Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2013, 15:20   #5
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Poranek tego dnia nie rozpieszczał podróżnych. Nie dość, że chłodny i wilgotny od mgły, to jeszcze ciężkie powietrze zwiastowało rychły deszcz. Paskudna aura i zagony błota nie pomagały we wspinaczce na wzniesienie. Szczęściem rzadkie zarośla na skraju traktu okazały się wcale nie gorszą drogą pod górę. Po osiągnięciu szczytu Jaromir przystanął na chwilę, otarł pot sperlony na czole i rozejrzał się za brodatym towarzyszem. Krasnolud, choć parł nieustępliwie do przodu poruszał się znacznie wolniej od kislevity, toteż należało nań zaczekać.

Z Jaromira był rosły typ, choć na pierwszy rzut oka wcale nie nalany i barczysty. Może to cecha ludzi z północy, że najwięksi u nich siłacze to Ci smagli i żylaści, a nie tacy o byczych karkach i tłustych gębach. Gniewisz ubierał się typowo na modłę swego kraju, acz w militarnym charakterze. Na grzbiecie koszula, kamizela, mocne, skórzane okrycie i kolczuga spięta pasami. Na ramionach wełniany płaszcz i futro z wiszącymi zeń łapami zwierza. Głowę wygoloną w osełedec, obdarzoną sumiastymi wąsiskami, kryła czapka z lisim brzegiem. Na nogach buty z czubem i cholewą, oraz wygodne hajdawery, choć do kolan upięte w utwardzone skóry. Obrazu dopełniał rynsztunek dźwigany na plecach. Można rzec kozak jak się patrzy.

Wykorzystując chwilę spokoju kislevita przysiadł na spróchniałym pniaku, pokrzepił się łykiem wody i rozejrzał dokoła. Ze wzniesienia rozciągał się wcale nie najgorszy widok na okolicę. Topornik odszukał wzrokiem ogromne drzewo jakie jeszcze parę godzin temu mijali z Glanusem. Teraz niknęło ono we mgle, ale jasno dawało do zrozumienia jaką odległość pokonali. Pomysł z marszem na przełaj pozwolił im oszczędzić dobre parę mil, mimo gałęzi czepiających się ubrania i rosy kapiącej za kołnierz. Widoczne z tego punktu fragmenty traktu wiły się wstęgą pośród drzew, a jego rozmokła powierzchnia wcale nie obiecywała łatwiejszej podróży. Okoliczny teren coraz liczniej usiany był pagórkami tonącymi w gęstej mgle, ze względu na bliskie sąsiedztwo Gór Środkowych. Choć Gniewisz niezbyt rozeznawał się w topografii Imperium, wiedział, że poza okalającymi kraj pasmami jest to jedyne większe wzniesienie. Nie dziwota, że właśnie w tych jedynych górach wzniesiono warownię Białego Wilka.

Kiedy Glanus wreszcie dogonił Jaromira, ten podał mu bukłaczek z wodą i wskazał coś palcem w oddali. Z tej odległości wydawało się to jedynie rozmazaną plamą, ale Niedźwiedź mógł przysiąc, że ktoś tam się poruszał i to więcej niż jedna istota. Pierwszą myślą, było: "Zwierzoludzie", ale zaraz po niej nadeszła druga mówiąca: "Ktoś na trakcie", a wiadomym było, że rogate pomioty przeważnie unikały ludzkich ścieżek.

- Nu, mistier Zigildum, zdaje się, że mamy tawaristwo. - kozak odebrał bukłak od krasnoluda i upiął go na powrót u pasa - Jak myślicie, czekamy nań? Czy to może jednak wraży wróg?
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 10-10-2013 o 15:42.
Dziadek Zielarz jest offline