Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2013, 23:18   #138
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Lannisterowie zawsze płacą swoje długi.
Willam Snow nie wiedział co takiego zawdzięczał Joran Marbranowi Qorgyle ale musiało to być nie mało… i to tak cholernie-nie-mało! Brodaty koniuszy nabierał przekonania, że Czarne Serce sam sobie wybrał moment śmierci jeszcze na długo nim Septa zrozumiał co się tak naprawdę dzieje na polanie. Nie wierzył, aby tak doświadczony zwiadowca wyszedł tam wiedziony li tylko czystą ciekawością zarazem wchodząc w pułapkę niczym pierwszy lepszy gamoń. Cholerny, szlachetnie urodzony bohater… rycerz z bajek co uratował pajęczą księżniczkę… kij mu w rzyć! Na to było stanowczo za wcześnie, to było niepotrzebne. Oczywiście legendy postępują legendarnie i muszą legendarnie zginąć. Zarządca w bezruchu i ciszy obserwował oddalający jeźdźców. Końskie kopyta darły trawę dokonując nieomalże niemożliwych zgodnie z wolą dosiadających ich mężczyzn.
Małe skagoskie koniki drobiły za potężnym, czystej krwi ogierem Czarnego Serca. Morro. Tak się zwał ten sukinkot był szybki i wytrzymały. Twarda sztuka godna legendy. Na otwartej przestrzeni taki pościg zostawiłby daleko z tyłu… teraz na przecince też z każdym krokiem zwiększał dystans… ale kiedyś ta otwarta przestrzeń się skończy a wtedy ich dopadną. Joran kupił im trochę czasu… bardzo niewiele ale zawsze coś. Willam Snow był bękartem z Północy i z całą pewnością ni kropli Lannisterskiej krwi w nim nie płynęło mimo wszystko wiedział, że to może być ostatni moment na to aby zapłacić za ten czas… i dać go nieco więcej ściganej legendzie Nocnej Straży.

Ryży Skag wyleciał z siodła niczym z katapulty kiedy jego zdziwiony bachmat wrył się kopytami w ziemię… zupełnie jakby zobaczył przed sobą przeszkodę nie do przeskoczenia. Myszata zawalidroga zrobiła nieco zamieszania wśród reszty jeźdźców. Nie to żeby przejęli się łamiącym kark towarzyszem… co to to nie… jednak koń musiał być wyminięty, a ze względu na nieomalże woltyżerski manewr w galopie trochę ich to spowolniło rozdzierając nieco ich szyki… parę sekund. Wytrącenie z rytmu. Zasiana niepewność w reszcie wierzchowców. Niewiele… prawie nic… to jednak Morro gnał niczym Rysia Morda przez gorzelnię…

- Powodzenia sukinkocie. Powiedział Septa gdy zniknęli mu z oczu. Wyruszyli z dwoma legendami zwiadu Braci… a teraz zostali z obżerającym się robakami Mortem. Wskoczył na kulbakę i ruszył do reszty. Nie mogli marnować więcej czasu… nie mogli pozwolić sobie na odpoczynek. Musieli szybko odnaleźć tą starą drogę albo przygotować się na konfrontację… - Na koń!
 
baltazar jest offline