Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2013, 22:24   #127
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 13:23 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Mogadiszu, strefa rzÄ…dowa, Somalia




Wig i Fox zaczęli strzelać może sekundę czy dwie przed Shade. Kule ich karabinów momentalnie położyły dwóch Arabów. Wystarczało jedno trafienie, kaliber i szybkość pocisków nadrabiała resztę, posiadając zupełnie inne parametry niż chmara ołowiu, która krótkimi seriami wylatywała z pistoletu maszynowego trzymanego w rękach najemniczki. Trójka ludzi, widząc mordowanych, wstała i rzuciła się do ucieczki. Tylko Valerie mogła staranniej wybierać cele, mając wszystko przed oczami. Najpierw zabiła uciekającego, nie krępując się tym, że strzelała w jego plecy. Pozostali dwaj najemnicy nie mieli pojęcia w co walą. Obie kobiety zostały trafione i ich ciała legły na posadzce, w szybko powiększającej się kałuży krwi. Kolejny Arab został zabity z MP7, gdy próbował coś krzyknąć do krótkofalówki. Dopiero wtedy wróg odpowiedział. Żywych pozostało ich tylko dwóch, lecz mimo to i tak Shade w ostatniej chwili udało rzucić się na ziemię, gdy serie z AK rozrywały na strzępy tynk i kafelki na ścianie. Na szczęście nie widzieli jej. Za to strzały pozwoliły snajperom na namierzenie ostatnich celów. Kilka kolejnych naciśnięć spustu i najemniczka poinformowała swoich kolegów, że wykończyli wszystkich w głównym pomieszczeniu meczetu.

O'Hara w tym czasie wcale nie czekał na wsparcie. Rzucony przez niego granat odbił się od metalowych drzwi i eksplodował. Ciężko było stwierdzić, czy zaszkodził kryjącym się w środku ludziom, ale na pewno ujawnił, że popsuty przez Rusht zamek ciągle nie działał. Eksplozja bowiem nadwyrężyła zawiasy, gdy ciężkie drzwi rąbnęły o ścianę, otworzone na oścież. Jeszcze nie przebrzmiał huk, gdy flashbang wpadł do pomieszczenia i wypełnił je błyskiem i trzaskiem, innym nieco, lecz jeszcze bardziej ogłuszającym. Jeden z Arabów zaczął strzelać na oślep, ale najemnik w tym czasie był już na dole. Pierwszy strzał ze strzelby zabił strzelającego na miejscu, drugi i trzeci wpakowały w kolejnego wroga tyle ołowiu, że nie było najmniejszych szans, by wstał. Choć zdawało się, że pierwszy granat i tak zranił go wystarczająco mocno. Więcej ich w tym prowizorycznym arsenale, teraz praktycznie pustym, nie było.

Shade zeszła z galerii, sprawdzając wszystkie zakamarki. Nie było tu już żywych, tylko jeden z powalonych jeszcze oddychał. Ich skuteczność okazała się bardzo wysoka. Cóż, w końcu brali duże pieniądze za swoje usługi, odpłacali za to doświadczeniem. Fox ruszył ze swojej pozycji, Blue niemal deptała mu po piętach, wpatrując się w jego plecy. Raver kulał wyraźnie, zwłaszcza trzymając większe tempo, lecz rana nie była na tyle poważna, by nie mógł sobie poradzić. Krzywił się tylko z bólu, promieniującego na całe ciało z każdym krokiem. Potem ruszył Wig. Ten niestety nie mógł osłaniać sam siebie, więc zarzucił karabin na plecy i wyciągnął pistolet, dzięki czemu drugim ramieniem mógł mocno objąć Jeanne i na wpół przeciągnąć, na wpół poprowadzić ją do środka budynku. Obaj szybko w nim zniknęli, mając świadomość, że bardzo wiele oczu ich obserwuje. Na szczęście raczej nie uzbrojeni Arabowie, bo nikt nie strzelił.

Przeszli przez pokryte gruzem wejście, z którego pył się już rozwiał. Kilka metrów od niego najpierw minęli ciała dwóch osób, ubranych w kobiece, całkiem zakrywające ciała stroje. Potem leżeli mężczyźni, niektórzy jeszcze z bronią w rękach. Zahe nie patrzyła na nich, trzymając się pleców idącego przed nią najemnika. Jeanne Wig zasłonił oczy i przeprowadził szybko. W piwnicy Kane przeciągnął oba trupy w kąt i zakrył wojskową płachtą, wcześniej pewnie okrywającą jakiś znajdujący się tam sprzęt. Valerie odnalazła przełącznik i sztuczna ściana odsunęła się, ujawniając solidne drzwi.
Hakerka stanęła przed nimi. Jej wzrok wydawał się pusty, a potem jakby mimowolnie skierował się na buty. Prócz pyłu, miała na nich także ślady krwi, w którą musiała gdzieś po drodze wdepnąć. Jej ręce trzęsły się coraz bardziej, gdy nie mogła się opanować. Wreszcie, gdy ktoś już miał zareagować, mocno potrząsnęła głową i wyciągnęła swój komputer.
- To może trochę potrwać - głos drżał jej jeszcze bardziej niż ręce.



Pozycja obronna była bardzo słaba. Zostanie wyłącznie na dole nie wchodziło w grę, drzwi nie można było już nawet przymknąć - uszkodzone przez granat zawiasy odmawiały posłuszeństwa. Co gorsza, meczet teraz nie miał żadnych zamkniętych dojść także na górze. Musieli zająć pozycje zwyczajnie za ścianami, wychyleni na zewnątrz w poszukiwaniu zagrożeń. Przez pierwsze chwile nic się nie działo, strzelanina i sygnał S.O.S. mógł nie dotrzeć do walczących w mieście bojówek, lub mogły okazać się zbyt zajęte. Stagnacja i cisza, przerywana jedynie dalszymi wybuchami i seriami z karabinów, trwały może z pięć minut. Potem pojawili się piersi wrogowie. Nie mieli mundurów. Fox zdjął jednego i chwilę potem musiał się chować, gdy seria z ckm-u zrobiła kilkanaście dziur w marnej ścianie. Głównym wejściem wpadło kilku ludzi, powitanych przez Wiga i Shade. Dwóch padło, reszta schowała się, odpowiadając ogniem. Peter oberwał w kamizelkę, a ostrzeżenie O'Hary o zbliżających się do tylnego wejścia wrogach zmusiło ich do wycofania się ze słabej do obrony pozycji. Wybuchnął granat, jego odłamki otarły się o kombinezon najemniczki, teraz już wyłączony. Na szczęście wytrzymał. Bólu jednak wcale nie zniwelował zbytnio.
Jedyną opcją pozostało się cofnięcie do piwnicy, gdzie pozostały obie nieuzbrojone kobiety.
Na ich szczęście, Blue najwyraźniej także była ekspertką w swojej dziedzinie. Jak tylko wbiegli do pomieszczenia, drzwi właśnie otwierały się, ukazując niezbyt długi korytarzyk. Zupełnie czarny z braku oświetlenia, ale to nie powstrzymało nikogo. Wbiegli do środka a Zahe zamknęła za nimi i zablokowała ciężkie, stalowe drzwi. Niedługo potem zagruchotały o nie pociski, stłumione mocno przez grubość metalu.
Teraz jednak tamci widzieli przed sobą cel, a jeśli wystarczy im ładunków, mogli się przez niego przebić.



Oświetlili przejście latarkami i wkrótce ich oczom ukazało się znajdujące trochę dalej pomieszczenie. Niewielkie i mało przytulne, na dobrą sprawę przypominające pomieszczenie do monitoringu. Były tu tylko obrotowe krzesła na kółkach i umiejscowione przy ścianach komputery. W jednym z rogów stały dwie metalowe szafy, sądząc po stojakach i umiejscowieniu półek - jedna była na broń, druga na jakieś dokumenty. Obecnie stały puste, ale w dolnej części jednej z nich znajdował się UPS, który włączyli. Nagle w środku rozbłysło słabe, przytłumione światło. Ściany zamigotały i pokryły się holograficznymi wyświetlaczami. Na obudowie urządzenia pojawił się odliczający w dół czas. 00:32:19. Pół godziny. Tyle mieli zasilania, o ile nie przyspieszą zużycia prądu. W świetle dostrzegli jednak bez problemu także swoją nadzieję - schodki prowadzące w dół, niczym do bunkra. I znajdujące się na ich końcu kolejne, wydające się jeszcze grubszymi, drzwi. Blue przyjrzała się im, uruchamiając panel kontrolny.
- To będzie bardziej skomplikowane.
Zabrała się do pracy, oni zaś mieli więcej czasu. Na ogarnięcie się. Zajęcie ranami, stłuczeniami czy skaleczeniami. Doprowadzenie do względnego porządku roztrzęsionej Jeanne. Obejrzenie tego miejsca dokładniej.

Zdecydowana większość wyświetlaczy wyglądała jak typowy monitoring, choć obecnie były czarne i zaopatrzone jedynie w dobrze znany znaczek parasolki na środku. Było jednak także kilka wmontowanych w ścianę zwykłych komputerów, których ekrany logowania zalśniły po chwili od uruchomienia UPS-a. Przyjrzeli się im. Wszystkie miały wielkie symbole Umbrelli z lewej strony, a także przy okienku logowania, gdzie wyświetlało także nazwę użytkownika. Albo… prawie wszystkie. Jeden z nich wyróżniał się. Logo z kolibrem mogło jeszcze nie mówić zbyt dużo, lecz nazwa ich pracodawcy wzbudzała nawet nadmiar zainteresowania. Niestety, nie mieli hasła, a Zahe walczyła z czasem, by wydostać ich z tej podziemnej klatki. Na domiar złego, od strony meczetu doszła ich stłumiona eksplozja. Stalowe drzwi ani drgnęły, ale nieco tynku posypało się ze ścian w korytarzyku.

Ogarnęli wzrokiem otoczenie. Na niezbyt szerokim blacie, wystającym ze ściany na może czterdzieści centymetrów, leżały przeróżne biurowe szpargały. Od zwykłych długopisów, poprzez nowoczesne, laserowe; trochę pustych kartek, nosidełka na dokumenty, zszywacze czy nawet pudełko niedojedzonych krakersów. Było jednak i coś ciekawszego. Przy stanowisku z kolibrem odnaleźli karteczkę, przyklejoną pod blatem. Ktoś napisał na niej: "pass: jnemadsbu". Niestety po wpisaniu otrzymali tylko komunikat. "nieprawidłowe hasło, pozostało prób zalogowania: 5". Zapytana o to Zahe, wzruszyła ramionami.
- Pewnie je zmienili po drodze. Lub zaszyfrowali. Lepiej tu chodźcie. Zdaje się, że ten system jednocześnie wzywa jakąś windę. I trzeba się na coś zdecydować. Niektóre są jednak stąd niedostępne.
Gdy się zbliżyli, wyświetliła im prosty schemat:
  • Strefa Zatrudnionych
  • Strefa Rozrywkowa
  • Strefa Sypialna
  • Strefa Otwarta
  • Strefa Laboratoriów:
    - Laboratoria I
    - Laboratoria II
    - Reprodukcja
  • Odzyskiwanie
  • Strefa Zagrożenia
  • Strefa Magazynowa
    - Główne wyjście
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 09-10-2013 o 22:30.
Sekal jest offline