Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2013, 21:25   #29
Lavolten
 
Lavolten's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znany
W nowym miejscu pojawił się równie szybko jak w poprzednim. Klasa wypełniona ławkami. Znał takie widoki z ziemi choć sam do tego typu szkoły nie chodził, wolał uczyć się samodzielnie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Było ono podzielone na dwie strefy, niebieską i czerwoną. A więc to jest konsekwencja wyboru butelki, a przynajmniej jedna z konsekwencji. Istoty które go otaczały tworzyły całkiem ciekawe zbiorowisko. Przeważały tu stworzenia podobne do ludzi, choć znalazło się też kilka które wyróżniały się nawet jak na to towarzystwo.

Postanowił przypatrzeć się dokładniej każdemu z obecnych w klasie. Skoro zostali podzieleni to najpewniej pierwszą interakcję przyjdzie mu nawiązać z istotami z jego grupy więc to im zechciał przyjrzeć się bliżej jako pierwszym.
Jakaś niska dziewczyna która wydawała się niezbyt rozgarnięta, choć na pierwszy rzut oka dość sympatyczna.
Mała, skrzydlata jaszczurka. Bez wątpienia smok o których legendy lubił czytać na ziemi. Tylko dlaczego taki malutki? Może większe stworzenia trafiały do innej sali?
Jakiś facet z kataną. Wyglądał na takiego który zna się na swoim rzemiośle, pewnie władał swoim mieczem tak dobrze jak dawni samurajowie. Vayes’owi spodobała się broń tamtego, choć mimo pewnego sentymentu do broni białej preferował nad nią broń palną.
Mężczyzna z dwoma robakami czy wężami wystającymi zza pleców. Białowłosy nie lubił robaków, węże mu nie przeszkadzały, ale świadomość wysokiego prawdopodobieństwa współpracy z tym gościem jakoś nie napawała go zbytnią radością. Na pierwszy rzut oka wyglądał na dość mrocznego typa który lubi zjadać koty na śniadanie, lub przynajmniej karmi nimi tych swoich zębatych przyjaciół. No cóż. Mimo wszystko lepiej nie oceniać książki po okładce, nieznajomy może się jeszcze okazać całkiem przydatny.

Niestety jego dalsze rozważania i obserwację przerwało wejście ciemnowłosego, jednookiego mężczyzny ubranego w całkiem interesujący strój z pasków. Ten od razu zalecił wszystkim ciszę głosem nieznoszącym sprzeciwu. Vayes i tak nie miał zamiaru się odzywać, przynajmniej nie pierwszy. Nawet gdyby nie dostał tego ostrzeżenia to i tak wolałby poczekać aż inni powiedzą coś co nakreśli mu jaśniej sytuację lub powie coś o nich samych.

Czarnowłosy powiedział im o kulce która pozwalała rozumieć mowę innych istot. Całkiem ciekawy bajer, spodziewał się czegoś takiego w miejscu do którego mogą dotrzeć istoty z wszystkich wymiarów. ATS zdecydowanie mógł zaliczyć do rzeczy które są tutaj na plus. Osobiście znał kilka ziemskich języków i dość szybko potrafił nauczyć się nowych, ale miejsce w których tychże języków mogły być miliony? Aż tak szalony nie był.
Kolejną rzeczą o której wspomniał ich nadzorca był test który musieli wypełnić. Vayes spojrzał na kartkę. Większość tych pytań na pierwszy rzut oka wydawała się być bezsensowna. W końcu ktoś kto był wystarczająco potężny by ich tu ściągnąć w mgnieniu sekundy raczej jest w stanie dowiedzieć się o nich tak prostych rzeczy bez pytania ich o to czymś takim jak ten test. Z drugiej jednak strony mogło tu chodzić o sam sposób w jaki udzielą odpowiedzi a nie o nie same. Bez większej zwłoki chwycił za „pióro” i zaczął wypełniać kartę odpowiedziami.

1. Vayes.

Spytali tylko o imię więc nic więcej w tym miejscu pisać nie zamierzał.

2. Według rachuby planety na której żyłem 20.

Słyszał o czymś takim jak rozbieżności między liczeniem czasu na różnych planetach, np. na takim Marsie rok trwał mniej więcej dwa razy tyle co na ziemi, na Jowiszu około dwanaście razy tyle, a jak mogło przebiegać liczenie wieku w innych wymiarach to już tylko mógł zgadywać. Postanowił więc zaznaczyć dokładnie w swojej odpowiedzi, że jego lata są podane w zgodzie z rachubą czasu jego rodzimej planety.

3. Srebrny.

Odpowiedzi tej udzielił po dłuższym zastanowieniu. Tak w zasadzie to lubił wszystkie kolory z wyjątkiem szarości której nienawidził, choć jego ulubionymi były zdecydowanie czarny i biały. Biały jak jego włosy i czarny jak kolor ubrań które nosił na sobie. Ciężko było mu wybrać między tymi dwoma. Często gdy nad tym rozmyślał nachodziła go głupia myśl, że połączenie tych dwóch kolorów tworzy właśnie szarość, której tak bardzo chciał uniknąć. O ironio, ale cóż miał na to poradzić? To były jego ulubione kolory i tego raczej nie mógł zmienić. Często z powodu nienawiści do koloru szarego nienawidził też w pewnym stopniu samego siebie gdy tylko wnikał głęboko w swoje oczy podczas patrzenia w lustro. Szare, zimne oczy. Nienawidził się za to przez pewien czas choć wiedział, że odziedziczył je po matce, chyba jedynej istocie którą tak naprawdę w swoim życiu kochał. To wszystko zmieniło się gdy postanowił spojrzeć na to z innej strony. Uznał, że jego oczy tak naprawdę nie były tylko szare, one były srebrne. Srebro, szlachetny metal, wyróżniający się wśród innych swoim pięknym blaskiem. Srebro, jedyne w swoim rodzaju. Pokochał srebro nienawidząc wciąż szarości. Srebro, połączenie jego ulubionych kolorów, rozświetlone odrobiną blasku. Tak… Srebro zdecydowanie było dobrym wyborem.

4. Pragnienie ciągłego podążania naprzód.

To właśnie to pragnienie doprowadziło go tutaj. To właśnie to pragnienie sprawiło, że stał się tym kim jest. Nie cierpiał zastoju. Nie mógłby żyć spokojnym, osiadłym życiem. To pragnienie ciągnęło go wciąż ku nowym przygodom. Dlatego właśnie uznał je za swoją największą zaletę.

5. Gdybym mógł wybrałbym obie, jest we mnie zarówno coś z lodu jak i z ognia, sądzę jednak, że ten wewnętrzny ogień popychający mnie wciąż do przodu jest mimo wszystko silniejszy, dlatego właśnie wybrałem płomienistą butelkę.

Nad tym nie musiał się długo zastanawiać, w końcu wyboru dokonał już kilkanaście minut temu, w poprzednim pomieszczeniu.

6. Potrafię równie sprawnie używać obu rąk choć pisać i jeść wolę prawą więc oznacza to raczej, że jestem praworęczny.

To pytanie również nie sprawiło mu problemów.

7. Uważam, że każde pytanie które zostało zadane w odpowiednim miejscu i czasie może być ważne. To tutaj akurat zadano nam w czasie w którym odpowiadanie na pytania może wpłynąć w dużym stopniu na naszą przyszłość i to co się z nami stanie. Sądzę więc, że Tak, to pytanie jest w jakimś sensie ważne.

Ostatnie pytanie było co prawda odrobinę dziwne, ale nie zajęło mu zbyt wiele czasu, na kartę przelał po prostu swoje zdanie na ten temat i nie potrzebował więcej się nad tym rozpisywać.

Po odpowiedzeniu na wszystkie pytania odłożył „pióro” na ławkę i wrócił do lustrowania wzrokiem kolejnych istot które znajdowały się w pomieszczeniu. Znów jednak nie dane było mu przyjrzeć się bliżej wszystkim istotom gdyż Zuu zaczął zbierać kartki a chwilę później używając ATSa wezwał do klasy kogoś kto nazywał się Jax. Informacja warta zapamiętania, tego małego cuda można też używać do komunikacji na odległość, choć możliwe, że jest to zarezerwowane tylko dla opiekunów. Później będzie musiał to sprawdzić, tymczasem przeniósł swoją uwagę na drzwi które otworzyły się silnym kopnięciem.

Do pomieszczenia wszedł dziarskim krokiem owy Jax, jak głosiła plakietka na jego uniformie, ciągnąc za sobą całkiem pokaźną wieżę ze skrzyń. Czy ta wieża nie była przypadkiem aluzją do tego co ich tutaj czeka? Wielka ponad miarę, a do każdego następnego kufra-poziomu broniła wejścia kłódka, jakby symbolizująca test, czy próbę którą muszą przejść przed wejściem na następny, albo po prostu białowłosy powinien przestać nadinterpretować wszystko od samego początku. Jax okazał się być całkiem zręcznym i silnym gościem. Bez trudu wyciągał skrzynki z wieży i zaczął rozrzucać je po ławkach trafiając idealnie tam gdzie powinien trafić i nie zabijając przy okazji nikogo niecelnym rzutem. Vayes cieszył się, że do tego typu zadania wybrali kogoś kompetentnego, nie chciałby skończyć z głową zmiażdżoną ciężkim kufrem na samym początku przygody.

Zuu oświadczył, że mogą zadać mu po jednym pytaniu. Białowłosy postanowił poczekać ze swoim aż inni wykorzystają już własne szanse. W ten sposób zyska wiele informacji za darmo, mogąc zadać jeszcze dodatkowo swoje własne pytanie którego być może nie będzie musiał opierać na tak trywialnych rzeczach jak to które właśnie zadała różowo włosa dziewczyna przypominająca owcę.

W międzyczasie postanowił wziąć się za otwarcie kuferka. Najchętniej otworzyłby go strzelając z pistoletu w kłódkę, od zawsze chciał coś takiego zrobić, ale wolał nie tracić amunicji na głupie zabawy. Co prawda miał jej ze sobą całkiem sporo, ale nie był pewien czy szybko będzie mu dane zdobyć tutaj jakąś nową. Dlatego też postanowił rozerwać kłódkę ręcznie, mimo, że był raczej dość słaby kłódka otworzyła się zaledwie po lekkim pociągnięciu. Otworzył skrzynię i jego oczom ukazał się błyszczący na jej dnie kluczyk z numerem 19. Ten numer raczej nic specjalnego dla niego nie znaczył, ale od teraz będą powiązani czymś w rodzaju przeznaczenia, przynajmniej przez jakiś czas. Chwycił kluczyk w dłoń i podrzucił go w górę kilka razy. Zobaczymy do czego możesz się przydać maleńki. Ta cała wieża zaczynała mu się coraz bardziej podobać. Dopiero co się pojawił a już dostał od gospodarzy dwa prezenty i butelkę ognistego trunku.

Po wysłuchaniu pytań większej części z obecnych doszedł do wniosku, że większość tych praktycznych już wypowiedziano, a Zuu za każdym razem udzielał raczej dość ogólnych odpowiedzi. Postanowił więc zapytać o coś specyficznego co właśnie przyszło mu do głowy. Podniósł powoli rękę i odezwał się głosem pełnym ciekawości.
- A Ty kim byłeś drogi Zuu, zanim trafiłeś do wieży i zostałeś tym kim jesteś teraz?
Zastanawiał się czy na tego typu pytanie w ogóle dostanie odpowiedź, choć Zuu zezwalając im na zadawanie pytań nie stawiał żadnych dodatkowych ograniczeń.

Zuu skierował swoje jedyne oko, na białowłosego, wpatrując się w niego dłuższą chwile. Jego usta poruszyły się nieznacznie, gdy zapewne w myślach formował odpowiedź.
- Kimś kto miał marzenie, silniejsze niż wszystko inne. Czyli takim jak każdy który trafił do tej wieży. -odparł, ale widać było, że to pytanie sprawiło mu najwięcej problemów z tych dotychczas.
No cóż. Vayes spodziewał się tego typu odpowiedzi. Mimo jej ogólności powiedziała mu ona wystarczająco wiele. Nie pozostało mu nic do roboty więc postanowił przyjrzeć się, tym razem już na spokojnie, reszcie osób obecnych w pomieszczeniu.
 
Lavolten jest offline