Nemet mimo, iż powinna się cieszyć z dobrze sprzedanych skór całą drogę powrotną przemilczała i nie reagowała na hałaśliwe zachowanie półorka oraz pytające spojrzenie Benedykta. Dopiero pod koniec rycerz odważył się odezwać do dziewczyny.
- Wiesz, że w końcu będziesz musiała z nim porozmawiać? - nie wytrzymał ciszy.
- Wiem.
- Może nie powinienem się wtrącać w wasze sprawy,
- Nie powinieneś.
- ...ale wiesz już co mu odpowiesz?
Zbliżali się już do wozu, przy którym stał tylko Corwin. Widać jak bardzo pozostałym „ochroniarzom“ zależało na dokończeniu roboty. Z pozostałymi skórami skierowali się na rynek. Mimo późnej pory nadal był on gwarny i zatłoczony. Ludzie przepychali się, nawoływali do sprzedaży, targowali, a niekiedy dochodziło nawet do rękoczynów. Na szczęście srogie spojrzenie Banolta oraz zbroje Corwina i Benedykta odstraszały potencjalnych złodziei, więc wszystkie skóry udało się spokojnie sprzedać. Zbliżała się jesień, więc już niedługo będą one potrzebne do wyrobu różnego rodzaju płaszczy, kożuchów, czapek, rękawiczek i czego tam jeszcze potrzeba aby człowiek, elf czy ork nie marznął w zimowe dni.
- Mogę wam zapłacić już teraz albo jak wolicie w karczmie razem ze wszystkimi.
- Mi możesz zapłacić już teraz. Widziałem śliczny grzebień u jednego z handlarzy, wprost dla mojej Rose. - odpowiedział Benedykt.
Po czym jak najszybciej zniknął za najbliższym kramem.
- Ja i tak będę szedł do karczmy coś przekąsić, więc jeśli panience pasuje to może mi zapłacić razem ze wszystkimi - Banolt nadal dźwigał pod pachą pęk żelastwa - Najchętniej to bym się tego pozbył, ale nikt tego złomu nie chce kupić.
- Mogę zapytać się lorda Raytmosa, czy by nie udostępnił Ci swojej kuźni, a przetopisz sobie to wszystko.
- Było by wspaniale - ucieszył się półork.
- Mi możesz zapłacić jak wszystkim. - odezwał się na końcu Corwin.
- A więc chodźmy.
W drodze powrotnej zostawili wóz w gildii kupców i już na własnych nogach dotarli pod „Smoczego Pazura“
...
W „Smoczym pazurze“ jak zwykle o tej porze było głośno i tłoczno. Banolt niczym taran przedzierał się przez tłum, za nim szła Nemet, a Corwin pilnował aby nikt jej nie zaczepił. Mimo ogólnego tłoku dziewczynie udało się odnaleźć Lawię, Gareta oraz Gilberta siedzących przy jednym ze stołów. Gilbert właśnie śpiewał jedną z tych długich ballad o srogich bitwach, dzielnych rycerzach i czekających ich z wytęsknieniem pięknych białogłowych. Widać, było, że są tu już od dłuższego czasu, gdyż obok stało kilka pustych kufli.
- Można się dosiąść? - zagadnęła Nemet do znajomych osób.
Banolt nie czekał na pozwolenie, a zajął miejsce obok barda i zamówił dla siebie, oraz dla innych po kuflu piwa. Oczywiście dla elfów zostały zamówione kufle mleka. Dodatkowo dla wszystkich zostały zamówione dwa pieczone kurczaki.
- Oto wasza zapłata - Nemet wyciągnęła sakiewkę i wypłaciła każdemu odpowiednią kwotę. - W sumie to powinnam wam obciąć za niedokończenie roboty, ale dobrze się spisaliście w walce z bandytami. Jeśli nadal macie zamiar udać się na północ mogę być waszym przewodnikiem.
- Kolejna niebezpieczna przygoda? Ostatnio brakuje mi ciekawych opowieści do moich pieśni. Jeżeli nie będzie wam to przeszkadzać z chęcią się do was przyłączę. - tajemniczy uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny.
Garet jak zwykle nie odzywał się. Zatem głos zabrała Lawia.
- Sądzę, ze mój towarzysz nie będzie miał nic przeciwko.
- Mnie nie liczcie. Ja się zajmuję w najbliższej swej przyszłości tym oto żelastwem. - wskazał na pęk mieczy, o które co jakiś czas ktoś się potykał, ale widząc kto jest ich właścicielem szybko odchodził w swoją stronę.
- Jeśli tylko panienka Nemet napisze mi list polecający.
- Tak, tak. - dziewczyna wyciągnęła kartkę papieru oraz kałamarz i pióro, co w zaistniałych okolicznościach było niemałym wyczynem.
Przez ten czas Corwin sączył piwo i wpatrywał się w rudowłosą, czekając na odpowiedni moment do rozpoczęcia jakże trudnej dla niego rozmowy. Najchętniej zabrałby ją gdzieś, gdzie mogli by porozmawiać na osobność, a wiedział iż na piętrze „Smoczego pazura“ znajdowały się niewielkie pokoje dla gości, którzy zamierzali zatrzymać się na dłużej w mieście.