Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2013, 19:41   #241
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Fernando spojrzał ze zdziwieniem na towarzyszy nie mających zamiaru kiwnąć palcem aby uratować wieśniaków. Po prawdzie powoli przestawał się już dziwić ich zachowaniu i zaczynał przyjmować do świadomości, że stworzeni są z bryły egoizmu i tchórzostwa. Zaczynał powoli mieć dość całego tego towarzystwa i służby, czy była szansa na wyplątanie się z kontraktu tego nie wiedział, pomyślał jednak, że spróbuje przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Z wdzięcznością przyjął eliksir od krasnoluda, przygotował łuk i strzały i ruszył z khazaldem. Nawet nie próbował wdawać się w dyskusje, pewne sprawy były oczywiste. Nim opuścili grono reszty drużyny powiedział do Helvgrima:

- Jeżeli przyszłoby mi zginąć mój majątek należy do ciebie. - rzucił krótko rozstrzygając i uprzedzając ewentualne spory wśród bandy chciwych żołdaków.

Wzmocniony napojem mógł z powrotem walczyć wręcz, choć nie stwarzał złudzeń , zamierzał wykorzystać łuk tak długo jak się tylko dało. Przewagą strzały nad ostrzem rapiera był fakt, iż praktycznie nie szło jej sparować... Na nacierających jeźdźców miał zaś przygotowane kolczatki, które w takiej sytuacji powinny sprawdzić się w sam raz...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-10-2013 o 08:55.
Eliasz jest offline  
Stary 01-10-2013, 22:40   #242
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Galvin spojrzał na Helva i zaczął ściągać z pleców przepełniony zapasami plecak. Chwycił za tarczę i topór.

Plan khazada był dobry. W wiosce będzie panował z pewnością chaos, co pozwoli im eliminować orków pojedynczo, jeżeli nie będą jak głupcy wyłazić na otwartą przestrzeń.

Rzemieślnik spojrzał jeszcze tylko na Wolfa ciężko. Widać było że obaj brodacze nie mają zamiaru poddać się rozmazom człowieka. Teoretyzowanie o zapieczętowanej krypcie w której drzemie zło, czy "co by było gdyby" to jedno... ale patrzenie na rzeź z "przykro nam, ale mamy ważniejsze sprawy na głowie" wypisanym na twarzy to zupełnie inna sprawa.
Szczególnie że to byli zieloni. Pieprzeni po tysiąckroć grobi. Nie zrobienie nic w takiej sytuacji oznaczało ekspresowe zgolenie głowy nawet dla najgiętszego kręgosłupa moralnego.

- Bez litości, bez wytchnienia. - mruknął Galvin zaciskając mocniej dłoń na toporze - Jestem z tobą Helvgrim.

Rzemieślnik ruszył biegiem za kompanem osłaniając się tarczą, lekko pochylony z bronią gotową do ataku. Akcja godna rangerów Bugmana. W sumie gdyby połączyć Helva i Galva to taki ranger by wyszedł, bo pierwszy był obeznany w dziczy, a drugi był piwowarem.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 01-10-2013 o 23:37.
Stalowy jest offline  
Stary 02-10-2013, 19:09   #243
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Pieprzeni idioci... - warknął Wolf widząc oddalających się towarzyszy. Nie mógł pozwolić teraz na rozdrabnianie drużyny. W przeciwieństwie do nich myślał o kilka dni do przodu. Zdawał sobie sprawę, że zniknięcie krasnoludzkich zwiadowców, jak i poprzedniej załogi strażnicy nie było przypadkowe. Nie jeśli były doniesienia o orkach w okolicy. Niechętnie przyznawał w duchu to co powiedział wcześniej na głos. Będą potrzebowali każdej pary rąk.

- Trąd i zaraza na ich fiuty, żeby więcej takich głupców ziemia nie rodziła - powiedział cicho - Idziemy za nimi. Bez komentarzy. Trzymajcie się przy życiu. Youviel i Bernhard, pięć kroków za nami. Szyjecie w dziki jak zaczniemy jatkę. Jak zieloni zbiorą się w kupę, plecami do chaty.

Ruszył za khazadami i młodzikiem, których w duchu już katował kopniakami za głupotę. Tak jak oni zamierzał zaatakować najpierw kuszników. Miał nadzieję, że strzelcy zaraz potem poradzą sobie z dzikami i zieloni stracą swoją jazdą. Nie żeby ork na piechotę nie był dużo mniej groźny...
 
Jaracz jest offline  
Stary 03-10-2013, 03:58   #244
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim ruszył. Obok niego Galvin, Sioban i Fernando. Zacni woje, nie bali się zaryzykować życia by bronić słabszych. W myślach Sverrisson przeklinał resztę kompanii, wyzywał ich od tchórzy i wiarołomców, czuł że nie czeka ich dobry los skoro tak nisko cenią sobie życie innych... dziś ci wieśniacy, a jutro? Kto przyjdzie z pomocą tym którzy nie chcą pomagać innym? Rozmyślania trzeba było zachować jednak na później... zbliżał się czas krwi. Gdy czwórka wojowników była już kilka kroków od zabudowań, Helv spojrzał na swych towarzyszy... szeptem zapytał.

- Laura, Lothar? - Krótkie pytanie.

-... nie przyszli. - Sverrisson usłyszał smutną odpowiedź.

- Trudno. Idziemy. Wiemy na co się piszemy. Bogowie świadkami. Helvgrim ruszył między zabudowania, od strony centrum wsi narastały krzyki, przekleństwa, prośby i błogosławieństwa... oraz porykiwania orków. Rozpoczęła się rzeź na niewinnych... za chwilę miała się zacząć batalia. Jednak mieszkańcy musieli wpierw zapłacić daninę bogom i dać szansę czwórce wojowników, by ci ich mogli ratować... chłopi i ich rodziny płacili własną krwią. Inaczej jednak być nie mogło.

Od tyłu, nagle, dało się zuważyć nadciągajacą grupę... reszta psów Pazziano ruszyła z pomocą. Teraz mogli już atakować całą, dziewięcioosobową sforą. Helvgrim uśmiechnął się ponuro i rzucił cicho.

- Idą! Szybciej niż myślałem wychodowali sobie po parze konkretnych jaj. To dobrze. - Czwórka natychmiast ruszyła do starcia. Na resztę czekać co nie było, wszak swą szanse już mieli. Na spóźnialskich nikt nie czeka... nawet jeśli idą oni po śmierć.


Helvgrim poczuł się tym dotknięty jakby, Sioban i Galvin pierwsi przelali krew wroga... szczęściarze, bogowie im sprzyjać musieli. Sverrisson szybkim ruchem ręki zarzucił pętlę zrobioną z liny, na szyję drugiego orczego strzelca. Pociągnął mocno, tak że zmiażdżył grdykę stwora, a kotwiczka wbiła mu się w krtań... silne dłonie skadyjczyka, wciągnęły kusznika głębiej w podwórze, a błyskaiwczne ciosy Fernanda odebrały mu życie. Raz za razem, rapier przebijał pękaty brzuch wstrętnego Uruk'azi.

- Szybkiś jak demon estalijczyku. - Skomentował działania Fernanda Helvgrim. Silnym pociągnięciem, krasnolud wyrwał kotwiczkę z krtani orka i ponownie zwinął linę... taka taktyka mogła się jeszcze sprawdzić jeśli bogowie pozwolą. Orcza kusza znalazła nowego właściciela.

Azkarhańczyk nie był pewien czy Sioban dojrzy w ciemnościach na taką odległość, dlatego krasnolud szybko odszukał wzrokiem swego pobratymca i pokazał mu kilka znaków dłonią, a znaczyły one tyle co:

~ Ruszamy dalej zgodnie z planem. Działamy na perymetrze. Powodzenia. ~ Już po chwili, Helv i Fernando przebiegali przez zakurzoną drewutnię.

- Trza nam szybciej do walki... bo ci dwaj skubańcy nam całą chwałę odbiorą i wszystkie orki usieką. - Sverrisson zażartował całkiem szczerze i poklepał Fernanda po barku... po chwili wyszli przez drzwi i znaleźli się między domami. Ruszyli powoli w stronę silnego światła... ognista łuna wieńczyła dachy domostw. Helvgrim ponuro i jakby z głębi gardła przemówił.

Powodzenia - Zaczęło się.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 03-10-2013 o 13:42.
VIX jest offline  
Stary 03-10-2013, 12:53   #245
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Laura obserwowała zamieszanie w wiosce. Widok biegających w panice ludzi sprawiał, że z każdą kolejną sekundą jej twarz stawała się coraz bardziej pochmurna. Zamiast chwycić za broń i stanąć w obronie swych dzieci i domów, matki z płaczem kryły się w lepiankach jakby miały nadzieję że ukrycie się rozwiąże ich problem. Gówno prawda. Chowanie głowy w piasek nie mogło sprawić, że śmierć przejdzie obok, to nigdy nie działało. Wzbudzało jedynie jeszcze większą pogardę oraz obrzydzenie, wszak lepiej było zginąć z mieczem w dłoni, niż zostać zaszlachtowanym kuląc się w przerażeniu i błagając o litość. Orkowie nie znają litości, nie mają sumienia, cieszy ich tylko sianie zniszczenia. Gdyby ta prosta prawda dotarła do ludzkich umysłów, przebieg wojny zmieniłby się diametralnie. Natura człowieka nie pozwalała mu jednak wyzbyć się tej odrobiny nadziei, która niczym zatruty cierń tkwiła głęboko w sercach i umysłach. Nadzieja czy głupota - zdania były podzielone, jednak Laura wiedziała swoje. Skoro ktoś nie potrafi zebrać się w sobie i stawić czynnego oporu nie zasługiwał na ratunek, nie za darmo. Trzeba było głowę z dupą na miejsca pozamieniać, by całkowicie charytatywnie nadstawiać karku za życiowe ofiary, potrafiące jedynie biegać w kółko i jęczeć na swój los.

Mieli zadanie, o niebo ważniejsze niż ratowanie zapyziałej nory bez nazwy i jej mieszkańców, dlatego też nie zamierzała mieszać się w potyczkę. Paru narwańców miało jednak inne zdanie. Przełykając cisnące się na usta przekleństwa, Laura patrzyła jak w kierunku wioski wychodzi pierwsza osoba z drużyny, potem następna i jeszcze kolejna. Nagle poczuła się zmęczona. Pogoda i forsowny marsz zrobiły swoje. Marzyła jedynie o kawałku suchej ziemi, kocu i czymś do jedzenia. Sigmar miał wobec niej inne plany, odpoczynek nie wchodził więc w rachubę. Sięgnęła do pasa, skostniałe palce zaciskając na rękojeści korbacza i uszyła ostrożnie za Wolfem,wstrzymując się z rozpoczęciem niesienia bezsensownej pomocy aż do ataku strzelców.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 03-10-2013 o 12:55.
Zombianna jest offline  
Stary 03-10-2013, 13:42   #246
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Są rożne stopnie głupoty - od mało groźnej, do takiej, która może się skończyć śmiercią głupka lub kogoś z jego otoczenia.
W tym przypadku pełen bohaterstwa atak na orki należał do tej ostatniej kategorii. Cóż z tego, że cel był szlachetny, bo jak inaczej można było nazwać ocalenie grupki wieśniaków. Niezbyt pomyślny dla niosących pomoc bohaterów koniec był łatwy do przewidzenia.
Ale zostawić kompanów w potrzebie? Głupota bywa najwyraźniej zaraźliwa i Lotar ruszył, by wspomóc swych towarzyszy.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-10-2013, 19:46   #247
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Sioban był zmęczony i miał dość. Ale tez nie mógł pozostawić tej sytuacji taka jaka była. Gdy krasnoludy zaproponowały atak, ruszył z nimi. Nie miał sił na walkę, ale wyjścia też za bardzo nie. cholerni zieloni. Cholerni cholerni zieloni. A tak bardzo chciał odpocząć. Widac nie tym jeszcze razem.

Gdy kierowali się ku wrogowi rzucił: -Wiecie, jestem zmęczony. Co za fatum nad nami ciąży, tysiące wędrowców nie napotykają na drodze nic a my dzień w dzień coś. Skończmy to szybko...tak czy inaczej
 
vanadu jest offline  
Stary 03-10-2013, 21:53   #248
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
- Nie żebym nie chciał ratować i pomagać ale nie za dużo ich przypadkiem Wolf... ?

Pytanie było natury czysto ciekawskiej czy rejtorycznej jak mawiali uczeni i Bernhard nie spodziewał się odpowiedzi. Podreptał za pozostałymi trzymając dystans i zaczął wybierać sobie cel starając się ocenić szybkość ruchu zwierza by później lepiej i sprawniej celować.

Kiedy osiągnął odległość pozwalając na strzał zatrzymał się, przymierzył i wystrzelił w jedną z poczwar na których jechali jeźdźcy orków. Dystans daje taką przewagę, że można strzelić kilkakrotnie i to właśnie dawało nadzieję Bernhardowi, że wyżyje. Jeśli któryś w wrogów za bardzo się zbliży zawsze pod ręką jest bolas który celnie rzucony zatrzyma każdego wroga.
 
Cranmer jest offline  
Stary 04-10-2013, 13:19   #249
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Elfka popatrzyła za odchodzącą czwórką. Skrzywiła się z niesmakiem, a potem z niedowierzaniem przyjęła słowa Wolfa. Nie pytała. Nie było potrzeby strzępić języka.

Wszyscy byli zmęczeni pogodą, ciągłym marszem, mokrymi ubraniami i własnymi nastrojami. Początkowa decyzja człowieka jej nie zaskoczyła. Być może i jej własna natura nie pozwalała do końca bezczynnie stać i patrzeć na rzeź. Jednak sumienie nie buntowało się przeciwko bierności. Była to kolejna wioska ludzi, która przeminie, a ich rasa i tak nie ucierpi na tym zbytnio. Być może już następnego roku przyjdą tu następni osadnicy, których rozród podobny był do króliczego.

Gdy khazad gadał w najlepsze Youviel uniosła twarz do nieba. W tych ciemnościach i z tej perspektywy mało kto mógł dostrzec jak kobieta powstrzymuje się przed wybuchem gniewu. Nie do końca była pewna co ja najbardziej denerwowało. Może złamanie rozkazu? Może głupota wdawania się w walkę kiedy wszyscy są osłabieni? Może fakt, że bez schronienia nad głową wszyscy się pochorują? A może to że Wolf postanowił jednak za nimi pójść?

A może po prostu tęskniła za swoim życiem, które tak niedawno przeszło rewolucje?

Deszcz spływał po twarzy elfki gdy pierwsze krzyki dobiegły od strony wioski. Okrzyki śmierci. Youviel przygotowała łuk i zeszła za resztą. Podobnie jak niziołek trzymała się z tyłu. Odbijając odrobinę w bok, szyła kolejne strzały z łuku, szukając w tym górzystym terenie jakiejś osłony. Przy tak długich opadach Orkowie powinni mieć problem z podpaleniem wioski. Mokra strzecha od tygodnia była podlewana wodą. Ogień musiał by być podłożony od wewnątrz.

Elfka modliła się do Wielkiego Łowczego przelewając swój gniew w każdy strzał. Dzisiaj nie miała już litości. Dla nikogo.
 
Asderuki jest offline  
Stary 04-10-2013, 16:11   #250
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Grupa Komando i wsparcie Ziemia-Powietrze

Pierwsza grupa; Helvgrim prowadził jako pierwszy, za nim szedł Galvin a po jego bokach Sioban i Fernando. Cała czwórka skradała się powoli, w ciszy. Estalijczyk spokojnie trzymał łuk w pogotowiu, a reszta siepaczy swoje ostrza.

Drugą grupę tworzył idący z przodu Wolf oraz Laura a po ich bokach niziołek z elfką oraz Lotar. Widzieliście plecy oddalających się od was krasnoludów i ich kompanów, lecz mimo to szliście uparcie za nimi. Broń trzymaliście w pogotowiu, lecz na razie nie wychylaliście się. Widzieliście jak Helv i reszta skradają się już w pewnym momencie tak by podejść nie zauważeni do orków.

Widzieliście jak orczy jeźdźcy wpadają do wioski, a za nimi większość piechurów. Strzelcy jak przewidział doświadczony Khazad strzelali z daleka, choć prędzej trafili by smoka niż biegających wieśniaków. Z siedmiu piechurów, tylko dwóch zostało do ochrony kuszników.
Orki na wielkich świniach zaczęły siać spustoszenie w wiosce, a piechota poczęła wyrzynać biegających “bez celu”. Chłopi uformowali się w jakiś okrąg lecz widać było gołym okiem, że chcą zyskać na czasie licząc na jakiś cud. Choć nie zyskiwali przewagi w tym nierównym pojedynku, to jednak ich taktyka skutecznie powstrzymywała zmasowane ataki. Wszystko jednak działo się w dość szaleńczym tempie a wy, koncentrowaliście się bardziej, na cichym i niezauważalnym podejściu do wroga, niż spokojnej obserwacji działań stron zamieszanych w walkę.

Kusznicy rozdzielili się co ułatwiło wam sprawę. Jeden stanął tak, że nawet ślepy z kulawą nogą wpadł by na niego, a drugi niby kitrał się przy dachu jednego z budynków, w ogóle nie zważając na plecy. Sverm pokazał gestem by Fernando zdjął jednego strzelca, podczas gdy on z Galvinem zdejmą drugiego.

Dwóch Khazadów po cichutku podkradło się za plecy strzelca, i gdy ten już przymierzał się do strzału Helvgrim złapał go ręką za usta, tak by uniemożliwić mu zaalarmowanie towarzyszy a drugą wbił mu ostrze między żebra. Drugi cios wyprowadził Galvin, również sztyletem wbijając go głęboko w żołądek zielonoskórego. Powoli położyli ścierwo na ziemi. Jednego mniej.

Fernando spokojnie przymierzył i wziął głęboki oddech. Przez chwilę palce mu drżały w końcu łuk nie był jego ulubionym orężem, ale po kilku sekundach wyrównał oddech i trzymał broń pewnie. Puścił cięciwę i strzała pomknęła do celu, idealnie trafiając orka między oczy. Chwilę po tym bełt z kuszy Lotara przeszył krtań zielonoskórego pozbawiając go głosu. Drugi strzelec został wyeliminowany a grupa pierwsza po chwili znów była razem.



Helvgrim podzielił was na dwie grupy. On i Galvin w jednej, Sioban i Fernando w drugiej. Plan był prosty; przemykać między domami i atakować z zaskoczenia pojedyńcze sztuki orków. Nie było mowy o wdawaniu się w większą czy dłuższą walkę. Orków było za wiele na takie podrygi.

Gdy podzielone siły pierwszej grupy znikały między domami druga grupa wkroczyła do wioski. Widzicie przemykające postacie Siobana i Fernanda wyłapujące pojedyńcze sztuki “mięsa”, tak samo jak i Galvin z Helvgrimem, którzy uszczuplali pojedyńczo i systematycznie siły wroga. Ruszyliście i wy. Widzieliście jak orczy jeźdźcy zbierają coraz gęstsze żniwo, i pod ich ostrzami padają nie tylko mężczyźni ale chłopi i dzieci.

Elfka przemykając pomiędzy chałupami dostrzegła coś co na zawsze zostanie w jej pamięci. Jeden z orczych jeźdźców zeskoczył ze swego “wierzchowca” i rozpoczął mordować, bo inaczej tego nie można nazwać, biegające w przerażeniu matki z dziećmi. Lecz to co ją zatrwożyło i wzbudziło w niej prawdziwy gniew to widok świni zajadającej się zwłokami jakiegoś dziecka.

Szlachcic i Estalijczyk po tym jak zarżnęli dwóch piechurów bez problemu wpadli na większą grupę orków. Czwórka napastników, którym przerwano zarzynanie jakiejś wieśniaczki i zdzieranie z niej ubrania, rzuciła się na bohaterów licząc na łatwe zwycięstwo. W końcu dwóch na jednego to…

Wolf, który przemykał pomiędzy domami niczym cień, widział jak grupa wieśniaków rzuca się na jednego z jeźdźców z widłami, toporkami, bolasem czy innym narzędziem typu “wal póki dycha a może przeżyjesz” zasypując go mnóstwem ran kłutych, ciętych czy obuchowym. Tak samo jak i jego świnkę, która wraz z Panem stało się ofiarą słynnego już powiedzenia “siła złego na jednego”. Los jednak nie był łaskawy bowiem sam najemnik wpadł na zagubionego w akcji piechura, z którym zaiste przyjdzie mu skrzyżować ostrze.

Orczy jeźdźcy widząc co się dzieje i zauważywszy pojawienie się brygady obrońców wsi postanowiło zawinąć się z imprezy. Niestety dwóch z nich miało tą nie przyjemność spotkać dwóch krasnoludów. Galvin i Helvgrim dwóch spotkało orków…



Piąty jeździec miał tą nie przyjemność że wpadł na Laurę. Fanatyczka, gdy go dostrzegła chwyciła mocniej Perswazję i ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem. Zdawało się jej, że Sigmar w tym momencie na nią spogląda i przypatruje się jej z uwagą. Jeździec jednak o tym nie mógł wiedzieć, gdyż w jego oczach na przeciw niemu stała jakaś baba z kijem i kulą z gwoździami. Kaszka z mleczkiem?

Bernhard i Lotar stali przy wejściu do wioski bacząc czy aby żadne posiłki nie nadciągają. No nie nadciągały ale jeden z jeźdźców pędził ku nim, chcąc ochoczo i desperacko wydostać się z kaźni jaką urządzili zielonoskórym ich towarzysze. Kusza i łuk przeciw pędzącej świni ze swym Panem….

Parę chwil później po Was i po waszych ostrzach skapywała krew. Krew wrogów i wasza też. Siniaki, lekkie rozcięcia ale żyliście. Wróg nie. Dorwaliście wszystkich i nim mogliście wziąć głębszy wdech prosty lud was otoczył dziękując każdemu z osobna za pomoc. Spośród ludu wyszedł w końcu człowiek, którego życie nie oszczędzało, siwe włosy i długa gęsta broda. Podpierał się na długim kiju, którym stuknął parę razy o ziemię i lud zamilkł. Powolnym krokiem, widać było że kuleje na lewą nogę, podszedł do was i gestem dłoni “zaprosił” bliżej siebie:

- Dziękujemy wam ludzie. Gdyby nie wy...zapewne nikt z ocalałych by nie dożył poranka, toteż pozwólcie że zaoferujemy wam nocleg, jadło i napitek...Wiele nie mamy ale co mamy tym się z wami podzielimy. Jestem Magnus Hoffner, Starszy tej mieściny. Pozwólcie że w imieniu naszym powitam was. Jak mamy się do was zwracać czcigodni bohaterowie? - zapytał

Po rytualnym zapoznaniu się zaproszono was do domu, w którym przyjęto was należycie. Musieliście jednak trochę poczekać bowiem ławy, stoły, krzesła były zniszczone i trzeba było donieść nowe. Wielu mężów opłakiwało swoje żony i dzieci, wiele matek swoich synów i córki lecz starano się by wam nie udzielił się te żałobny ton. Ludzie na zewnątrz ogarniali miejsce po walce. Trupy orków ładnie zostały zgrabione przez tutejszych mieszkańców. Broń, pancerze, srebrne kolczyki, którymi orkowie zdobili swe ciała. Świnie poszły na rzeź, w końcu mięso też się przyda a to co się miało nie przydać postanowiono spalić.

Magnus zasiadł przy waszym stole, i gdy przyniesiono wino, piwo oraz ciepłą strawę; gulasz z chlebem oraz pieczoną kiełbasę z kapustą, podniósł puchar z napitkiem do góry i rzekł:

- Za naszych dobroczyńców. Niech Sigmar ich prowadzi - co zebrani w środku powtórzyli hurmem.

Poza wami i Magnusem zebrało się parę dziewoi, kilku mężów, małe dzieci przyglądające się wam z ciekawością i wdzięcznością w oczach. Nie które z małych dziewczynek podbiegły do krasnoludów i zaczęły “ciągać” ich za nogawki spodni, żeby się nachylili. Chciały im wręczyć wianek z kwiatów.

Jakaś dziewoja zerkała z zalotnym uśmiechem do Fernanda, który najwyraźniej wpadł jej w oko. Gdy tylko ten spoglądał na nią, ta od razu spuszczała wzrok na dół, zawstydzona. Po pewnym czasie puściła do niego oko i powoli, wręcz “ostentacyjnie” wyszła na zewnątrz.



Dostaliście cały dom do waszej dyspozycji. Każdy mógł mieć swój osobny pokój z wygodnym łóżkiem. Starszy co jakiś czas, nakazywał swojej babie, co by wina doniosła a i w końcu kilku chłopów ośmieliło się dosiąść do was, oczywiście ówcześnie dziękując po raz któryś za uratowanie życia. Jadło również jak ktoś chciał dodatkową porcję mu podano.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 16-10-2013 o 10:41.
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172