Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2013, 17:40   #202
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Przez myśl Tsuki przeszło wiele myśli. Nieskoczenie wiele scenariuszy i możliwości, pytań i odpowiedzi, albo ich brak. W tej chwili tylko jedno z nich wydało się odpowiednie.

-Co?-


Po kolei, dokładnie i szczegółowo co się stało... weszli do rudery, wyskoczył jakiś dzikus i dmuchnął jej w twarz prochami. Czemu nie zareagowała odruchowo by podciąć gardło?

Smutny wyrok dla Tsuki był taki, że zbyt wiele odpoczynku najwidoczniej tępiło jej zmysły skoro nie zdążyła dobyć swojej katany.

Po tym wszystkim musiała zwiększyć ciężar treningu.

Z drugiej jednak strony dobrze że nie zdążyła skrócić ciemnoskórego mężczyzny o głowę, ponieważ zza jego pleców wyłoniła się Laurie, trzymająca w rękach kamionkowe kubki otoczone kłębami pachnącej ziołami pary.

-Wypijcie.-
powiedziała z ciut krzywym uśmiechem.- Zabije niesmak w ustach.

Faktycznie, po chwili konsternacji Tsuki odkryła że jej język był jakby pokryty popiołem. Heishiro, który nie mógł powstrzymać się od splunięcia, spojrzał krzywo to na naczynie, to na dredziastego nieznajomego.

-Co to było?-
sapnął, na co Laurie westchnęła tylko.

-Pył Głuptaka, czy jak to szamańskie badziewie się nazywa...

-Do usypiania niemilców.-
uzupełnił dziwak, uśmiechając się szeroko.- Specjalność El'Jango. Moja znaczy się.


Wypiła, a jakże. Paskudny posmak. Wypiła do dna i dopiero oddała kubek Laurie, lekko się krzywiąc.

-Fascynujące, a czemu użyłeś tego na nas gdy przyszliśmy tu razem z Laurie?-


O przodkowie, ten wywar co usuwania popiołu z ust był jeszcze paskudniejszy niż efekty prochów! El'Jango nie mogła zranić... ale Laurie będzie musiała zapracować na przebaczenie.

Szaman uśmiechnął się przepraszająco.

-Wybacz, donna, ale wyszedł nam tu niezły zgryz. Ja dopiero wczoraj wróciłem tutaj z kanałów, bo nie wiedzieć czemu tutejsze Inkwizytory uznały że jestem zła moneta.-
spojrzał na stojącą obok kapłankę i uniósł znacząco brew, jakby ona mogła jakoś na to zaradzić.- Siedziałem tydzień w śmierdzidziurze, wyganiając szczury ze swojej poduszki. Z resztą co wy byście zrobili na moim miejscu. Uciekacie z domu bo banda badmanów chce was wykutać, wracacie do niego po tygodniu w smrodzie i zaraz następnego dnia ktoś kto wygląda jak inkwizycja znów wbija ci na chatę...

-Jesteśmy z inkwizycji.-
burknął Heishiro, na co El'Jango zaśmiał się i klepnął stojąca obok kapłankę po ramieniu.

-No tak, ale jesteście z małą cabaną! A to co innego!

-Ale skoro ją poznałeś to dlaczego... ?

-No sęk w tym że nie poznałem!-
El przewrócił oczami.- Kiedy żem ją ostatni raz widział to to była mała, przestraszona dziącha z dwoma warkoczami i mlekiem pod nosem. A teraz proszę! Szycha z inkwizycji!

Trącił dziewczynę ramieniem na co ona zarumieniła się w stylu "Ktoś właśnie wspomina wstydliwy okres w moim życiu".

W ostateczności szaman włożył jednak ręce do kieszeni, spuszczając głowę.

-I naprawdę, absmak wyszedł że wam chuchnąłem, ale gdybym od razu wiedział że jesteście z młodą to nawet bym o tym nie pomyślał. Słowo!


Westchnęła lekko i skinęła głową.

-Dobre wytłumaczenie więc nie żywię urazy.-


Spokojnie usiadła już poprawnie, poprawiając włosy niefortunnie potargane przez sen.

-Więc Laurie? Wytłumaczyłaś już czemu go szukaliśmy?-

-Wspomniała tylko że ktoś zabija waszych ziomali i ja będę musiał pewno wam pomóc, bo coś tam złego stało się u was w środku, tajemnica, bla bla, i dlatego macie związane ręce i musicie prosić o pomoc dobrego, niezawodnego El'Jango.-
mężczyzna uśmiechnął się szeroko i oklapnął na fotelu naprzeciwko kanapy Tsuki i z pewną irytacją zgonił z oparcia największego, najbardziej włochatego pająka jakiego elfka widziała w swoim życiu.

Oczywiście była świadoma że pewnie gdzieś istnieją większe, lecz ten nie był dość duży by polować na coś większego od wróbla czy szczura.

Heishiro odchrząknął niepewnie kiedy ośmionożne stworzenie przebiegło z tupotem tuż obok jego stopy.

-Maitika nie gryzie ludzi.-
powiedział uspokajająco El, uśmiechając się lekko.- O ile jej nie poproszę...

-Aaaha?


Szaman w ostateczności skupił się na samurajce i siedzącej obok niej Laurie.

-Cóż, skoro jesteście przy zmysłach, chętnie dowiem się co to za draka.

Kapłanka uśmiechnęła się lekko.

-To szaman. Umie rozmawiać z duchami...-
rzuciła półgębkiem.

Zastanawiała się przez chwilę po czym postanowiła być po prostu szczera.

-Mamy tutaj mordercę, który atakuje członków inkwizycji. Problem w tym, że nie atakuje wielkich, wspaniałych i co-to-nie-oni, ale tych na niskich stanowiskach. Jedną z ostatnich ofiar było młoda siostra, która pomagała biednym.-


Spojrzała w oczy El'Jango.

-Skurwysyn nabił ją gardłem na hak i powiesił jak kawał mięsa.-

I nawet wyluzowany, być może delikatnie przyćpany szaman poruszył się niespokojnie pod tym dziwnym spojrzeniem jakie zafundowała mu Tsuki.

-Cóż... Czyli rozumiem że mam wam pomóc w złapaniu badmana... ?-
uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.- Nie widzę problemu. W sumie to nawet z przyjemnością, donna. Im mniej skurwysynów na świecie tym lepiej dla świata ale...

-Ale co, El?


Jango uśmiechnął się krzywo.

-Cóż... Od kiedy wyjechaliście stąd ze swoim mistrzem, ja się dużo uczyłem, młoda. Bardzo dużo. Poznałem dobre i złe Hoodoo, nauczyłem się rozmawiać z duchami a nawet tworzyć napary o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia.- dość skromnie splótł ręce na piersi, wodząc wzrokiem po suficie.- Dużo się zmieniło. Nie jestem już niedoświadczonym kapucynem któremu uratowaliście wtedy życie. Teraz naprawdę jestem godzien nazwanie szamanem...


Laurie przewróciła oczami.

-Domyśliłam sie, El. Naprawdę. A teraz do rzeczy.

-Obojętnie jak bardzo chcę wam pomóc, potrzebne mi będą składniki do rytuałów. Mam podstawowe rzeczy takie jak suszone oczy warana, jad skorpiona złotogrzbietego i inne popierdółki ale jeśli chcecie żebym rozmawiał z duchami, albo co lepsze, widział widma czasu, potrzebne mi będzie bagienne zioło... I to mocne. Najpewniej z dodatkiem grzybów.


Tym razem to Heishiro spojrzał zaskoczony na szamana.

-Brzmi to jak jakiś naprawdę wredny syf do mieszania z tytoniem.

-I jest.-
odparł spokojnie Jagno, splatając ręce za głową.- I to taki srogi. Wasz pewnie ściąłby pierwszy buch, dla mnie natomiast to sposób na częściowe oddzielenie duszy od ciała.

Krótka chwila ciszy.

-A cios obuchem w tył głowy pozwala odpłynąć czy się nie nada?-

To było wbrew pozorom szczere pytanie.

-Da radę kupić te rzeczy gdzieś? Czy może będziemy musieli się przejść i szukać?-


-Jasne że wiem gdzie kupić te rzeczy!- szaman niemal oburzył się na zapytaniem Tsuki.- Ja je palę nie tylko zawodowo, ale i rekreacyjnie. Znam każdego brata sprzedającego takie rzeczy w okolicy a i stary Constantine, alchemik, ma trochę towaru u siebie, chociaż on robi z niego herbatę która nawet odrobinę nie kopie...

-Tak, tak, tak. Wielka strata dobrego zioła.-
mruknęła Laurie.- Więc? W czym problem?

-Od tygodnie siedziałem w kanałach i nawet nie zdążyłem się zająć zarabianiem mamony.-
wyjaśnił dość prozaicznie Jango.- Serio, mała. Gdybym nie złapał nietoperza na gachu to teraz pewnie jadłbym Majtike.

Mówiąc to, głową wskazał na swojego pajęczego pupila będącego już w połowie drogi na sufit. Zamrugała, złapała się za nos, a po policzeniu do dziesięciu odetchnęła.

-Zróbmy tak... my fundujemy te ziółka, ty pomagasz nam w sprawie, a po wyjaśnieniu wszystkie dostajesz ładny czek... w sumie nie jesteś przyjaźnie z inkwizycją to po prostu gotówkę, a my sami podejmiemy gotówkę z zakonu jako refundację kosztów.-


-Świetnie!-
murzyn z uśmiechem klasnął w dłonie, wstając i z haczyka na ścianie ściągając coś co wyglądało jak przeżarty przez mole worek pokutny.- I to rozumiem! Biurokracja służąca odpowiednim celom!

W połowie zakładania nakrycia na ramiona zamarł, zerkając to na Tsuki, to na Heishiro.

Po chwili jakieś zębatki chyba zaskoczyły na odpowiednie miejsca w jego głowie.

-Wy nie jesteście stąd, co?-
zagadnął w końcu, ubierając swoje dziurawe okrycie.

I nie był to worek. Worki bywały lepiej zszywane i lepiej dopasowane do noszącej je osoby.

-Nie.-


Niesamowita moc umysłu czarnoskórego szamana najwidoczniej poradziła sobie z niesamowitą informacją odmienności Tsuki i Heishiro w porównaniu do reszty mieszkańców tego miasta.

Godne podziwu, ziaste.

-Są zza morza.-
ucięła temat Laurie, widząc jak Jango zaczyna się zachowywać niczym kot który zobaczył niezwykle kolorową mysz.

Szaman spojrzał na nią, spojrzał na samurajkę i w ostateczności wzruszył ramionami, ruszając na dół po dość mocno zakurzonych schodach.

-Pójdziemy do portu, bo tam mam większość znajomych mogących skołować mi stuff... Potem zaś mogę pójść z wami gdzie chcecie, ale lepiej byłoby pójść albo do ciała, albo na miejsce gdzie je znaleziono. Takie rzeczy jak wieszanie kogoś na haku są zwykle dość mocno wyczuwalne w aurze miejsca jeszcze długo po samym zajściu...-

Samo zaprowadzenie szamana do klasztornej kostnicy nie wydawało się szczególnie dobrym, a może i nawet wykonalnym pomysłem.

-Miejsce śmierci ofiary, zakon ma ogólnie zbyt wiele stresu by sprowadzać kogokolwiek spoza grupy. Poza tym mają tam takiego starca, co...-


Zawahała się przy wyborze słów, tylko odrobinę.

-... złe wibracje robi, powiadam ci.-

-Oj znam ja takich. Co drugi chłopaczek z inkwizycji tak ma...-
Jango pokiwał tylko ze zrozumieniem głową, opuszczając wraz z trójką towarzyszy dom i zamykając go jakimś topornie wykonanym, prostym kluczem który wniknął płynnie w namalowaną w drewnie dziurkę od zamka.

-Taki trik.-
wyjaśnił spokojnie, chowając klucz pod płaszcz.- Za mną. Znam skrót. I póki noc młoda.

***

Mówiło się że wszystkie miasta były takie same. Że wszędzie gdzie by się nie pojechało, różnica polegała jedynie na języku w którym mówiono i ewentualnie na zmiennych proporcjach gatunków przewijających się przez większe lub też mniejsze metropolie rozsiane po całym Wordis.

Ktoś kto tak mówił był idiotą.

Tsuki tylko teoretycznie zdawała sobie sprawę że w A'loues ludzie noszą się jak wykwintne wymoczy, w Middenlandzie prawdopodobnie dostałaby ataku migreny od ich wszechobecnej, ciężkiej i nieprzyjemnej mowy a w jej rodzinnych stronach mniej elitarne dzielnice miast były niczym potoki prostych mieszczan oraz chłopów, ciągnących we wszystkie strony za swoimi sprawami.

I pod tym względem miasta w Skuld nie różniły się zbytnio od tych na Jadeitowych Wyspach.

Diabeł tkwił jednak w szczegółach.

Przykładowo, w ojczyźnie Tsuki burdele znajdowały się tylko w dwóch rodzajach dzielnic. Tanich, gdzie za kilka miedziaków mężczyzna mógł ulżyć sobie z nie zawsze zdrową a czasami nawet niechętną dziewczyną, łkającą w czasie usługi. Ich przeciwieństwem były domy uciech w dzielnicach bogaczy, gdzie kurtyzany były gładkimi oraz pięknymi mistrzyniami swojego fachu.

W jednych i drugich jednak kobietom nie wolno było opuścić progu przybytku, a one same eksponowane były przy ulicach na wystawach, bardziej podobnych do drewnianych klatek.

Tutaj zaś... Tutaj większość krążyła po wyznaczonych strefach, ale mimo to Skuldyjskie prostytutki miały znacznie więcej swobody od tych z Jadeitowych Wysp i tylko żółte wstążki w ich włosach oraz przy sukniach sugerowały jakim zawodem się parają.

Z resztą nie tylko prostytucja była w Skuld nietypowa.

Strażnicy miejscy krążyli po bardziej podejrzanych dzielnicach przynajmniej dwójkami, zachowując się bardziej jak osoby które znalazły się tam przypadkiem a niżeli jak stróże prawa wypełniający swoje obowiązki.

Dlatego też na co drugim rogu widoczni byli mali sprzedawcy, handlujący towarami dopiero co wyjętymi z czyjej kieszeni a paserzy którzy za dnia parali się legalną pracą już oficjalnie zmieniali tablice swoich małych manufaktur. I tym sposobem "Christoph Didreid - Szewc" po zmroku stawał się Christophem "Uczynnym", upłynniaczem kradzionych dóbr.

El'Jango natomiast wydawał się w tym niezbyt dystyngowanym otoczeniu niczym ryba w wodzie. Co jakiś czas zaczepiał podejrzanych handlarzy, żartował z dziewczynkami do towarzystwa i jakimś cudem za każdym razem zlewał się z tłem kiedy to jego grupka mijała patrol straży.

-I jak wam się podoba moje miasto?-
zagadnął w końcu, wgryzając się w mango zgarnięte z jakiegoś przydrożnego straganu.

Heishiro akurat musiał obronić się przed atakiem dwóch kuszących go młódek w żółtych sukniach, przez co pytania raczej nie dosłyszał.

Laurie zaś uśmiechnęła się krzywo, rzucając okiem na idącą obok Tsuki.

Pociągnęła Heishiro za kołnierz, co wyglądało raczej komicznie biorąc pod uwagę różnicę ich masy, ale nadal to osiągnęła.

-Nietypowo, ale nie tak strasznie by nie mieć pojęcia co się dzieje.-

-Wielu przyjezdnych mówi że Skuld śmierdzi, ale to nie prawda!-
zakrzyknął Jango, jakby napełniany energią przez gwar i tłum przez który musieli się przedzierać.- To zapach cywilizacji! Jeszcze pamiętam jak w domu, na wschód stąd, musiałem biegać z bratem po dżungli i zbierać żaby na obiad bo wszystko inne nam uciekało. Tutaj jedzenie jest na ulicach!

-Nawet jeśli po wzięciu go bez płacenia trzeba potem spieprzać jak tylko się da...-
mruknął Heishiro i uniósł brwi, gdy ku jego zaskoczeniu Jango pokiwał głową.

-A żebyś wiedział, bracie! I wierz mi albo nie, ale to łatwiejsze niż bieganie po bagnie!


Laurie uśmiechnęła się lekko.

-Widocznie naprawdę wszystko jest względne... Ja w życiu bym nie powiedziała że życie w wielkim mieście jest łatwe...

-Jest.-
El pokiwał głową.- W sumie wszędzie jest łatwiej niż tam gdzie się urodziłem.

Jakoś nie skomentowała jakim miejscem musiało być miejsce jego pochodzenia. Zamiast tego skupiła się raczej na zadaniu.

-Wszystko pięknie i cacy, ale dojdźmy w końcu do twojego handlarza i zacznijmy szukać naszego mordercy. Nie chcę dać mu więcej czasu na jego proceder niż muszę.-


-Szczęściem, Philips powinien być już niedaleko...-
Jango uśmiechnął się, wyszedł za róg i zamarł.

Tsuki nie trudno było się domyślić że starszy, siwy mężczyzna otoczony przez czterech strażników na pewno jest owym handlarzem z którego powodu dane im było przedzierać się przez ulice pełne możliwości wątpliwych uciech cielesnych oraz syfa.

Heishiro westchnął.

-No pięknie...


Westchnęła cicho.

-Nigdy nic nie może pójść spokojnie, prawda? Zawsze jakieś problemy, zawsze...-


Ruszyła spokojnym, dystyngowanym krokiem. Jej plan był prosty. Wyjechać ze swoją rangą i kazać im spływać, a jak nie posłuchają to przywalić jednemu z główki. Jeśli to nie zadziała? To wtedy Heishiro i jego prężenie mięśni i bicepsów równie wielkich co głowy tych strażników.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline