Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2013, 11:29   #3
JaTuTylkoNaChwilę
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Tuż po wybudzeniu się z pierwszego omdlenia Praudmoore zrozumiał, że już nie jest w drodze. Kumple wyjaśnili, że udało im się dojechać do jakiegoś Clay Center i że tym razem Will nie zejdzie. Nie dosłownie. O dziwo złamany bark zrastał się szybko, szczególnie że doglądano go bardzo starannie. Jedna z pielęgniarek wpadła mu w oko i postanowił ją zdobyć, tak, jak robił to już wielokrotnie. Niestety nie docenił potęgi ogromnych, niebieskich oczu i... Wpadł. Po uszy. Jak śliwka w kompost, czy coś takiego. Spędzał z Kate, która okazała się być też lokalną barmanką, wiele czasu. Resztę dzielił równomiernie na trening, swoją drużynę, pracę na rzecz społeczności i kilku nowych kumpli - Glena - lokalnego kierowcę i George Andrews'a - szeryfa, który kojarzył mu się z jakimś starszawym gościem, którego kiedyś widział na jakichś filmach. Obaj byli tym, co William lubił najbardziej. Wolność i praworządność. Ciężki do zrozumienia duet, choć możliwy do pogodzenia.

William wystawił twarz w kierunku słońca i uśmiechnął się. Eh, w końcu wyjazd w trasę. Już dawno wyzdrowiał i zapewne zwiałby z tego miejsca nie czekając na swoich towarzyszy, gdyby nie to, że... Miał dla kogo zostać. To nowe uczucie dla niego - wolnego, niepowstrzymanego samotnika, który nigdy nigdzie nie zagrzał długo miejsca. To było nowe i... Piękne.

Objął Katy w tali i przycisnął ją do siebie.
-Wrócisz? - Usłyszał miękki szept koło swojego ucha.
Nie odpowiedział od razu. Delektował się ciepłym wietrzykiem muskającym twarz, promieniami słońca przypalającymi jasną skórę, szorstkim dotykiem sukni i tym delikatnym niepokojem, który zrodził się w jego duszy, a który przecież już tak dobrze znał. Nigdy nie chciał się przed sobą przyznać, że boi się czegokolwiek. Zawsze zwalał to na podniecenie przed nową przygodą, ale teraz musiał przyznać - obawia się. Obawia się tego, że nie wróci i zawiedzie delikatną istotkę przyciśniętą do jego ramienia. Obawiał się, że przez swoje lęki może zawieść drużynę, która przecież czasami wymaga pełnego poświęcenia. Musi...
-Wrócę - obiecał.

Pożegnał się z dziewczyną i już miał wsiąść do wozu, gdy usłyszał charakterystyczny klekot starego, ledwo sprawnego wozu. Odwrócił się i z przekąsem krzyknął do wtaczającego się w uliczkę furgonu.
-Co tam Glen? Czyżby znów paczka nie dotarła?
Samochód zatrzymał się z jękiem, a z niego wyskoczył okrągły, uśmiechnięty azjata, który natychmiast ruszył w stronę Willa. Drzwi od strony pasażera też się otworzyły, a z nich wysiadł starszy już mężczyzna z nieopisaną powagą wymalowaną na twarzy pokrytej siatką zmarszczek i blizn.
-Co, na mnie byś nie poczekał?! - krzyknął rozeźlony na niby kierowca. - Ja ci tu kurka prezenty przywożę, a jaśniepan nawet nie raczył się pożegnać. Toż ja za tym obrzynem tak się nalatałem...
Wcisnął Williamowi w rękę otwarte pudełko, z którego wystawała świeżo opiłowana lufa byłej dubeltówki. Ten wyjął cacko i sprawdził. jak leży w dłoni.
-Dzięki stary - Praudmoore potrząchał rękę Glena. - Dobry z ciebie gość, ale przecież na koniec świata nie jadę. Wrócę tu jeszcze.
Nagle jakiś cień przysłonił rozmawiających. William podniósł głowę i spojrzał w oko szeryfa. Ten zasalutował i powiedział skrzypiącym głosem, który niemal ociekał mądrością życiową.
-Farewell William, farewell.

//Wsiadam do samochodu gdzieś z tyłu i jeśli tylko mogę, kładę się spać\\
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline