Wątek: [sci-fi] Pokuta
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2013, 15:44   #6
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Na gest nieznajomego człowieka z wyjątkowo paskudnie surową twarzą - jak sam stwierdził naprędce - postąpił kolejny krok w tył. Dopiero, kiedy tamten rozbroił się, Mark nieco odetchnął.

Ledwo co przeżył jebaną katastrofę statku kosmicznego i nie miał najmniejszych chęci na odgrywanie tu jakiegoś sparingu. Zwłaszcza, że ten jednooki wyglądał na kogoś w przedziale "twardy dupek" a "krwawy skurwysyn".

Po co miałbym go i zarazem siebie wystawiać na próbę? Hej, w końcu są rozbitkami, lepiej się zaznajomić.

Kapelusznik podwinął chustę, charknął, a następnie obficie splunął w bok. Czy to był jakiś znak, czy też po prostu miał za dużo paskudztwa w ustach - nie poznano jego intencji.

Powolnym ruchem wyciągnął swoją "broń" i równie z werwą wbił kawałek metalu w glebę. Następnie zsunął kapelusz i zrobił iście dworski ukłon.

- Mark Caldendore. Nocne Kruki przesyłają pozdrowienia, Duxx Carpenter - zaintonował poważnie.

Jednak już po chwili wrócił do wcześniejszej postawy, nakładając zakurzony kapelusz i chustę na swoje miejsce.

- Prawdę powiadasz. Wpierdoliliśmy się jak żyd na Boże Narodzenie - odwzajemnił silny uścisk. - Musisz mi wybaczyć, jeśli będę się raczej trzymał na uboczu. Nie chcę być kolejnym wilkiem w twoim stadzie owieczek. Chcesz się bawić w dowodzenie tą bandą skazańców, twoja broszka. Jako, że i tak póki co jesteśmy uziemieni, proponowałbym założenie chociaż jakiejś bazy wypadowej, jeśli wiesz co mam na myśli. Skoro znasz się na zarządzaniu kapitałem ludzkim, to może zrobisz jakiś spis tej ludności i dowiesz się, kto tu się zna na elektronice. Potrzebuję zapisów z czarnej skrzynki, a konkretnie danych na temat naszego położenia. Gdybanie, czy to Kocioł, czy też nie, w niczym nam nie pomoże. Poza tym możesz też wysłać kogoś do pozbierania sprzętu, który przetrwał eksplozję i zrzucić go w jednym miejscu.

Jak na samego siebie musiał przyznać, że był cholernie wylewny. Prawdopodobnie było to spowodowane szokiem po katastrofie. Teraz było mu wszystko jedno, czy zawiera nowe znajomości, czy też nie. Przede wszystkim chciał przeżyć, a podrzynanie gardeł reszcie ocalałych jakoś mu się nie uśmiechało.

- Aha, zapomniałem dodać - mówił obrócony już do niego plecami i schylając się po swoją zabawkę. - Że to całe nasze planowanie wypali tylko wtedy, jeśli zdołasz przekonać resztę. A i w tym ci życzę powodzenia - zakończył, odchodząc w stronę Indianina i ocalałego gliny.

On także pragnął zadać mu parę pytań.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline