Brann pochylił ku ciemnemu wąwozowi pragnąc przeniknąć otaczający go mrok. - Mam złe przeczucia, Mistrzu Dwalinie, Ogarze - mruknął kompanom. - Musimy być czujni. Wiem co mówię, nie kraczę, tylko ostrzegam - poprawił instynktownie manierkę z wodą. Zachlupotała. Była prawie pełna. "Starczy na dwa dni" - bezwiednie uznał tropiciel. - Orkowie widzą w ciemności lepiej od leśnych ludzi czy plemieniu z Esgaroth.
To mówiąc skierował swe kroki ku rozpadlinie. - Blizna - wyszeptał Brann stąpając cicho jak stepowy kot obserwując początek mrocznego labiryntu - Na Arawa Potężnego, to zaiste celna nazwa. |