Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2013, 00:03   #109
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Rathar musiał przyznać, że nie czuł się całkiem pewnie, zbliżając się do domu Beorna. Nigdy nie spotkał tego człowieka osobiście, nigdy nie rozmawiał z nim w cztery oczy. A teraz miał to zrobić, na dodatek przywożąc mu wyłącznie bardzo złe wieści. Mimo tego, im bliżej byli, tym czuł się lepiej. Nawet nie próbował tego w pełnie zrozumieć. Może tak właśnie sprawiał, że ludzie za nim szli? Przysięgali wierność jeśli nawet nie jemu, to jego zasadom i prawom. Wszędobylski nie próbował myśleć nad tym zbyt długo. Był jednym z Beorningów i chwili takiej jak ta czuł się z tego dumny.
Reakcja i widok, który zastali, nie zaskoczył. Podążyli za gospodarzem do jego domu.

– Jak cię zwą góralu i kim są twoi towarzysze? – zapytał prostolinijnie Beorn. – Jak to się stało? – zapytał wiadomo o co.
- Jestem Rathar, zwany Wszędobylskim - odparł Beorning na pierwsze pytanie. - To Iwgar zwany Pszczelarzem, z Leśnych Ludzi pochodzący. Oraz Mikkel i Fanny. Z Dali.
Przedstawiał towarzyszy po kolei, celowo zaczynając od mężczyzn. Bardingowie na dodatek różnie byli widziani na tych ziemiach, o czym przekonał się już choćby właśnie Mikkel.
- Długo by opowiadać o naszej znajomości i... - zawahał się na moment - ...przyjaźni, lecz ja sam przebywałem zimą w Starym Brodzie. Tam mnie odnaleźli i zmierzaliśmy w tym kierunku, również po to, by zakupić wierzchowca dla Mikkela. Po drodze zobaczyliśmy łódź z nimi dwoma - brodą wskazał na martwych. - Zginęli od orczych strzał, bez wątpienia zaskoczeni zasadzką. Przelali jednak krew wroga. Odkryliśmy coś jeszcze. Na łodzi był z nimi ktoś trzeci, spętany. Odnaleźliśmy tylko przecięte sznury, zaginął także miecz Merovecha. Czy wiadomo coś o tym, kogo mieli pilnować?

Iwgar milczał i obserwował jak to miał w zwyczaju kiedy to przebywał z ludźmi bardziej nadającymi się do przemawiania. Skinął tylko nieznacznie głową kiedy Rathar wymieniał jego imię.
- Rathar. Poznałem po Górze. Słyszałem już o tobie. – skinął głową. – Widzę, że już z czerepem twym lepiej. Cieszy mnie to wielce. – lekko uśmiechnął się na ile żal po stracie zaufanych ludzi i przyjaciół pozwalał. - Orki tak blisko mego domu… Albo zuchwałe lub bardzo, bardzo głupie. W każdym razie zabiły mych ludzi i tego nie daruję. Wysłałem Merovecha na południe do wioski za Starym Brodem przy rzece. Kazałem rozstrzygnąć jakoweś spory i upewnić się, że wszystko będzie dobrze. Z tego co mówisz Ratharze, to niechybnie wiedli więźnia na sąd przed me oblicze.
Beorn wzruszył potężnymi, przykrytymi niedźwiedzim płaszczem ramionami.
- Nigdy nie chciałem rządzić ludźmi, lecz jeśli wybierają iść za mną, to muszą przestrzegać mych praw. Kto je łamie ten na sąd przede mną na Carrock stanąć musi.
Spojrzał na wszystkich nieco dłużej zawieszając wzrok na Bardyjczykach.
- Merovech winien mieć przy sobie sakwę ze sporą ilością srebra. Jesteście w jej posiadaniu?

Tak jak przez cały czas Mikkel patrzył to na Beorna to na wnętrze jego Domu, tak nieco gwałtownie odwrócił wzrok na Rathara gdy ten rozpoczął mowę powitalną. Nawet coś na kształt uśmiechu wypełzło na jego poważne zazwyczaj oblicze. Znikło jednak od razu gdy zapadło milczenie i jasnym się stało, że Beorn swoje ostatnie pytanie kieruje nie do Rathara, a do niego i Fanny.
- Nie Lordzie Beornie, nie znaleźliśmy przy ciałach żadnej sakwy z pieniędzmi - odpowiedział krótko acz swobodnie. Pochylił wpierw z szacunku głowę przed patronem tych ziem, ale potem nie unikał spojrzenia.
Wszędobylski wydobył zza pasa kiesy obu Beorningów, które znalazł przy ich ciałach i rzucił Beornowi.
- To było wszystko, prócz broni i zapasów, co mieli przy sobie.
Sielska atmosfera tego domu niosła ukojenie. Obietnicę odpoczynku słodkiego niczym na babcinym zapiecku. Zwierzęta czuły to najbardziej, ale to oni w pierwszej chwili mieli przygłupie miny, sarnie spojrzenia w srogich twarzach, nawet u Rathara. Bardyjka całkowicie poddała się nowym wrażeniom. Na widok gospodarza ukłoniła się z szacunkiem. Uważny, niechętny wzrok Beorna i jego pytanie było dla niej zimnym prysznicem. Z zaskoczenia nawet nie do końca je zrozumiała, czy to sugestia, że… że Mikkel i ona przywłaszczyli sobie cudze pieniądze?, a może tylko, że nie można im ufać? Zaczerwieniła się. Czuła wstyd, jakby zawiniła tym, że przyszli tu nieproszeni, inni, niemile widziani, jakby przez te poprzedzające pytanie sekundy naprawdę kradła, choć tylko przeznaczony nie dla niej czar tej siedziby. Usłyszała spokojny głos niezmieszanego Mikkela i spuściła wzrok. Po słowach męża ukłoniła się ponownie, ale nie spojrzała na potężnego gospodarza. Rozejrzała się za Bursztynem i przywołał go. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Bardzo nam przykro z powodu twojej straty, Panie. Wybacz nam najście –powiedziała cicho. - Myśleliśmy, że powinniśmy tu przyjechać, ale nie będziemy nadużywać Twojej gościnności. Zaraz wyruszymy dalej. To znaczy my Bardyjczycy - określeniem tym objęła siebie, Mikkela i Bursztyna, który rozpoznał po jej głosie ze to nie żarty i przybiegł i usiadł u jej stóp. –Zaczekamy na naszych towarzyszy, gdzieś w pobliżu twego domostwa. To chyba nie będzie ci przeszkadzać?

- Najście? - Beorn zdziwiony ściągnął krzaczaste brwi. - Bardzo dobrze, że przyszliście. - dodał szczerze. - Ale jeżeli nie chcecie zostać na wieczerzy u nas to zatrzymywać was nie będę.
Fanny zmieszała się.
-Wybacz, Panie. Odniosłam wrażenie, że nie darzysz sympatią bar… to znaczy nas. Czasem zbyt pochopnie wyciągam wnioski. I nie chcieliśmy przeszkadzać w żałobie. Dziękujemy za zaproszenie na wieczerzę. Skorzystamy z prawdziwą przyjemnością.
Beorn odpowiedział od razu niemal bez zastanowienia.
- Fanny z Dali, wędrowcy poza domem żywot prowadzący z różnych powodów to czynią i rzadko, bardzo rzadko – dodał z naciskiem. – zasługują na tytuł inny niż „włóczęgi” i „żebracy”. – wyciągnął rękę do Bursztyna a pies przybiegł łasząc się szczęśliwy pod każdym dotykiem wielkiej dłoni Beorna. - Po słowach waszych szczerych, za takich was nie biorę, bo i czynem pokazaliście to, co każdy prawdziwy Człowiek Północy by uczynił w zamian nie oczekując nagrody. Brak wylewności jednak wybacz Kronikarko. Smutna to pora na zawieranie nowych znajomości. – przeniósł wzrok na ciała poległych. - Gośćmi pod mym dachem jesteście i czujcie się mile widziani.
To powiedziawszy zasępił się pocierając pięść wierzchem dłoni w zamyśleniu.
- Hmm... Merovech winien mieć sakwę podatkową. Uciekinier może być złodziejem. – powiedział ponuro. - Dziękuję wam za ciała poległych. Należny pogrzeb będą mieć mogli z udziałem tych, którzy ich kochali. - Olbrzym westchnął mrukliwie jak niecierpliwy niedźwiedź gdy spojrzał przez otwór w dachu, na odprowadzający dym z ognisk, na łunę leniwie zachodzącego słońca.

Rathar nic nie mówił. Nie był dobry w mówieniu. Fanny była na tym polu zawsze taka poukładana i grzeczna. Przez chwilę przyglądał się jej, a potem przesunął spojrzenie po dwóch pozostałych towarzyszach, ostatecznie zatrzymując je na samym Beornie. Czekał aż wielki mężczyzna przemówi znowu. Nawet Wszędobylski, z całą jego niewiedzą o tym jak zachowywać się wśród ludzi, zdawał się teraz doskonale wyczuwać, że tej ciszy nie można chwilowo przerwać.
 
Sekal jest offline