Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 21:29   #24
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Victor Nights

- Gdzie znajdę Bruno, kim jesteś, dla kogo pracujesz, co wiesz o mafii w Hell's Kitchen. Kto kazał mnie napaść i dlaczego?

-Cooo?

Rudzielec sprawiał wrażenie zamroczonego. Właściwie to wyglądała na to, że za chwilę miał znów odpłynąć. Vic westchnął i spoliczkował go kilkukrotnie by przywołać go do życia. Otworzył siła jego oczy i zmusił by ten spoglądał na niego.

-Skup się... Skup. Jak masz na imię?

-Neil... Neil... Nie bij mnie więcej proszę.

Łzy pociekły po jego policzkach i nagle wyglądał jak dzieci, które bały się pierwszej nocy przy zgaszonym świetle.

-Skup się Neil. Chciałbym otrzymać od ciebie kilka odpowiedzi. To nie jest trudne prawda?

-Gdzie jest mój brat. Gdzie jest Diamond? Diam...!

Neil i Diamond - ich matka musiała być niezłą fanką country. Victor uciszył mężczyznę jednym uderzeniem w w zęby.

-Cicho człowieku. Nie chcesz chyba obudzić brata. On... Stwierdził, że potrzebuje małej drzemki. Rozumiesz? Pokiwaj głową na znak, że rozumiesz.

Rudzielec trząsł się cały na zmianę plując krwią i łkając.

-Neil? Zrozumiałeś?

Starał się mówić wyraźnie i głośno tak, żeby narzucić sobie rozkazujący ton, który nie znosił sprzeciwu. I o ile działało to w wielu przypadkach to tym razem mógł przesadzić odrobinę.

W końcu jedyny żywy z braci powoli pokiwał głową. Victor odetchnął z ulgą. W szoku czy nie, może uda mu się jednak wyciągnąć z niego trochę informacji?

-Bruno. Mów wszystko co o nim wiesz.

-Bruno jest niebezpieczny... On mnie zabije jak ci powiem co wi... wi..

-Co wiesz? Wyobraź sobie piegusku, że jak z tobą skończę to będziesz mnie prosił o to, żeby cię zabić. Więc?

Neil spoglądał na niego z twarzą kogoś opóźnionego, ale w końcu pokiwał lekko głową.

-Bruno kiedyś był zwykłym zbirem. Pracował dla Kingpina.. Może był kimś w rodzaju porucznika. Jakimś cudem przeżył kilka spotkań z Punisherem. Słynie z tego, że jest duży... i... si.. si..

-Ta. Kawał z niego skurwiela. Mów dalej.

Ryży najwidoczniej nabrał pewności siebie i pozwolił by słowa wylewały mu się z ust dokładnie tak jak chciał Nights.

-Nigdy nie był na ty... ty... tyle bystry, żeby wy... wyb... wybić się wyżej. Ale po upadku Kingpina zrobił się straszny burdel. Na szczycie wybuchła praw... praw... prawdziwa wojna o przy... przy... przywódctwo. Zresztą wciąż trwa. Bruno miał gdzieś resztę miasta. Skupił wokół siebie część ulicy o którą nikt nie dbał. Drobnych przestępców, zabijaków, których ła... łat... łatwo było zastąpić i obwołał się królem Hell's Kitchen. Z czasem powiększał swoje wpływy i brutalnie rozprawiał się z lokalną konkurencją. Wielkie szychy mafijne są za... za... za... bardzo zajęte, żeby coś z tym zrobić. Zresztą Hell's Kitchen? Wszyscy wiedzą, że ta dzielnica jest gówno warta, nie znaj... znajdz.. znajdziesz tu wielkiej kasy i nikt za bardzo o nią nie... nie... nie... dba.

-Ja dbam.

-To wiesz cze... cze... czemu Bruno chce twojej śmierci. Chociaż nikt dokładnie nie wie kim ty jesteś gościu. Takie cho... chodzą wieści po ulicy. Twojej i Dar.. Dare... Daredevila. Wyznaczył nawet na... na... nagrodę.

-I?

- I zobaczyliśmy cię z Dia.. Dia.. Kurwa. Zobaczyliśmy cię na ulicy i pomyśleliśmy, że zgarniemy ła... ła.. ła... łatwy szmal.

-Nie wyszło dokładnie tak jak planowaliście chłopaki. Z ciekawości jaka nagroda?

-He... 100 tysięcy za diabła i 10 patoli za ciebie.

-Wysoko mnie ceni. Dobra, gdzie mogę znaleźć Bruna?

-Nigdzie nie rusza się bez sol.. sol.. solidnej obstawy, ale po... po... podobno ma swój klub gdzieś w dokach i bywa tam w weekendy, ale nic nie wiem człowieku. Nie należę do ga.. ga.. gangu. Słuchaj... Powiedziałem ci wszystko co wiem. Wypuścisz teraz mnie i brata?

-Jestem wdzięczny za współpracę. Nie martw się wkrótce spotkasz się z bratem.

-Wkrótce tzn. kiedy? Ej człowieku? Chyba potrzebuję le.. le... lek...

Victor założył swojemu jeńcowi torbę foliową na głowę odcinając całkowicie dopływ powietrza i trzymał tak długo aż ten przestał się ruszać. Nie zmienił nawet wyrazu twarzy.
Jeśli to co mówił rudzielec było prawdą to będzie potrzebował czegoś więcej niż swoich pięści jeśli chce porwać się na Bruna.


Punishing Ghost

-Haryiama. Co to ma znaczyć?

Skąd on... Przecież miał maskę, miał syntezator głosu, zresztą nie odezwał się ani słowem. i pierwsza osoba. Cudownie Harry, po prostu cudownie. Czym mógł się zdradzić? Z drugiej strony starzec przed nim nie był zwykłą osobą. Guo Dang, będąc dzieckiem nasłuchał się wielu legend od dzieciaków z sąsiedztwa powiązanych z tym imieniem. Podobno przepłynął wpław całe morze żeby dostać się do Ameryki, chiński rząd wysyłał za nim zabójców przez całe życie a swego czasu nawet szefowie triady trzęśli przed nim gaciami. Jeżeli coś z tych legend było prawdą to nic w jego wyglądzie na to nie wskazywało. Harry ocenił jego wzrost na ok. 160 cm mimo tego, że siedział. Znoszone ubranie klasy robotniczej przywodziło na myśl nielegalnych zatrudnionych na czarno za najniższe stawki. Zmarszczki na twarzy i siwizna wskazywały na to, że ma ok 60-70 lat. Mimo to coś w jego wyglądzie odbiegało od normy. Coś czego Harry nie mógł dokładnie określić.



-Ja... Jestem Punishing Ghost.

-Dzieciaki. Zawsze sobie coś ubzdurają. Powiedz mi lepiej czemu w telewizji mówili, że nie żyjesz. Twój ojciec by nie pochwalał takiego zachowania. Co to to nie, oj nie.

Starzec mlaskał i kiwał głową na boki pozostawiając Harrego w stanie osłupienia.

-Znałeś mojego ojca?

Zaklął na głos. Zdradził się, chociaż dalsze trwanie w tym, że jest kimś innym chyba i tak nie przyniosłoby mu żadnych korzyści. Mężczyzna podrapał się po brodzie i uśmiechnął jakby sięgając do pamięci.

-Tak... Znałem Jiana. Przyjaźniliśmy się do czasu... Rozumiem jednak, że jesteś tu z innego powodu niż słuchanie wspomnień starego dziwaka.

Mężczyzna ponownie go zaskoczył, ale postanowił od razu przejść do rzeczy. Na szczęście maska chowała emocje.

-Słyszałem, że zaginęła pańska bratanica panie Dang.

-Zaginęła... Ling wybrała własną drogę życia i nie mam już wpływu na jej los. Nie ukrywam, że martwi mnie to bardzo... Ale...

-Ostatnio zaginęły dwie inne dziewczyny z Chinatown. Żadna z nich nie miała żyjących krewnych, żadna nie obchodziła nikogo poza...

-Ling.

-Tak. Może mi pan powiedzieć kiedy ostatnio miał pan z nią kontakt?

-Trzy, nie... Cztery miesiące temu. Prosiła o pieniądze jak zwykle. Pracowała w kasynie, podobno była to dobra praca, ale... Podejrzewałem, że ma kłopoty.

-Jakiego rodzaju kłopoty?

- Nie wiem, nie chciała mnie martwić. Może powinien bardziej się przyjrzeć temu kasynu... Należy do rodziny Shengów.

Sheng. Nazwisko było znajome i dość dobrze znane w wyższych sferach. Biznesmeni, którzy podobno prawdziwe interesy prowadzą w aksamitnych rękawiczkach by nie pobrudzić się zbytnio. Trzeba będzie odwiedzić to kasyno.

-Nie zostaniesz na herbatę Haryiama? Wstawiłem niedawno wodę.

Punishing Ghost rzucił okiem na kuchenny blat dostrzegając dwa kubki po herbacie i czajnik z którego unosiła się para. Spodziewał się gości? Przyjrzał się jeszcze raz starcowi przypominając sobie starą opowieść o rzepie, która mała była tylko z perspektywy rolnika, który nie mógł wyciągnąć jej przy użyciu całej rodziny. Kim tak naprawdę był ten człowiek?

-Mówiłem, że... Ech, nieważne. Może innym razem.

Wyszedł przez okno a starzec zalał swój kubek wrzątkiem kiwając głową do własnych myśli.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 17-10-2013 o 22:07.
traveller jest offline