- Na koń! - rozkazał Septa i Erlandowi nie pozostało nic innego jak rozkaz ten wykonać. Zrobił to niezbyt chętnie, ale nie miał wielkiego wyboru; cokolwiek miało się wydarzyć było efektem wyborów, których dokonali, a z którymi kapłan nie zawsze się zgadzał. Trup Harlene był najlepszym dowodem, że mogli rozegrać to lepiej i że wśród Harlene nie było, jeszcze kilka godzin temu, zgody co do tego kto jest wodzem.A potem, przez bardzo krótką chwilę, Erland pomyślał sobie, że śmierć Wydry nie ucieszy Moruad. Był pewien, że śmierć kogoś kto mógł być pomostem pomiędzy Wronami, Skagosami i dzikimi będzie kosztować ich wiele krwi i potu. Nie było to jednak teraz ważne.
- Cokolwiek się wydarzy, trzymaj się blisko Alysy - powiedział do Hwarhena. Sam zaś ruszył za Septą, dalej przeklętą drogą. Miał tylko nadzieję, że gniewne głosy ich nie dopadną. |