Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2007, 00:01   #26
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Sprawa dowództwa wydawała się być rozstrzygniętą. Tylko elfka nie głosowała na kapłana. Sigmaryci zazwyczaj nie lubili elfów i to z wzajemnością. Nie wiedzieć czemu zresztą. Dalej siedzieliście wokół ogniska. Jedynie Magnus miast siedzieć, leżał w swoim posłaniu i wpatrywał się w płomienie.

-Nie wiem co chciałbys wiedziec Konradzie. Podążamy do Uthuanu. Dość bezpieczną drogą. Musimy sprawić by Teclis pomógł nam w wojnie z chaosem. Będziemy silni w jedności. Jego moce pozwolą nam niszczyć nawet najgorsze koszmary i wytwory chaosu. Bez niego mamy na zwycięstwo małe szanse. Nasza wyprawa może odmienić losy wojny. To mniej więcej wszystko.

Elfka rozsiadła się wygodniej.

-Oczywiście nasi przeciwnicy są inteligentni, będą próbowali nas powstrzymać. Dlatego idzemy małą grupą, by nie wzbudzać zainteresowania, by nie rzucać sie w oczy.W Mareienburgu przesiadamy się na statek. Popłyniemy nim do Lotharu- jedynego miasta na Uthuanie gdzie elfy wpuszczają ludzi i krasnoludy. Będziemy szukać Teclisa...

-Tymczasem nasz wodzu rozsądź sprawę warty.

Seifer wyciągnął coś z kieszeni i zaczął jeść ze smakiem, a Elfka poczeła się jakby rozglądać dookoła. Coś ją zaniepokoiło.

-Jesteśmy otoczeni.

Szepnęła.

Istotnie, jeszcze jakiś czas temu byliście na polanie. Teraz zaś byliście otoczeni przez trzy drzewa. Domyślaliście się jednak, że to nie są zwykłe drzewa. Zwykłe drzewa nie ruszają się z miejsca, a juz w szczególności nie zakradają się do obozu. Seifer westchnął. Findavariel odchrządknęła.

-To wy popieracie Wroga! To wy za to zginiecie!

Usłyszeliście głos, który kojarzył się wam z mchem, lasem, złością. Nie wyglądało to za dobrze.