Fernando spojrzał ze zdziwieniem na towarzyszy nie mających zamiaru kiwnąć palcem aby uratować wieśniaków. Po prawdzie powoli przestawał się już dziwić ich zachowaniu i zaczynał przyjmować do świadomości, że stworzeni są z bryły egoizmu i tchórzostwa. Zaczynał powoli mieć dość całego tego towarzystwa i służby, czy była szansa na wyplątanie się z kontraktu tego nie wiedział, pomyślał jednak, że spróbuje przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Z wdzięcznością przyjął eliksir od krasnoluda, przygotował łuk i strzały i ruszył z khazaldem. Nawet nie próbował wdawać się w dyskusje, pewne sprawy były oczywiste. Nim opuścili grono reszty drużyny powiedział do Helvgrima: - Jeżeli przyszłoby mi zginąć mój majątek należy do ciebie. - rzucił krótko rozstrzygając i uprzedzając ewentualne spory wśród bandy chciwych żołdaków.
Wzmocniony napojem mógł z powrotem walczyć wręcz, choć nie stwarzał złudzeń , zamierzał wykorzystać łuk tak długo jak się tylko dało. Przewagą strzały nad ostrzem rapiera był fakt, iż praktycznie nie szło jej sparować... Na nacierających jeźdźców miał zaś przygotowane kolczatki, które w takiej sytuacji powinny sprawdzić się w sam raz...
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-10-2013 o 08:55.
|