Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2013, 13:17   #110
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Jakie wieści przynosicie ze świata? – zapytał Beorn nieoczekiwanie zmieniając temat.

Tym razem pierwsza odezwała się Bardyjka.
-Chyba złe. Choć znasz z pewnością większość z nich. W całej Dolinie Anduiny orki i gobliny zachowują się podobnie jak pod twoja siedzibą. Napadają na podróżnych, panoszą się bez strachu na nie swoich ziemiach. Jakby czegoś szukały –nieświadomie zacytowała zdanie ze znalezionych zapisków. - Czarodziej Radagast łączy ich zachowanie z czymś co jest w Dol Guldur i tam też się udał. Orły są zaniepokojone na tyle że gotowe są znowu rozważyć współpracę z innymi rasami.
Beorn słuchał z zaciekawieniem słów Kronikarki o Dolinie Anduiny i Mrocznej Puszczy i kiwał głową w skupieniu.
- Dal się odbudowuje Lordzie Beornie.- gospodarz przeniósł wzrok na przemawiającego Mikkela. - I mało komu tak bardzo jak Tobie możemy to zawdzięczać. Ludzie wrócili do swojego domu, z którego ongiś przegnał ich smoczy ogień. Nikt nie rzuca wielkich słów na wiatr, ale nadzieja powróciła do ludzi północy. Porządek znów ma szansę zawitać na rhovaniońskich stepach, a król Bard tak jak Ty panie stara się pilnować, by jego ziemie były bezpieczne dla podróżnych. Odbudowany Pałac Giriona pomaga mieszkańcom nauczyć się walki, a Gildia Królewskich Łuczników przyciąga młodych bardyjczyków i bardyjki. Ludzie na wschodzie Mrocznej Puszczy już nie boją się bronić swoich domostw. To wieści z Dali Lordzie Beornie. I Dal pamięta komu winna jest wdzięczność. Natomiast moja żona Fanny ma rację. Władca Orłów Gwaihir powiedział, że gobliny mają nowego króla. Mówi się, że Gorgol syn Bolga poprzysiągł zemstę za klęskę ojca w Bitwie Pięciu Armii. I że na początek chce zawładnąć doliną Anduiny.
Wieści z dali Beorn zdawały się nie robić na Beornie większego wrażenia. Uniósł brew, zmarszczył czoło, bardziej zdawał się zwracać uwagę na szczegóły odzienia i zbroi rycerza niż nowin zza lasu. Dopiero kiedy syn Thoralda przemówił imionami orków i orłów. Beorn utkwił w Bardyjczyku uważne spojrzenie patrząc mu prosto w oczy.
Przerwał na chwilę spoglądając na olbrzyma starając się odgadnąć, czy ten wie do czego Mikkel zmierza.
- Podróżując z Ratharem nauczyłem się, że Twój lud panie nie nawykł do szukania pomocy u innych. Ale musisz wiedzieć, że te same wieści zaniesiemy królowi Bardowi. I musisz być przygotowany, że Dal zaproponuje Ci pomoc. Nie z obawy jednak, że mógłbyś nie podołać obronie tych ziem, a przez wzgląd na przyjaźń.

Beorn odpowiedział niskim głosem powstrzymując gniew, lecz rozmówcy wiedzieli, ze bynajmniej skierowany przeciwko nim.
- Przeklęta linia Azoga została przerwana pod Samotną Górą. Od Gundabadu po Miasto Goblinów niech będzie przeklęty każdy wódź tych parszywych plemion. – Beorn na wspomnienie ojca Bolga był wyraźnie podrażniony. - Nie dźwigną się z kolan szybko a jak już tak się stanie, to dostaną nauczkę i uciekną do cuchnących nor pod ziemią. – zrobił pauzę po czym dodał juz spokojniej. - Wiedz jednak Mikkelu z Dali, że choć takie słowa zanieść królowi Bardowi zamierzasz, to mojej prośby o pomoc w nich być nie powinno i nie będzie, jak to już sam powiedziałeś. Gdy dzień przyjdzie stanąć wspólnie do walki to Ludzie Północy to uczynią, ramię w ramię, jak sześć lat temu pod murami ruin waszej Dali. Nie prędko to jednak się stanie.
Gospodarz oparł się o drewniane oparcie.
- Rację macie i znane mi są coraz częstsze rajdy maruderów przy rzece. Niektórzy wierzą, że rozbite orcze plemiona z południowych skrajów Mrocznego Lasu do Gór Mglistych ciągną miejsca nie mogąc sobie więcej bezpiecznego znaleźć w tej okolicy. Ja jednak, jak i wy, w to nie wierzę, że Dzikie Krainy opuszczają wychodząc z ukrycia. Coś je pcha ku górom, czuję to po kościach i nie jest to strach tylko, ani siła mieszkańców doliny... Głupota to jednak po ich stornie ogromna tak blisko mego domu się zakradać. – powiedział tak, jakby była to groźba obietnicy śmierci.

Leśny Człowiek nie był dziś najbardziej rozmownym z całej kompanii. Można by wręcz rzec, że bardziej pasowałoby mu miano Mruk miast Pszczelarz. Nijak jednak nie potrafił znaleźć odpowiedniego czasu i tematu by się odnaleźć by dodać coś nadto co zostało powiedziane lub by zrobić to lepiej niż ci którzy to uczynili przed nim. Najpierw Rathar powiedział co miało zostać powiedziane o ich nieszczęśliwym odkryciu. Potem Fanny tak pięknie prawiła o tym co w trawie piszczy… a Mikkel tak mądrze i politycznie jakby z wysokości Orlej Skały mógł całą Północ ogarnąć wzrokiem i jej wszystkie zawiłości pooglądać. Iwgar rzecz jasna mógł powiedzieć co u jego ludu słychać ale to nikogo pewnie by nie obchodziło. Mógł przytoczyć jak to Myfanwy Krzepki dzielnie stawał i pokonał wszystkich rywali do topora w turnieju w Leśnym Grodzie. Mógł rzec jak Ronyn Płowy w tym roku zdeklasował konkurencję w łuku. Mógł nawet opowiedzieć o białym jeleniu albo i o Rzecznych Pannach… ale u licha kogo to mogło obchodzić i co to były za wieści. Dlatego milczał, słuchał i się rozglądał.
Rathar także nie brał zupełnie udziału w tej części rozmowy, jako, że jego brak przytomności podczas większej części zimy sprawił, że nic do przekazania i tak nie miał.

Do Wielkiej Izby weszło kilku Beorningów i pozdrawiając wzrokiem gości Beorna ostrożnie z szacunkiem i smutkiem wymalowanym na brodatych twarzach, wynieśli ciała poległych do jednego z pomieszczeń, jakich wiele było dobudowanych do głównej hali.

***

Rankiem Mikkel swoim zwyczajem zbudził się wraz ze wschodem słońca. A oczy otwierało mu się nieco ciężko i zaskakująco niechętnie. Winą za to można było obarczyć ciepło śpiącej u jego boku żony, oraz marcowy chłód poranka. Ale i nie bez winy była góra ciasta, którą dane mu było zjeść w trakcie stypy. Słodkie miodowe podpłomyki nie dawały tej natychmiastowej sytości mięsa w jakie obfitowała dieta dalijczyków. A w każdym razie takie z początku rycerz odnosił wrażenia sięgając co i rusz po nowe kawałki. Siła jaką dawały objawiła się nieco później gdy ugoszczeni przez Beorna poszli położyć się spać…
Na wspomnienie wczorajszego wieczora spojrzał z lekkim zakłopotaniem na szczelnie okrytą kocem Fanny. Wczorajszego wieczora i nocy, trzeba dodać. Za nic nie chciała go słuchać gdy mówił jej, że niedźwiedź podszedł pod dom...
Pocałowawszy dłoń, która spoczywała na jego torsie, oparł ją o poduszkę i wstał z posłania. Bursztyn zamerdał kilka razy ogonem na dzień dobry, ale mimo wyraźnych chęci nie zerwał się na nogi. Trudno było go winić. Również się objadł, a Fanny ilekroć smakowała jakiejś kaszy suto zaprawionej masłem, ziołami, czy orzechami, nie żałowała jej również psu.
- Wstajesz Bursztyn? - spytał zwierzaka wyglądając za okno. Promienie słońca sunęły powoli w dół ścian budynków. Witały nowy dzień w osadzie Beorna - Wstawaj, wstawaj.
Założył spodnie i koszulę. Pies nadal nie wyglądał na przekonanego.
- No chodź. Trzeba pokazać tutejszym gdzie mogą się schować ze swoim chodzeniem na dwóch łapach.
Chwycił cebrzyk na wodę i brzytwę po czym otworzył drzwi. Ich skrzypnięcie w końcu zdołało zerwać rudzielca z posłania. Truchcikiem wybiegł na zewnątrz. Fanny przeciągnęła się i otworzyła oczy gdy zimniejsze powietrze wpadło do pomieszczenia.
Uśmiechnął się i podszedł do ich posłania.
- Dzień dobry - powiedział pocałowawszy żonę.

***

Stadnina nie była duża. Porównując do zagonów, które ciągnęli za sobą koniarze ze wschodnich stepów, wydawała się wręcz maleńka. Konie jednak wszystkie wyglądały nie tylko na silne, zdrowe i zadbane, ale i na swój sposób szlachetniejsze. Takie przynajmniej wrażenie odniósł Mikkel gdy jeden z wielkich ogierów uniósł łeb na widok zbliżającego się obcego i bez zwierzęcej bojaźni zmierzył się z nim wzrokiem.
- Mikkel z Dali! Pierwszy nabywca z Wielkiego Wschodu - ozwał się mocny głos, a w drzwiach stajni pojawiła się Ennalda - Ciekawam, czy to dla mnie zapowiedź wielkich bogactw, czy może zwiastun nadejścia dalijskich mężów odzianych w suknie jakich żadna kobieta by nie założyła i myślących, że za pieniądz można kupić każdego sprzedawcę i trzymać go później na postronku, który nazwali gildią.
- Ennalda z domu Beorna - uśmiechnął się w odpowiedzi - Panna włóczni, która orczym strzałom się nie kłania. I pomyśleć, że się śmiałem gdy mi mówiono, że podczas gdy u nas małe dzieci straszy się smokami i goblinami, nad Anduiną największą grozę budzą podatki.
- Mało o podatkach wiem - odparła podchodząc do studni i zawieszając na haku spory cebrzyk. Zrzuciwszy go na dół, zabrała się za kołowrotek - Ale z tego co wiem są jak orki. Plenią się bez opamiętania, uprzykrzają życie i pojawiają się w coraz to nowszych miejscach.
- Musisz Ennaldo swoje konie zapytać o podatki. Wszak noszą na swych grzbietach jeźdźców, którzy pilnują by każdy podróżny zapłacił srebrem za przejście przez ziemie Beorna.
Woda z cebra chlusnęła do poidła, a dziewczyna w końcu pierwszy raz się uśmiechnęła. Rzuciła mu pusty cebrzyk.
- Pokorbuj rycerzu z Dali. A ja zapytam moje konie, który z nich Ciebie będzie nosił na swoim grzbiecie.

Po dobiciu targu zapytał Ennaldę o jeszcze jedną rzecz, która go nurtowała. O rumaki, które przemierzały niebezpieczne wyżyny Gundabadu. I o Księżycowego.

***

Przy śniadaniu wrócił jeszcze do tematu dalszych planów Bractwa. Propozycja jaką złożyła Fanny Beornowi i jemu wydawała się odpowiednia. Może nie przez wzgląd na jakiś szczególny sentyment do Meroveha, czy pogrążonym w żałobie domu Beorna, ale ponieważ z jakiejś przyczyny przeznaczenie postawiło na ich drodze łódkę z poległymi wojownikami. I czuł, że powinni pójść dalej tą ścieżką. I tą tęż myślą podzielił się ze wszystkimi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline