Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 23:50   #438
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kiedy Dirith znalazł pierwszego trupa zaczął się zastanawiać, co mogło być przyczyną jego śmierci. Po znalezieniu drugiego rozważał również co mogło być powodem dziwacznego wyglądu. Martwe istoty nie wyglądały tak samo a stwierdzić czym były wcześniej raczej się nie dało. Znał co prawda jeden powód dla którego ciała mogą wyglądać tak jak wyglądały. Mutacje.
Kiedy służył u Riktela widział nie jedno dziwactwo, oraz to jak były tworzone. Wpierw był brany przymusowy ochotnik. Czy miało większego znaczenia czy to był jakiś człowiek niewolnik, elf, inny drow, pies czy jakieś jeszcze inne stworzenie. Ważne, żeby było żywe. Potem należało poić odpowiednio przygotowanymi specyfikami, które razem z pomocą odpowiednich zaklęć miały zmutować ciało dając pożądany efekt. W teorii wydaje się to proste. Ot wystarczy podać taki specyfik i obserwować jak istota zmienia się zgodnie z oczekiwaniami. W praktyce jednak nie jest to takie łatwe. Tworzenie którejś z kolei takiej samej istoty może faktycznie tak przebiegać, jednak tworzenie zupełnie nowego tworu to zupełnie inna para kaloszy. W zasadzie jedynym możliwym sposobem jest metoda prób i błędów. Jeśli po mutacji efekt był zadowalający, można było przejść do kolejnego etapu. Jeśli nie, wyjścia były dwa. Albo można było spróbować odwrócić proces o ile było to możliwe, albo zacząć od nowa na kolejnym ochotniku pozbywając się starego. Niestety częściej i łatwiej było zastosować to drugie wyjście, niż marnować dalsze środki na coś nieudanego. W takim wypadku wystarczyło pozbawić życia pechowego delikwenta i pozbyć się ciała. Można je było wyrzucić do jakiejś jaskini i problem z głowy, jednak takie wyjście zbyt dobre nie było. Niektórzy odpowiednio doświadczeni i zdeterminowani magowie przy odpowiednich oględzinach ciała potrafili dość dokładnie określić co było podane. A to oznaczało, że mogli ukraść receptury i samemu je wykorzystać lub ulepszyć. Riktelowi było to zdecydowanie nie na rękę, z resztą jak każdemu innemu magowi. Niektórzy czasem kombinowali z zabezpieczeniem miejsca w którym pozbywali się zupełnie nieprzydatnych eksperymentów, jednak na to twórca tygrysołaka nie miał czasu. Może i miał do tego możliwości, jednak wolał nie marnować na to czasu. Lepiej było wyrzucić ciało do katakumb w których trzymał wyjątkowo dzikie chimery nad którymi nie miał jeszcze kompletnej kontroli. lub nie było to do końca możliwe. Nie dość, że dzięki temu nie musiał się obawiać o możliwość wykradzenia jego wiedzy przez konkurentów, to jeszcze zmniejszało to koszty wyżywienia pupili i tak nie zwracających uwagi na to kogo lub co pożywają. Czasami dochodził nawet to ciekawych mutacji kiedy były testowane wyjątkowo ponętne specyfiki. Zazwyczaj te mutacje kończyły się podobnie, jednak czasem efekt takiego nieplanowanego eksperymentu był użyteczny. W najgorszym wypadku pozostawało jeszcze spalenie ciała co także zapobiegało wycieku wiedzy.
Dirith pamiętał dość dobrze, jak nie raz przyglądał się takim eksperymentom na wypadek jakby testowany obiekt wymknął się podczas mutacji spod kontroli i zaczął atakować wszystko wokół. Pamiętał również jak samemu był obiektem takich mutacji. Co prawda w jego przypadku szło dość gładko choć zdarzało się, że czasami nie wszystko poszło jak miało pójść i trzeba było odwrócić efekty mutacji... przez kolejne mutacje. Miał jednak na tyle szczęścia, że nad owymi efektami ubocznymi dało się zapanować i nie skończył tak jak niektórzy. Podczas jednego z takich eksperymentów widział, jak niewolnik zaczyna rozdrapywać swoje własne ciało, żeby pozbyć się cieczy która właśnie została mu podana co wyraźnie rozbawiło Riktela, który potem jak gdyby nigdy nic wrócił do swoich badań i prac nad ulepszeniem formuły.
Dlatego kiedy przeszukiwał kolejne pomieszczenia i napotykał coraz różniejsze ciała miał nieodparte wrażenie, że chodzi właśnie po czyimś wysypisku porzuconych eksperymentów. Kiedy zaczęły się omamy zaczął zastanawiać się, czy to tylko iluzje mające odstraszyć intruzów, coś broniło swojego terytorium i faktycznie znajdowało się w cieniach. Nie pomogły w tym kolejne niemalże realne zwidy. Nie można było do końca stwierdzić czy to były kolejne zjawy podobne do Irrlyna, jednak uwięzione w czasie i nieświadomie odgrywające kawałek swojego przeszłego życia, czy też tylko iluzje spowodowane przez magiczne zabezpieczenia lub jakąś istotę nie lubiąca intruzów.
Jedno było pewne. Im dalej podążyłby w poszukiwaniach tej części ruin, tym gorsze mogły być iluzje. Im gorsze iluzje, tym łatwiej można było przeoczyć i zignorować faktyczne zagrożenie co mogło się skończyć wyjątkowo źle. A stać się czyimś posiłkiem, lub niewolnikiem nie zamierzał jeśli była to jakaś pułapka zastawiona na zbyt wścibskich konkurentów. W tej chwili po prostu nie był do końca przygotowany na dalszą eksplorację, więc musiał zrezygnować z dalszego przeszukiwania tej części. Dodatkowo usłyszał hałas dochodzący z okolicy nory. Zdawał się być nieco bardziej realny od tego co słyszał w okolicy więc postanowił wrócić i zobaczyć co tam się dzieje.
Okazało się, że Kiti złapała goblina, który najprawdopodobniej ukrywał się w norze. Niestety ona była tylko klerykiem, nie magiem mogącym dokładniej zidentyfikować źródło iluzji i coś na nie poradzić. Jedyne co pewnie mogła stwierdzić to czy mogła to być robota jakiegoś demona, co nie było również wykluczone. Teraz jednak było ważniejsze co zrobić z zakładnikiem i co mogło spowodować dość mocne zamieszanie w mieście. Czyżby błyski, które wykorzystali do zakradnięcia sie do miasta były spowodowały aż taką panikę? Czy może ktoś jednak ich zauważył kiedy skradali się uliczkami w stronę ruin? Tak czy siak trzeba było się pospieszyć z odszukaniem odpowiedniej kolumny i unikać miejskiego zamieszania najlepiej jak było to możliwe.
Patrząc sceptycznie na goblina zastanowił się przez chwilę co z nim zrobić. Nie było czasu na zbędne cackanie się z nim, bo trzeba było zrobić swoje jednocześnie dowiedzieć się co może się dziać w mieście i jak wykorzystać to na własną korzyść.
- Teraz ciekawe czy da sie wydusić z niego coś przydatnego zanim znajdą nas kłopoty... - stwierdził zimno podchodząc zdecydowanym krokiem do Kiti i jej jeńca. Po drodze wyjął sztylet i kiedy do nich doszedł wyciągnął rękę nad goblinem kierując ostrze w stronę jego głowy. Z jego ręki zaczęły wyciekać srebrzyste krople, które szybko zaczęły spływać po ostrzu sztyletu i formować się w ostrze katany na tyle długie, żeby móc sięgnąć szyi bez potrzeby pochylania się. Taka teatralna sztuczka miała pokazać goblinowi, że jest tak potężny, że metal dostosowuje się do jego woli. Wyniosła postawa i brak jakiegokolwiek schylenia się mógł dać mu do zrozumienia, że ma do czynienia jego nowym panem, który nawet nie zamierza próbować schylać się do jego poziomu. Jeśli blizny i brak języka były faktycznie efektem niewolnictwa jak wywnioskował w pierwszej chwili, to z pewnością powinno to zastraszyć w pewnym stopniu goblina i zmusić do posłuszeństwa.
- Czy rozumiesz język w którym mówię? Kiwnij głową i klepnij trzy razy w podłogę jeżeli rozumiesz. - odczekał chwilę dając niewolnikowi czas na odpowiedź oraz powtórzył w drowim.
Goblin skulił się tylko kiedy Dirith do niego podszedł. Sztuczka z bronią też wywarła na nim prawidłowe wrażenie i struchlały goblin świecił wielkimi oczami. Najwyraźniej przywykł że się nim pomiata i lepiej leżeć nieruchomo, skulonym, kiedy Pan zastanawia się jak by go tu wytresować... Niestety reakcja na słowa była zerowa, poza zdumieniem w oczach. Najwyraźniej nie zrozumiał kompletnie nic.
Drow zabluźnił tylko i rozejrzał się po pomieszczeniu uważnie i zastanowił się co dalej zrobić. A trzeba było zdecydować gdzie dalej szukać tej kolumny. Zdecydował, że jednak najlepiej by było rozejrzeć sie z jakiegoś wyżej położonego miejsca aby spróbować znaleźć jakieś budynki mogące zawierać kolumny. Stracił więc zainteresowanie goblinem i przeszedł kilka kroków rozglądając się za odpowiednią drogą.
- Czyli pożytku z niego nie ma chyba, że znasz jeszcze jakieś języki albo masz jakiś lepszy pomysł poza uczeniem go jakiegoś nowego języka. Jak nie, to trzeba się go pozbyć, żeby nie zaalarmował przypadkiem swojego aktualnego właściciela. - stwierdził i poczekał na to co ma zamiar z nim zrobić. Jeśli jednak miałaby jakiś niezły pomysł, to mógłby spróbować. W sumie za wiele do stracenia nie jest, a i tak nie wiedzą dokładnie gdzie jest ta kolumna i tak. Co prawda zaczynał być już nieco zniecierpliwiony brakiem postępów w poszukiwaniach i domyślał się, że im dłużej im to zajmie tym więcej może być problemów. Broni nadal jednak nie chował, gdyż przed wyruszeniem na dalsze poszukiwania miał zamiar zrobić z niej użytek i pozbyć się niepotrzebnego świadka. To jest goblina kiedy już nie będzie więcej przydatny lub nie będzie już innych sposobów na spróbowanie wyciągnięcia z niego przydatnych informacji.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline