Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2013, 10:34   #18
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Siostra Maria opuściła pokój. Kroki, dobrze słyszane na starych deskach, powoli cichły, by całkowicie zaniknąć. Drużyna pacjentów postanowiła wyrwać się z klasztoru przy najbliższej okazji. Pozostawało pytanie: jak? W tym celu trzeba było najpierw opuścić komnatę. Pierwszy uczynił to Falmwit, który słysząc o irytującym ptaku za oknem, nie mógł pozbyć się myśli, że to nie kto inny, ale Pan Dziobak we własnej pierzastej osobie.

Ptak wylądował na ramieniu niziołka. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że pomimo radości ze spotkania z przyjacielem kruk był czymś podenerwowany. Niepokój można było wyczuć też w jego głosie.

- Krrrraaaa! - zakrakał donośnie. - Krrraaa! Uciekać! Krrraaa! Człowiek-jeleń, człowiek-wilk! Krrraaa!

Ptaszysko nie było w stanie dokładnie opisać co siedziało. Co i rusz machało skrzydłami, jakby chcąc wzbić się do lotu i opuścić to miejsce. Pan Dziobak mógł mówić o zasadzce, która była dziełem zwierzoludzi, ale czemu nadal był taki nerwowy?

Tymczasem na podwórze wyszli pozostali pacjenci. Waszym oczom ukazał się dziedziniec otoczony wysokim, bielonym wapnem mur. Gładka ściana wysokości dobrych ośmiu stóp zwieńczona była ostro zakończonymi szpikulcami. Jedynym bezpiecznym wejściem i wyjściem była żelazna furtka, wysoka na sześć stóp, ale również zakończona paskudnie wyglądającymi szpikulcami.

Na dziedzińcu nie było wiele przedmiotów. Na podwiędłym trawniku stały dwie kamienne ławy i okrągły stolik. Kilka luźnych desek tworzyło stos pod ścianą klasztoru. Miejsce wyglądało na opuszczone. Jedynymi oknami, wychodzącymi na stronę dziedzińca stanowiło okno waszego pokoju i okno wychodzące na korytarz. Gabinet, o którym mówiły siostry, jak też i kuchnia musiały znajdować się po drugiej stronie budynku.

Tymczasem Kael, korzystając ze złodziejskich umiejętności, postanowił się rozejrzeć po przybytku. Z pomieszczenia, w którym spaliście wychodziło się na wąski korytarz, szeroki na dwa kroki i długi na pięć kroków. Naprzeciwko i po obu stornach były drzwi. Te po lewej prowadziły na dziedziniec, na którym zgromadziła się większa część towarzyszy niedoli.

Jaszczuroczłek podszedł najpierw do prawych drzwi. Pachniało od nich jajecznicą. Pewnie kuchnia. Nacisnął żelazną klamkę i jego oczom ukazała się najzwyklejsza w świecie... właśnie kuchnia. Kilka patelni leżało w zlewie, a skorupki jajek walały się po posadzce. Siostrzyczki musiały być albo roztrzepane, albo zbyt leniwe, by posprzątać. Widać obrzędy poprzedzające wzejście Krwawego Księżyca były ważniejsze, niż jakiś tam porządek.

Nie tracąc więcej czasu Kael skierował się do drzwi na końcu korytarza. Widniała na nim tabliczka, której nie sposób było odczytać. Złodziej pchnął lekko drzwi. Były otwarte! Po chwili nasłuchiwania stwierdził, że nikogo tam nie ma. Otworzył odrzwia, które zaskrzypiały lekko. A wiec tutaj znajdował się gabinet? Na to wyglądało. Biurko pod ścianą, sterta papierów i list ułożony na blacie. Olbrzymia szafa, zajmująca całą jedną ścianę. Okno, zza którego widać było drzewo, niechybnie to, na którym przysiadło sobie irytujące ptaszysko. A na podłodze dywan. I... klapa. Z gabinetu nie było innego wyjścia. Cały sztab osobowy musiał być właśnie tam. Może klapa prowadziła do podziemnej kapliczki, albo laboratorium?

Kael rozejrzał się po pomieszczeniu. Wychylając się ujrzał na ścianach plakaty i ryciny, wyobrażające ludzi lub też części ludzi z dokładnymi opisami wszystkich tkanek. Najbardziej makabryczny widok przedstawiała ostatnia rycina. Człowiek ze szczypcami kraba, zamiast prawej ręki. Kael odruchowo podrapał się po swojej...
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline