Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2013, 15:39   #23
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
DZIENNIK WOJENNY PUNISHERA WPIS NUMER 1

Frank Castle jakiego zna świat nie żyje. Od teraz operuję jako Punisher. Moich rąk nie wiąże prawo, nie da się mnie kupić i zastraszyć. Czemu właśnie Punisher? Bo muszę zostać symbolem, który zasieje strach w sercach przestępców, którzy nigdy go nie czuli. Trupia czaszka jaką widziałem na jednym z osiedlowych murów nada się na to jak ulał. Czytelny przekaz tego co cię czeka jeśli jesteś winny. Strach jest jak zaraza. Mendy rozniosą ją między sobą i przestaną spać bezpiecznie w nocy.
Będę potrzebować zaopatrzenia i bazy operacyjnej. Moje mieszkanie będzie spalone z chwilą gdy wykonam pierwszy ruch. Nie czuję lęku przed tym czy będę w stanie pociągnąć za spust bo za cel obrałem sobie ukaranie winnych. Winnych tego co stało się z moją rodziną. Oni będą pierwsi. Im dłużej jednak się nad tym zastanawiam tym jasne jest dla mnie, że nie mogę poprzestać tylko na tym. To nie byłoby sprawiedliwe względem wszystkich innych niewinnych ofiar, których zawiodło państwo mające obowiązek chronić swoich obywateli. Jestem ich zemstą przychodzącą do wszystkich tych, którzy na nią zasługują. To jedyna droga.

Koniec wpisu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Los0g9Et7Ow[/MEDIA]

DZIENNIK WOJENNY PUNISHERA WPIS NUMER 2

Pieniądze ze sprzedaży domu wystarczyły na małe mieszkanie na Bronksie, opancerzoną furgonetkę i mały arsenał broni, który mam zamiar niedługo przetestować. Ciało powoli wraca do dawnej sprawności, ale rezultaty są wciąż niezadowalające. Wracam na strzelnicę i siłownię. Za wcześnie jeszcze żeby wyjść z podziemia. Fundusze szybko się kończą i trzeba będzie zdobyć następne. Mam nadzieję, że gangsterzy nie obrażą się jak zorganizuje w ich szeregach przymusową zbiórkę pieniędzy.

Koniec wpisu.



DZIENNIK WOJENNY PUNISHERA WPIS NUMER 3

Nie mieliśmy wrogów. Bo jakich wrogów może mieć typowa nowojorska rodzina? Policja była w stanie ustalić tyle, że mieliśmy po prostu pecha. Pojawiliśmy się w złym miejscu, w złym czasie. Heh to chyba najbardziej oklepanych filmowych powiedzeń. Mimo wszystko tak właśnie było. Niedaleko miejsca gdzie urządzaliśmy piknik znaleziono czterech ciała powieszone za nogi do gałęzi drzew. Członkowie włoskiej mafijnej rodziny Marconich. Ewidentna wiadomość od konkurencji a jednocześnie motyw do egzekucji rodziny Castle będącej przypadkowym świadkiem wydarzeń. Problem w tym, że o wpływy z Marconimi walczyły ostatnio dwie inne włoskie rodziny mafijne i Rosjanie. To trochę poszerza krąg podejrzanych. Nie mogę ufać swojej pamięci jeśli chodzi o ten dzień. Lekarz stwierdził, że szok spowodowany utratą bliskich i otrzymane obrażenia mogły spowodować zniekształcenie rzeczywistego przebiegu wydarzeń. Co za tym idzie nawet jeśli rozpoznałbym morderców to i tak nie byłbym wiarygodnym świadkiem w sądzie. Przeżywam to wszystko w snach. Pamiętam smak szarlotki Marii. Zapach jej perfumów. Słyszę śmiech Lisy i płacz Franka Jr. Puszczamy latawiec i...
Reszta jest już zamazana i częściowo stanowi zapewne wytwór mojej wyobraźni. Niezliczone godziny rehabilitacji, hektolitry potu na siłowni i las podziurawionych tarcz na strzelnicy. W końcu czuję, że jestem gotowy. Czas wyruszyć na łowy. Koniec wpisu.


Floyd Ackles

Tick-Tick-Tick...

Wyobraźnia Floyda? Tykanie zegara na ścianie czy może naprawdę bomba na ciele Yussefa była aż tak głośna? Najprędzej to pierwsze. Miał wyostrzone zmysły a w powietrzu zalegała chwilowa cisza. Mimo wszystko czuł, że zjadały go nerwy. Tak spektakularnych i niebezpiecznych numerów jeszcze nie odwalał i to pod nosem połowy chicagowskiej policji. Musiał zgrać wszystko w odpowiednim czasie jeśli miało mu się powieść.

Z szybu wentylacyjnego widział większość biura. Zakładnicy byli stłoczeni przy ścianie w jednym z biur. Jedna kobieta płakała, ale wyglądali na całych. Całkowicie sparaliżowani nie śmiali choćby podnieść wzroku na kogoś kto utożsamiał najgorszy lęk ameryki - terroryzm. Czy aby na pewno? Coś tu nie grało. Yussef co chwila łapał się za głowę i mówił do siebie w jakimś arabskim języku, którego Floyd ni w ząb nie rozumiał. Brzmiało to jednak jak... Modlitwa? Chodził po całym biurze, co chwila zerkając przez prześwity w żaluzjach albo spoglądając na zakładników i w stronę drzwi wyjściowych.

Święty uspokoił oddech i wykręcał powoli śruby kratki wentylacyjnej szwajcarskim scyzorykiem. Na szczęście Yussef zasłonił żaluzje w biurze co dawało mu trochę czasu. Wiedział jednak, że jeżeli wykona jakikolwiek ruch zostaną mu sekundy do dalszego działania. Powodzenie akcji miało szansę jak 1 do 10, ale nigdy nie był zbyt dobry z matmy. Przytrzymał drżącymi dłońmi kratkę wentylacyjną żeby nie spała na podłogę i wysunął się na zewnątrz, powoli używając łokci. Pozycja nie była zbyt korzystna i chwilowo był na widoku, ale nie mógł pozwolić sobie na narobienie niepotrzebnego hałasu. Upadł na ziemię tak cicho jak mógł dopiero wtedy odkładając na podłogę kratkę wentylacyjną. Pakistańczyk przestał mówić do siebie i zaczął wykrzykiwać coś w mieszaninie angielsko-arabskiej. Cholera chyba go jednak usłyszał. Usłyszał jakiś ruch tak jakby ktoś zmierzał w stronę jego kryjówki za jednym z biurek. Wdech, wydech, wdech, wydech. Nie widział celu, ale zaufał swoim zmysłom. Wyobraził sobie jego pozycję i wyskoczył z zimną determinacją w oczach strzelając taserem w stronę terrorysty zanim jeszcze go zobaczył. Dwie elektrody zakończone haczykami wbiły się bezbłędnie w szyję zaskoczonego Yussef. Prąd elektryczny pozbawił go przytomności i powalił na ziemię.

Floyd odetchnął z ulgą. Biuro wciąż stało a wraz z nim Święty i reszta zakładników. Czyli bomba nie wybuchła. Mógłby zostawić go tu dla saperów, ale... Potrzebował go żywego. Potrzebował go przepytać. Jenny nie pochwalałaby zapewne takiego zachowania i stwierdziłaby, że zwariował do reszty, ale on podjął decyzję dużo wcześniej. Zarzucił nieprzytomnego Yussefa na plecy i pognał w stronę schodów klatki schodowej i wyjścia na dach nie oglądając się za siebie.

Tick-Tick-Tick... To tylko wyobraźnia Floyd. Bomba niesiona na plecach nie miała tu nic do rzeczy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=c4Gp56jnaIs[/MEDIA]


 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 13-10-2013 o 21:31.
traveller jest offline