Chaos, jaki zapanował w hulkowym przybytku, gdy nowi akolici kultu równouprawnienia ras wzięli się do roboty, spokojnie mógł konkurować z tym pierwotnym, panującym, gdy bogowie tworzyli świat.
Czy też świat wyłonił się z owego chaosu sam, jak twierdziła pewna, modna ostatnio, heretycka sekta.
Pomińmy jednak kosmogoniczne spory, by skupić się na tu i teraz.
Owain, skrywszy się za przewróconym stołem, ostrzeliwał z kuszy najemników z antresoli, których wywabił z ukrycia Siegfried, a którzy najwyraźniej mieli na tyle rozumu, by wykorzystać utratę zaskoczenia, impetu i kontroli nad cholernym płonącym robalem przez napastników, na przegrupowanie się i danie odporu wrażym siłom.
Owain nie miał zamiaru czekać na efekty poskramiających działań druida, nie udzielał mu też dużego kredytu zaufania w kwestii tej umiejętności.
Załadował kuszę, dobył miecza i czmychnął skulony ze swej kryjówki, kierując się w stronę baru.
Wskoczył na kontuar i strzelił w pierwszego, którego dostrzegł. Potem odrzucił kuszę, porwał taboret, który jakoś się ostał i wpadł między resztę, tnąc i siekając mieczem oraz napieprzając stołkiem.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Ostatnio edytowane przez Cohen : 06-10-2013 o 23:30.
|