Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 21:43   #128
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Poszło łatwo. Tak łatwo, że człowiek sam dopatrywał się w tym podstępu. Doświadczony najemnik nie poświęcał tym myślom więcej niż kilku sekund, aby przeżuć je i wypluć. Jak się dopuszcza porażkę, to ta pewnie nadejdzie, a Kane nie zamierzał do niej dopuścić. Wypatrywanie niebezpieczeństwa i pułapek nie wymagało już zamęczania się pytaniami w stylu "a co jeśli?". Ukrył ciała zabitych przez siebie brudasów, Jeanne i Blue naoglądały się już trupów, wystarczy im aż do końca życia. Co nie znaczyło, że tak się stanie. Nawet jak mieli odnaleźć tu laboratoria, to pozostało je zbadać. I opuścić Mogadiszu. Irlandczyk ani na chwilę nie zapomniał o przynajmniej jednej innej grupie, która dostała się do stolicy Somalii.

Gdy reszta towarzystwa zeszła na dół, a hakerka oznajmiła swoje, O'Hara wskazał palcem sufit.
- Zajmijcie pozycje. Będziemy bronić się na zapleczu, jeśli okaże się, że Araby jednak uzyskają jakieś spóźnione wsparcie. Gdyby pojawili się rządowi, wtedy zatrzymać ich przed zejściem na dół spróbujemy inaczej.
Rozejrzał się dookoła i podniósł z ziemi karabin jednego z zabitych, dobierając sobie kilka magazynków. Strzelba była dobra do szturmu, ale słaba do obrony. Przed wyjściem z powrotem na górę zatrzymał się jeszcze na moment przy Jeanne, delikatnie dotykając jej ramienia i prowadząc w kąt, gdzie posadził ją na jakiś skrzynkach, pustych już.
- Zaraz wrócimy. Nie dotykaj niczego - spojrzał w jej oczy i wyszedł. Kobieta była w szoku, ale na wyprowadzenie jej z niego było jeszcze zbyt wcześnie. Już udowodniła, że potrafi narobić kłopotów.

Kilka pierwszych minut pozwalało sądzić, że uda się uniknąć problemów. Następna zweryfikowała to w tempie godnym sprintera z Afryki goniącego za soczystą antylopą. Nie było mowy o utrzymaniu pozycji. Kane wystrzelił trzy magazynki, niewiele przy tym celując, tylko po to, by przycisnąć do ziemi kilku narwańców. Liczył się czas. Odrzucił karabin. Zbiegli na dół.
- Zabarykadować wejście! - zdążył rzucić, przesuwając pod drzwi jedną skrzynię. W tym samym czasie Blue otworzyła wejście. Wbiegł tam na końcu, obserwując jak solidne drzwi zamykają się za nimi.

Odetchnął i uśmiechnął się do hakerki, pokazując jej uniesiony w górę kciuk.
- Dobra robota.
Znaleźli się w niesympatycznym położeniu, oddzieleni od świata dwoma pancernymi wejściami, Pozostała wiara w umiejętności Blue. Po krótkiej rozmowie każdy zajął się czym innym. Kane usiadł przy komputerze z użytkownikiem Miracle. Co to miało znaczyć? Przyjrzał się nic nie znaczącym literkom i wziął jedną kartkę i długopis. Zaczął coś pisać. Nie znał się na tym, ale podpowiedź hakerki mogła mieć sens. To mógł być prosty szyfr. Irlandczyk był mocno zainteresowany dostaniem się do danych. Jak mu coś wyszło, przeniósł wzrok na ekran i wpisał swoje przypuszczenie.
- Mamy pięć prób - mruknął przy tym. - A ja jestem za bardzo ciekaw ile o tym syfie Miracle "zapomniało" nam powiedzieć...
 
Widz jest offline