Wolfowi podjęcie decyzji nie zajęło długo.
- Zostać na miejscach - warknął widząc zgubę nadciągającą na wioskę - W tył. Przeczekamy. Kto pójdzie im na pomoc, pójdzie sam.
Był zmęczony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy potrzebują schronienia, odpoczynku i ciepłej strawy. Nie był jednak idealistą i wiedział, że związanie się walką z zielonymi bestiami skończy się w najlepszym przypadku kolejnymi ranami wśród drużynników. Kolejnym wytraceniem sił. W najgorszym przypadku, przyjdzie im kopać komuś grób.
Głęboko w duchu miał nadzieję, że wszyscy usłuchają. Prawie udało mu się udało. Wysłuchał Helva. Nie było problemu z wtrąceniem się między jego słowa, zanim ten jeszcze uszedł w stronę wioski. Khazad stanowczo długo mówił. - Wiele khazadzkiej i ludzkiej juchy popłynie jak nie wykonamy zadania - warknął szybko - Możemy potrzebować każdej pary rąk przy strażnicy. Sprawnej i zdrowej pary rąk. Orkowie zajmą strażnicę, będą mieli pole wypadowe na więcej takich rajdów. Pójdziesz tam - wskazał wioskę - a spieprzysz misję.
Miał nadzieję, że usłucha. Nie w smak mu było patrzeć jak orkowie mordują wieśniaków, ale potrzebował wiedzieć gdzie ewentualnie się udadzą po rajdzie. Zamierzał zostać tu jako obserwator, a resztę odesłać w tył. Gdy orkowie pójdą, będzie można rozpalić ognisko, zbudować prowizoryczne szałasy, lub nawet przespać się w wiosce. Wolał spać wśród trupów niż na deszczu.
Najpierw jednak musiał dołożyć wszelkich starań, by utrzymać drużynę w całości i przy życiu.
Ostatnio edytowane przez Jaracz : 01-10-2013 o 19:32.
|