Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2013, 14:56   #21
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dullahan mętnie przyglądał się nauczycielowi a następnie swojemu pióru. W sumie to dawno nie był w szkole. Zawsze jakieś miejsce.
Mały, świetlisty ognik znów wyleciał zza kołnierza Dullahana, tym razem zawieszając się tuż pod jego uchem. Na tyle blisko, że samo trzaskanie skrzydełek zdawało się chłopakowi potwornie głośne. Jak widać Irria wiedziała co znaczy "nie odzywać się". Konkretniej, znaczy to: "Mówić tak, aby nauczyciel cię nie słyszał."
- I co teraz zrobisz? - spytała - Mówiłam, musisz pamiętać ile masz lat. To istotne. Teraz jesteśmy zgubieni!
W odpowiedzi odmruknął jakiś nieartykułowany dźwięk przez zamknięte usta, przyglądając się pięknemu napisowi "Dullahan" w który włożył dużo więcej pracy niż potrzeba. A tak naprawdę wciąż jego czcionka wyglądała tragicznie. Mimo stylizowania jej własną wyobraźnią.
- Możemy po prostu odgadnąć twój wiek. Co ty na to? Czekaj...Wiem! Spotkaliśmy się jakoś dwa wieki temu, prawda? To musiało być przynajmniej z osiem lat. Musiałeś się też kiedyś urodzić...wpisz dziesięć! Na pewno masz dziesięć lat. Jestem tego pewna!
Mimo zadowolonych krzyków wróżki wprost do jego ucha, Dullahan nie podzielał jej przeczucia pewności siebie. Nie pamiętał i tyle. Przecież go za to nie wyrzucą, prawda? A jak jednak powiedzą, że ma sobie przypomnieć, to wtedy wpisze te całe dziesięć....choć o dziwo miał pewność, że wiek trwa dłużej niż dziesięć lat.
Teraz doszło do koloru. Jaki kolor on lubi? Właściwie ubrany był na czarno...Może powinien wpisać czarny?
- Stój! - powstrzymała go wróżka. - Czarny to nie kolor! To jego brak. Kolor bierze się od światła a gdy światła nie ma to jest czerń. Wymyśl coś innego. Jest dużo fajnych kolorów, na pewno coś znajdziesz...albo wpisz wszystkie.
O! To była myśl. Dullahan nie mógł dbać więcej o kolor więc równie dobrze mógł wybrać wszystkie. Wpisał więc biały. W końcu biel powstaje wtedy gdy złączy się wszystkie kolory jakie istnieją.
Zaleta? Spokój. Nie musiał nawet nad tym myśleć. Nawet Irria tego nie skomentowała. Wiedziała, że kto jak kto, ale on zawsze jest spokojny.
Równie proste okazało się pytanie piąte. Już ustalił na początku. Ogień jest szkodliwy dla zwłok a zimno je konserwuje.
- O! To ja wiem. Ja wiem! Miecza używasz lewą więc musisz być leworęczny. To całkiem oczywiste. Pomagam?
- Mhm.... - mruknął po cichu aby nie zasmucić Irri gdy wpisywał, jak go poprosiła, że jest leworęczny.
Niestety nie zdawał sobie sprawy z tego, że to Irria jest leworęczna i jak większość leworęcznych, często myli stronę prawą z lewą.
Wtedy zapadła cisza.
Ostatnie pytanie było podchwytliwe. Ani Dullahan ani Irria nie byli pewni jak powinni się do niego odnieść.
Pytanie to nie miało sensu, tak uważał Dullahan. Z kolei Irria była pewna, że kto pyta ten nie błądzi, a głupich pytań nie ma w ogóle. Poza tym, jedno pytanie więcej zapełniało więcej miejsca na kartce, nadając jej ładniejszej prezentacji.
- ...Teoretycznie...tak? - szepnęła niepewnie gdy Dullahan przypatrywał się kartce.
Przydałoby się to odegrać strategicznie. Gdy jeszcze żył był w szkole dla strategów. Na pewno będzie wiedział jak rozwikłać to zagranie...
Medytował ciężko, a gdy skończył, jego odpowiedzi wyglądały następująco:

Cytat:
1.Durrahan
2.Nie pamiętam
3.Bieristy
4.Spokojność.
5.Ogień jest zy. Parzy i w ogóle.
6.Reworyczny
7.Chyba najpewniej możriwe jest, że jednak jest istotne ponieważ gdyż być może ma znacznie teoretycznie artystyczne dla ewentualnego porepszenia wyglądu stronicy ponieważ gdyż to chyba może być istotne dla spowodwania repszego wrażenia na nowych uczniach tygo pientra toteż chyba raczej odpowiedzią możriwe, że jest nie.
Biednemu Dullahanowi nie pomogło jednak magiczne pióro. Pochodził on z kraju gdzie L pisało się jako R choć również uczył się w kraju gdzie R pisano jako R. Ostatecznie używał jednej litery dla dwóch symboli. Gdyby tego było mało, nie był światom, że "biały" pisze się "biały" a "bielisty" to kolor będący odcieniem skóry ludzkiej.
Przez błąd w jaki wprowadziła go Irria wpisał złą rękę jako swoją dominującą a jego argumentacja u dołu strony wcale nie była efektowna...
Przynajmniej się starał.
Uczniowie którzy się starają są cenni.
 
Fiath jest offline  
Stary 04-10-2013, 16:30   #22
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Ta’nar potrzasnęła głową.

Jeszcze czuła w na twarzy lodowaty wiatr Andorii, którego wspomnienie, ślad pamięciowy, obudził na moment dotyk błękitnej butelki – błękitnej jak jej skóra. Sama teleportacja niespecjalnie ją zdziwiła, była czymś powszechnym w jej świecie. Nie bała się, pochodziła z rasy wojowników, a jej zadnie było jasne i czytelne. Na strach nie było tu miejsca.
Rozejrzała się – zbieranina ras i gatunków, część rozpoznawała, hmm, sądziła, ze rozpoznaje, pozostałe były jej obce.

Ich.. nauczyciel (?) nakazał zachować ciszę, Ta’nar dostosowała się do polecenia – nie widziała powodu, aby oporować. Miał ciekawy mundur. Zwalczyła pokusę odmaskowania Uniwersalnego Tłumacza i ujęła dziwny przedmiot.

1. Ta’anr
2. 21. Andoriańskich 21.
3. Kobalt.
4. Wyszkolenie.
5. Miała nienaturalny kolor.
6. Oboma rekami walczę równie sprawnie.
7. Dla mnie nie.

Odłożyła przedmiot i czekała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 04-10-2013, 17:15   #23
 
Zajcu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Dziewczyna spróbowała rozejrzeć się po okolicy, jakby ignorując słowa swego jednookiego nadzorcy, który równie dobrze mógłby zostać nazwany wykładowcą. Ciężko opisywać w której za „dziwność” odpowiada cecha zwana powszechnie normalnością, toteż do umysłu Kil dotarło jedno - najprowdobodniej każdy z tutaj zgromadzonych był na swój sposób wyjątkowy, a jedynym, co zdawało się łączyć zbieraninę kompletnie obcych sobie osób był ten właśnie fakty.
Zdawała się nie być szczególnie zainteresowana postawionym przed nią testem, któremu znacznie bliżej było do zbieraniny kompletnie losowych, oraz nikomu nie potrzebnych informacji. Jeśli ktoś miał możliwość przeniesienia ich z poprzedniego pomieszczenia do tego w przeciągu nierejestrowalnej dla organizmu chwili, to z całą pewnością wiedzał jak sprawdzić, która ręka jest dominująca - zaś reszta odpowiedzi była nic nie warta. Wlaśnie dlatego złote oczy dziewczyny nie zatrzymywały się dłjużej nad wizerunkeim każdego z nich. Dopiero, gdy jej wzrok skupił się na zbudowanej z cienia istocie, cały akt obserwacji został zakończony.
Jej ciało uniosło się instynktownie, zaś tylko siła woli pozwoliła na to, by dziewczyna nie rozpoczęła ucieczki. Właściwie, to poza jej umysłem pomagał jej również fakt, że pomieszczenie nie posiadało żadnych drzwi. Może właśnie dlatego jej pośladki tylko na kilka sekund znalazły się nad powierzchnią krzesła, a biała niczym świeży śnieg sukienka zafalowała lekko. Jej blond włosy również delikatnie się poruszyły, bezbłędnie oddając naturę jej nagłą zmianę pozycji, zapewniając, że każdy, kto tylko zechce zdoła ją zauważyć. Jej wargi poruszyły się lekko, jakby wyrażając światu złość. Zęby zacisnęły się nieco na sobie, a wzrok jakby zyskał na ostrości.
Cień. Co istota tego typu miała tutaj robić? Czyżby one również mogłby mówić, a po prostu Kil wraz z bliskimi nie byli wystarczająco pojętni, by zrozumieć ich język? Westchnęła stanowczo za głośno, biorąc pod uwagę obowiązujące na nich polecenie zachowania ciszy. Dopiero po kilku chwilach skinęła głową, jakby w pokorze, przyznając wyższość znajdującego się nad nią instruktorowi.
Dopiero teraz dotarło do niej, że ta istota nie jest aż tak podobna do jej największego zmartwienia. Jej wizerunek zdawał się być nieco... bardziej żywy, pełniejszy. Nawet oczy, które zostały tak wyraźnie zaakcentowane przez naturę były znacznie pełniejsze, radośniejsze. W końcu w porównaniu do tego, czym stawało się po śmierci, niemalże każda opcja była przyjemniejsza. Tak wiele osób ceniących sobie lojalność w przeciągu jednego zachodu słońca miast pomagać swym bliskim, zaczynało stawać się ich zgubą. Do jej oczu napłynęły łzy, a usta, które jeszcze kilka chwil temu były przepełnione złością, teraz zostały delikatnie przygryzione tylko po to, by Kil nie rozpłakała się na myśl o jej byłych towarzyszach. Wymienianie imion tych, którzy odeszli było swoistym tematem tabu dla mieszkańcow Aceroli. Niemalże wszyscy, którzy zdołali tak długo pozostać przy życiu byli silni zarówno fizycznie, jak i co znacznie ważniejsze - psychicznie, jednak po co kusić los? Nawet jeśli tak często zapominamy o sferze umysłu, to w trakcie dziennej rutyny składającej się z mieszanki pracy, zabawy, ale i ucieczki nikt nie chciałby znaleśc się w towarzystwie chorego na depresję osobnika. Choroba, właściwie każda, nawet najdelikatniejsza jej odmiana w przypadku Aceroli oznaczała koniec była po dziennej stronie świata, początek wiecznej tułaczki.
Jej ręce uderzyły lekko w oba policzki na tyle lekko, by przez klasę nie przemknął żaden zbyt głośny dźwięk. Powieki zamknęły na kilka sekund dostęp złotych oczu do światła, sprawiając że znajdujące się wokół niej otoczenie stało się tylko przeszłością. W okolicy zapanowała znienawidzona nie tylko przez nią, ale przez wszystkie znane jej osoby ciemność. Ta jednak miała jedną wyjątkowo dziwną funkcję - za każdym razem, gdy nadchodziła, umysł człowieka działał znacznie szybciej niż normalnie. Ciało wydawało się reagować w inny, płynniejszy sposób. Jack, wyjątkowo mądry człowiek, którego pozostali przy życiu zwali „naukowcem” opowiadał kiedyś o adrenalinie, oraz o niebezpieczeństwach z niej płynących. Kil nie zagłębiała się jednak we wspomnienia - zaś rozmyślenia skupiały się w stu procentach na teraźniesjzości. Jedyną odpowiedzią na to, co powinna zrobić z Cieniem, była próba poznania go. Nie miała gdzie uciec, a walka z nieśmiertelną istotą prawie nigdy nie była dobrym posunięciem. Nawet jeśli w książce jeszcze z przed początku końca jeden z głównych bohaterów, którego blond włosy dodatkowo podkreślała kozia bródka dawał sobie z tym radę, to nie oznaczało iż ktolowiek, kto jest realnym bytem bedzie w stanie to wykonać.


Otworzyła oczy, zaś jej dłoń nieśmiało złapała za magiczny długopis. Minęło kilka sekund, w których dziewczyna zdawała się sprawdzać wagę i budowę tego urządzenia, nim zaczęła zmuszać go do tańca w ten, czy też inny sposób. Nie chodziło tutaj jednak o żadną nadnaturalną zdolność, Kil po prosto obracała go w swej dłoni tak, że wykonał on najróżniejsze kombinacje młynków i obrotów. Po kilku minutach takiej zabawy jej wzrok jakby przygasł - ATS nie było niczym nadzwyczajnym. Długopis zatrzymał się w końcu, by po chwili ruszyć się raz jeszcze, tym razem sprawiając, iż na kartce pojawiały się najróżniejsze słowa.


1. Kil
2. 25
3. Biel
4. Ocenianie samego siebie nigdy nie będzie obiektywne i miarodajne.
5. Ogień ubarwia życie, jednak to chłód pozwala je kontynuować
6. Leworęczna.
7. Dokładnie tak samo, jak cały test.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 06-10-2013 o 08:55.
Zajcu jest offline  
Stary 05-10-2013, 17:09   #24
 
JarkacPL's Avatar
 
Reputacja: 0 JarkacPL nie jest zbyt sławny w tych okolicachJarkacPL nie jest zbyt sławny w tych okolicachJarkacPL nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Karmim zaskoczony swym nagłym przeniesieniem się do sali, już miał wyrazić swe niezadowolenie, gdy dziwna postać weszła do sali. Szokter od razu ucichł, by wysłuchać jego słów. Dopiero gdy czarnowłosy mężczyzna zakończył swoją przemowę, zielony stwór rozejrzał się po sali. Był tu co najmniej tuzin dziwnych istot, w większości obce Baterriazowi. Spojrzał na kartkę, pytania wydawały się proste, Karmim dla pewności obrócił papier - czysto. Upewniając się że na drugiej stronie nic nie ma, odwrócił kartę z powrotem.

1. Jak masz na imię?
Karmim Szokter.
2. Ile masz lat?
247.
3. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Niebieski.
4. Co uważasz za swoją największą zaletę?
Siłę.
5. Czemu nie wybrałeś drugiej z butelek?
Nie lubię dziwnych rzeczy, a płynny ogień nie wydaje mu się zbyt zwyczajny. Zdecydowanie bardziej lubię rzeczy, z którymi miałem już do czynienia.
6. Jesteś prawo czy leworęczny?
Oburęczny.
7. Czy to pytanie jest ważne?
Nie


Karmim odłożył pióro i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
 

Ostatnio edytowane przez JarkacPL : 05-10-2013 o 17:25.
JarkacPL jest offline  
Stary 06-10-2013, 15:17   #25
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wszyscy.


Kwadrans nie jest długim okresem, jednak przy pytaniach na które odpowiedź, mogła być tak krótka, potrafił się dłużyć. Zuu obserwował, każdego uważnie, jednak nie zareagował na ciche syczenie macek Arthasisa, czy też na szepty wróżki, unoszącej się koło ucha Dullahana.

Gdy ostatnie z magicznych piór, zostało odłożone obok wypełnionej kartki, ubrany w pasy mężczyzna, leniwym krokiem przeszedł się po sali. Jego dłoń niedbale zabierała, wypełnione formularze które na koniec złożył w kupkę, chowając w szufladzie biurka, przy którym powinien był siedzieć.

- Dobrze, skoro zakończyliśmy tą część, bez zwłocznie przechodzimy do kolejnej. Proszę dalej zachować ciszę. –odparł swym pozbawionym emocji głosem, stając ponownie przed wszystkimi zebranymi. Jego ATS na chwile pojawił się w dłoni, a on rzekł w jego stronę, niczym do telefonu komórkowego.
- Jax, zapraszam.

Tylko słowa ucichły, a drzwi którymi wszedł wcześniej Zuu otworzyły się z impetem. Tak energiczne ich przemieszczenie, odbyło się za sprawą, typowego dla żołnierza, ciężkiego buciora. Wraz z tym elementem stroju, pojawiła się też sylwetka kolejnego osobnika. Ubrany w szary strój roboczy, który najczęściej przywdziewali, wszelakiego typu woźni oraz konserwatorzy powierzchni płaskich. Czapeczka z daszkiem, plakietka z napisem „ Jax” na piersi, oraz żółte gumowe rękawiczki, tylko upewniały w przekonaniu że o to pojawił się woźny.


Jego twarz, przysłonięta była dziwną maską, która przypominała noktowizor o pięciu otworach na oczy. Prawa ręką, zajęta była przez trzon mopa, który umieszczony był w wiadrze z wodą. Pojemnik z cichym stukotem przesuwał się na małych kółkach, po posadzce, rozchlapując trochę wody, gdy przeskakiwał próg.

W drugiej dłoni zaś mężczyzna niósł… ogromną wieżę z skrzyń. Dwadzieścia ciężkich, wykonanych z grubego drewna kufrów, w których zapewne każdy pirat chciałby ukryć skarb. Był to widok na tyle nierealny, że balansował on nimi niesamowicie wprawnie, a jego ręką nawet nie drgnęła od ciężaru, olbrzymich skrzyń. Każda była na tyle duża, by mógł tam wejść wyrośnięty pies, a przy odpowiednim zwinięciu się nawet i dorosły człowiek. Co jednak ciekawe zamknięte były, kłódką tak malutką i wyglądająca na tak kruchą, że nawet malutkie dziecko, mogłoby ją rozerwać.


- Siemka wszystkim! –krzyknął żywiołowo woźny, odkładając z głuchym łupnięciem skrzynie, tuż obok Zuu. – Jestem Jax, fajnie was widzieć młodzi! –zaśmiał się, po czym palnął się w skryte pod czapka czoło. – Zapomniałem, że macie nie gadać. Dobra, to ja zrobię swoje, po czym spadam. Jeszcze się zobaczymy. – dodał, by chwycić jedną ze skrzyń, gdzieś na środku wieży. Pociągnął za nią, sprawiając, że wyskoczyła po za konstrukcję. Zrobił to jednak an tyle wprawnie, że stos zamiast się zawalić, po prostu opadł o jeden segment w dół.
- To jazda! –krzyknął sam do siebie i podrzuciwszy skrzynię, uderzył w jej bok mopem. Kufer poszybował, przez salę, by wylądować na blacie ławki Kil, tuż przed jej małym noskiem.

Po chwili, sala lekcyjna zaroiła się od latających skrzyń, które woźny, niczym profesjonalny bejsbolista posyłał, na kolejne blaty, z precyzją przekraczającą ludzkie możliwości. Zuu spojrzał na ten spektakl, z dezaprobatą, ale nie interweniował, póki ostatni z kufrów nie wylądował na ławce. Jax skłonił się wtedy, niczym artysta, po czym jego narzędzie pracy trafiło do wiadra, a on pogwizdując opuścił klasę, zamykając przy tym drzwi z łoskotem.

- Ekhym… a więc dobrze. –rozpoczął ponownie Zuu, do lekko otępiałej po tym pokazie grupy. – Waszym zadaniem, jest wydobycie zawartości skrzynki, która została wam przydzielona. Dalej proszę nie rozmawiać ze sobą. –wyjaśnił prostotę zadania, po czym podrapał się p obrodzie, jak gdyby nad czymś rozmyślał. – Ponadto, każdy może m zadać jedno pytanie. Proszę unieść rękę, możecie zrobić to przed, po lub w trakcie otwierania. –wyjaśnił , po czym odsunął krzesło od swojego biurka i zasiadł na nim.

Pierwsze z pytań, pojawiło się dość szybko, by nie powiedzieć od razu. Zgrabna rączka, pokryta wełna uniosła się w górę. Pierwotna wersja dziewczyny, której wygląd przybrał Bezimienny, nieśmiało zgłosiła się by zadać pytanie. Męska płeć sali, musiała przyznać iż była ona naprawdę pociągająca. Obfity biust, szczupła talia, oraz cała sylwetka która sprawiała, że mimowolnie pewne elementy poniżej pasa zwiększały swoją długość.



Różowe włosy, zakręcone niczym u baranka, podskoczyły lekko, gdy Zuu ruchem głowy pozwolił jej przemówić. Delikatny rumieniec pokrył jej twarz, gdy delikatny, pełen nieśmiałości głos wypłynął z jej ust.

- Mówił Pan, że mamy tu, beeee, być trzy miesiące. Ale czy, beee, istnieje szansa by, szybciej, beee, przejść dalej?- zapytała, zaś sporadyczne beczenie, w jakiś sposób sprawiło, że każdy poczuł chęc przytulenia tej osobniczki.

Czarnowłosy spojrzał na kobietę, swym jedynym okiem, po czym niewzruszony odparł. – Nie, nie da się opuścić tego piętra szybciej. – była to odpowiedź krótka, jak zawsze wyprana z emocji. Owieczka słysząc to opuściła głowę, by skupić się na swojej skrzyni.

Ci którzy już dobrali się do wnętrza swych skrzyń, odkryli że jej rozmiar był chyba tylko na pokaz. Ogromny kufer był bowiem, niemal całkowicie pusty, jedynym co się w nim znajdowało był klucz.


Specyficznie wykonany, z dziwnego złotego materiału. Każdy różnił się nieznacznie między sobą budową, co wskazywało na to, że każda osoba w klasie mogła przy jego pomocy otworzyć inny zamek. Ponadto każdy z kluczyków, opatrzony był na górze czerwoną liczbą, które zawierały się w przedziale od 1 do 20. Jednak póki co rola tego narzędzia nie była wyjaśniona.

Drugim zadającym pytanie, okazał się mężczyzna, z ognistej strony pokoju. Wyglądał na młodego mężczyznę, wyjętego rodem z książki Fantasy. Odziany w płytkową zbroję, z mieczem przy pasie i tarczą na plecach. Jego długie blond włosy, opadały niemal do samego końca pleców, a delikatny uśmiech niemal nie schodził z twarzy.



- Ile wieża ma pięter?- zapytał, głosem który podobnie jak ten należący do ich nauczyciela, nie zawierał wielu emocji.

- Jest to liczba zmienna. –odparł Zuu na to pytanie. – Ciągle powstają nowe, a inne się zapadają. Jednak wacha się ona między liczbą 666 a 777. – wyjaśnił jeszcze jednooki.

Póki co nie padały inne pytania, aczkolwiek zapewne miały się one pojawić już wkrótce.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 06-10-2013 o 15:41.
Ajas jest offline  
Stary 06-10-2013, 18:14   #26
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Tolerancja

Słodki Panie! Co to za dziwne spektakle!
Spokój jaki go ogarnął po wypełnieniu ankiety został dość szybko przerwany przez kolejnego z mieszkańców tego fantasmagorycznego miejsca. Jak najprzedniejszy kuglarz niejaki Jax wyekspediował w powietrze dwanaście skrzyneczek, które przecząc zasadom balistyki frunęły dokładnie tam gdzie miały trafić, pomimo absolutnie niemożliwych trajektorii nadanych im zręcznym ruchem mopa. Kolejny absurd, lub niemożliwość, która zwyczajnie staje się możliwa. Co za miejsce...

Aidan przymknął oczy. Sięgnął pamięcią wstecz, do zajęć prowadzonych przez doświadczonego sapera, który pokazywał im najprostsze tricki używane przy produkcji bomb, wraz ze sposobami ich neutralizacji. Odruchowo sprawdził szczeliny scyzorykiem, następnie mrużąc jedno oko przyjrzał się konstrukcji kłódeczki. Delikatnie opukał wieko skrzyni.
Tennery doszedł do jedynego słusznego wniosku, że jeśli ktoś chciałby ich pozabijać, to mógł to zrobić w zdecydowanie mniej kłopotliwy sposób niż poprzez zamach bombowy.
Odpiął plakietkę z nazwiskiem, noszoną na prawej kieszeni munduru, delikatnie podgiął szpilę mocującą, a następnie bez większego trudu sforsował prosty mechanizm zapadkowy kłódki, co zajęło nie więcej niż 30 sekund.

Cichy szczęk uwolnionego rygla, rozsunięcie kabłąka z kiepskiej jakości stali i kufer można już otwierać. A jeśli w środku jest jednak pułapka?

Ponownie zamknął oczy, nagle opanowała go niesamowicie realistyczna wizja. Widział swego dziadka Murtagha, w zasadzie stryjecznego dziadka. Kominek wypełniony był suchymi polanami, trzaskał wesoło ogień. W całym domku było przytulnie, choć rozbijający się o małe szybki okienne deszcz, przyprawiał o dreszcze zaniepokojenia. Dziadek powtarzał, że to Moiry śpiewają, kiedy mają przeciąć nić jakiegoś żywota. Kłóciło się to może z surowym katolickim wychowaniem młodego Aidana, ale uwielbiał dziadka i jego opowieści.

.........................

- Opowiedz mi coś dziadziusiu, opowiedz! Najlepiej o królach Eire, zwłaszcza tym szlachetnym z Connachtu! Albo lepiej o Cuchullinie, jak pokonywał wszystkich! Opowiedz!- Dziesięcioletni chłopiec spragniony był bajek, a Murtagh niczym czarodziej kreował wspaniałe i plastyczne opowieści.
- Wy w Stanach smyku wierzycie, że bohater to taki ktoś w obcisłych majtkach i pelerynce. To wielki błąd smyku. Prawdziwy bohater to ktoś, kto walczy bez super mocy, kto dokonuje walecznych rzeczy tylko dzięki swemu sercu i odwadze. To taki ktoś, kto po wyjątkowym czynie idzie z kolegami do pubu i świętuje do rana przy Guinessie i wcale nie strzela promieniami śmierci z oczu. - zawstydzał Aidana, który zaczytywał się w komiksach o Supermenie i Kapitanie America.
- Prawdziwego bohatera znałem osobiście. Sierżant Abe Collins, wspaniały człowiek. Nie był krewnym Michaela Collinsa, o nie, nie myśl sobie. Abe nigdy nie szedł na żadne układy z Angolami, nigdy. Był nieuchwytny jak duch, rozmywał się w mroku. Koledzy nadali mu przydomek Dubh - czarny, ale z wielkiego szacunku, nie ze złośliwości. Bo musisz wiedzieć, że Abe był czarny.
- Jak to czarny dziadku? Afroamerykanin?
- Nie smyku, on był zwyczajnie czarny, Murzynem był. I do tego najlepszym Irlandczykiem jakiego znałem. Młodego Abdullaha w Tangerze znalazł jeden z naszych marynarzy, adoptował i wychował tak jak się należy, znaczy się na wielkiego patriotę. Takiego co to nie widzi granicy między 26-cioma hrabstwami południa i 6-cioma hrabstwami Ulsteru. Jako że nas Angole obsmarowywali, że niby faszystami jesteśmy, tak skutecznie z resztą, że sami w końcu w to uwierzyli, to nikt nie przypuszczał, że faszystowska IRA może bratać się z ciemnoskórymi. Dubh zaś był tak irlandzki jak tylko można, pewnie nawet miał rude włosy w kalesonach, tak powiadali. No a że nikt na niego uwagi nie zwracał, to był niesamowicie cenny. Dwa razy osobiście szmuglował pieniądze z Bostonu i Nowego Jorku z naszych Irlandzkich Diaspor, miał na koncie czterech brytyjskich oficerów i jednego kapusia, zdrajcę od Ochotników Ulsteru. - tu dziadek splunął gęstą śliną z wyraźnym obrzydzeniem, idealnie trafiając w sam środek paleniska kominka - No i Gurkhowie, o to była akcja. Kiedy gubernator Ulsteru poprosił króla Jerzego o pomoc w walce z nami, już po powstaniu, kiedy zeszliśmy do podziemia, król wysłał wsparcie w postaci batalionu Gurkhów do Belfastu. Collins podłożył bombę i puścił z dymem ich koszary, wraz z całą kompanią tych wojowników. Przeżył jeden tylko oficer, ich Jemadar, ale i on zmarł wkrótce. To jest prawdziwe bohaterstwo synu - walczyć o wolność wszelkimi siłami, bez nadprzyrodzonych mocy.
- Dziadku, czy to znaczy że być wolnym, to znaczy swobodnie zabijać swoich wrogów?
- Nie smyku, wolność to taki stan, kiedy już nie musisz nikogo zabijać.
- A czemu ten czarny Collins zabijał innych? Był złym człowiekiem?
- Nie, nie - to prawdziwy bohater. Był inny niż my, to prawda. Ale odmienność nie jest zła, oznacza tylko że ktoś ma inne zalety niż ty, inaczej działa, ale może być przez to bardzo pożyteczny.

- Nie zatruwaj dziecku głowy, stary ramolu - babcia Keira nie była zbyt szczęsliwa słysząc wspominki z walk dziadka, sama nie pochwalała terroru IRA - Aidanie, Pan Bóg wszystkich ludzi, niezależnie od tego jak różni się wydają kocha tak samo.
- I nienawidzi tak samo -
zgryźliwie dodał dziadek Murtagh.

........................

Aidan otworzył oczy. Nienawiść Boga do ludzi czuł wyraźnie, wiedział że prędzej czy później wyrówna rachunki. teraz jednak musiał zaryzykować.

Otworzył skrzynię zdecydowanym ruchem. Klucz? Ciekawej konstrukcji kluczyk z wygrawerowaną dziesiątką znalazł się w jego dłoni, a potem w kieszeni spodni.

Wrócił do obserwacji towarzyszy. Inny nie znaczy gorszy, znaczy tylko ze ma inne przymioty, które można wykorzystać. Wielki zielony gość, którego ochrzcił w myślach mianem Collinsa, wydawał się być pełen zalet. Dobrze, że siedzi po mojej stronie.

Uśmiechnął się do siedzącej opodal, po czerwonej stronie smoczycy. Nie wiedział czemu, ale od razu poznał, że ta mała istotka to samiczka. Wszyscy mają jakieś zalety, trzeba je odkryć i umieć wykorzystać.

Leniwie uniósł dłoń do góry, widząc na sobie spojrzenie hippisa w pasiastym wdzianku zapytał:

- Mister Zuu, czy jesteś dla nas zagrożeniem, czy raczej nauczycielem i wsparciem?


Zuu spojrzał na przedstawiciela służ porządkowych, po czym odparł bez zbędnych emocji. - Jestem opiekunem tego piętra, mam wam pomóc przejść wyżej, ale też ocenić, czy podołacie czekającym tam testom.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 06-10-2013 o 18:46. Powód: pytanie! i Odpowiedź:)
killinger jest offline  
Stary 07-10-2013, 17:12   #27
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Chłopak uniósł bezwładną rękę aby zadać dość oczywiste pytanie. - Jak dostać się na następne piętro?
Zuu odwrócił głowę w stronę Dullhana, a jego oko powędrowało,najpierw na małą wróżkę, a potem na chłopaka. -Trzeba zdać test. -odparł krótko. Była to odpowiedź na tyle niesprecyzowana, że czarnowłosy delikatnie i dosyć speszenie położył rękę z powrotem na stole, zdecydowanie nie pewny, czy był powód pytać w ogóle, skoro nauczyciel niezbyt planuje na cokolwiek odpowiadać.
- Co on sobie myśli!? - spytała rozzłoszczona wróżka latająca wokół chłopaka. Irria migiem podniosła się, aby zadać swoje pytanie. - Hej! To tutejsza moda czy jesteś kaleką!? - Wrzasnęła głośno, nie uzyskując jednak żadnej odpowiedzi. - Pff, że ręki nie mam to nie mogę się zgłaszać!? Też mi rozmówca! - piszczała wyraźnie rozdrażniona, aby po chwili zniknąć w rękach dullahana, który schowany skarb postanowił potrzymać między dłońmi, dopóki się nie uspokoi.
W jego otwartej skrzyni leżał klucz z numerem trzy...
 
Fiath jest offline  
Stary 07-10-2013, 20:08   #28
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Spektakl Jaxa bardzo podobał się Sharrath. Nigdy jeszcze nie widziała czegoś takiego! Zafascynowana spoglądała na śmigające po sali skrzynie, aż w końcu jedna wylądowała przed nią. Srebrnołuska natychmiast straciła zainteresowanie wszystkim innym i obserwowała skrzynię, jakby ta była mimikiem, który zaraz ujawni swą prawdziwą naturę.

Otworzyć skrzynię i dostać się do zawartości. Niby proste... Gdyby wiedziała, co jest w środku, byłoby o wiele łatwiej. Bo pojawienie się w pustej skrzyni jest o wiele łatwiejsze niż pojawienie się w pełnej. Nie mogła ryzykować i iść na łatwiznę już teraz. Przyjrzała się uważnie kłódce. Widywała już takie wynalazki i wiedziała, że trzeba do nich klucz! Tylko nie miała klucza... Ale kłódka była delikatnej roboty i do tego z metalu.

Nagle z ławki należącej do małej, ognistej jaszczurki uniósł się wachlarz roztańczonych płomieni. Skrzynka osmaliła się lekko, ale delikatny metal kłódki zwyczajnie stał się plastyczny. Sharrath dzielnie pacnęła więc zamknięcie ogonem, a to po prostu odpadło. Gadzina, wielce zadowolona z siebie, wspięła się na tyle łapki i - nie bez trudu - uniosła wieko skrzyni. Po czym w zasadzie do niej wlazła, zatrzaskując się w środku...

Zdołała tylko dostrzec błysk złota i wyczuła chłód szlachetnego metalu pod palcami. Wzięła łańcuszek w pyszczek i ponownie zabrała się do otwierania skrzyni - tym razem od środka i by się z niej wydostać. Po chwili zwinne stworzonko już siedziało ponownie na swojej ławce, przyglądając się złotemu kluczykowi, który momentalnie dostosował się wielkością do właścicielki. Sharrath spięła łańcuszek i po chwili cudowania udało jej się zarzucić go sobie na szyję. Teraz była dumną posiadaczką klucza z numerem osiem.

Sharrath rozejrzała się dookoła, spoglądając jak idzie pozostałym. Napotkała przy okazji wzrok jednego z mężczyzn z błękitnej strony sali. Nawet uśmiechnął się do niej! Jaszczurka machnęła ogonem, jej oczy pojaśniały wesoło, a pyszczek ułożył się w coś na kształt uśmiechu. Była to pierwsza osoba tutaj, która okazała jej otwarcie jakąś cieplejszą emocję i srebrnołuska nie mogła się doczekać aż dostaną pozwolenie na rozmowy!

Wówczas przypomniała sobie, że może zadać pytanie. Nie mogła z niego nie skorzystać - pytań miała co najmniej kilka. Była ciekawa, jakie znaczenie ma podział wprowadzony przez ognisty i lodowy napój, czy tylko jedna osoba może dotrzeć na szczyt, czy będą mieli gdzie spać i co jeść, czy muszą zająć się tym sami, jak tu płynie czas... Dużo pytań męczyło mały móżdżek. Ostatecznie Sharrath przysiadła na tylnych łapkach, zgłaszając się na wzór innych osób. Otrzymawszy pozwolenie od Zuu, jaszczurka odezwała się dość wysokim, ale spokojnie mieszczącym się w pojęciu "przyjemnym" głosem.
- Czy istoty zgromadzone w tej sali są rywalami, czy też będą mogły się zaprzyjaźnić?
To było dla niej w tej chwili najistotniejsze - czy powinna się chować przed innymi, czy może spróbować wyjść ku nim jak pewnego pięknego dnia zrobiła to na plaży w kierunku Fynara.
- To zależy od waszego nastawienia. Wiele osób wspina się na szczyt samotnie, ale zdecydowana większość pracuje w drużynach. -odparł ubrany w pasy mężczyzna, zerkając na smoczycę.

I w zasadzie to jej wystarczało. Skoro nie było nakazu walki między sobą, a każdy mógł iść własną ścieżką... Sharrath nie mogła już doczekać się kolejnych zadań!
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 07-10-2013, 21:25   #29
 
Lavolten's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znanyLavolten nie jest za bardzo znany
W nowym miejscu pojawił się równie szybko jak w poprzednim. Klasa wypełniona ławkami. Znał takie widoki z ziemi choć sam do tego typu szkoły nie chodził, wolał uczyć się samodzielnie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Było ono podzielone na dwie strefy, niebieską i czerwoną. A więc to jest konsekwencja wyboru butelki, a przynajmniej jedna z konsekwencji. Istoty które go otaczały tworzyły całkiem ciekawe zbiorowisko. Przeważały tu stworzenia podobne do ludzi, choć znalazło się też kilka które wyróżniały się nawet jak na to towarzystwo.

Postanowił przypatrzeć się dokładniej każdemu z obecnych w klasie. Skoro zostali podzieleni to najpewniej pierwszą interakcję przyjdzie mu nawiązać z istotami z jego grupy więc to im zechciał przyjrzeć się bliżej jako pierwszym.
Jakaś niska dziewczyna która wydawała się niezbyt rozgarnięta, choć na pierwszy rzut oka dość sympatyczna.
Mała, skrzydlata jaszczurka. Bez wątpienia smok o których legendy lubił czytać na ziemi. Tylko dlaczego taki malutki? Może większe stworzenia trafiały do innej sali?
Jakiś facet z kataną. Wyglądał na takiego który zna się na swoim rzemiośle, pewnie władał swoim mieczem tak dobrze jak dawni samurajowie. Vayes’owi spodobała się broń tamtego, choć mimo pewnego sentymentu do broni białej preferował nad nią broń palną.
Mężczyzna z dwoma robakami czy wężami wystającymi zza pleców. Białowłosy nie lubił robaków, węże mu nie przeszkadzały, ale świadomość wysokiego prawdopodobieństwa współpracy z tym gościem jakoś nie napawała go zbytnią radością. Na pierwszy rzut oka wyglądał na dość mrocznego typa który lubi zjadać koty na śniadanie, lub przynajmniej karmi nimi tych swoich zębatych przyjaciół. No cóż. Mimo wszystko lepiej nie oceniać książki po okładce, nieznajomy może się jeszcze okazać całkiem przydatny.

Niestety jego dalsze rozważania i obserwację przerwało wejście ciemnowłosego, jednookiego mężczyzny ubranego w całkiem interesujący strój z pasków. Ten od razu zalecił wszystkim ciszę głosem nieznoszącym sprzeciwu. Vayes i tak nie miał zamiaru się odzywać, przynajmniej nie pierwszy. Nawet gdyby nie dostał tego ostrzeżenia to i tak wolałby poczekać aż inni powiedzą coś co nakreśli mu jaśniej sytuację lub powie coś o nich samych.

Czarnowłosy powiedział im o kulce która pozwalała rozumieć mowę innych istot. Całkiem ciekawy bajer, spodziewał się czegoś takiego w miejscu do którego mogą dotrzeć istoty z wszystkich wymiarów. ATS zdecydowanie mógł zaliczyć do rzeczy które są tutaj na plus. Osobiście znał kilka ziemskich języków i dość szybko potrafił nauczyć się nowych, ale miejsce w których tychże języków mogły być miliony? Aż tak szalony nie był.
Kolejną rzeczą o której wspomniał ich nadzorca był test który musieli wypełnić. Vayes spojrzał na kartkę. Większość tych pytań na pierwszy rzut oka wydawała się być bezsensowna. W końcu ktoś kto był wystarczająco potężny by ich tu ściągnąć w mgnieniu sekundy raczej jest w stanie dowiedzieć się o nich tak prostych rzeczy bez pytania ich o to czymś takim jak ten test. Z drugiej jednak strony mogło tu chodzić o sam sposób w jaki udzielą odpowiedzi a nie o nie same. Bez większej zwłoki chwycił za „pióro” i zaczął wypełniać kartę odpowiedziami.

1. Vayes.

Spytali tylko o imię więc nic więcej w tym miejscu pisać nie zamierzał.

2. Według rachuby planety na której żyłem 20.

Słyszał o czymś takim jak rozbieżności między liczeniem czasu na różnych planetach, np. na takim Marsie rok trwał mniej więcej dwa razy tyle co na ziemi, na Jowiszu około dwanaście razy tyle, a jak mogło przebiegać liczenie wieku w innych wymiarach to już tylko mógł zgadywać. Postanowił więc zaznaczyć dokładnie w swojej odpowiedzi, że jego lata są podane w zgodzie z rachubą czasu jego rodzimej planety.

3. Srebrny.

Odpowiedzi tej udzielił po dłuższym zastanowieniu. Tak w zasadzie to lubił wszystkie kolory z wyjątkiem szarości której nienawidził, choć jego ulubionymi były zdecydowanie czarny i biały. Biały jak jego włosy i czarny jak kolor ubrań które nosił na sobie. Ciężko było mu wybrać między tymi dwoma. Często gdy nad tym rozmyślał nachodziła go głupia myśl, że połączenie tych dwóch kolorów tworzy właśnie szarość, której tak bardzo chciał uniknąć. O ironio, ale cóż miał na to poradzić? To były jego ulubione kolory i tego raczej nie mógł zmienić. Często z powodu nienawiści do koloru szarego nienawidził też w pewnym stopniu samego siebie gdy tylko wnikał głęboko w swoje oczy podczas patrzenia w lustro. Szare, zimne oczy. Nienawidził się za to przez pewien czas choć wiedział, że odziedziczył je po matce, chyba jedynej istocie którą tak naprawdę w swoim życiu kochał. To wszystko zmieniło się gdy postanowił spojrzeć na to z innej strony. Uznał, że jego oczy tak naprawdę nie były tylko szare, one były srebrne. Srebro, szlachetny metal, wyróżniający się wśród innych swoim pięknym blaskiem. Srebro, jedyne w swoim rodzaju. Pokochał srebro nienawidząc wciąż szarości. Srebro, połączenie jego ulubionych kolorów, rozświetlone odrobiną blasku. Tak… Srebro zdecydowanie było dobrym wyborem.

4. Pragnienie ciągłego podążania naprzód.

To właśnie to pragnienie doprowadziło go tutaj. To właśnie to pragnienie sprawiło, że stał się tym kim jest. Nie cierpiał zastoju. Nie mógłby żyć spokojnym, osiadłym życiem. To pragnienie ciągnęło go wciąż ku nowym przygodom. Dlatego właśnie uznał je za swoją największą zaletę.

5. Gdybym mógł wybrałbym obie, jest we mnie zarówno coś z lodu jak i z ognia, sądzę jednak, że ten wewnętrzny ogień popychający mnie wciąż do przodu jest mimo wszystko silniejszy, dlatego właśnie wybrałem płomienistą butelkę.

Nad tym nie musiał się długo zastanawiać, w końcu wyboru dokonał już kilkanaście minut temu, w poprzednim pomieszczeniu.

6. Potrafię równie sprawnie używać obu rąk choć pisać i jeść wolę prawą więc oznacza to raczej, że jestem praworęczny.

To pytanie również nie sprawiło mu problemów.

7. Uważam, że każde pytanie które zostało zadane w odpowiednim miejscu i czasie może być ważne. To tutaj akurat zadano nam w czasie w którym odpowiadanie na pytania może wpłynąć w dużym stopniu na naszą przyszłość i to co się z nami stanie. Sądzę więc, że Tak, to pytanie jest w jakimś sensie ważne.

Ostatnie pytanie było co prawda odrobinę dziwne, ale nie zajęło mu zbyt wiele czasu, na kartę przelał po prostu swoje zdanie na ten temat i nie potrzebował więcej się nad tym rozpisywać.

Po odpowiedzeniu na wszystkie pytania odłożył „pióro” na ławkę i wrócił do lustrowania wzrokiem kolejnych istot które znajdowały się w pomieszczeniu. Znów jednak nie dane było mu przyjrzeć się bliżej wszystkim istotom gdyż Zuu zaczął zbierać kartki a chwilę później używając ATSa wezwał do klasy kogoś kto nazywał się Jax. Informacja warta zapamiętania, tego małego cuda można też używać do komunikacji na odległość, choć możliwe, że jest to zarezerwowane tylko dla opiekunów. Później będzie musiał to sprawdzić, tymczasem przeniósł swoją uwagę na drzwi które otworzyły się silnym kopnięciem.

Do pomieszczenia wszedł dziarskim krokiem owy Jax, jak głosiła plakietka na jego uniformie, ciągnąc za sobą całkiem pokaźną wieżę ze skrzyń. Czy ta wieża nie była przypadkiem aluzją do tego co ich tutaj czeka? Wielka ponad miarę, a do każdego następnego kufra-poziomu broniła wejścia kłódka, jakby symbolizująca test, czy próbę którą muszą przejść przed wejściem na następny, albo po prostu białowłosy powinien przestać nadinterpretować wszystko od samego początku. Jax okazał się być całkiem zręcznym i silnym gościem. Bez trudu wyciągał skrzynki z wieży i zaczął rozrzucać je po ławkach trafiając idealnie tam gdzie powinien trafić i nie zabijając przy okazji nikogo niecelnym rzutem. Vayes cieszył się, że do tego typu zadania wybrali kogoś kompetentnego, nie chciałby skończyć z głową zmiażdżoną ciężkim kufrem na samym początku przygody.

Zuu oświadczył, że mogą zadać mu po jednym pytaniu. Białowłosy postanowił poczekać ze swoim aż inni wykorzystają już własne szanse. W ten sposób zyska wiele informacji za darmo, mogąc zadać jeszcze dodatkowo swoje własne pytanie którego być może nie będzie musiał opierać na tak trywialnych rzeczach jak to które właśnie zadała różowo włosa dziewczyna przypominająca owcę.

W międzyczasie postanowił wziąć się za otwarcie kuferka. Najchętniej otworzyłby go strzelając z pistoletu w kłódkę, od zawsze chciał coś takiego zrobić, ale wolał nie tracić amunicji na głupie zabawy. Co prawda miał jej ze sobą całkiem sporo, ale nie był pewien czy szybko będzie mu dane zdobyć tutaj jakąś nową. Dlatego też postanowił rozerwać kłódkę ręcznie, mimo, że był raczej dość słaby kłódka otworzyła się zaledwie po lekkim pociągnięciu. Otworzył skrzynię i jego oczom ukazał się błyszczący na jej dnie kluczyk z numerem 19. Ten numer raczej nic specjalnego dla niego nie znaczył, ale od teraz będą powiązani czymś w rodzaju przeznaczenia, przynajmniej przez jakiś czas. Chwycił kluczyk w dłoń i podrzucił go w górę kilka razy. Zobaczymy do czego możesz się przydać maleńki. Ta cała wieża zaczynała mu się coraz bardziej podobać. Dopiero co się pojawił a już dostał od gospodarzy dwa prezenty i butelkę ognistego trunku.

Po wysłuchaniu pytań większej części z obecnych doszedł do wniosku, że większość tych praktycznych już wypowiedziano, a Zuu za każdym razem udzielał raczej dość ogólnych odpowiedzi. Postanowił więc zapytać o coś specyficznego co właśnie przyszło mu do głowy. Podniósł powoli rękę i odezwał się głosem pełnym ciekawości.
- A Ty kim byłeś drogi Zuu, zanim trafiłeś do wieży i zostałeś tym kim jesteś teraz?
Zastanawiał się czy na tego typu pytanie w ogóle dostanie odpowiedź, choć Zuu zezwalając im na zadawanie pytań nie stawiał żadnych dodatkowych ograniczeń.

Zuu skierował swoje jedyne oko, na białowłosego, wpatrując się w niego dłuższą chwile. Jego usta poruszyły się nieznacznie, gdy zapewne w myślach formował odpowiedź.
- Kimś kto miał marzenie, silniejsze niż wszystko inne. Czyli takim jak każdy który trafił do tej wieży. -odparł, ale widać było, że to pytanie sprawiło mu najwięcej problemów z tych dotychczas.
No cóż. Vayes spodziewał się tego typu odpowiedzi. Mimo jej ogólności powiedziała mu ona wystarczająco wiele. Nie pozostało mu nic do roboty więc postanowił przyjrzeć się, tym razem już na spokojnie, reszcie osób obecnych w pomieszczeniu.
 
Lavolten jest offline  
Stary 08-10-2013, 22:54   #30
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Bioniczny woźny nie zrobił na Ryoku takiego wrażenia jak jego mistrzowskie ciskanie “prezentami”. Do różnorodności aparycji obcoświatowców była przyzwyczajona, ale precyzja “androida” była wręcz zdumiewająca, nie spodziewała się bowiem po “robocopie” takiego cela. Ostatecznie nie musiała robić ani uniku ani padu, by uniknąć oberwania skrzynią w łeb.

Podano do stołu!
Ale nim jeszcze “uczta” na dobre się zaczęła, Ryoku odkryła nową właściwość tego ATS. Pan Zuu niechcący zaciekawił chuligana tym niecodziennym wynalazkiem. Postanowiła, że pobawi się nim, kiedy nadarzy się stosowna okazja.

Po chwili odezwała się Owieczka ze strony niebieskich. Ryoku wnet stwierdziła, że posługuje się wyjątkowo niebezpieczną bronią zwaną kobiecym urokiem. Ryoku ochrzciła w myślach dziewczę imieniem “Milly”.
Dostrzegła jednak jeszcze coś niepokojącego. Otóż po niebieskiej stronie mocy zobaczyła... samą siebie. Sobowtóra w czarnym jak smoła płaszczu i krwistoczerwonej koszuli, łypiącego na swój oryginał i szczerzącego ostre zęby w niecnym uśmiechu, który po chwili przemienił się w kopię Milly. Czy ona ma zwidy, czy rzeczywiście z tym bytem jest coś nie tak?

Po niej odezwał się wojak blondyn. Niby przybysz jak większość tutejszej chałastry, ale kiedy Ryoku tylko na niego spojrzała, niczym grom z nieba ją strzelił. “Wielkie nieba, czy mi się wydaje czy ja go skądś znam?” - pierwsza myśl przyszła jej do głowy. Straszliwa myśl, wszak wszyscy tutaj pochodzili z różnych światów, więc szansa na to, że spotka się kogoś znajomego, albo była nikła albo równała się zeru. Nawet gdyby jednak zdarzyło się inaczej, to wszak powinny stać za tym jakieś konkretne wspomnienia, zdarzenia, coś cokolwiek, co mogło znajomych łączyć.
A tu nie stało nic konkretnego. Tylko jakieś irracjonalne, niepokojące przeczucie. Blondyna równie łatwo wcale nie musiała nawet spotkać. Ale do głowy jej uderzyło deżawi czy jak to się ten cały haj nazywał.
Wojak zorientował się, że Ryoku się na niego patrzy. A kiedy jejmość została przez niego przyłapana na gapieniu się, pomachała mu lekko ręką tak, żeby Zuu się nie przyczepił; uśmiechnęła się do niego przyjacielsko; zaś wojak odwzajemnił się uśmiechem i puścił do niej przyjaźnie oczko, zanim dziewczyna skierowała się w kierunku “nauczyciela”.

Ryoku nie miała żadnego problemu z otwarciem kufra. Zwyciężyła u niej niecierpliwość i ciekawość; natychmiast, jak tylko paka wylądowała na stole, zabrała się za nią. Wystarczył wytrych w postaci spinki do włosów schowanej za lewym uchem. Wystarczyły zaledwie 4 sekundy i po wszystkim, taka bowiem słaba była kłódka. W zamku zgrzytnęło. Usunęła blokadę i odłożyła ją na bok, zaś spinkę wsunęła z powrotem za ucho. Teraz wystarczyło tylko unieść pokrywę.

W międzyczasie jednak zachowała czujność i miała oko nie tylko na skrzynię, ale także na najbliższe otoczenie. Zerknęła dyskretnie na niebieską stronę sali tak, by nikt tego nie zauważył. Po przeciwnej stronie względem Ryoku znajdował się ktoś, kogo wyjątkowo ciężko było przeoczyć.


Potężny barczysty osobnik, którego ciało pokrywają ogromne odłamki lodowego kruszcu. Wygląda niczym topornie wyciosany z wielkiej bryły lodu posąg, w który ktoś tchnął życie. Ma około 5 metrów wzrostu, a dookoła niego na ziemi, leży pełno drobinek lodu i śniegu. Rozwalił swoja skrzynkę jednym uderzeniem wielkiego lodowej piąchy i teraz obserwuje kluczyk, na swojej dłoni. Spoglądając na drzazgi jako pozostałości po skrzynce Ryoku stwierdza, że nie chciałaby trafić pod te lodowe tłuczki. Z pewnością zostałoby po niej tłuczone mięso.

Sugerując się wskazówką, że kufer nie zawiera ładunku wybuchowego (wszak odgłos wybuchu nigdzie w sali się nie rozległ) i tym, że wszyscy w zasadzie otrzymali identyczne paczki, Ryoku przymierzała się do błyskawicznego podniesienia wieczka. Zamierzała jednak zachować ostrożność na wypadek, gdyby w skrzynce znajdowała się ukryta pułapka, czy to mechaniczna czy magiczna. Slustrowała bacznie jeszcze raz otoczenie i doszła do wniosku, że nikomu krzywda się nie stała, zaś smoczyca, która uporała się już z kłódką, wślizgnęła się do środka własnej skrzynki.
Ryoku tak szybko jak pozbyła się zabezpieczenia kufra, tak samo prędko go opróżniła, otwierając pokrywę i szybkim, kocim ruchem dobywając prezencik. Myślała, że w skrzyni znajdzie się może broń z amunicją, czy może inny podarunek, ale zamiast tego otrzymała złoty kluczyk z wygrawerowanym numerem 17. Każdy w sali otrzymał podobny prezent, nie było mowy, by ktoś został wyróżniony dodatkowym bonusem. Klucz prezentował się tak elegancko, że jej spracowane, twarde dłonie pasowały do niego jak wół do karety. Pytanie tylko, do czego miał pasować. Do drzwi? Do innej skrzynki? A może jeszcze do czegoś innego?

Zerknęła potajemnie za siebie i przyjrzała się kolejnemu członkowi czerwonej drużyny.


Młody chłopak o dziwacznej fryzurze, przypominającej dwie ostre antenki. Nosi niezwykle grube okulary, przez które nie widać jego oczu, a dziwny lekko niepokojący uśmiech nie schodzi z jego ust. Ubrany w miarę elegancki sposób, stylizowany na studenta dawnych uczelni. Niezbyt wysoki i bardzo szczupły. Siedzi i tylko patrzy na swoja skrzynkę, nic nie robiąc.

Jego zachowanie zaintrygowało Ryoku. Czy chłopak jest telepatą i otworzy skrzynię siłą umysłu? Analizuje jej budowę? Zasnął? Może podobnie jak Ryoku podszedł do zadania zakładając, że mogą wystąpić niespodzianki?
A może jest melepetą albo takową udaje? A może uporał się już ze skrzynką?
Nie zdołała patrzeć na niego dłużej. Co prędko odwróciła się w kierunku pana Zuu, żeby nie sądził, że się porozumiewa z sąsiadem. Miała dziwne wrażenie, że Zuu cały czas się na nią gapi, odkąd tylko opróżniła pudełko. Bo nie miała nic innego do roboty i zaczęła się trochę nudzić. Klucz schowała do wewnętrznej kieszeni płaszcza i to na tyle szybko, że chyba tylko imć mentor mógł to dostrzec.

Zamknęła oczy i zaczęła medytować. Po uspokojeniu myśli otworzyła oczy i ze spokojem spoglądała na wielką salę, potem zerknęła na sufit. Jak na tutejsze warunki wydawał się zadziwiająco normalny. Nie przypominał magicznego nieba rodem z Hogwartu i nie latały też tam płonące świece, duszki i inne cudawianki; wisiały pod nim jedynie wielkie, piękne żyrandole kolorystycznie grające z częściami sali. Sufit był ostoją względnej normalności w tym miejscu i dziwnie uspokajał. Ale trzeba było myślami powrócić na ziemię.

W międzyczasie padały pytania i odpowiedzi na temat losu “wybrańców” boskiej wieży. Niestety, niewiele (by nie powiedzieć "żadne") z napływających od Zuu wieści zawierało konkretną wskazówkę, co zaczęło nieco irytować Ryoku, która miała ochotę zadać pytanie. A problem polegał na tym, że musiała wybrać jedno z nich, bo Zuu zignorowałby resztę tak jak skrzeczącego, złorzeczącego gdzieś w sali insekta. Mnóstwo myśli się kotłowało w głowie, więc postanowiła poczekać, aż wszyscy lub większość istot zada swoje pytania. Sęk w tym, że Zuu odpowiadał ogólnikami i taką strategię z powodzeniem stosował.

Podobną taktykę co Ryoku obrał młodziak o białych włosach, należący do tej samej drużyny co ona; który to zwrócił uwagę nie tylko mistera Zuu, ale także samej dziewczyny. Ryoku przyjrzała mu się dokładnie. Jak się jej wydawało, w jego spojrzeniu dostrzegła nutę poczucia wyższości, co niezbyt ją napawało optymizmem względem tej osoby. Mimo to postanowiła mu się nie odwdzięczać niechęcią, w końcu przecież też mogła go źle zrozumieć. Postanowił zadać mentorowi inne pytanie, skoro na tematy związane z wieżą niezbyt chętnie odpowiadał. Jeżeli jednak miał w planie pochlebianie mu, to raczej przejechał się na tym. W każdym razie próba podchodów opiekuna piętra nie powiodła się chłopakowi. Uśmiechnęła się tylko do białowłosego młodziaka i skierowała spojrzenie na smoczycę, której udało się uporać ze skrzynką.

Teraz mała spryciula mogła z dumą pokazać światu swój mały, złoty kluczyk, który naturalnie dopasował się do miniaturki, a który co więcej sama wydobyła. Ryoku twierdziła, że skoro stoły i krzesła malały i rosły, to w sumie czemu kufer nie mógł się też jakoś magicznie skurczyć dla smoka. Ale to była próba i… nieważne, smoczątko poradziło sobie dobrze, jeśli nie świetnie, z tym wyzwaniem. Ryoku wystawiła jej kciuk prawej dłoni uniesiony do góry w geście gratulacji, uśmiechnęła się przyjaźnie do niej i puściła oczko.

Do głowy przyszło jej pytanie. Nie wiedziała zresztą, czy względnie dobre, bo jegomość Zuu wydawał się tak chętny do odpowiedzi jak leniwiec do ruchu. Nie zamierzała wybiegać przed szereg. Nie oczekiwała, że Zuu odpowie wylewnie na jej pytanie. Nie była tu nikim nadzwyczajnym ani ważnym, nie przyszła tu po sympatię czy litość do pana Zuu. Miała swój cel do zrealizowania i postanowiła zastosować się do reguł gry, której stała się częścią.

Jej prawa ręka płynnym i zdecydowanym ruchem uniosła się ku górze. Ryoku wówczas nie opierała się o rękę rozluźniona, ale siedziała obecnie wyprostowana, pewna i sztywna jak żołnierz. Głos silnie gardłowy rozniósł się echem po sali, kiedy powoli, ale zdecydowanym i wyraźnym tonem formuowała pytanie, spoglądając prosto w oczy (czy raczej oko) mentora. Zawierał się w nim szacunek do osoby protegowanej, może nuta ciekawości, ale nie było w nim miejsca na emocje; na to będzie jeszcze czas.

- Mistrzu Zuu, jak będą wyglądały przygotowania i test końcowy?

Oko Zuu spotkało się ze spojrzeniem dziewczyny. Przez krótką chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu... i tak też odpowiedział na to pytanie. Tylko i wyłącznie ciszą, żadne słowo nie wypłynęło z jego ust, a gestem kazał po chwili opuścić jej rękę. Była to bardzo dziwna, niepokojąca cisza - taka która towarzyszy kłopotliwym, niezręcznym bądź złowrogim sytuacjom. Ryoku walcząc z budzącą się w niej przekorą opuściła rękę bardzo szybko, jakby nagle jej zwiotczała, ale jeszcze przez krótki moment z “mistrzem” mierzyli się spojrzeniami, niby na nie walcząc. Nie spuściła głowy, a jej pewny wzrok nie wędrował nigdzie indziej dopóty, dopóki mentor nie spojrzał w inną stronę, nie przejmując się już karliczką. Do sali wróciła z powrotem atmosfera ciszy, jednak pozbawiona tego przedziwnego, uciążliwego napięcia.

Cóż, równie łatwo chyba mogła pożegnać się z dotarciem na następne piętro. Mając przeczucie, że od tej pory Bóg mieszkający na czubku boskiej wieży rozdzielił czarną polewkę równo pomiędzy "wybrańcami", a Zuu nie ułatwi jej dotarcia na szczyt, oraz nieco sekund (choć pewnie już policzonych do jej ostatniego włosa z głowy) Ryoku przyglądała się uważnie innym istotom znajdującym się w sali.
 
Ryo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172