Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2013, 20:11   #120
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Posuwała się ostrożnie za idącymi przed nią Arabami i rozsadzała ją złość. Przed wszystkim była wściekła na siebie, że straciła czujność i nie zorientowała się wcześniej w sytuacji. Gdzie krążyła myślami, kiedy kolejni, przebrani w kobiece stroje mężczyźni pojawiali się w meczecie? Tak jakby nie wiedziała, że ten arabski strój to najlepszy kamuflaż! Gdyby nie jej przeoczenie Kane i Wig nie wpakowaliby się prosto w pułapkę. Zawiodła całkowicie jako zwiadowca. To było zbyt niebezpieczne zarówno dla niej, jak i dla innych, by mogła nad tym przejść spokojnie do prządku dziennego.
Po drugie była wściekła na na Arabów i tych, którzy nimi kierowali, że ciągle wprowadzają zamęt. Cholerna potrzeba wiecznej wojny! Uświadomiła sobie, że do Świąt pozostał już tylko tydzień. Gdzieś indziej, w bardziej normalnym świecie ludzie planowali uroczyste kolacje, kupowali prezenty dla swych bliskich. Tutaj dzieci nie miały pewnie nawet pojęcia co to Wigilia, choć przecież sporą część populacji Mogadiszu stanowili Katolicy, u których te tradycje były wyjątkowo mocno kultywowane.
Po trzecie, ostatnie choć może nie najmniej palące uczucie złości, skierowała przeciwko wielkim korporacjom, takim jak Umbrela, które w pogoni za zyskami, deptały ludzkie prawa i godność. Wymyślały paskudne wirusy, tylko po to, by wyciągać kasę i coraz mocniej rozprzestrzeniać sieć swoich pajęczych wpływów. Pieniądze i władza. To było wszystko, co miało dla nich znaczenie!

Patrzyła na znajdujących się przed nią ludzi i miała nieodparta ochotę wyciągnąć pistolet i powystrzelać ich jak kaczki. Gdyby nie to, że jej broń absolutnie nie nadawała się do takiego celu, pewnie ciężko byłoby jej się powstrzymać. Zachowała jednak wystarczająco dużo rozsądku, by nie ulegać takim instynktom. Nie znaczyło to jednak, że jeśli nie trafi jej się odpowiednia okazja by uwolnić świat od kilku fanatyków, nie skorzysta z niej z prawdziwą skwapliwością.
Taka na przykład jak rozkaz Irlandczyka.
Miała przy sobie jeszcze dwa granaty odłamkowe z własnych zapasów. Schowała się za narożnik budynków i wyrzuciła jeden z nich w kierunku biegnących mężczyzn. Gdy usłyszała wybuch opuściła schronienie i ruszyła w ich kierunku. Cały czas starając się trzymać osłony budynków. Jeden leżał bez ruchu, dwóch jęcząc podnosiło się z ziemi. Reszta rozbiegła się i przyczaiła rozglądając na wrogiem. To było dokładnie to czego oczekiwał Kane'a i choć Shade nie była zadowolona z efektu jej działania nie próbowała ponownie atakować. Teraz byli zbyt czujni.

***


W końcu dotarła na miejsce spotkania, gdzie czekali na nią dwaj najemnicy i wyraźnie wstrząśnięta ostatnimi wydarzeniami pani doktor.
Nie miała najmniejszego zamiaru dzielić się z kimkolwiek stanem swojego umysłu i ostatnimi rozważaniami. Zdała więc tylko szybki raport z tego co odkryła w meczecie:
- Bardzo prawdopodobne, że to ukryte wejście prowadzi do “naszego” laboratorium. - Powiedziała na zakończenie - Raczej jednak nie pokonamy ich zabezpieczeń bez pomocy Blue. Nie wiem ilu Arabów zostało w meczecie i jak wygląda sytuacja, ale chyba warto tam wrócić i spróbować wejść do środka. Z tego co widziałam, większość rozeszła się po mieście, więc szanse powinny być spore.
Nagle w komunikatorze odezwał się Fox:
- Trafiliśmy w północnym rejonie na wóz pancerny - głos miał nieco pobudzony, ale poza tym mówił tak jak zwykle. - Ciężarówka zniszczona. Wóz zniszczony. Blue cała, ja oberwałem w nogę. Poszukam transportu na własną rękę, może gdzieś znajdzie się jakiś porzucony jeep czy coś. W ostateczności podjedziecie po nas vanem.
Kane podrapał się po policzku, rozmazując przy tym brud i pył, który zdążył się na nim zgromadzić.
- Dobra, sprawdzimy to. Najpierw musimy poczekać na Ravera. - Odpowiedział kobiecie i dalej gadał już do komunikatora. - Fox, van nie jest już opcją. Zdobądź transport, siłą jak trzeba. Wyglądasz jak jeden z tutejszych najemników, zarekwiruj. W razie problemów zgłaszaj się. Spotkanie dwie przecznice na południe od pierwszego celu.
- Przyjąłem
- odpowiedział sucho Felix.
Gdy Raver się rozłączył i mieli już ruszać do wyznaczonego celu, złapała Kane’a za ramię i powiedziała wyraźnie zmieszana:
- Przepraszam, że nie ostrzegłam was wcześniej. Nie miałam pojęcia co się dzieje, aż było za późno. To jednak moja wina, że wpadliście w tę pułapkę. Cholera! Chyba tracę czujność! - W jej oczach widać było złość i zdenerwowanie.
- Twoja wina. Ale zapomnij o tym, bo potrzebujemy pełnego skupienia. Jeśli masz rację, to nie potrwa to już zbyt długo - klepnął Shade w ramię, po męsku. Jego niezadowolenie było widoczne. - Jedna osoba kryje przedpole, reszta kryje siebie. Czekamy na Foxa.
Skinęła głową i wysunęła się do przodu. Miał rację. Musiała się skupić. Nie mogła sobie pozwolić na kolejne błędy.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 30-09-2013 o 20:37.
Eleanor jest offline