Wątek: [sci-fi] Pokuta
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 19:03   #1
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
[sci-fi] Pokuta

DZIEŃ I



Planeta: NIEZNANA

Każdy kto kiedykolwiek podróżował w kapsułach wiedział jak to wygląda. Zamyka się oczy po zamknięciu włazu, otwiera po otworzeniu. Żadnych snów, żadnej świadomości. Tak jakby cała podróż odbywała się w ułamku sekundy.
Tym razem było inaczej.

UWAGA! WSZYSTKIE SYSTEMY WYŁĄCZONE!

Do głów zamkniętych w kapsułach więźniów wciąż dochodziło powtarzające się w kółko zdanie, któremu towarzyszyło regularne pikanie. Każdy znał ten sygnał. Nie każdy słyszał go wcześniej na własne uszy, jednak każdy go znał i wiedział, że nie oznacza on nic dobrego.
Coś było nie tak. Przecież nie powinni nic słyszeć. A przede wszystkim nie powinni nawet o tym myśleć.

Nagły wstrząs zaczął przywracać pasażerom jasność umysłu. Przypomniało im się gdzie się znajdują i gdzie lecą... a przynajmniej gdzie mieli lecieć. Wraz ze świadomością pojawił się szok, strach i bezradność. Kapsuły były szczelnie pozamykane, a statkiem, który miał zabrać ich do Kotła co chwila gwałtownie miotało w każdą stronę.

UWAGA! WSZYSTKIE SYSTEMY WYŁĄCZONE!

Gdzieś w oddali roznosiły się krzyki. Ciężko było powiedzieć ilu ludzi krzyczy. Jedyne co można było rozpoznać to przekleństwa w przerażonych głosach.
Transporter spadał. Nikt nie miał co do tego wątpliwości. Ostre wstrząsy mogły być spowodowane wejściem w atmosferę, a to w połączeniu z sygnałem alarmowym oznaczało, że każdy obecny na pokładzie PRISONER II w ciągu kilku minut najprawdopodobniej miał stracić życie.
Nie trzeba było długo czekać na panikę. Zamknięci więźniowie zaczeli desperacko walić pięściami we włazy kapsuł, błagając o ratunek, lub po prostu modląc się. Paru z więźniów zemdlało, inni wymiotowali i moczyli się ze strachu.
Kapsuły pozostawały jednak zamknięte.

UWAGA! WSZYSTKIE SYS...

Sygnał nagle się urwał. Statek szarpnął się do góry i przez kilka sekund pasażerowie mieli wrażenie, że zagrożenie zostało zażegnane.
Wszyscy się mylili.

Potężne uderzenie o ziemie rozerwało transporter na kawałki, rozrzucając kapsuły i cały ładunek po okolicy. W okolicach maszynowni pojawił się ogień, jednak dzięki obfitej ulewie, jaka przywitała nowo przybyłych, pożar nie rozprzestrzenił się.

Z kapsuł, które się otworzyły po katastrofie zaczęły dochodzić krzyki. Ludzie wyskakiwali z nich, lecz natychmiast padali na ziemię, odczuwając skutki takiej formy podróży. Oczy piekły, jakby ktoś przykładał do nich rozgrzane do czerwoności pręty. Żołądek nie przyjmował nawet śliny, wyrzucając z siebie żółć. Dopiero po kilku minutach zmysły i organizm zaczynały się uspokajać. Niektóre kapsuły wciąż pozostawały zamknięte. Wewnątrz nich ludzie wołali o pomoc jednak z kilku innych nie dochodziły żadne odgłosy.


Niebo przesłonięte było deszczowymi, nienaturalnie czerwonymi chmurami, przez co ciężko było powiedzieć czy jest dzień czy noc. Gdzieś na niebie rysował się kulisty kształt, który mógł być słońcem. Pomimo zachmurzonego nieba i ulewy, każdy czuł gorące powietrze i duchotę panującą wokół. Przynajmniej można było tam oddychać. Wyglądało na to, że jak na razie była to jedyna zaleta planety, na której się rozbili.
W tej chwili Kocioł nie wydawał się takim złym miejscem, porównując go do zakrwawionych kapsuł i płonącego statku.

Może była to druga szansa? W końcu za każde grzechy można odpokutować.

W tym całym zamieszaniu z okolic dzioba transportera zaczął wyczołgiwać się mężczyzna, ubrany w podarty mundur policyjny. Twarz i ręce miał mocno zakrwawione, przez co na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest z nim bardzo źle.

-Kurwa mać...- wydyszał- nie tak to miało wyglądać.- z jego nogi wystawał duży kawałek blachy, najprawdopodobniej fragment poszycia statku.

Mężczyzna widząc wychodzących z kapsuł więźniów odruchowo sięgnął do kabury, w której zawsze znajdował się pistolet ręczny. Jego przerażenie wzrosło, gdy zorientował się, że jego ręka tym razem trafiła tylko na powietrze.
Funkcjonariusz zaczął czołgać się w drugą stronę, jakby chciał uciec przed tymi, nad którymi jeszcze niedawno miał kontrolę.

Wyglądało na to, że katastrofę przeżył on i ósemka więźniów.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 13-10-2013 o 19:23.
Zak jest offline