Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2013, 09:47   #98
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Dyskusje pomiędzy Yrrem a Roranem lekko irytowały białowłosego krasnoluda, lecz ten milczał. Błękitnokrwisty Khazad próbował pokazać kto tu powinien rządzić, lecz wprowadzał tylko chaos i zamieszanie. Roran był albo głupcem albo "mistrzem strategii", bowiem nie reagował praktycznie i należycie na zachowania “podżegacza”. Liczył, że w końcu dojdzie do bitki gdzie sierżant pokaże kto ma większe jaja, niestety ryk przerwał im tę scysję. Ruszyli więc pędem na spotkanie...z losem.

W końcu gdy dowiedzieli się co było powodem ów dziwnych i przerażających dźwięków Thorgun ucałował tylko Miruchnę i spojrzał wyczekująco na Sierżanta. Pomimo iż wróg ich nie wiedział, nie zagrażał im zbytnio ten zdecydował się na atak. Głupiec, pragnący chyba chwały i sławy, co w pierwszym rzędzie zauważył Yrr, który znów zakwestionował decyzje dowódcy. Choć chuj z tym, tyle że znów zaczęli sobie pierdolić jak przekupki na straganie, ale tym razem miało to swój efekt. Wróg, potężne ogry i bestia zauważyły ich i rozpoczęła się rzeź.

Nie ważne było że pierwszy strzał z Miruchny trafił idealnie w korpus ogra, tworząc mu dziurę z której lała się krew. Nie ważne było, że po chwili reszta oddziału zaczęła strzelać jak oszalała, przerzedzając siły wroga, ani nie ważne było że bestia zaczęła sobie w całym tym pierdolniku posilać się jednym z ogrów. Ważne było, że jego dowódca znów pomyślał toporem a nie KURWAA rozumem. Thorgun kipiał ze złości, gniewu i strachu przed nadciągającą futrzastą zagładą, lecz nie dane mu było dać upust tym odczuciom.

Pac niczym muchę.

Bestia natarła na niego, a on mógł tylko stać i patrzeć. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, ślina utknęła w przełyku i Khazad mógł tylko czekać aż bestia rozprawi się z nim. Ostatkiem sił zasłonił się tarczą, choć potwór roztrzaskał ją w drobny mak, jakby była z papieru, a on sam zaczął lecieć i wtedy w głowie Thorguna rozbrzmiała stara Kislevska pieśń

“Widziałem orła cieńńńńń…”

Ciało Tułacza leciało pięć metrów w dół, aż w końcu z impetem uderzył o skalną półkę. Krew buchnęła upadającemu z nosa i ust, a on sam miał wrażenie jakby ktoś nim wyszorował podłogę a potem wymiął i wyrzucił niczym starą, zużytą szmatę. Zaczął się podnosić i rozglądać za Miruchną, lecz zamiast starej towarzyszki miał przy sobie topór. Rusznica została na dole. Jego dziecko. Skarb. Teraz poczuł jak krew napływa mu do mózgu a on sam kipi ze złości.

Był wkurwiony. Oj tak. Nie ważne było, że prawie go połamało, krew cała we krwi. Liczyło się tylko to, że Mirucheńka, Mircia została na górze i tęskni do swojego Pana. Rozejrzał się dookoła siebie i przez chwilę zaczął analizować sytuację. Miał osiem wejść, cztery po bokach i przed, za sobą wrota. Przez jedne wybiegł ogr, i najpewniej prowadziły do wyjścia z twierdzy więc te odpadały. Co do reszty przejść nie był pewien, toteż Thorgun zakasał rękawy i ruszył biegiem na skalną półkę. Zamierzał wdrapać się na górę. Chuj z tym że nie miał liny. Miał okute buty, i skórzane rękawice. Poza tym wolał boleśnie upaść niż walczyć w pojedynkę z ogrem w ciasnym tunelu. Topór przerzucił przez plecy i począł się wspinać, o ile pozwalały na to skały.

Biegnąc tak, w duchu przeklinał Yrra i Rorana, dwóch głupców którzy chcieli pokazać kto ma piękniejszą brodę. Obiecał sobie, że nim wykona następny rozkaz sierżanta, dwa razy się zastanowi, bo nie będzie narażał życia dla idioty. Tak, Roran w oczach Thorguna bardzo wiele stracił. Nie przemyślał sytuacji i przeliczył się ze swoimi siłami, nie załatwił kiedy było trzeba sprawy z Yrrem co przyczyniło się do obecnych wydarzeń, i co najważniejsze zbyt łatwo szastał życiem ludzi, którzy szli za nim w bój. Thorgun nigdy nie dowodził praktycznie, nie miał zapędów takich, lecz nawet ludzie księcia Von Raukova, nie bawili się tak jego losem jak robił to Roran. Głupiec, który chce przez szaleńcze czyny zdobyć sławę i chwałę, nie bacząc ilu dookoła niego polegnie czy ilu zostanie okaleczonych. Zbyt prędko wdawał się w bitwę, zbyt prędko dążył do konfrontacji, a czasem trzeba po prostu poczekać i przeczekać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline