy centrum handlowym w pobliżu którego znajdowało się to czego szukał.


A mianowicie sklep z komiksami i mangą. Choć akurat nie tego typu rozrywka go interesowała. Dużo wysiłku włożył w zakup starego odtwarzacza kaset VHS i potrzebował do nich jeszcze kaset z określonym serialem.
Technologia VHS była już przestarzała, same kasety trudne do zdobycia, zwłaszcza niektóre produkcje stanowiły rzadkość.Niemniej Harry wiedział, że w tym sklepie są akurat te które… chciał zdobyć.
Ot, kwiatek do kożucha. Należało sobie przypomnieć źródło inspiracji.
Zresztą miał coś lepszego do roboty czekając na wieczór? Nie bardzo.
Samochód ruszył kierowany na przedmieścia Hollywood, do wynajętego na nazwisko Ryu Shimazaki mieszkania. Nie tak dobrze urządzonego jak jego poprzedni dom, ale wygodnego i w dość spokojnej okolicy. Nie miało podpięcia do sieci telefonicznej i internetowej, ale to akurat Harry poczytywał za plus tego mieszkania.
Mógł tam spokojnie doczekać nocy. I pierwszych łowów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline