Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2013, 13:09   #3
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Nimrod od najmłodszych lat wiedział, że w życiu trzeba się umieć ustawić. Zaczął wcześnie, w szkole podstawowej. Usadowił się w pierwszej ławce, obok jednej kujonki i na tyle blisko nauczyciela, by ten nie zwracał na niego uwagi zajęty tym, co dzieje się z tyłu klasy. W wojsku, na swojej rodzinnej planecie, jeszcze przed wcieleniem jej do Imperium, usadowił się na pozycji kierowcy w zaopatrzeniu i dalej, podczas asymilacji ich sił do armii Imperialnej, jako szofer oficera. Potem co prawda pewne zdarzenia spowodowały w jego życiu nieco zamieszania, ale w tej akurat sekundzie, w tej ulotnej chwili, nie żałował akurat takiego obrotu spraw. Teraz na przykład, ustawił się tak, że gdy Blu zaczęła swoje standardowe przedstawienie, przy okazji wypinała swoje wdzięki tuż przed nim.

Zrodziła się w nim chęć odwiedzenia jeszcze przed wylotem jakiegoś domu publicznego, jednak w tej okolicy, jedyne co mógł znaleźć do burdel. To było poniżej jego poziomu estetyki. Poza tym, dobry dom publiczny znajdował się powyżej poziomu jego portfela. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. To znaczy, obowiązki, jak tylko pupa Twilekanki przestanie mu zasłaniać ich pracodawcę...

W rozmarzeniu, sięgnął po swój napój. Jego szklanka piwa również stała już pusta. Również osuszona przez Blu. Również i jej nie smakowało - chociaż w tym się zgadzali. Tylko że jemu nie smakowało, ponieważ nie było z pszenicznym z jego planety, a Blu nie smakowało, tylko dla tego, żeby cały świat mógł wiedzieć, że wypija mu piwo, chociaż jej nie smakuje. Co bar, czy co kantyna, to samo. Ich licząca kilkanaście miesięcy tradycja. Tak jak ta, że to ona wplątuje ich w kłopoty, a on musi potem katować silniki coraz to nowych maszyn, żeby ich z tego wyciągnąć. Żeby zejść na ziemię, Nimrod spojrzał na Łysego i westchnął. Futro odrastało szybko i małpolud przypominał już innych przedstawicieli swojej rasy. Dobrze chociaż, że jego "koledzy" zostawili mu wtedy futro w tych kilku newralgicznych miejscach, gdyż teraz chyba nie potrafiłby spojrzeć mu w twarz nie wybuchając śmiechem. Dobrze zgrywali się w trójkę i Nimrod nie żałował, że wplątał się w ten cały galimatias po znalezieniu go w tej paczce w ładowni statku który "załatwiła im" Blu, aczkolwiek wieść, że ich najemca dokoptował im jeszcze tą jaszczurkę, nie napawała go optymizmem. Ta misja, będzie dobrym sprawdzianem dla ich "paczki" i tym lepiej, że zapowiadało się, że wreszcie, będzie to jakieś normalne zlecenie, a nie rozpaczliwa próba ucieczki przed wierzycielami Blu (to, że on ochoczo pakował się z nią w każde kolejne problemy, byle tylko móc siedzieć za sterami nowych statków a nie ugrzęznąć w jakiejś nudnej robocie, było nieistotne, oczywiście). Transport danych z punktu A do punktu B - i jakby to powiedziała Blu - "z zahaczeniem po drodze o C" (aż dziw że nie wspominała przy tym o G). Prosta sprawa.

Taa, jasne. Bo uwierzę przemknęło przez myśl człowiekowi. Nimrod nie oszukiwał się. Co prawda jego niebieska kompanka zapewne powiedziała by co innego, ale nie był tak niewinnie naiwny na jakiego wyglądał.

Ciekawe co nielegalnego, mieli tym razem ukryte między elementami kadłuba. Raczej nie narkotyki, bo facet który go zaczepił szukając pilota, znalazł go przez sprzedawcę poprzedniego "gorącego towaru" którym przylecieli. Nikt już ich nie najmie do przemytu Błyszczostymów albo innego tego typu gówna, dzięki opinii Blu jako narkomanki, która podczas samego lotu uszczupliłaby ładunek o ilości nie wyobrażalne dla zwykłych śmiertelników. Spojrzał znów na Łysego i przypomniał sobie, że kolejnego "żywego towaru" też by sobie nie życzył. Co tym razem by trafili? Zasuszonego szalonego rycerza Jedi ukrywającego się pod pokładem od Wojny Klonów? Po ogolonym prawie do cna wookim, nic go już go nie mogło zaskoczyć, chociaż, kto wie...

-Chodźmy więc, już nie mogę się doczekać by go zobaczyć...

Spojrzał na Blu. Nic nie musiała mówić.

-Statek. Ciekawi mnie statek.

Najgorsze było to przeczucie. Jego szósty zmysł nie ostrzegał go przed niebezpieczeństwem, jak to czasami miał w zwyczaju za sterami ścigacza. To było przeczucie, że sprawa jest większa, niż na to wyglądała. Może nawet wreszcie wyrwie się na stałe z tej przeklętej Strefy Huttów?
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 14-10-2013 o 13:20.
Ratkin jest offline