Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-09-2013, 19:45   #231
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Fernando podziękował krasnoludowi. Bardziej za fakt, że ten zwrócił w ogóle uwagę na młodego szermierza, który wiele więcej do szczęścia nie potrzebował, z pewnością nie serca z którym nie wiedział co począć.

- Zniszcz

Usłyszał w odpowiedzi od Helvgrima gdy zapytał go co ma zrobić z tym sercem. Z pewnością było to łatwiej powiedzieć niż zrobić. Nie było jak rozpalić ognia, a w posiekaniu okazało się twardsze niż przeciętne serce zwierzęcia. Tak jakby plugawa magia stworzenia broniła się do końca. Pomimo trudności wkrótce serducho było już w plasterkach i pozostawione. Estalijczyk miał tylko nadzieje, że nie wyrośnie z tego nowe monstrum. Po prawdzie nie wiele już mógł na to poradzić.

Gdy dotarli do wioski Fernando poczuł niepokój wywołany bynajmniej płonąca kobietą – która wywoływała u niego odruch wymiotny, nie smrodem spalonego miejsca, lecz brakiem orczych śladów. Nie trzeba było być geniuszem by zrozumieć, że dzieciaki wyprowadziły ich w pole, nie sposób było jednak zrozumieć dlaczego. Skoro jednak okłamały ich nie mogły mieć dobrych zamiarów i raczej nie były tak niewinne na jakie wyglądały...

- Dirk może być w niebezpieczeństwie. Orki raczej nie zatarły swoich śladów, zresztą po co , skoro wiadomo że w okolicy jest ich cała nawałnica?

Postanowił przyjrzeć się z bliska miejscom które nie poddawały się ogniu, na tyle blisko by zobaczyć coś więcej, ale i by nie zatrzeć ewentualnych śladów. Miał dziwne skojarzenie. Dwa krzyże, dwójka dzieci … może były to jakie przeklęte stwory które zwiały z miejsca własnej kaźni i przybrały postać niewiniątek? Estalijczyk poważnie rozważał powrót po Dirka, tyle że wątpił aby udało się go znaleźć, nie chciał tego mówić na głos, ale ich kompan był chyba zdany sam na siebie.
 
Eliasz jest offline  
Stary 26-09-2013, 21:27   #232
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Youviel patrzyła na wieś trawioną ogniem. Nie drgnęła gdy zobaczyła ciała. Nie odwróciła wzroku gdy płonąca kobieta z krzykiem wybiegła z jednej z chałup i padła niedaleko ich stóp. Zamknęła tylko powieki by na chwilę usunąć obraz sprzed oczu. Pozostał jednak zapach i gorąc. W wyobraźni elfka ujrzała zamiast wsi płonący las. Usłyszała krzyki pobratymców, przypomniała sobie palący żar. Przez chwilę znów była podrostkiem. Przez krótki moment znów biegła przez płonące słupy ognia i ratowała kogo tylko się dało. Przez chwilę była sama.

Nagły dotyk na ramieniu wyrwał Youviel ze szpon wspomnień. Odwróciła głowę w stronę Wolfa by kiwnąć po chwili głową na znak, że wszystko jest w porządku. Ponownie spojrzała na wioskę. Już dawno uporała się ze strachem jaki wywoływał w niej ogień. Ogień to broń obosieczna. Ten kto z niej korzystał musiał się liczyć z tym, że w końcu sam jej posmakuje.

Teraz elfka dostrzegła niepalące się krzyże. Dostrzegła również małe ślady stóp i absolutny brak innych. Gdzieś wewnątrz kobiety odezwał się gniew. Nie chciała jeszcze niczego zakładać choć dowody jasno pokazywały czyja to mogła być sprawka. Zszargana niewinność czy też raczej zło kryjące się pod jej pozorem. Twarz Youviel wykrzywił nieprzyjemny grymas.

-Yah d'tah, Usstan aslu sel p'luvt. Ori'gato l'r'diinal tlu kyo'feir lu'l'tahh qee'lak. Usstan niir'l nind rinteith grtn b'luth'olen lu'flamgra nind siltrin ulu chuthen - powiedziała głosem tak chłodnym, że ci co usłyszeli go poczuli dreszcze na plecach pomimo żaru płomieni.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 26-09-2013 o 21:30.
Asderuki jest offline  
Stary 28-09-2013, 16:23   #233
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim źle się jakoś poczuł że tak zostawili Dirka. Być może innego sposobu nie mieli, ale Zakapturzony zawsze był cichy i choć serce do walki miał jakie miał, to coś podpowiadało krasnoludowi że zmuszony sytuacją, Dirk by życie poświęcił dla przyjaciół. ~ Niechaj go Smednir ma w swej opiece. ~ Błogosławił Dirka jeszcze Helv w ciszy i szedł dalej pogrążając się w swych khazadzkich, skomplikowanych myślach.

Pogoda nie dopisywała wcale. Deszcz zamienił się na lodowaty deszcz, część kompanii dyszała i kasłała, Helvgrim sam pociągał nosem, ale poza tym czuł się całkiem nieźle. Na wszelki wypadek jednak naciągnął kaptur głęboko na głowę i tylko dwoje oczu, niebieskich jak lód Skadi, uważnie lustrowało leśną okolicę. Marsz trwał, pora dnia zmianiała się, nadchodziła noc a gwiazdy obsypały niebo swym światłem.

- Ciekawe co teraz robi Dirk i jego dzieciarnia, co? - Zażartował w kierunku Galvina Helvgrim, jednak w sercu czuł strach, obawę przed tym co czeka ich samotnego druha. Miał nadzieję że Zakaturzony czuje się dobrze, na tyle by dotrzeć do Vidovdan bezpiecznie. Wszak noc w lesie dla zmęczonego i chorego człowieka, obarczonego opieką nad dwójką maluchów, nie mogła należeć do łatwych.

Z zamysłu wyrwała Sverrissona poświata dobiegająca przez leśną ścianę. Dało się też wyczuć ciepło, coś płonęło i to całkiem mocno. Być może las stał w płomieniach. Jednak to nie to... kilka chwil później obraz pożogi ukazał się oczom khazada. Wieś do której zmierzali stała w płomieniach. Każdy z grupy chyba liczył na gorący posiłek i dobre słowo, ale nie było czego nawet ratować. Wieś była stracona.

Paskudny swąd spalonych ciał wdarł się w nozdrza krasnoluda z ogromną mocą, niczym taran uderzający w podwoje twierdzy. Ludzki tłuszcz, gdy palony, miał tak chrakterystyczny zapach. Do tego ta istota... ludzka kobieta w płomieniach, straszny widok i choć Helvgrim nie raz i nie dwa widział takie obrazy to jednak za każdym razem uczucie było podobne... współczucie, żal, bezmiar zniszczenia siał strach. Jakże syn Sveriego tego nienawidził. Kobieta po kilku chwilach zginęła w płomieniach które oczyścić musiały jej duszę ze wszelkiego skażenia.

Brak śladów walki czy odcisków stóp wrogich ludziom ras, to było dziwne... i do tego ten trop dziecięcych stópek. Wpierw Helv pomyślał o demonach skrytych w ciałach małych istot, kto wie, może nawet tych z którymi podążał Dirk, ale po chwili krasnolud zreflektował się. To nie mogło być prawdą, być może jakieś dzieci zbiegły ze wsi, może umknęły śmierci i teraz błąkają się po lesie. Tak było wygodniej myśleć na ową chwilę. Prawdą było że drużyna nie mogła nic zrobić, nawet ruszać w poszukiwaniu owych dziatek. To nie miało by sensu. Decyzja Wolfa była słuszna. Sverrisson pokiwał głową w zrozumieniu i uznaniu decyzji dowódcy. Tu nie było czego szukać.

Drużynnincy poczęli rzucać znakami ochronnymi i komentarzami o magii plugawych, nie sposób było się nie zgodzić. Mieli rację. Płonąca wieś nie mogła być dziełem przypadku. Działały tu moce nieczyste. Helv wziął garść piachu i powąchał go, po czym sypnął nim przez ramię.

- Plugawi. Zmienieni. Opuścili już to miejsce i dobrzy i źli. - Skomentował Sverrisson.

- Słyszałem o tym. To mogą być krzyże Orvela, ponoć ludzka inkwizycja czasem takich używa do palenia odszczepieńców. Tak jeno słyszałem od jednej łowczyni czarownic i jej przybocznego. Kiedyś, dawno temu. Mniejsza z tym zresztą. Ruszajmy. Byle pod wiatr. Gdy zmieni się kierunek wiatru las może spłonąć, a wtedy nie zdołamy wyjść z takiego pieca. - Dodał ponuro Helvgrim i ruszył przed siebie. Byle dalej od tego miejsca i jego klątwy.

 
VIX jest offline  
Stary 29-09-2013, 16:19   #234
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
- No to komu było zimno? Ognia mamy aż nadto - o dziwo humor akolitce dopisywał. Rzeźnia jak rzeźnia - do każdego widoku idzie przywyknąć i nie ma co nad wyraz okazywać emocji. Martwym to nie pomoże, a z siebie robić błazna nie wypada. Zachowanie niegodne uwłaczałoby pamięci ludzi, których wśród płomieni spotkał tragiczny koniec. Z drugiej strony sami byli sobie winni, nikt im nie kazał cieszyć oczu cierpieniem skazanego. Kobieta w czerwieni doskonale wiedziała jak wyglądają podobne wydarzenia, szczególnie w małych wioskach. Nie było tam nic z cichej, pełnej pokory kontemplacji nad potęgą Nieprzyjaciela i słabością człowieczej duszy. Harmider, alkohol i grzeszna uciecha oplatały ciemne tłumy, chcące jedynie urozmaicić swe szare, wypełnione znojem i monotonią żywota.

Żar bijący od płonących chat nie pozwalał na dokładniejsze sprawdzenie wioski. Gdzieś z lewej strony rozległ się głośny trzask i dach jednego z domów zapadł się przy akompaniamencie ryku płomieni, posyłając w niebo migotliwy słup iskier. Laura skupiła uwagę na nietkniętych pożogą krzyżach, dość charakterystycznym elemencie krajobrazu. Wewnętrzny głos w jej głowie darł się, obijając w panice po czaszce, jednak kobieta już dawno przestała słuchać głosu rozsądku.

- Powinniśmy wytropić i unieszkodliwić przyczynę tej masakry, tak nakazuje sumienie i wola Sigmara...jednak z doświadczenia wiem już, że takie rzeczy macie głęboko w dupie. Sama nic tu nie ugram - prychnęła, unosząc głowę dumnie do góry - Uznajmy więc, jak zawsze, że to nie nasz problem i chodźmy stąd. Niezdrowo jest wdychać ten smród.
Z dłonią opartą na rękojeści broni ruszyła w stronę lasu.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 29-09-2013, 18:43   #235
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Pewnie słucha ich marudzenia... dopiero się dzieciaki opamiętają jak Dirk się przewróci na środku drogi i nie będzie miał sił wstać. - stwierdził ponuro Galvin zagadany przez współplemieńca.
Chociaż? Może to i było lepiej dla samego Dirka? Jeżeli dotrwa do miasta, zdołają pewnie mu pomóc, a i dzieciaki będą bezpieczne.
Jeżeli zaś nie dotrze... będą mieli na sumieniu nie tylko jego ale również i dzieci, chociaż te powinny sobie poradzić...

***

Piwowar zasłonił usta i nos rękawem, coby nie wydychać oparu. O ile do masakrowania zielonych był przyzwyczajony o tyle ludobójstwa to były dla rzemieślnika widoki... porażające.

Posypały się słowa i stwierdzenia. Najbardziej jednak Galvina uderzyło nie obawa przed czarami... najbardziej go uderzyło, że mogło być to działanie Inkwizycji. Zaraz jednak przypomniał sobie że przecież ostatnio wciąż padał deszcz, więc nie było szans, aby wieś od tak spłonęła. To musiały być jednak czary... a jak takie coś to tylko...

Oko na szyi. Czy chodzi o talizman? Czarnoksiężnik? Choasyta... najlepsze miejsce... miejsce poza prawem...

- Aby wytropić kogokolwiek trzeba mieć jakiś ślad. Póki co lepiej będzie jeżeli ruszymy tam gdzie powinniśmy się znaleźć... kto wie może będziemy po drodze mogli... - krasnolud nie dopowiedział tylko zakaszlał i wyjął z tobołów kawał szmaty, który owinął wokół twarzy.
 
Stalowy jest offline  
Stary 30-09-2013, 11:16   #236
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
- Nied-niedobrze to wygląda.

Wydukał tylko niziołek. Słuchać opowieści strażników pól o przeganianych umarłych co z grobów wyłażą to jedno, zobaczyć takich umarłych i samemu je zabijać to drugie, wojna i bycie zwiadowca też doświadczają srogo ale nic nie potrafi chyba przygotować na taki koszmarny widok.

Słysząc słowa Lotara odwrócił się do niego.

- Ahaaa, tylko on może tak się pogubić, że nie wiadomo od której strony nadejdzie. Trzaby się cofnąć i poznaczyć drzewa... - poszukał wzrokiem elfki - Youv idziesz ze mną ?
 
Cranmer jest offline  
Stary 30-09-2013, 11:18   #237
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Grupa bez Dirka

Ruszyliście więc dalej zostawiając za plecami płonącą wioskę. Nawet gdy znikaliście za kolejną równiną, widać wyraźnie było jak płomień pożerał tam wszystko. Oby tylko las się od niej nie zapalił. Do kolejnej osady nie mieliście daleko, choć droga była ciężka. Nogi was zaczęły boleć, zmęczenie powoli dopadało nawet Helvgrima czy Galvina, lecz dwójka Khazadów zacisnęła zęby i szła dalej prowadząc grupę. Deszcz, mieliście go naprawdę dość. Lał z nieba niczym kara boska, a wiatr uderzał w poły waszych płaszczy coraz mocniej. Pogoda była wstrętna, i nawet na dyskusje nie miał już z was nikt ochoty. Każdy marzył tylko o cieple, dachu, suchym dachu nad głową i snem.
W końcu na horyzoncie pojawiła się osada. Kilkanaście domów, w których paliły się jeszcze światła zdawała się jakby oczekiwać na wasze przybycie. Wioska nie była otoczona żadną palisadą, żadnymi wzmocnieniami czy budką strażnicą więc nikt was nie zatrzyma przy wejściu.
Spięliście się i ruszyliście szybszym krokiem, marząc o łóżku, ciepłej strawie i ogniu, który rozgrzeje wasze zmarźnięte kości. Uśmiech, który pojawił się na twarzach części grupy został szybko rozwiany przez dźwięk rogu. Długi, donośny a dochodził z waszej prawej strony, a Ci co nie raz walczyli z zielonoskórymi wiedzieli od razu; Orki.



Spojrzeliście w tamtą stronę i dostrzegliście bandę liczącą 6 orków ujeżdżające wielkie świnie, 7 orczych piechurów i 2 orków z kuszami. Ruszają oni w stronę wsi, w której na dźwięk rogu wybuchła panika. Kilka wieśniaków z widłami i prowizorycznymi toporkami zapewne się znajdzie gotowych bronić swoich domów, lecz z tego co widzicie to w blasku płonących pochodni, widać jak kobiety biegają szukając albo schronienia bezpiecznego albo swoich dzieci.

Doświadczenie bojowe mówi wam, że jeśli ruszycie biegiem to zdążycie przeciąć drogę orkom nim wpadną do wsi i rozpoczną masakrę i ogólne niszczenie domów. Jednak jest ich więcej niż was, a czy chłopi wam pomogą? Tego nawet Sigmar nie wie.

Zegar tyka. Decyzję trzeba podjąć już zaraz. Na waszą nie korzyść przemawia to, że paru jest rannych, a nie którzy przez nasilające się objawy choroby mogą nie być tak sprawni w boju. Z drugiej strony wizja ciepłego schronienia, odpoczynku w suchym miejscu jest kusząca.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 30-09-2013 o 11:18. Powód: Zapraszam na doca :)
valtharys jest offline  
Stary 01-10-2013, 12:36   #238
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny

Widok był porażający. Grupa rzeźników z pod znaku Zęba, na swych dzikich wieprzach, jechała właśnie by posilić się ludzkim mięsem w bezbronnej osadzie. Khazad wejrzał na Galvina, syna Migmara, i dał mu znak głową że stać tu i przyglądać się nie ma zamiaru temu co Uruk'azi mają zamiar zrobić we wsi. Czekał sygnału by gotować się do starcia, by szykować się do zasadzki, by... zrobić cokolwiek. Taki rozkaz jednak nie nadchodził... a Helv był ciałem i duchem gotów na spotkanie krwi i trzasku kości. Wystaczyło spojrzeć na Galvina by dostrzec to samo uczucie, również Sioban siegnął po swą broń... jednak stało się coś czego krasnolud nie mógł pojąć. Wolf dał sygnał do nie angażowania się w potyczkę. Youviel stanęła obok niego, a po chwili dołączył do nich herr Greenhill. Temu ostatniemu khazad się nie dziwił, wszak dla niego potężny ork musiał być jak stwór opiewany w legendach. Jednak zbrojni ludzie, w sile, już dawno powinni biec na ratunek swoim. Dlaczego tego nie robili, tego Sverrisson nie wiedział. Czyżby to było to o czym mówili khazadzi przy piwie w karczmach, czyżby to była ta słabość krwi Sigmara, która z każdym stuleciem była co raz to bledsza?

Sverrisson spojrzał zdziwiony na kompanów. Opieszałość nie była w stylu krasnoluda, tym bardziej że dostrzegał szansę na to by Uruk'azi pokonać w potyczce. Choć z każdym kto teraz postanowił obejść wieś bokiem lub po prostu nieangżować się, szanse te malały. Tak jednak sumienie khazada poczynić nie pozwoliło, nie mógł pozostawić przy życiu tych orków... nigdy by sobie nie darował, nawet za cenę własnego życia, bo to był jeden z takich momentów. Jak zwykle przed rozlewem krwi, przyziemne powody swych decyzji odchodziły gdzieć w tył czaszki, a ustępowały miejsca ideałom i podniosłym celom. Budziło się sumienie.

- Krew waszego boga, Sigmara, tam się rozleje strumieniem. Zresztą... nie czekajcie mnie. - Dodał tylko, ewidentnie w kierunku ludzi z drużyny i zrzucił plecak szybkim ruchem ręki po czym chwycił za zwój liny z kotwiczką. Trzymając w jednej dłoni linę, a w drugiej swój wysłużony młot...

Wybacz Wolf, ale tu się być może nasze drogi rozchodzą. - Helvgrim spojrzał bardzo poważnie na dowódcę drużyny, po czym przeniósł wzrok na Galvina i Siobana. Temu ostatniemu podał zakorkowaną fiolkę i pokazał dłonią by wypił. - Łzy Valay'i. Wypij. Trzymałem na specjalne okazje... i albo okazja taka jest teraz, albo już się nie doczekam. - Wiążąc pętle na linie, wciąż mówił.

- Sprawa prosta jak bełt. Jeźdźcy wejdą głęboko w środek wsi, piechota ruszy za nimi wolniej i skoncentruje się na chałupach. Wiem, widywałem to już. Kusznicy zostaną na tyłach i będą wlaczyć tylko w ostateczności, głównie będą chronić drogi dla jazdy zielonych. Orki nie znają taktyki, ale mają wyczulone instynkty i jak każdy dziki zwierz, zawsze muszą mieć drogę ucieczki. To dla nich ważniejsze niż sama walka...

... dlatego kuszników dopadniemy pierwszych. Pojdziemy nisko, pod zabudowania i wyhaczymy ich jednego po drugim. Zrobimy to bez bohaterstwa, nas trzech na jednego orka, ostatecznie jeden wiąże walką wroga, a dwójka dobija. Musimy być szybcy. Bez pierdolenia o honorze tym razem panowie. Bierzemy kuszę orków i zaczynamy polowanie. Pozostajemy niezauważeni tak długo jak to możliwe. Jeśli coś pójdzie nie tak, wtedy będziemi mieli się szanse wycofać. -
W swe ostatnie słowa Helv sam nie wierzył, ale cóż... taki jest pieprzony los tych co mieczem wojują.

- Wielu ich nie ma. Jedynie piętnastu lub coś koło tego. Ja i Galv weźmiemy po pięciu, a ty Sioban resztę. - Helvgrim wysilił się na uśmiech i uścisnął dłoń każdemu z idących do wsi. - Jak to kiedyś powiedział jeden dzielny khazad. Żyj bez celu, albo umieraj dla ideii. Jakiż to musiał być kretyn. Har. Ruszjamy. - Czas naglił, zatem nieczekając już na nikogo, Sverrisson ruszył w stronę zabudowań.
 
VIX jest offline  
Stary 01-10-2013, 12:37   #239
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lotar powoli zaczynał się zastanawiać, czy pamięta jeszcze inną pogodę niż chmury i lejący się z nich deszcz, do którego (w ramach dodatkowych przyjemności) dołączył się wiatr.
Najchętniej zwinąłby się w kłębek pod jakimś przerośniętym świerczkiem czy inną chroniąca przed ulewą jodłą. Najpierw jednak rozpaliłby ognisko. Solidne ognisko. A jeszcze lepiej cztery ogniska, a sam usiadłby sobie między nimi, tak żeby ciepło płynące od ognisk grzało go ze wszystkich stron.
Z uwagi jednak na przeróżne okoliczności lazł za wszystkimi i starał się wmówić sobie, że czuje się coraz lepiej.

Wioska. Kolejna. Wyczekiwana. I, sądząc z tego, co widział słyszał, równie niedostępna, jak poprzednia. Co prawda jeszcze stała, ale łatwo było się domyślić, jaki będzie jej koniec. O ile ktoś nie pomoże wieśniakom. Z tym tylko, że on nie zamierzał być tym kimś, co uratuje wioskę.
I to może nawet nie z braku ochoty, ale z braku sił.
Uważał, że powinni sobie iść jak najdalej i jak najszybciej.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-10-2013, 18:55   #240
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolfowi podjęcie decyzji nie zajęło długo.

- Zostać na miejscach - warknął widząc zgubę nadciągającą na wioskę - W tył. Przeczekamy. Kto pójdzie im na pomoc, pójdzie sam.

Był zmęczony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy potrzebują schronienia, odpoczynku i ciepłej strawy. Nie był jednak idealistą i wiedział, że związanie się walką z zielonymi bestiami skończy się w najlepszym przypadku kolejnymi ranami wśród drużynników. Kolejnym wytraceniem sił. W najgorszym przypadku, przyjdzie im kopać komuś grób.

Głęboko w duchu miał nadzieję, że wszyscy usłuchają. Prawie udało mu się udało. Wysłuchał Helva. Nie było problemu z wtrąceniem się między jego słowa, zanim ten jeszcze uszedł w stronę wioski. Khazad stanowczo długo mówił.

- Wiele khazadzkiej i ludzkiej juchy popłynie jak nie wykonamy zadania - warknął szybko - Możemy potrzebować każdej pary rąk przy strażnicy. Sprawnej i zdrowej pary rąk. Orkowie zajmą strażnicę, będą mieli pole wypadowe na więcej takich rajdów. Pójdziesz tam - wskazał wioskę - a spieprzysz misję.

Miał nadzieję, że usłucha. Nie w smak mu było patrzeć jak orkowie mordują wieśniaków, ale potrzebował wiedzieć gdzie ewentualnie się udadzą po rajdzie. Zamierzał zostać tu jako obserwator, a resztę odesłać w tył. Gdy orkowie pójdą, będzie można rozpalić ognisko, zbudować prowizoryczne szałasy, lub nawet przespać się w wiosce. Wolał spać wśród trupów niż na deszczu.

Najpierw jednak musiał dołożyć wszelkich starań, by utrzymać drużynę w całości i przy życiu.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 01-10-2013 o 19:32.
Jaracz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172