Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2013, 22:06   #121
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Było coraz gorzej. Nawet nie zdążyli się spokojnie rozpakować w nowym lokum, a już musieli je opuszczać w trybie pilnym. Jednakże Jeanne była zbyt przejęta by dogłębnie analizować obecną sytuację. Pokierowana przez Petera zadziałała dość sprawnie i wyszukała lecznicę. Miejsce to było dobrą kryjówką. O’Hara zjawił się bardzo szybko i pani biolog była całkowicie przekonana, że teraz zostanie zawieziona w jakieś bezpieczne miejsce. Nie widziała sensu dopytywania się o to gdzie właściwie jadą. Najemnicy okazali się inteligentnymi ludźmi. Wszak niejednokrotnie wyciągali ich wszystkim z wielkiego gówna. Inna sprawa, że częściowo przyczyniali się do to tego, że tonęli w tym gównie. Ale taka już była różnica między inteligencją a mądrością. Mądry człowiek nie wpakowałby by się w coś takiego w żadnym wypadku.
No właśnie. Mądry człowiek nie wpakowałby się w coś takiego. A tym czasem ona właśnie siedziała pośrodku wojny.

Te rozmyślania nad różnicami między mądrością a inteligencją przerwała blokada na ulicy. A to był dopiero początek złego.
Wingfield po raz kolejny osłonił ją własnym ciałem przed wybuchem. Jeszcze kilka takich akcji, a ona sama będzie miała połamane żebra. Gdy już będą bezpieczni będzie musiała sprawdzić czy jej klatka piersiowa nie ucierpiała przy tak bliskim kontakcie z najemnikiem.
Gdyby nie fakt, że właśnie znaleźli się pod obstrzałem, a ich pojazd został unieruchomiony może i mogłaby poczuć się molestowana przez Anglika.
Ale nie było na to czasu i miejsca. Musieli się jak najszybciej ewakuować z tego miejsca. No chyba, ze chcieli skończyć jak ci żołnierze co ich zatrzymali. Ta opcja jednak nikomu się niespodobała.
Najemnicy ruszyli nie dając pani doktor zbyt dużego wyboru. Jeżeli chciała przeżyć, a chciała, musiała robić to co jej kazali. Wszak oni się na tym znali. Problem polegał na tym, że pani Øksendal miała coraz mniejszą ochotę brać udział w tej wyprawie. To przecież miała być taka prosta robota. Przyjechać. Sprawdzić. Pobrać materiał do badania. Wrócić.
Nigdzie nie było mowy o strzelaniu, wybuchach, wojnie i realniej groźnie utraty życia i zdrowia.
To nie tak miało być.
Łzy same cisnęły się do oczu Jeanne. Gdy wchodzili do budynku pani biolog wszystko było już zamazane. Kolory zlewały się.
- Ja już nie mogę. - Wyszeptała gdy osiągnęli piętro budynku. - Nie mogę. Nie chcę. - Osunęła się na podłogę skrywając głowę między kolanami. Zaczęła cała się trząść, a łzy zostawiały ślady na jej pokrytej kurzem twarzy.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 01-10-2013, 01:10   #122
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Fox zareagował wręcz instynktownie na widok rozbiegających się ludzi, pochylając się nad kierownicą i wciskając pedał gazu. Zwolnił nieco tylko tuż przed samym zakrętem. Tak w zasadzie to nie wiedział nawet, gdzie jedzie - byle dalej stąd! Dróg tu było mnóstwo, tyle że wiele z nich wyglądało na cienkie uliczki, w których ciężko manewrować ciężarówką. Zwłaszcza, że wszędzie byli jacyś ludzie, ewidentnie nie pragnący się rozstać ze swoim życiem.

Blue skuliła się, już nie widać było przy niej żadnych komputerowych ekranów. A wóz pancerny posłał kolejną serię, już gdy ciężarówka była w skręcie. Kilkadziesiąt pocisków zostawiło mnóstwo dziur, dudniąc po karoserii. Raver syknął, czując paskudny ból w lewej łydce. Nawet nie spojrzał na swoją nogę, był strasznie nakręcony przez adrenalinę. Kule dudniły, ciężarówka niemalże musnęła jakiegoś przerażonego Murzyna, który zaraz po tym zwinął się w kłębek na ziemi. W uszach najemnika pobrzmiewały fragmenty komunikatu Kane'a, zagłuszane przez multum odgłosów otoczenia.
(...) czyść drogę (...) dostać się do nas (...)
Felix naparł na pedał gazu mocniej, oczami przeskakując pomiędzy kolejnymi, wąskimi dróżkami. Spojrzał w lusterko, wóz pancerny również wjechał w tę samą uliczkę.
(...) za blisko meczetu!
Wyminął kolejną grupę, ciężarówką aż zatrzęsło. Ciągle zerkał na lusterko, widząc ich ogon. Mniej więcej utrzymał odległość, ale jego działka na chwilę straciły cel, lub może znalazły jakiś inny. Fox na decyzję miał jedynie moment. Uznał, że nie zdołają im umknąć.

Wyhamował tuż przed jedną z bardzo wąskich uliczek, zaraz potem skręcił i znowu nacisnął hamulec, tym razem zatrzymując się już na dobre.
- Wychodzimy! Już! - warknął rozkazującym tonem do hakerki. Twarz Blue była zupełnie biała, a kobieta oddychała szybko i z trudem. Przerażenie nie sparaliżowało jej zupełnie, ale mogło nie być do tego zbyt daleko.

Błyskawicznie znalazł się na zewnątrz. Wybiegł przed maskę, złapał Blue za rękę i pociągnął za sobą. Minęli pierwszy budynek, skryli się za ścianą drugiego, padając na ziemię. Zaraz potem bez problemu dało się usłyszeć przejeżdżający obok wóz pancerny, który oddał jeszcze długą serię, dziurawiąc ciężarówkę od tyłu i przerabiając tym samym jej blaszaną pakę na jakieś przerośnięte sitko. Na całe szczęście, nikt nie wpadł na to, by zatrzymać się i sprawdzić, co się stało z kierowcą i pasażerem. Pojazd bojowy znikł równie szybko, jak się pojawił.

Raver wstał, rozglądając się na boki. Wyglądało na to, że chwilowo byli sami, mimo iż odgłosy towarzyszące polu bitwy dochodziły z wielu stron. Najemnik czuł odpływającą adrenalinę, ale ciągle pozostawał nieco pobudzony i nie tracił czujności ani skupienia, niezbędnych w strefie wojny. Pomógł wstać Blue, nie zadając przy tym żadnych zbędnych pytań. Zawsze go irytowało te bezsensowne "Czy nic ci nie jest?". Czego można się spodziewać w odpowiedzi po czymś takim? Tak czy siak, hakerka była cała. Za to nie można tego było powiedzieć o ciężarówce, o której można było powiedzieć tyle, że nie nadawała się już do jazdy. Fox zaglądnął do środka. Zamknięta trumna musiała być naprawdę solidnie wykonana, bo przetrwała ostrzał. Jeszcze zanim najemnik odwrócił się od samochodu, usłyszał dobiegający z oddali głośny huk eksplozji. Kierunek, z którego doszedł, nie pozostawiał wątpliwości - ktoś w końcu dorwał ten pieprzony wóz pancerny.

Felix zdał krótki raport przez komunikator, informując resztę o swojej obecnej sytuacji. Niestety, to, co usłyszał od Kane'a, nie nastrajało zbyt optymistycznie. Stracili też vana. Trzeba będzie znaleźć jakiś zastępczy transport albo dokuśtykać piechotą... To ostatnie najemnikowi kompletnie się nie uśmiechało, bo przy każdym kroku czuł ból w swojej nodze, na której widniała długa, choć na szczęście niezbyt głęboka szrama. Na chwilę obecną niewiele mógł z nią zrobić poza czystą prowizorką.

- Musimy iść - powiedział nagle do Blue. - Sprawdź tylko ten pojemnik. Tak wyglądał drugi od środka - Fox znalazł zdjęcie w holofonie i pokazał je hakerce. Ta ciągle wyglądała na przestraszoną, ale wykonała polecenie. Najwyraźniej jej wiedza na temat komputerów nie przekładała się na inne zdobycze technologiczne, bo nie miała pojęcia, czym ta "trumna" w zasadzie jest. Felix dowiedział się jednak czegoś przydatnego.
- Ten zamek... Jego złamanie może zająć od kilku nawet do kilkuset minut, zależnie od zabezpieczeń. Trudno ocenić na szybko.
Tyle wystarczyło. Nie ma najmniejszego sensu robić tego tutaj. Pojemnik był zbyt duży i zbyt ciężki, by go ze sobą taszczyć ręcznie, więc wszystko sprowadzało się do znalezienia transportu. Przynajmniej cel był jasny, a wtedy łatwiej się skupić.

Ruszyli mniej więcej w kierunku meczetu. W końcu ustalone miejsce spotkania znajdowało się dwie przecznice od niego. Ważniejsze jednak było to, by znaleźć jakieś auto, za którym Fox ciągle się rozglądał. Idealny byłby porzucony, a przy tym sprawny wóz, ale życzenia życzeniami, a konieczne pewnie będzie odebranie wozu jakiemuś cywilowi, zgodnie z sugestią Kane'a. Na szczęście byli z Blue tylko we dwoje, więc może będzie okazja, by wrócić się też po pojemnik, co nie powinno już zająć wiele czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Cybvep : 01-10-2013 o 01:14.
Cybvep jest offline  
Stary 03-10-2013, 00:04   #123
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 12:47 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Mogadiszu, strefa rządowa, Somalia



Fox

Fox mógł mieć nadzieję, na zabranie pojemnika, gdy opuszczali zaułek, w który wjechał w czasie ucieczki przed wozem pancernym, ale tak naprawdę zostało to szybko zweryfikowane. Sam w pojedynkę z ogromnym przecież trudem tylko zepchnął pusty kawał stali z paki, teraz zaś musiałby nie tylko ruszyć pełen, ale także go przenieść. Blue, blada i trzęsąca się wyraźnie, kompletnie do pomocy się nie nadawała. A do tego wszystkiego dochodził brak odpowiednich środków transportu. Kilka ciężarówek mignęło mu w oddali, lecz były to głównie wojskowe pojazdy. Pełne żołnierzy, co zupełnie przekreślało ich użyteczność.

Musiał więc pomysł porzucić, zwłaszcza, że pozostali wyraźnie czekali na to, aż zjawią się niedaleko pierwszego celu. Przynajmniej nie było tam szczególnie daleko, choć o przemieszczaniu się na piechotę można było raczej zapomnieć. Co gorsza, pojazdów również było jak na lekarstwo. Zwykle albo przejeżdżały poza zasięgiem albo stały, tylko to akurat niewiele dawało Raverowi. Za diabła nie umiał kraść wozów. Za to nadarzyła się inna okazja. Tuż przy nich zatrzymał się tubylec na bardzo wysłużonym, ale całkiem sprawnym motorze.
Przejęcie go nie było problemem dla wyszkolonego najemnika i już wkrótce jechali na miejsce spotkania. Zahe mocno trzymała się jego pleców, starając się chyba widzieć jak najmniej.



Odgłosy walk nie milkły, choć nie zbliżyły się bezpośrednio do ich chwilowej kryjówki. W przeciwieństwie do ataków w strefie "Czerwonych", tutaj Arabowie nie otwierali ognia do cywilów, skupiając się na jakiś określonych z góry celach. Prawdopodobnie głównym czynnikiem były kwestie religijne, a tutaj znacznie więcej było wyznawców Allaha niż w zachodniej części Mogadiszu. Pozwoliło to również Foxowi dotrzeć do reszty grupy bez większych przygód, z daleka omijając wyraźne odgłosy strzelanin. Jego karabin co prawda w oczy się rzucał, jednak brak munduru pomagał wtopić się w tłum. Iluzorycznie, lecz wystarczająco, by nie oberwać kulki. Gdzieś niedaleko eksplodowała bomba, być może niszcząc jakiś budynek, ale ich to nie obchodziło.
Może prócz dwóch kobiet, z których to Blue obecnie trzymała się znacznie lepiej - choć blada i trzęsąca się wyraźnie, zachowała wystarczająco opanowania, by ciągle podążać za poleceniami najemników. Jeanne wyglądała gorzej, wpadając w stan bardzo utrudniający kontrolowanie jej. Płacz i szok zmusiły Wiga, do tego, by musiał prawie nieść kobietę.

Bo przemieścić się musieli. Nie było na to czasu. Dopóki rządowi nie odzyskają kontroli nad tą częścią miasta, mieli szansę dostać się do meczetu bez wzbudzania większej uwagi. Jeśli drzwi odkryliby biali na tutejszym żołdzie, mogłoby już być gorzej. Opuścili więc tymczasowe schronienie i pieszo dotarli ponownie w okolice celu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest tu już spokojnie. Ale tym razem Valerie nie zamierzała zaufać pierwszym odczuciom i zbadała teren dokładnie.
Ciała żołnierzy ciągle leżały na ulicy, stały tu też jeep i van, oba uszkodzone na tyle, by nie dało się już nimi jeździć. Choć z tego pierwszego wymontowano karabin maszynowy i Arabowie musieli zabrać go ze sobą. Ulice dookoła były puste, tutejsi albo uciekli, albo ukrywali się w swoich domach, nie mając najmniejszej ochoty pojawić się na otwartym terenie. Prócz kilku wyjątków.

W środku meczetu znajdowało się jeszcze przynajmniej dziesięć osób, uzbrojonych i już, prócz dwóch wyjątków, bez zakrywających ich ciała, kobiecych ubrań. Głównego wejścia pilnowano, a tylne zostało ponownie zamknięte - czy na klucz, tego nie sprawdzała, bowiem ze środka dochodziły głosy i nawet ruch klamki mógł zostać wychwycony. Ona mogłaby pewnie wejść do środka i nawet przejść na zaplecze, lecz żaden z pozostałych najemników, a tym bardziej Jeanne i Blue, nie miały na to najmniejszych szans bez zlikwidowania Arabów. Grupka za głównym wejściem komunikowała się z kimś za pomocą krótkofalówek, lecz Shade nie dała rady dowiedzieć się, czy czekają na rozkazy czy może koordynują całą akcję. Nie wiedziała również, ilu dokładnie przebywało ich na zapleczu i w piwnicy, bowiem wchodzili i wychodzili stamtąd nieregularnie, głównie pojedynczo lub dwójkami.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-10-2013, 21:34   #124
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Dostanie się w krzyżowy ogień dwóch walczących stron zwykle kończyło się wyjątkowo gównianą sytuacją. Ci z meczetu zdaje się, że mieli za bardzo wbite do łbów, by trzymać się celów zamiast ganiać za kilkoma białasami. I dobrze. Tutejsza amatorka była wygodna, pomijając słabsze chwile, jakie zdarzyło się najemnikom mieć w Mogadiszu. Odetchnął widząc Foxa i Blue i zarządził natychmiastowy wymarsz. Jeanne stała się lekkim kłopotem, Kane wolał ją jednak taką zamiast histeryzującej baby. Ciekawe czy pamiętała ostrzeżenie, bo ciężko byłoby mu przełknąć podobny wybryk jak z Ghedim.
Meczet pojawił się w zasięgu wzroku. Niewiele później wiedzieli o ludziach w środku, a Irlandczyk podjął decyzję o dalszym działaniu.

- Myślę, że jestem w stanie wejść do meczetu głównym wejściem - powiedziała Shade - potem przejdę na tyły. Spróbuję oczyścić po cichu drogę i otworzyć tamte drzwi od środka. Skoro zamknęli je z powrotem nie powinno się tam kręcić zbyt wielu przeciwników.
Kane wysłuchał propozycji Shade. Rozsądnej i cichej. Popatrzył na meczet i pokręcił głową.
- Za bardzo łażą, trzeba ich wyeliminować. Jak otworzysz drzwi to i tak coś zauważą. Proponuję wysadzić przednie i tylne wejście, najpierw te pierwsze. Wig, masz trochę ładunków. Ty i Fox, trzymając kobiety bezpiecznie za sobą, otworzycie ogień z daleka. Ja i Shade wejdziemy od tyłu. Skoro są tam skomplikowane drzwi, potrzebujemy trochę spokoju. Z żywymi bambusami w środku go nie otrzymamy. Chyba, że macie lepszy pomysł na pozbycie się problemu.
- Obawiam się, że jeśli zaczniemy atakować bezpośrednio wezwą posiłki i będziemy musieli prowadzić regularną wojnę - odpowiedziała najemniczka. - Myślałam raczej o wejściu po cichu.
- Jest środek dnia, kurz po bitwie jeszcze nie opadł, ciągle są czujni - Fox skrzywił się nieco. -. Ciężko będzie tak po prostu przejść niezauważonym. Może trzeba odwrócić ich uwagę? Solidny wybuch w okolicy i zasłona dymna gdzieś obok, dla zmyłki?
Kane potarł swój coraz dłuższy zarost, słuchając towarzyszy. Już z wyrazu jego twarzy było widać, że się nie zgadza.
- Co wam da, że wejdziemy cicho? Zgadzam się, że Shade na zapleczu da nam przewagę. Zresztą może również zapobiec wezwaniu posiłków, w co i tak wątpię. Są na obcym terenie, grupy są rozproszone i mają inne cele. Gdy nawet wejdziemy tam po cichu, będziemy potrzebować czasu. Blue, ile to może trwać? - rzucił pytanie do hakerki, jedynej tu zdolnej otworzyć coś takiego. - Skoro oni łażą w te i wewte, zorientują się. Należy ich wyeliminować. Cholera wie co znajduje się za drzwiami, może tylko opróżnione z całego sprzętu pomieszczenie. Wywabienie ze środka to dobry pomysł, na otwartym terenie łatwiej ich wystrzelać - O'Hara bardzo jasno przedstawiał swoje stanowisko.
- To nam da, że może nie będziemy musieli walczyć ze wszystkimi tutaj - odpowiedział Fox, wskazując ręką na meczet. - A nie wiemy, ilu ich jest i jak szybko mogą sprowadzić posiłki. Przeciwko wybiciu kilku Arabusów jako takim nic nie mam, z chęcią urządzę tutaj odstrzał, jak będzie trzeba. I Wig chyba też - spojrzał z ukosa na towarzysza.
- Tak na marginesie, gdzie nasz dzikus? Dostał kulkę jednak? Od swoich może?

Wig wzruszył ramionami, zdejmując swój plecak i wygrzebując z niego małe kostki ładunków wybuchowych.
- Zwiał przy tym całym zamieszaniu. Wolałem nie strzelać, by nie przyciągać uwagi. Wejścia można wysadzić, nie jest to problem. Przy tych wszystkich wybuchach tutaj wątpię za to, by kolejny wyciągnął z tego meczetu kogokolwiek.
Blue, wyglądająca niewiele lepiej od Jeanne, choć ona nie płakała - bardziej wyglądała na niezwykle zdeterminowaną - spojrzała na O'Harę dość beznamiętnie.
- Nie mogę tego określić. Jeśli to mocne zabezpieczenia, może to potrwać nawet kilka godzin. Lub kilka minut.
- Wysadzenie drzwi może być niezłym pomysłem. - Valerie szybko przestawiła się na zmiany planu - Tak samo jak kilka granatów w środku meczetu. Tam jest galeria z której można je zrzucić. Jeśli decydujemy się na odbicie całego meczetu musimy to zrobić szybko i sprawnie, uderzając jednocześnie w kilku miejscach. Ja zrobię zamieszanie od środka, wy zajmijcie się drzwiami.
Najemniczka wyjęła z plecaka, który jakimś cudem Wigowi udało się uratować z całego zamieszania, pistolet maszynowy i wsunęła go z tyłu pod kostium zamiast beretty. Do kieszeni upchnęła kolejne granaty i dwa zapasowe magazynki oraz tłumik. Noże miała cały czas przy sobie. Była gotowa do akcji.
- Dobra, ja biorę te bliższe wejście - zadeklarował Fox. - Brakuje komuś granatów? Moja noga to problem, nie będę teraz zbyt mobilny. Pewnie będziecie mieli lepszą okazję, by ich użyć, mogę się podzielić. Przy sobie mam dwa zaczepne, jeden hukowo-błyskowy i jeden EMP. Ten ostatni raczej nie będzie teraz potrzebny, chyba że zabezpieczenia tych drzwi wewnątrz da się tak “wyłączyć”… - Raver wzruszył ramionami.
- Granaty zaburzają percepcję - Kane szybko narysował na piasku kwadrat przedstawiający meczet. - Ja wchodzę od tyłu. Wig, daj mi tyle c4 ile potrzeba do rozwalenia drzwi i powiedz gdzie przyczepić. Shade może podłożyć ładunki przy głównym wejściu, w drodze do środka. Zaczynamy na jej sygnał. Fox, razem z Peterem zostajecie na zewnątrz. Znajdźcie sobie dobre miejsce po przeciwnej stronie ulicy. Opadnie pył z wejścia to strzelacie we wszystko co się rusza, a po wyczyszczeniu ruszacie do środka. Jak twoja noga, Raver? - spytał snajpera, przenosząc spojrzenie na kobiety. - Blue zostajesz z Felixem, Jeanne z Peterem. Val, granaty to dobre na początek, potem koncentrujesz się na tych z krótkofalówkami lub holofonami. Pytania?
 
Widz jest offline  
Stary 07-10-2013, 23:09   #125
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Po krótkiej naradzie udało im się stworzyć prosty plan, który miał spore szanse powodzenia.

- Wszystko jasne - Odpowiedziała Shade na pytanie Irlandczyka, biorąc ładunki od Wiga i sprawdzając jeszcze raz czy ma wszystko co potrzebuje i czy nic nie wystaje spoza osłony ochronnego materiału. Potem jeszcze raz popatrzyła na towarzyszy i uśmiechnęła się lekko. - Powodzenia! - Skinęła im głową i włączyła kamuflaż ruszając ponownie w kierunku głównego wejścia do meczetu. Jak zwykle zachowywała maksymalna ostrożność przesuwając się w cieniu budynków, by nie zdradził jej cień rzucany na spaloną ziemię, przez afrykańskie słońce.
Fox również odpowiedział skinięciem, po czym powiedział do Blue:
- Chodź. Teraz trzymaj się blisko, na miejscu schowaj się.
Upewniając się, że hakerka idzie za nim, zaczął wykonywać pierwszy punkt planu, czyli zajęcie odpowiedniej pozycji naprzeciwko wejścia. Gdy doszedł na miejsce, rozstawił się ze swoim karabinem snajperskim i czekał nieruchomo. Następne ma być boom.

Wig podzielił ładunki według własnego uznania, wiedząc, że reszta najemników niezbyt się na tym zna. Prócz nich przekazał także zapalniki.
- Mocujecie przy zawiasach lub zamku. Wtykacie to do środka. Odpalam kiedy zaczniemy.
Zarzucił plecak na ramię, wstając i zbliżając się do Jeanne. Uniósł palcem jej podbródek, by spojrzeć w oczy.
- Już niedługo - a potem pociągnął ją delikatnie, lecz zdecydowanie za -sobą, zajmując pozycję na rogu jednego z budynków. Sparaliżowana biochemiczka wydawała się chwilowo mu odpowiadać.
Blue poszła za Foxem niczym robot, lecz bez sprzeciwu i pomocy.

Valerie i Kane przebiegli przez ulicę. Jeśli Arabowie mieli kogoś na tej wieży meczetu, była szansa, że zauważył Irlandczyka, lecz nic na to nie mogli poradzić. W zachowaniu tubylców nic się nie zmieniło, dlatego oboje bez problemu dotarli do drzwi. O'Hara do tylnych, Shade do przednich, podkładając ładunki. Wyczekawszy odpowiedni moment, wślizgnęła się do środka i przyczaiła za filarem. Nikt nie zwrócił uwagi na poruszone drzwi, więc ruszyła dalej. Minęła zaplecze i weszła po schodach.
W głównym pomieszczeniu znajdowało się sześciu uzbrojonych mężczyzn oraz dwie, klęczące z boku i ciągle ubrane po kobiecemu. Być może to faktycznie były modlące się kobiety. Na zapleczu mignęło jej jeszcze dwóch Arabów, niewiadoma ich liczba przebywała w pomieszczeniu arsenału. Ale wątpliwe, by było ich tam wielu.
Zarówno Fox jak i Wig ze swoich pozycji po przeciwnej stronie ulicy, nawet używając lunet swoich karabinów, dostrzegali obecnie co najwyżej poruszające się w środku cienie postaci. Budynek nie miał w końcu zwyczajnych okien. Te dopiero należało zrobić.
Shade bez problemów dotarła na górę i weszła na balkon. Był zupełnie pusty. Najwyraźniej nikt nie spodziewał się ataku z tej strony, więc dziewczyna mogła spokojnie wyciągnąjc karabinek i dokręcić do niego tłumik. Przy okazji szeptem zrelacjonowała sytuację pozostałym. Przewiesiła broń przez ramię i wyciągnęła granaty. Nie miała skrupułów nawet jeśli modlącymi się były naprawdę kobiety. Takie było życie. Kiedyś to one urodziłyby kolejne pokolenie fanatyków.
- Zaczynam na trzy - Powiedziała do komunikatora i zaczynając odliczać odbezpieczyła pierwszy z nich. Rzuciła w kierunku największego skupiska na dole jeden, a potem zaraz drugi. Chwyciła karabin i przygotowała do ataku gdy tylko dym się rozwieje.
O'Hara podszedł do drzwi ostrożnie, obrzucając spojrzeniem przedpole, by wyczaić ewentualne czujki. Gdy nic nie dojrzał, zbliżył się i umieścił ładunki zgodnie z zaleceniami Wiga i wetknął w nie zapalniki, cofając się na bok. Po drodze dopytał się Val o dokładne rozmieszczenie pomieszczeń i korytarzy zaplecza meczetu i teraz czekał w lekkim ukryciu na sygnał od niej. Zdjął z pleców strzelbę, odbezpieczając ją. Plan miał prosty. Wparować do środka i wytłuc wszystkich, zaczynając od tych widocznych zaraz na wejściu oraz tych na dole w zbrojowni.

Granat frunął w powietrzu wręcz przerażająco długo, gdy przyszło do jego obserwacji. Mimo tego, zwrócił na siebie uwagę dopiero w chwili, gdy uderzył o posadzkę, odbijając się z charakterystycznym, głośnym dźwiękiem. Ktoś krzyknął. Ktoś rzucił się na ziemię. Przestało mieć to znaczenie, gdy metalowe jajko eksplodowało, ciskając odłamkami we wszystkie strony. Potem rozerwał się drugi granat, a ułamki sekund później przednie, podwójne drzwi wleciały do środka budynku. Eksplozje wstrząsnęły całym meczetem, a to nie było wszystko. W tym huku, eksplodujące tylne drzwi prawie nie zwróciły uwagi, wpadając do środka. Mało prawdopodobne, by któryś ze znajdujących się w głównym pomieszczeniu Arabów zorientował się, bo nawet spodziewająca się tego Shade słyszała tylko pisk w uszach. Wszystko inne przez chwilę było takie odległe!
Galeria nie pozwalała kobiecie mieć na muszce wszystkich przeciwników poniżej. Jeden z nich zaczął pruć mniej więcej w stronę wejścia, przynajmniej dwóch innych starało się dostać na zaplecze, jeszcze jakiś sięgał po krótkofalówkę, jeszcze leżąc na ziemi. Krzyczano coś. Granaty zabiły jakiś dwóch z nich. Odłamki trafiły na pewno jeszcze kilku innych. Wszędzie unosił się pył i kurz, utrudniający dojrzenie celów.

Tymczasem z tyłu O'Hara wpadł do środka zaraz za drzwiami. Jego strzelba wypaliła i powaliła jednego zaskoczonego przez wybuchy Araba, który znajdował się akurat na zapleczu, gapiąc na główne wejście. Szybko ruszył na dół, gdy drzwi w piwnicy się otworzyły. Było tu dość ciemno, lecz ci na dole go dostrzegli. Było ich przynajmniej dwóch i jeden pociągnął serią. Doświadczony najemnik zdążył się schować za załomem, a kule wyrzeźbiły ścieżkę w ścianie naprzeciwko. Miał jednak do pokonania całe schody w dół.
Irlandczyk nie zastanawiał się nawet chwili, rzucając tylko jedno spojrzenie w kierunku trafionego kolesia. Czy aby nie wstanie i nie ma kumpli obok. Wolną ręką już wyciągał i odbezpieczał granat odłamkowy, by cisnąć go na dół. Lepiej, by większość wybuchających od wstrząsów zabawek już stamtąd zabrali. Starał się, by wybuch nastąpił tuż przed drzwiami. Czekając na niego, sięgnął po flashbanga i cisnął go jak najmocniej tuż po eksplozji jajka. I ruszył po schodach, odliczając sekundy. W odpowiednim momencie zamknął oczy i odwrócił wzrok, unosząc broń. W takich chwilach lepiej było mieć kumpla obok, on takiej opcji nie miał. Liczył więc, że zostało tu co najwyżej dwóch czy trzech amatorów, łatwych do zabicia. Przyspieszył, gdy flash eksplodował z charakterystycznym dźwiękiem.

Valerie działała odruchowo. Wyszkolonym ruchem chwyciła pistolet i posłała serię najpierw w mężczyznę próbującego podnieść krótkofalówkę, później w tych biegnących na zaplecze. Szybko wycofała się do tyłu i pobiegła do schodów. Musiała przeszkodzić tym, którzy próbowali dotrzeć do arsenału i wspomóc walczącego tam Kane'a. Mimo wszystko musiała być ostrożna. Jej kombinezon nie był tak odporny na uderzenia jak ten O'Hary. Jej największym atutem była niewidzialność. Na wszelki wypadek przymała broń jak najbliżej siebie. Istniała niewielka szansa, że zanim przeciwnik zauważy broń, będzie już martwy.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 07-10-2013 o 23:15.
Eleanor jest offline  
Stary 08-10-2013, 00:49   #126
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Motorem było znacznie łatwiej manewrować po ciasnych uliczkach Mogadiszu niż ciężarówką, przybyli więc stosunkowo szybko i bez większych przeszkód. Ze względu na nowy środek transportu epizod z pojemnikiem został jednak zamknięty nagle, w mało satysfakcjonujący sposób, bez rozwiązania kwestii jego zawartości i przeznaczenia. To od informacji zdobytych przez Blue będzie zależało, czy cała wyprawa do magazynu nie była stratą czasu. Tymczasem w centrum zainteresowania całej grupy znalazł się meczet. Meczet pełen Arabusów. Fox od pewnego czasu miał wrażenie, że gdzie nie pójdzie, to Araby. Nikt nie sprawiał tyle problemów co oni.

Byli już w pobliżu budynku, zatrzymując się w miejscu, które było równie dobre na szybką naradę co każde inne. Felix miał jednak dodatkowy problem. Spojrzał na swoją zranioną nogę. Pocisk czy odłamek, sam nie był w sumie w stanie tego określić, trafił w słabo chronioną przez pancerz łydkę. O szybkim bieganiu może na razie zapomnieć tak czy siak, ale warto by ranie przyjrzał się ktoś, kto się zna na tym lepiej niż Fox... którego wiedza w tej dziedzinie ograniczała się do dość żałosnego minimum. Pech sprawił, że Jeanne wyglądała gorzej niż kiedykolwiek. Nie chodziło o to, że panikowała. Po prostu nie bardzo kontaktowała. Kolejny urok zabierania ze sobą cywili za misje... Spróbować jednak mógł. Podszedł więc do trzymającej się bardzo blisko Petera biolożki, położył jej rękę na ramieniu i potrząsnął nieco, próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Hej, hej - zaczął nieco uniesionym głosem. - Jeanne - dość nietypowo zwrócił się do niej po imieniu, patrząc przy tym prosto w oczy - pomożesz mi z tym? - Najemnik wskazał na chronioną nagolennikiem nogę, obracając ją tak, by widać było miejsce, gdzie oberwał. Z pewnością jakieś bodźce zewnętrzne docierały do Øksendal, bo nawet obróciła głowę w stronę Ravera. I na tym cała jej reakcja się zakończyła. Puste, wystraszone oczy spoglądały gdzieś poza sylwetkę mężczyzny. Fox spojrzał na Wiga i pokiwał głową. Trudno, nic z tego teraz nie będzie.

Plan wykreował się całkiem sprawnie, choć za długo pracować nad nim i tak nie mogli, bo sytuacja w strefie była dynamiczna. Zanim Raver doszedł na swoje stanowisko i całkowicie skupił się na zadaniu, jedna sprawa, o której właśnie się dowiedział od Petera, nieustannie krążyła mu w myślach, irytując. Ghedi. Skurwiel nawiał. I może narobić im kłopotów.

Snajper widział, jak drzwi do meczetu rozstały rozsadzone z hukiem. Na to czekał, podobnie jak Wig, ale z powodu całego zamieszania widoczność była z dupy. Lunety ich karabinów wycelowane były dobrze, lecz tylko strzelanie przez otwór drzwiowy miało realny sens, jeśli nie miało się ckm-u. A przez niego widzieli tylko sylwetki. Kilka poruszających się postaci. Nie dało się nawet określić, czy faktycznie są uzbrojeni. Peter pokazał ile to dla niego znaczy, pociągając za spust. Fox zrobił to samo, waląc w inne widmo. Przez chwilę szukał kolejnych celów, lustrując zadymione wnętrze meczetu w lunecie. Następnie skierował swoją uwagę na minaret. Jakiś dzikus mógł coś tam kombinować, pozycja potencjalnie była dobra. Nie chciał przypadkiem zostać trafionym przez zabłąkaną kulę. Z racji na swoją nieszczęsną nogę, będzie musiał iść pierwszy, podczas Wig będzie go krył.
 
Cybvep jest offline  
Stary 09-10-2013, 22:24   #127
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 13:23 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Mogadiszu, strefa rządowa, Somalia




Wig i Fox zaczęli strzelać może sekundę czy dwie przed Shade. Kule ich karabinów momentalnie położyły dwóch Arabów. Wystarczało jedno trafienie, kaliber i szybkość pocisków nadrabiała resztę, posiadając zupełnie inne parametry niż chmara ołowiu, która krótkimi seriami wylatywała z pistoletu maszynowego trzymanego w rękach najemniczki. Trójka ludzi, widząc mordowanych, wstała i rzuciła się do ucieczki. Tylko Valerie mogła staranniej wybierać cele, mając wszystko przed oczami. Najpierw zabiła uciekającego, nie krępując się tym, że strzelała w jego plecy. Pozostali dwaj najemnicy nie mieli pojęcia w co walą. Obie kobiety zostały trafione i ich ciała legły na posadzce, w szybko powiększającej się kałuży krwi. Kolejny Arab został zabity z MP7, gdy próbował coś krzyknąć do krótkofalówki. Dopiero wtedy wróg odpowiedział. Żywych pozostało ich tylko dwóch, lecz mimo to i tak Shade w ostatniej chwili udało rzucić się na ziemię, gdy serie z AK rozrywały na strzępy tynk i kafelki na ścianie. Na szczęście nie widzieli jej. Za to strzały pozwoliły snajperom na namierzenie ostatnich celów. Kilka kolejnych naciśnięć spustu i najemniczka poinformowała swoich kolegów, że wykończyli wszystkich w głównym pomieszczeniu meczetu.

O'Hara w tym czasie wcale nie czekał na wsparcie. Rzucony przez niego granat odbił się od metalowych drzwi i eksplodował. Ciężko było stwierdzić, czy zaszkodził kryjącym się w środku ludziom, ale na pewno ujawnił, że popsuty przez Rusht zamek ciągle nie działał. Eksplozja bowiem nadwyrężyła zawiasy, gdy ciężkie drzwi rąbnęły o ścianę, otworzone na oścież. Jeszcze nie przebrzmiał huk, gdy flashbang wpadł do pomieszczenia i wypełnił je błyskiem i trzaskiem, innym nieco, lecz jeszcze bardziej ogłuszającym. Jeden z Arabów zaczął strzelać na oślep, ale najemnik w tym czasie był już na dole. Pierwszy strzał ze strzelby zabił strzelającego na miejscu, drugi i trzeci wpakowały w kolejnego wroga tyle ołowiu, że nie było najmniejszych szans, by wstał. Choć zdawało się, że pierwszy granat i tak zranił go wystarczająco mocno. Więcej ich w tym prowizorycznym arsenale, teraz praktycznie pustym, nie było.

Shade zeszła z galerii, sprawdzając wszystkie zakamarki. Nie było tu już żywych, tylko jeden z powalonych jeszcze oddychał. Ich skuteczność okazała się bardzo wysoka. Cóż, w końcu brali duże pieniądze za swoje usługi, odpłacali za to doświadczeniem. Fox ruszył ze swojej pozycji, Blue niemal deptała mu po piętach, wpatrując się w jego plecy. Raver kulał wyraźnie, zwłaszcza trzymając większe tempo, lecz rana nie była na tyle poważna, by nie mógł sobie poradzić. Krzywił się tylko z bólu, promieniującego na całe ciało z każdym krokiem. Potem ruszył Wig. Ten niestety nie mógł osłaniać sam siebie, więc zarzucił karabin na plecy i wyciągnął pistolet, dzięki czemu drugim ramieniem mógł mocno objąć Jeanne i na wpół przeciągnąć, na wpół poprowadzić ją do środka budynku. Obaj szybko w nim zniknęli, mając świadomość, że bardzo wiele oczu ich obserwuje. Na szczęście raczej nie uzbrojeni Arabowie, bo nikt nie strzelił.

Przeszli przez pokryte gruzem wejście, z którego pył się już rozwiał. Kilka metrów od niego najpierw minęli ciała dwóch osób, ubranych w kobiece, całkiem zakrywające ciała stroje. Potem leżeli mężczyźni, niektórzy jeszcze z bronią w rękach. Zahe nie patrzyła na nich, trzymając się pleców idącego przed nią najemnika. Jeanne Wig zasłonił oczy i przeprowadził szybko. W piwnicy Kane przeciągnął oba trupy w kąt i zakrył wojskową płachtą, wcześniej pewnie okrywającą jakiś znajdujący się tam sprzęt. Valerie odnalazła przełącznik i sztuczna ściana odsunęła się, ujawniając solidne drzwi.
Hakerka stanęła przed nimi. Jej wzrok wydawał się pusty, a potem jakby mimowolnie skierował się na buty. Prócz pyłu, miała na nich także ślady krwi, w którą musiała gdzieś po drodze wdepnąć. Jej ręce trzęsły się coraz bardziej, gdy nie mogła się opanować. Wreszcie, gdy ktoś już miał zareagować, mocno potrząsnęła głową i wyciągnęła swój komputer.
- To może trochę potrwać - głos drżał jej jeszcze bardziej niż ręce.



Pozycja obronna była bardzo słaba. Zostanie wyłącznie na dole nie wchodziło w grę, drzwi nie można było już nawet przymknąć - uszkodzone przez granat zawiasy odmawiały posłuszeństwa. Co gorsza, meczet teraz nie miał żadnych zamkniętych dojść także na górze. Musieli zająć pozycje zwyczajnie za ścianami, wychyleni na zewnątrz w poszukiwaniu zagrożeń. Przez pierwsze chwile nic się nie działo, strzelanina i sygnał S.O.S. mógł nie dotrzeć do walczących w mieście bojówek, lub mogły okazać się zbyt zajęte. Stagnacja i cisza, przerywana jedynie dalszymi wybuchami i seriami z karabinów, trwały może z pięć minut. Potem pojawili się piersi wrogowie. Nie mieli mundurów. Fox zdjął jednego i chwilę potem musiał się chować, gdy seria z ckm-u zrobiła kilkanaście dziur w marnej ścianie. Głównym wejściem wpadło kilku ludzi, powitanych przez Wiga i Shade. Dwóch padło, reszta schowała się, odpowiadając ogniem. Peter oberwał w kamizelkę, a ostrzeżenie O'Hary o zbliżających się do tylnego wejścia wrogach zmusiło ich do wycofania się ze słabej do obrony pozycji. Wybuchnął granat, jego odłamki otarły się o kombinezon najemniczki, teraz już wyłączony. Na szczęście wytrzymał. Bólu jednak wcale nie zniwelował zbytnio.
Jedyną opcją pozostało się cofnięcie do piwnicy, gdzie pozostały obie nieuzbrojone kobiety.
Na ich szczęście, Blue najwyraźniej także była ekspertką w swojej dziedzinie. Jak tylko wbiegli do pomieszczenia, drzwi właśnie otwierały się, ukazując niezbyt długi korytarzyk. Zupełnie czarny z braku oświetlenia, ale to nie powstrzymało nikogo. Wbiegli do środka a Zahe zamknęła za nimi i zablokowała ciężkie, stalowe drzwi. Niedługo potem zagruchotały o nie pociski, stłumione mocno przez grubość metalu.
Teraz jednak tamci widzieli przed sobą cel, a jeśli wystarczy im ładunków, mogli się przez niego przebić.



Oświetlili przejście latarkami i wkrótce ich oczom ukazało się znajdujące trochę dalej pomieszczenie. Niewielkie i mało przytulne, na dobrą sprawę przypominające pomieszczenie do monitoringu. Były tu tylko obrotowe krzesła na kółkach i umiejscowione przy ścianach komputery. W jednym z rogów stały dwie metalowe szafy, sądząc po stojakach i umiejscowieniu półek - jedna była na broń, druga na jakieś dokumenty. Obecnie stały puste, ale w dolnej części jednej z nich znajdował się UPS, który włączyli. Nagle w środku rozbłysło słabe, przytłumione światło. Ściany zamigotały i pokryły się holograficznymi wyświetlaczami. Na obudowie urządzenia pojawił się odliczający w dół czas. 00:32:19. Pół godziny. Tyle mieli zasilania, o ile nie przyspieszą zużycia prądu. W świetle dostrzegli jednak bez problemu także swoją nadzieję - schodki prowadzące w dół, niczym do bunkra. I znajdujące się na ich końcu kolejne, wydające się jeszcze grubszymi, drzwi. Blue przyjrzała się im, uruchamiając panel kontrolny.
- To będzie bardziej skomplikowane.
Zabrała się do pracy, oni zaś mieli więcej czasu. Na ogarnięcie się. Zajęcie ranami, stłuczeniami czy skaleczeniami. Doprowadzenie do względnego porządku roztrzęsionej Jeanne. Obejrzenie tego miejsca dokładniej.

Zdecydowana większość wyświetlaczy wyglądała jak typowy monitoring, choć obecnie były czarne i zaopatrzone jedynie w dobrze znany znaczek parasolki na środku. Było jednak także kilka wmontowanych w ścianę zwykłych komputerów, których ekrany logowania zalśniły po chwili od uruchomienia UPS-a. Przyjrzeli się im. Wszystkie miały wielkie symbole Umbrelli z lewej strony, a także przy okienku logowania, gdzie wyświetlało także nazwę użytkownika. Albo… prawie wszystkie. Jeden z nich wyróżniał się. Logo z kolibrem mogło jeszcze nie mówić zbyt dużo, lecz nazwa ich pracodawcy wzbudzała nawet nadmiar zainteresowania. Niestety, nie mieli hasła, a Zahe walczyła z czasem, by wydostać ich z tej podziemnej klatki. Na domiar złego, od strony meczetu doszła ich stłumiona eksplozja. Stalowe drzwi ani drgnęły, ale nieco tynku posypało się ze ścian w korytarzyku.

Ogarnęli wzrokiem otoczenie. Na niezbyt szerokim blacie, wystającym ze ściany na może czterdzieści centymetrów, leżały przeróżne biurowe szpargały. Od zwykłych długopisów, poprzez nowoczesne, laserowe; trochę pustych kartek, nosidełka na dokumenty, zszywacze czy nawet pudełko niedojedzonych krakersów. Było jednak i coś ciekawszego. Przy stanowisku z kolibrem odnaleźli karteczkę, przyklejoną pod blatem. Ktoś napisał na niej: "pass: jnemadsbu". Niestety po wpisaniu otrzymali tylko komunikat. "nieprawidłowe hasło, pozostało prób zalogowania: 5". Zapytana o to Zahe, wzruszyła ramionami.
- Pewnie je zmienili po drodze. Lub zaszyfrowali. Lepiej tu chodźcie. Zdaje się, że ten system jednocześnie wzywa jakąś windę. I trzeba się na coś zdecydować. Niektóre są jednak stąd niedostępne.
Gdy się zbliżyli, wyświetliła im prosty schemat:
  • Strefa Zatrudnionych
  • Strefa Rozrywkowa
  • Strefa Sypialna
  • Strefa Otwarta
  • Strefa Laboratoriów:
    - Laboratoria I
    - Laboratoria II
    - Reprodukcja
  • Odzyskiwanie
  • Strefa Zagrożenia
  • Strefa Magazynowa
    - Główne wyjście
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 09-10-2013 o 22:30.
Sekal jest offline  
Stary 13-10-2013, 21:43   #128
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Poszło łatwo. Tak łatwo, że człowiek sam dopatrywał się w tym podstępu. Doświadczony najemnik nie poświęcał tym myślom więcej niż kilku sekund, aby przeżuć je i wypluć. Jak się dopuszcza porażkę, to ta pewnie nadejdzie, a Kane nie zamierzał do niej dopuścić. Wypatrywanie niebezpieczeństwa i pułapek nie wymagało już zamęczania się pytaniami w stylu "a co jeśli?". Ukrył ciała zabitych przez siebie brudasów, Jeanne i Blue naoglądały się już trupów, wystarczy im aż do końca życia. Co nie znaczyło, że tak się stanie. Nawet jak mieli odnaleźć tu laboratoria, to pozostało je zbadać. I opuścić Mogadiszu. Irlandczyk ani na chwilę nie zapomniał o przynajmniej jednej innej grupie, która dostała się do stolicy Somalii.

Gdy reszta towarzystwa zeszła na dół, a hakerka oznajmiła swoje, O'Hara wskazał palcem sufit.
- Zajmijcie pozycje. Będziemy bronić się na zapleczu, jeśli okaże się, że Araby jednak uzyskają jakieś spóźnione wsparcie. Gdyby pojawili się rządowi, wtedy zatrzymać ich przed zejściem na dół spróbujemy inaczej.
Rozejrzał się dookoła i podniósł z ziemi karabin jednego z zabitych, dobierając sobie kilka magazynków. Strzelba była dobra do szturmu, ale słaba do obrony. Przed wyjściem z powrotem na górę zatrzymał się jeszcze na moment przy Jeanne, delikatnie dotykając jej ramienia i prowadząc w kąt, gdzie posadził ją na jakiś skrzynkach, pustych już.
- Zaraz wrócimy. Nie dotykaj niczego - spojrzał w jej oczy i wyszedł. Kobieta była w szoku, ale na wyprowadzenie jej z niego było jeszcze zbyt wcześnie. Już udowodniła, że potrafi narobić kłopotów.

Kilka pierwszych minut pozwalało sądzić, że uda się uniknąć problemów. Następna zweryfikowała to w tempie godnym sprintera z Afryki goniącego za soczystą antylopą. Nie było mowy o utrzymaniu pozycji. Kane wystrzelił trzy magazynki, niewiele przy tym celując, tylko po to, by przycisnąć do ziemi kilku narwańców. Liczył się czas. Odrzucił karabin. Zbiegli na dół.
- Zabarykadować wejście! - zdążył rzucić, przesuwając pod drzwi jedną skrzynię. W tym samym czasie Blue otworzyła wejście. Wbiegł tam na końcu, obserwując jak solidne drzwi zamykają się za nimi.

Odetchnął i uśmiechnął się do hakerki, pokazując jej uniesiony w górę kciuk.
- Dobra robota.
Znaleźli się w niesympatycznym położeniu, oddzieleni od świata dwoma pancernymi wejściami, Pozostała wiara w umiejętności Blue. Po krótkiej rozmowie każdy zajął się czym innym. Kane usiadł przy komputerze z użytkownikiem Miracle. Co to miało znaczyć? Przyjrzał się nic nie znaczącym literkom i wziął jedną kartkę i długopis. Zaczął coś pisać. Nie znał się na tym, ale podpowiedź hakerki mogła mieć sens. To mógł być prosty szyfr. Irlandczyk był mocno zainteresowany dostaniem się do danych. Jak mu coś wyszło, przeniósł wzrok na ekran i wpisał swoje przypuszczenie.
- Mamy pięć prób - mruknął przy tym. - A ja jestem za bardzo ciekaw ile o tym syfie Miracle "zapomniało" nam powiedzieć...
 
Widz jest offline  
Stary 14-10-2013, 00:04   #129
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Poszło prawie dobrze. Niestety jak zwykle „prawie” robiło wielka różnicę. Fanatycy, próbujący ponownie przejąć meczet niezależnie od ewentualnych strat zorientowali się gdzie się przemieszczali i nawet jeśli nie dotarli do prowizorycznego arsenały przed zamknięciem się drzwi, musieliby być skończonymi kretynami, by się nie zorientować, że było tu tajne przejście.
Jak się okazało nie byli, a świadczyły o tym stłumione odgłosy wybuchów dochodzące do nich spoza stalowej bramy. Teraz tylko od zręczności Blue zależało czy otworzą kolejne, zanim przeciwnicy dostaną się do środka.
Dlatego gdy metalowe drzwi zasunęły się za nimi, oddzielając ich od rozwścieczonych Arabów, Valerie podeszła do Wiga:
- Myślę, że dobrze byłoby przygotować dla nich kilka niespodzianek, kiedy w końcu zdołają pokonać przejście i dostaną się do środka. Na początek proponuję pułapkę na drzwiach i zaminowanie wejścia - Dziewczyna uśmiechnęła się do Petera, a potem podeszła do biolożki i chwyciwszy ją za ramiona potrząsnęła silnie kobietą.
- Jeanne słyszysz mnie? - Powiedziała potrząsając nią ponownie - Jeanne popatrz na mnie!
Jeanne przeniosła swój pusty wzrok na najemniczkę.
Obraz nawet się zogniskował i wyostrzył. Jakaś twarz pojawiła się przed oczami pani doktor. Øksendal nawet coś świtało, ze zna te osobę.
- Hmmm…?? - Wymruczała jedynie przecierając oczy i skroń dłonią.
- Cholera! - Zaklęła Shade i wymierzyła kobiecie policzek otwartą dłonią na tyle mocny, że jej głowa przekrzywiła się na bok.
- Co ty?? Cholera jasna!! - Pani doktor złapała się za poczerwieniały policzek. Gwałtownie podniosła. - Co to ma być?? - Zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła.
W odpowiedzi Rusht uśmiechnęła się do niej lekko:
- Witaj z powrotem Jeanne. Dotarliśmy do laboratorium czas byś zajęła się swoją robotą. - Wskazała dłonią na zablokowany komputer. - Może na początek spróbujesz coś z tego wyciągnąć? Wiem, że to nie twoja działka, ale Blue ma inne zajęcie, a nasz czas tutaj jest raczej ograniczony.

Jeanne rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu nadal trzymając dłoń przy twarzy. W pewnym momencie, może po wykonaniu obrotu o jakieś 60 stopni, zatrzymała się i wolą ręką wskazała na sufit.
- Strzelają. Do nas??
- Próbują się tutaj dostać, ale jeszcze trochę im to zajmie.
- Najemniczka wzruszyła ramionami jakby chciała pokazać biolożce, że to nic niezwykłego i nie stanowi większego problemu. - To amatorzy. - Zakończyła pogardliwie.
- Aha. - Pokiwała ze zrozumienie Jeanne i wróciła do rozglądania się po pomieszczeniu.

Wig postawił już swój plecak na ziemi, przeglądając jego zawartość. Na kwestię wspomnianą przez Shade krótko skinął głową.
- Też o tym myślałem. Ale na drzwiach nie ma to najmniejszego sensu. Pozwól, że zrobię to po swojemu - posłał jej uśmiech w swoim stylu, wyjmując ładunki z plecaka.
- Pewnie nie muszę ci tego mówić, ale nie zużywaj za dużo, Wig - odezwał się O'Hara, widząc do czego to dąży. - Jeśli jesteś w stanie, zawal sufit by zatrzymać tych idiotów. Jeśli nie, to zabij kilku i przy okazji zniszcz sprzęt z tego pokoju. Cholera wie, z czym przyjdzie nam się mierzyć dalej.

Valerie uśmiechnęła się mimowolnie słysząc słowa ich dowódcy. Kane zawsze potrafił spojrzeć na sprawy z tej gorszej strony, a to już nieraz uratowało ich tyłki. Teraz należało tylko czekać. Ponieważ nie znała się na komputerach, ani technice, nie wtrącała się do poczynań specjalistów. W takiej ekipie jak ich, każdy powinien znać swoje miejsce. To właśnie zapewniało im sukces. Nie miała ambicji by wyglądać na intelektualistę. Siedziała więc cicho nie przeszkadzając innym.
 
Eleanor jest offline  
Stary 14-10-2013, 18:30   #130
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Z błogiego stanu swego rodzaju odrętwienia Jeanne została niezwykle skutecznie, aczkolwiek boleśnie, wyprowadzona przez Rusht. Jak przez mgłę pani doktor pamiętała jak się tu znalazła i w zasadzie to była zadowolona z tego stanu rzeczy zważywszy na fakt, że do jej uszu ciągle dochodziły odgłosy wystrzałów,a z rozmów i zachowania najemników mogła wywnioskować, że to oni są cele owego ostrzału. Co wcale nie przypadło do gustu kobiecie. Była to raczej naturalna reakcja, gdyż nikt normalny nie cieszyłby się, ze do niego strzelają. Ich schronienie okazało się jednak pułapką, przynajmniej jak na razie. Nie mogli się cofnąć, za plecami mieli żadnych ich krwi Arabów. A przed sobą…?? No cóż. Tutaj sprawa też nieprezentowała się najlepiej. Teoretycznie istniał możliwość pójścia dalej, ale nie znali hasła umożliwiającego im wybranie tej jedynej drogi ucieczki.
Co ciekawe wyszło przy okazji na jaw, że ich pracodawca ma całkiem bliskie kontakty z korporacją Umbrella. A przecież Miracle jawiło się jako alternatywa dla tych złych korporacji.
Można było mnożyć jeszcze te domysły, ale nie było na to czasu.

***

Shade popatrzyła na wyświetlony schemat i przejechała dłonią po twarzy rozmazując na niej smugi kurzu:
- Mieliśmy chyba zebrać jakieś próbki - powiedziała z wahaniem - Może zaczniemy od strefy laboratorium?
Kane nie patrzył na schemat zbyt długo. Obowiązki najpierw, przyjemności później.
- Laboratorium pierwsze. Może z niego będzie przejście do drugiego. Chcę być w środku najkrócej jak to będzie możliwe - powiedział do Blue i odwrócił się do reszty. - Dobrze byłoby dostać się do tego komputera. Ma ktoś jakieś pomysły? Nie wiem jak wy, ale ja jestem cholernie ciekaw, jaki interes miał tu nasz pracodawca przed całym tym zamieszaniem.
- W takim razie laboratoria. Spróbuję. A tymczasem potrzebuję spokoju - odpowiedziała Blue, skupiając się na komputerze. - A co do hasła, spróbujcie ze słowem kluczowym. Skoro zostawili sobie to zapisane, musieli mieć łatwy sposób na rozszyfrowanie dla nowych.
Pani biolog rozsiadła się wygodnie przy stanowisku z logiem ich pracodawcy. Postukała chwilę głośno paznokciami o blat przyglądając się jednocześnie świecącemu ekranowi. Zupełnie jakby chciała z niego wyczytać hasło, co oczywiście możliwe nie było. Po czym sięgnęła do kieszeni swoich spodni i wyciągnęła stamtąd swój sprzęt komputerowy. Podpięła się do urządzenia i coś zaczęła wystukiwać na klawiaturze u siebie. Oczywiście jej palce nie poruszały się z taką prędkością jak u hakerki, jakoś sobie jednak radziła. Po jakimś czasie zaprzestała pracy,wyraźnie nad czymś myśląc. Siedziała tak nieruchomo jakąś chwilę. Po czym znowu coś ją tknęło i zaczęła żywo uderzać w klawiaturę.
Chwilę później sięgnęła do klawiatury urządzenia przed którym siedziała. Wystukała na niej kilka znaków i… zadziałało. Uzyskała dostęp do danych. Szybko przejrzała do czego ma dostęp ten konkretny użytkownik.
Przez następnych kilka minut pani Øksendal pracowała jednocześnie na swoim i tutejszym sprzęcie.
Shade z ciekawością przyglądała się poczynaniom pani naukowiec, gdy tej ostatniej udało się złamać kod uśmiechnęła się do niej z satysfakcją:
- Świetnie! - Skinęła głową - Nie ma teraz czasu by to dokładnie przeglądać. Przegraj ile się da. Kiedy będziemy stąd wychodzić zniszczymy ten sprzęt, by przypadkiem nic nie wpadło w arabskie rączki. Cokolwiek Miracle tu kombinowało, nie sądzę by chcieli by dowiedzieli się o tym miejscowi, a za zlikwidowanie tych danych, może uda się wytargować dodatkową kasę.
Jeanne, zajęta przeglądaniem zawartości dysku, nie zareagowała w żaden widoczny sposób na słowa najemniczki.

Dane powoli spływały na dysko holokomputera pani Øksendal, a ona tym czasem przeglądała je. Póki siedzieli tutaj mogła przynajmniej spróbować zorientować się co to za dane i być może znaleźć coś ciekawego.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 14-10-2013 o 22:32.
Efcia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172