Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2013, 20:26   #5
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Grimlock nie marnował czasu tylko chwycił za największy kufel tileziańskiego i zaczął go metodycznie opróżniać. Bardziej zajęty słodkim napojem niż tyradą Quina. A przynajmniej tak wyglądał. Chyba. I to był problem z jaszczurami. Nigdy nie wiadomo co siedziało w zimnokrwistym łbie. Był wściekły i miał ochotę rzucić się na Wookie, a może cieszył się na nową podróż? Na razie pił piwo i słuchał. Zielonołuski jaszczur nie miał przy sobie widocznej broni, nie licząc ostrych kłów i pazurów. Krążyły plotki, że kiedyś odgryzł głowę jednemu szulerowi na Nar Shaddaa, ale spośród wszystkich opowieści o klejnocie huttów, to była nawet łagodna śmierć. Za to chronił go dość gruby pancerz, choć musiał złożyć go z tego co przeżuł i przetrawił Rancor. Solidny kawał białego laminatu, z naramiennikiem z skorupy innej gadziny - może krewny - coś jakby nogawki kombinezonu hazmatu, zawieszone na krępym ciele jak trofea. Nie pasujące do siebie elementy tworzące całość.

Reszta załogi się zeszła, więc mógł im się przyjrzeć. Łypnął ślepiami na łysego włochacza, krótkie spojrzenie dla gwiezdnego kowboja i jego towarzyszki, gadzie nozdrza zadrżały. Tymczasem wzrok Quina wpadał już w studnie grawitacyjną błękitnych bliźniaków. Grim dokończył piwo.
- Nie bój macek Quin. - głos miał nieco skrzekliwy i syczący - Jeśli wejdę w to, nikomu z załogi włos z głowy nie spadnie. A plotki... mają ssswoje źródła. - wyszczerzył uzębienie - Przyznaje, trzy miesiące wstecz poturbowałem jednego włochacza na Tatooine. Ale to nie konflikt rasowy, tylko interesów. Mój klient chciał opuścić tę kupę piasku, jego wręcz przeciwnie. I trzeba przyznać, że starał się wypełnić umowę. Jak ja do końca zlecenia, on do końca życia. Nic osssobissstego, tylko interesssy i dobra walka. Teraz to co innego. Wssszyscy w jednej kapsule. Nie zachlapie twojej posadzki. Tylko to długi kurs Quin...
Niebezpieczny. Czarne Słońce nad Trigalis. Nie obchodzi mnie co wieziesz, choć pewnie nie są to holocrony z tancerkami, ale jak nie na towar to na sam statek piraci się połaszą. Wszędzie te same mendy. Ale na wszystko da się przygotować. Jak mówiłeś... nigdy za wiele siły ognia. Forsa pół i pół. Teraz 750 kredytek na "reprezentacje" i drugie tyle po skończeniu roboty. Odpowiedni arsenał wszystko przyspiesza i otwiera każde drzwi.
- łypnął ślepiami na Twileka.
Blef był gruby jak odwłok hutta, bo Grimlock nie słyszał wiele o OrdMantel i tamtejszych piratach czy Czarnym Słońcu. O każdej dziurze w sektorze można było powiedzieć, że widziano piratów, szmuglerzy kradną, najemnicy oszukują nie tylko w kartach, twileki dupczą, a barmani skraplają piwo. Nie wiadomo co gorsze. Pozostało wierzyć, że walory Blue przeważą szale negocjacji.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 14-10-2013 o 21:51.
behemot jest offline