Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2013, 20:09   #19
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Wszystko kiedyś musi dobiec końca. Ten, który miał w sobie esencję czasu doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak opuszczenie pustego pokoju i znalezienie się w pomieszczeniu wraz z innymi istotami żywymi zasmuciło go. Powinien się do tego przyzwyczaić. Przecież już tyle czasu minęło. Są jednak rzeczy, do których nie można się przyzwyczaić.
To, co mu się przytrafiało za każdym razem miało taki sam początek i przebieg. Jeśli w ogóle można było w tym czymś wyróżnić te etapy. Efekt... Cóż z efektem bywało różnie. Jeszcze nie zdarzyło mu się, by w ciągu jednego roku był dwa razy taki sam. Lecz to nie zależało od niego samego, lecz od istnień wokół niego. Tutaj zapewne powtórzy się kilkukrotnie.
Do tej pory nie zrozumiał działania tego... tego czegoś. Żadnych fajerwerków, błysków czy wybuchów. Po prostu w jednej chwili wiedział, że coś się zmieniło. Czuł całym sobą, że przestał być kimś, kim był do tej pory i stał się zupełnie kimś nowym. Trudno zresztą tego było nie zauważyć. Przynajmniej dla niego. Inni mieli z tym „drobny” problem.

Klasa podzielona na dwa rzędy. Pewnie w niektórych wzbudzi to falę wspomnień. On nie posiadał w swej pamięci niczego, co mógłby przywołać. Wiedział co to za miejsce i co w nim powinno się robić, lecz samemu nigdy nie miał okazji tego doświadczyć. A nawet gdyby taka sposobność się pojawiła, w tej chwili miał ciut ważniejszy problem niż wspominanie zapewne najgorszych lat w życiu co poniektórych. Musiał ustalić kim był.
Najpierw obejrzał swoje ręce. Porastało je białe futro. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie było to futro, lecz długie rękawiczki bez palców. Ręce wyglądały na ludzkie. Spojrzał w dół. Coś zasłoniło mu widok. Dwa krągłe kształty przysłonięte na skraju takim samym materiałem, z jakiego były wykonane rękawiczki wyrastały z jego klatki piersiowej. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie co to było. Kobiece piersi. Zmieniając trochę kąt patrzenia ujrzał, że ubrany był w puchatą sukienkę mini. Na nogach miał żółte skarpetki, czy inszy fragment kobiecego ubioru, oraz wysokie, również wełniane buty ozdobione dwoma różowymi pomponami.
Więc tym razem był kobietą.
Rozejrzał się po sali w poszukiwaniu tej, której wygląd przyjął. Znalazł ją. Siedziała po stronie niebieskiej, kilka miejsc przed nim. Przyglądając jej się mógł dojrzeć szczegóły swego wyglądu schowane przed jego wzrokiem.



Różowe, długie włosy i krótkie, jakby baranie różki. No cóż. Ciekawy wygląd, nie ma co.
Jego oryginalne jestestwo było pozbawione płci. Przyzwyczaił się myśleć o sobie jak o mężczyźnie, tylko dlatego, że większość czasu uwięzienia spędził odbijając wygląd jakiegoś przedstawiciela płci. Można uznać, że obecny wygląd był miłą odmianą.

Czuł na sobie spojrzenia innych. Niektóre tylko chwilowe, inne na tyle natarczywe, by przedrzeć się przez swego rodzaju iluzję, jaką był obarczony. Ci, którzy jedynie rzucili na niego okiem mogli co najwyżej dojrzeć swoje odbicie... z przeszłości, teraźniejszości, przyszłości lub wszystkie jednocześnie. Ci, którzy zatrzymali na nim wzrok na dłużej mogli zobaczyć jego obecny wygląd.

Mężczyzna ubrany w czerń, niejaki Zuu nasuwał na myśl postać srogiego nauczyciela. Jego funkcja była w sumie podobna. Kazał wypełniać im jakiś test. Bezimienny spojrzał na kartę papieru. Przeczytał dokładnie pytania. Wziął w rękę ten dziwny przyrząd do pisania i zaczął odpowiadać na pytania.

Pierwszych dwóch odpowiedzi udzielił niemal natychmiastowo.

1. Bezimienny.
2. 1 milion lat.

Na kolejne pytanie odpowiedź nie była łatwa. Jaki kolor lubi? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Czy znajomość odpowiedzi na takie pytania stanowiła istotę bycia kimś? Musiał się nad tym poważnie zastanowić. Może wybrać kolor towarzyszący mu w ciągu jego istnienia? Srebrny? Nie, nie lubił srebra. Już wiedział.

3. Czarny.

I znów musiał się zastanowić. Jednak tym razem poświęcił na to co najwyżej chwilę. Znalazł cechę, którą uważał za swoją największą zaletę. Była to też cecha, której nienawidził w sobie najbardziej i której chciał się pozbyć za wszelką cenę.
Czy zbroję można było nazwać sobą? Po tylu latach wspólnie chyba tak. Ale ta zmienność dawała mu praktycznie nieograniczone możliwości. Zresztą zmienność nie tylko pochodziła od zbroi. Pozostawały jeszcze jego czasowe zdolności.

4. Zmienność.

Piąte pytanie już nie wymagało takiego zastanowienia. Odpowiedział na nie niemal równie płynnie co na dwa pierwsze.

5. Bezpośrednio – bo wybrałem butelkę zawierającą lód.
Pośrednio – bo nie ogień sprawił, że znalazłem się tutaj.

Ręce. Gdyby nie zbroja byłoby to dla niego pojęcie równie abstrakcyjne co pojęcie ocean, dla kogoś wychowanego na pustynnej planecie. Jednak więzienie wymusiło na nim pewne zmiany w postrzeganiu swojej osoby.
Spojrzał na dłoń trzymającą pióro...

6. Obecnie praworęczny.
Prawdziwy Ja nie posiadam rąk.

Pozostało jeszcze jedno pytanie. Najdziwniejsze z całej siódemki. Pozostawiające najwięcej pola do interpretacji. Ważność była rzeczą względną. Z reguły proporcjonalną do rozmiarów i zajmowanego stanowiska. Lecz czasami okazywało się, że ci najmniejsi są najważniejsi.

7. Zależy.

Odłożył pióro. Czy ktoś będzie sprawdzać test? Czy może odpowiednie osoby już zostały zapoznane z odpowiedziami? Znów trzeba było czekać...
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline