Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 22:13   #24
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Ostland, przed południem

- Witajcie drodzy panowie, nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Falmwit Jagódka i kiedyś stanę się najsławniejszym niziołkiem na świecie. A ten oto biały ptak to mój przyjaciel, Pan dziobak
-Kraa, kraa…
- ptak rozłożył skrzydła i skinął głową
- Niezły co nie ? Od razu mówię, jest krukiem ale białym. Zapytacie “dlaczego?”, odpowiem. Ponieważ to kruk albinos, mało jest takich na świecie a mi się akurat udało z takim zaprzyjaźnić. Otóż wracając do tego co chciałem powiedzieć, wszystko wskazuje na to, że jesteśmy w tarapatach. Pan Dziobak jest zdenerwowany i wystraszony, rzadko się tak dzieje. Do tego powiedział coś o człowieku-jeleniu, człowieku-wilku oraz o tym żeby uciekać. Tak więc lepiej nie próżnować i zrobić to jak najszybciej. Więc, który z wielkich mościów wywali te drzwiczki i będziemy mogli iść ?*
- Popieram! Zbierajmy się stąd jak najszybciej, szczególnie po tych ostatnich rewelacjach. Może uda nam się znaleźć coś przydatnego w drodze do wyjścia bo po prawdzie nie jesteśmy przygotowani do żadnej wędrówki. A i witam Szanownego Pana Falmwita. Otto lekko skłonił głowę w stronę niziołka uśmiechając się nieznacznie.
- Tak, tak. Nazywam się Konrad. Poklepał niziołka po głowie i poszedł dalej. Przygląda się dziedzińcowi, a spoglądając na ścianę, kręci głową. Po chwili gdy już posiadł siekierę i nikt nie wyraża na głos żadnych pomysłów opiera siekierę o ramie i rzecze.
- To ja by proponował przejść się do tego Brata całego i poprosić o klucze do bramy. Jakby co mamy argument. W tym momencie poprawia siekierę na ramieniu i kieruje się do budynku.*
Zerkam to na Konrada to na resztę obserwując reakcje.
- Ma ktoś pomysł gdzie jest studnia, skoro nie ma jej na dziedzińcu?*
- Tak więc mnie również wypada się przedstawić. Jestem Larandal.- skłonił się nieznacznie, jakby trochę pospiesznie. Po nieudanej próbie magicznej Nikodemusa Larandal stwierdził z rozczarowaniem w myślach, że to byłoby zbyt piękne, gdyby było takie proste.
- Poznać was wszystkich miło jest panowie. - Nikodemus pokłonił się lekko. - .. a co do studni, może być po drugiej stronie budynku. Myślę że herr Konrad dobrze emancypuje… znaczy, kombinuje, jak by to ująć inaczej. Droga ku wolności może prowadzić przez owego brata zakonnego. Sprawdźmy zatem co kryją korytarze owego klasztoru. Chodźmy. - Czarodziej ognia po swych słowach ruszył w stronę zabudowań, szedł spokojnie, nie chciał dogonić Konrada, ale miał zamiar iść jego przykładem i śladem.
Gdy tylko Nikodemus minął Otta ten ruszył za nim. - Mam wrażenie że łatwo nie będzie. Jakieś niepokojące jest to miejsce, aż ciarki człowieka przechodzą. Rzekł przyciszonym głosem Otto. Obecność drugiego magistra i to w dodatku starszego choć trochę go uspokajała.
Larandal lekko zmieszany rozejrzał się. Odchrząknął i zaczął cicho:
-Panie Jagódko, panie Dziobaku… idziemy za nimi, czy może rozejrzymy się dokładnie wokół budynku? Może znajdziemy coś, co nam się przyda. Wszystko jest teraz na wagę złota, kiedy zostaliśmy z niczym...

***

Pod działaniem nie do końca skutecznego zaklęcia Nikodemusa zamek furtki jedynie zmienił lekko swój kształt. Czar przyniósł jednak także inny skutek. Skupiona energia odbiła się od "czegoś" niewidocznego gołym okiem, co okrywało, cieniutką warstewką całe ogrodzenie. Czyżby było ono wzmocnione nie tylko żelazem?

Dalsze oględziny podwórza również nie przyniosły większych efektów. Dziedziniec został oczyszczony ze wszelkich użytecznych podczas ucieczki elementów, za wyjątkiem pordzewiałej siekiery. Nawet sterta desek zdawała się mieć dziesiątki lat. Drewno dosłownie kruszyło się w palcach, a ziemia wokoło roiła się od robaków.

Nieco bardziej produktywnie swój czas wykorzystał Kael. Zwiedziwszy większość gabinetu zaczął bardziej szczegółowo przeszukiwać pomieszczenie. Jego uwagę przykuła szafa. Gdy ją otworzył, jego oczom ukazała się najzwyklejsza w świecie szata. Biały, prosty habit. W odróżnieniu do tych, które nosiły siostry Maria i Sylwia - miał dwa rękawy. Poza tym w szafie leżał długi miecz dwuręczny i kusza, która zapewne służyła do polowania. Jaszczuroczłek sumiennie obejrzał wnętrze szafy i ostukał ścianki, tak jak nakazywał jego złodziejski instynkt. Ale nic. Żadnych ukrytych schowków, żadnych ruchomych elementów.

W tym samym momencie, gdy Kael skończył oględziny szafy, w korytarzu rozległy się kroki reszty towarzyszy. Rozejrzeliście się po pokoju i każdemu z was ciarki przeszły po plecach. Ryciny na ścianach wzbudzały odrazę i lęk.

Ktoś wziął do ręki list. Był nie do odczytania dla człowieka, ale pismo wydawało się elfickie. Kto mógł znać lepiej eltharin, niż przedstawiciel spiczastouchych - Larandal? W jego ręce wciśnięto list. Jakiś głos nakazał mu czytać na głos. Pismo i owszem było elfickie, ale jego charakter typowo ludzki. To trochę jak namalować zachód słońca czarną farbą. Ignorując niedoskonałości w stawianiu run elf zaczął czytać:

"Bracie Leomundzie,

Jak ci się podoba najnowsza dostawa? Mam nadzieję, że przeżyli transport. Mniemam, iż wiesz, co z nimi zrobić. Twoje eksperymenty okazują się wielce przydatne przy naszym "małym" projekcie. Przygotowałem też dla Ciebie małą niespodziankę. Jeden z nich to rzadko spotykany przedstawiciel rozumnej rasy gadów! To premia za Twoja niemałe oddanie naszej sprawie i dążenie do celu. Żywię wielką nadzieję, że dobrze go wykorzystasz i użyjesz nabytej wiedzy do pożytecznych celów.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Cynthia w Grosskirchheim ma się dobrze. Dodam, iż dzięki Twojej niemałej pomocy. Kolejny transport odbędzie się już niedługo. Nie wolno nam się spieszyć, jednak okazja która nam się przytrafiła nie może pozostać niewykorzystana. Wielki Mistrz nie będzie długo poza miastem. Wkrótce przejrzy nasz podstęp i wróci, a wtedy... nie może zostać po nas ani śladu. Specjalne zadanie będzie wykonane na dniach. Po Grosskirchheim nie zostanie kamień na kamieniu, zanim budowniczowie postawią ostatni z nich.
Nie obyło się jednak bez małych problemów. Niektóre z naszych podopiecznych nie podporządkowuje się naszej woli. To przez te zaplute elfy z Plemienia Wilka! Wredne dzikusy krzyżują nam szyki. W grupie, którą ci podesłałem jest jedne z nich. Zabij go. Zostawmy zmartwienia i cieszmy się z sukcesów.
Dzieci Tzeentcha to genialny pomysł! Najpierw Grosskirchheim, potem Ostland! A kto wie, może całe Imperium padnie nam do stóp, a potem cały kontynent? Bądźmy dobrej myśli i nie działajmy w nadmiernym pośpiechu. Tylko spokój może nas uratować... Pozdrów Marię i Sylwię. Ach... i przypomnij sobie khazalid. Wiesz dlaczego... I nie przegap Krwawego Księzyca.
Wyrazy szacunku
K. F."


Zapadła cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Treść listu pozostawiała w głowie wir myśli, a w ustach niesmak porównywalny z tym, który ma się dzień po zakrapianej hulance. Nikt się nie ruszał. Nawet drobinki kurzu na stoliku zdawały się zastygnąć w miejscu, a ptaki przerwały trel w oczekiwaniu na coś, co miało za chwilę nadejść.

I wtedy, spod klapy w podłodze, dał się słyszeć stłumiony śpiew.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline