Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2013, 14:06   #142
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Czasem tak to bywa, że człowiek zapomina o tym co durne, niemożliwe, czy urojone za sprawą zbyt pośpiesznie spożytych ulmerowych nalewek. Robi to też zupełnie świadomie w pełni zdając sobie sprawę z tego, że właśnie gada dajmy na to ze snarkiem, czy toczy bój z nie przymierzając grumkinem. Oczywiście cały czas święcie wierząc i nie mając wątpliwości, że oba te stwory to wierutna bzdura. Ot taka ciekawostka ludzkiej natury.
Engan wcale nie był w tym przypadku wyjątkiem. Dzieci lasu i historia Daru tyle go interesowały w życiu codziennym co topniejący pod butami śnieg. Ale ilekroć zbliżał się do ruin Solnej Drogi, ilekroć przychodziło od budowniczych zapotrzebowanie na szkarłatną dębinę, która najobficiej rosła w tych okolicach, ilekroć wychodziło, że trzeba do dzikich pojechać… nigdy nie zapominał słów rumianej flintyjki, która mierzwiąc mu włosy na klacie co i rusz mruczała o tym co trzeba robić przy strażnikach lasu, a czego się nie godzi. A on niby nie słuchał zajęty czymś co zupełnie pozbawione było przedstawianego przez nią sakrum, a mimo to dokładnie wszystko jakoś tak zapamiętywał.

Septa oczywiście się wkurzył, gdy zsiadł z konia przy pierwszym posągu zatrzymując tym samym ich ucieczkę na kolejne chwile. Joran nie powiedział nic. I jakby Engan miał zgadywać, to legenda czy nie, Joran też swoje wiedział i do podpadania snarkom wcale mu się nie spieszyło.

Sięgnął po woreczek z czarnuszką. Alysa zaparzywszy mu z nich obrzydliwego kompotu przy którym nawet stoutowe wino to frykas, resztę oddała. Twierdząc, że Agneta może i faktycznie wie jaką odtrutkę stosować na swoje strzały, ale ilości lepiej niech jej kto inny dobiera.
Strzepnął kilka zbutwiałych liści z kamiennej dłoni i wysypał na nią resztę owoców. Po chwili namysłu dorzucił jeszcze pęto pogryzanej w czasie jazdy suszeniny. Nieludzka twarz strażnika nie zmieniła się ani odrobinę. Tak samo pewność Engana, czy aby nie lepiej jednak było spróbować wspiąć się na Mur.

Jak to mawiali, siódemce świeczkę, a starym bogom ogarek.

Przecież nie zawadzi.

***

Lubił tę robotę. Lubił swoją siekierkę. Nawet, co się dziwnym może wydawać, drzewa lubił. Nie rąbał nigdy jak leci, a na wycinkę najczęściej wybierał te, które i tak się zwalą przez złe ulokowanie, chorobę, niedźwiedzia, nadmierny mróz, czy jarmolących o krzywych przecinkach zwiadowców. Ale robactwa no po prostu nie mógł ścierpieć. Zarówno z rodzaju tych oślizgłych dżdżownic, którymi zajadał się Mort, jak i tych zapieprzających na setce nóżek podłużnych robaków, które Alysa niegdyś przedstawiła mu jako pareczniki i dwuparce. Z premedytacją wbił sobie obie nazwy do łba. Maester zawsze powtarzał, że pierwszym krokiem do pokonania czegoś jest umiejętność nazwania tego czegoś. Kamykowi średnio ta mądrość pomagała.
Szczególnie teraz gdy jeden z tych padalców wpadł mu za kołnierz...
Już miał koszulę zdzierać gdy zobaczył nagle ten wielki powykręcany twór uformowany z pni, które bogowie wiedza czyjej woli się poddały.
Zapach mchu, ziemi i butwiejącego drewna wypełnił jego nozdrza. Robak sam wypadł z jego ubrania i jakby spłoszony czymś czmychnął między zgniłe liście.
A drzewa znów patrzyły. I widziały jak rozwala bratu łeb kamieniem.
I jak wypuszcza Henka zdradzając Straż i złożoną lordowi Dowódcy przysięgę wierności…



Pierdolić.

Już miał krzyknąć, że znalazł i żeby tu przyleźli gdy między koronami drzew rozbrzmiało ryknięcie Jorana Lannistera.

Jak widać, Harleni też postanowili pierdolić oczy lasu…

Zamachał łapskami, by wskazać Sepcie drogę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline