Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2013, 18:18   #260
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Odrobina odpoczynku i wytchnienia bardzo przydała się im wszystkim. Nawet dotychczasowy lokator komnaty, na której tyłach położona była łaźnia, nie miał nic przeciwko temu, że trochę się tu kręcili. Spał w najlepsze, uwaliwszy się na środku pokoju, trawiąc w spokoju swój ostatni posiłek. Od czasu do czasy unosił jedynie łeb, leniwie uchylając powieki, lub poprawiał swoje sploty, by ułożyć je wygodniej. Jak przypuszczali, powinni mieć go z głowy na jakiś tydzień. Potem znowu może poczuć głód. Ciani sądziła jednak, że ich pobyt w zamczysku nie potrwa aż tak długo. Poza tym nie musiała ponownie wracać do tego akurat pokoju, a miała nadzieję, że wielometrowy pupilek grafa nie będzie się włóczyć po innych komnatach.

Po kolei korzystali z bieżącej wody, choć nie wszyscy równie entuzjastycznie. Na pierwszy ogień, z racji piekącej i żrącej go tu i ówdzie ropuszej śliny, poszedł Sudri. Przy okazji okazało się również, że w kurkach nad wanną płynie też gorąca woda. Nie liczyła, że ktoś w podziemiach wciąż pali pod kotłem. Raczej sądziła, że doprowadzana jest z położonych gdzieś pod zamczyskiem gorących źródeł. Sama także skorzystała z owego dobrodziejstwa. Najpilniejszą jednak sprawą było doprowadzenie do ludzkiego wyglądu więźnia, którego uwolnili.

W tej chwili wyglądał niczym zbiegły galernik, a dowolny strażnik zamknąłby go natychmiast w lochu, bez podania powodu. Nie mówiąc już o smrodzie, który ciągnął się za nim na milę. Jeśli miał im towarzyszyć w dalszej drodze do Wrót, musiał się go pozbyć. Nie miała ochoty iść i zatykać nosa, a na dodatek do tego niecnego zapachu ciągnęliby wszyscy padlinożercy z okolicy.

Podczas gdy Sudri oczyszczał siebie i swoją zbroję z jadu, Ciani zajęła się tym, co przyczyniło się do powstania jego ran. Skoro ropusza ślina aż tak dopiekła Garagowi, to powinna równie dobrze podziałać na stworzenia, które nie będą miały w stosunku do nich przyjaznych zamiarów, czyli - sądząc po dotychczasowych spotkaniach - niemal wszystkie. Oczywiście nie miała zamiaru rzucać w nikogo ropuchami. Wykorzystała ostatni ze zdobycznych mieczy, by podważyć i rozewrzeć szczęki stwora. Gęste, ciągnące się gręzle zielonkawej flegmy z powodzeniem mogłyby pokryć groty kilku strzał, lub ostrze sztyletu. Nie, zdecydowanie lepiej strzał. Wtedy nie trzeba tak blisko podchodzić do celu. Chociaż, gdyby starczyło także na sztylet, to jego też nie omieszka zatruć.

***

Nie, wcale nie zamierzała podglądać Marco, gdy ten zmywał z siebie kilkumiesięczny brud. I to z pewnością nie była jej wina, że wstał akurat wówczas, gdy weszła, by spytać czy ma zamiar długo jeszcze się grzebać. Wielkie lustro na przeciwległej do drzwi ścianie, tylko wzmocniło efekt.
- Wszędzie się tak ładujesz bez zaproszenia? - warknął, chwytając mokre spodnie leżące na brzegu wanny.
Przynajmniej dało jej to chwilę potrzebną, żeby złapać oddech i zamknąć usta. Jak na pół roku więzienia w łańcuchach, wyglądał całkiem nieźle.
- Nie sądziłam, że aż tak się będziesz grzebać - stwierdziła. - Przyszłam sprawdzić, czy się czasem nie utopiłeś - powiedziała z przekąsem, wcale nie zdradzając zamiaru wycofania się z niezręcznej sytuacji - i zapytać czy czasem nie trzeba cię opatrzyć - kontynuowała podchodząc bliżej.
- Wzruszyłaś mnie - stwierdził Marco. W jego głosie niemal nie dało się słyszeć ironii. - Może do mnie dołączysz? - Uprzejmym gestem wskazał wannę.

Marmurowa wanna z pewnością zmieściłaby nie tylko ich dwoje. A lustro z pewnością widziało różne ciekawe sceny w wodzie pełnej piany.
- Chociaż, prawdę mówiąc, już wychodzę - dodał.
Szkoda, pomyślała starając nie przyglądać się mu zbyt nachalnie. Ujęła jego dłoń, którą wciąż wskazywał wannę i dość delikatnie, jak na siebie obejrzała ranę na nadgarstku. Oczyszczona, nie wyglądała już tak paskudnie.
- Zostaną ci blizny - orzekła.
Marco wzruszył ramionami.
- Nie pierwsze i z pewnością nie ostanie - odparł.
- Będziesz mógł robić wrażenie na dziewczynach - stwierdziła z ironią. - Tą też. - Przesunęła palcami wzdłuż rany na boku. - Gnojek pociął cię tak po prostu z zimną krwią? - zapytała.
- Możesz się odwrócić? - Nie odpowiedział na pytanie. - Chciałbym się ubrać.
Przymknęła oczy rozciągając usta w uśmiechu.
- Już sobie idę. - Odwróciła się odchodząc wolno w stronę uchylonych drzwi. - Poproszę kapłana, żeby się tobą zajął, kiedy już wyjdziesz. - Spojrzała w lustro zamykając za sobą drzwi. I zobaczyła, jak Marco pokazał jej język.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline