Wątek: [sci-fi] Pokuta
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2013, 22:36   #7
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Nigdy nie podróżowała. Właściwie nigdy nie zdarzyło się jej choćby opuścić miasta, przez wszystkie cholerne dwadzieścia jeden lat. Czyż to nie ironia losu, że pierwszy i prawdopodobnie ostatni lot miała odbyć do Kotła? W dodatku ta kapsuła… nie miała problemów z małymi przestrzeniami, przecież tyle razy musiała się wciskać w ledwo mieszczące jej szczupłe ciało labirynty przewodów wentylacyjnych, ale tam mimo wszystko panowała nad sytuacją. Tu miała wejść i dać się zamknąć na bliżej nieokreślony czas. Słyszała, oczywiście, że to nic wielkiego. Wchodzisz i po chwili jesteś na miejscu, twoja świadomość nie odnotowuje normalnego upływu czasu. Problem w tym, że ona nie była żadnym zwierzęciem, aby zamykać ją w klatce. A jednak wgramoliła się do tego pudła potulnie jak owieczka.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=19UuPL98BOE[/media]

A przecież ona była kozicą. Chamois. Ta myśl ją rozbawiła, trochę przez łzy, którym nie dała spłynąć po piegowatych policzkach z intensywnie niebieskich oczu. Tylko one rozświetlały jej osobę. Włosy miała ciemnobrązowe, krótko ścięte i związane mocno w kitkę. Brunatna bluza zakrywała czarny, sportowy top zachodzący na obcisłe legginsy sięgające nieco za kolana. Granatowe, wsuwane buty na cienkiej podeszwie były idealnie dopasowane do stóp stusiedemdziesięciocentymetrowej dziewczyny. Rękawiczki bez palców chroniły wnętrze dłoni od bolesnego, nerwowego wciśnięcia w nie krótko obciętych paznokci. Strój, w którym tyle razy udawało jej się uciec, a teraz była zupełnie bezradna. I – jak zwykle – kompletnie nieumalowana.

Nie musiała być obieżyświatem, by rozumieć, że sytuacja robi się gorąca. Dobiegający ją komunikat wyraźnie dawał do zrozumienia, że zaraz coś rypnie i statek stanie się mogiłą dla swoich pasażerów. Można było się popukać w głowę, ale Lizzy nie uważała, aby to była aż tak zła perspektywa. Od jakiegoś czasu żałowała, że nie dała się zabić i pozwalała się ciągnąć na odroczoną rzeź. Bo jaki los mógł ją spotkać w Kotle? Nawet jeśli miałaby tam sobie poradzić, to po co? Była jednak tylko człowiekiem i perspektywa śmierci nie spotykała się z szerokim uśmiechem z jej strony. Serce kołatało, na skórze poczuła spływający pot. Zacisnęła oczy, powtarzając sobie uspokajająco:
„W porządku, nie pierwszy raz jesteś w opałach, nie pierwszy raz się poobijasz…”

…chwila spokoju i… ŁUP!

Nie mogła powstrzymać krótkiego, nienaturalnego wrzaśnięcia przerażenia, gdy cały świat nagle zawirował. Mimo to żyła, niezaprzeczalnie. W uszach jej dzwoniło, lecz i tak dobiegały ją krzyki z zewnątrz. Czuła się obolała, do czego zdążyła już przywyknąć, zaś jednak oględziny, na które mogła sobie pozwolić, dały nadzieję na to, że nic poważnego jej się nie stało. Rzecz w tym, że wolałaby się zakrztusić własną krwią, aniżeli umierać z braku powietrza w kapsule.
- WYCIĄGNIJCIE MNIE STĄD! – wydarła z gardła apel o pomoc, z całych sił waląc w wieko kapsuły. Może za tysiąc lat ktoś znajdzie ją – przeklętą mumię – i roztoczy jakieś śmieszne wizje jej śmierci. Jej jednak nie było do śmiechu. Poczuła duszność, cała zaczęła się trząść.
„Boże pomóż, Boże pomóż…” – to był chyba pierwszy raz, kiedy się modliła. Już w dzieciństwie stwierdziła, że to nie ma sensu, ale teraz było to jedynym, co mogło odegnać jej strach. Skuliła się na tyle, na ile pozwalała jej kapsuła i czekała, bo nic innego jej nie pozostawało. Nie mogła nawet wydusić z siebie więcej okrzyków, czując przeraźliwą suchość w ustach. Może to i lepiej? Oszczędzała tlen, chyba.

Jej droga do wolności i przeżycia otworzyła się, a ona natychmiast wydostała się z niedoszłej trumny gwałtownym ruchem. Ciało miała zawsze gotowe do działania, jak gdyby tylko czekała na znak, na jakąś uchyloną furtkę.
Wydostawszy się z zamknięcia zachłysnęła się własnym szokiem. Była na obcej planecie wśród bandy, która nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Ona również daleka była od chęci bratania się z kimkolwiek i właściwie pierwszym, co zrobiła, kiedy doszła do siebie, było założenie kaptura na głowę, zupełnie jakby miało to uczynić ją niewidzialną, i oddalenie się parę kroków, aby wszystkich mieć w polu widzenia.
Gdzieś podziały się jej maniery – nie, właściwie jak zwykle nie były w użyciu – i słowo „dziękuję” nie przeszło jej przez gardło, a posępne spojrzenie spode łba sugerowało, że sytuacja, w której się znalazła, nie przypadła jej do gustu.
Mogła zacząć coś robić. Czegoś szukać, sprawdzać, pomagać rannym. Tylko, że nogi wrosły jej w ziemię. Jedyne, co mogła w tym momencie zrobić, to przyglądać się innym. Oceniać. Słuchać. Myśleć – właściwie to łeb jej rozsadzało. Dlaczego inni zdawali się nie przejmować tym, co się stało i aż tak dobrze się w tym wszystkim odnaleźli? Wiedziała, że otaczają ją mordercy. A niech no któryś skurwysyn się zbliży.
Nie. Nie mogła tak. Teraz była skazana na ich towarzystwo. Mogła od razu sobie strzelić w łeb – chociaż nie miała jak. Albo spróbować sobie poradzić. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś – choćby prowizorycznej – broni. Jak się okazało, nie musiała się ograniczać. Na taką ilość więźniów, nie przypadał przecież jeden strażnik. Znalazłszy standardowy pistolet przy jednym z martwych ciał, od razu sprawdziła jego stan i amunicję. Były to ruchy kogoś, kto nie widział broni po raz pierwszy. Teraz przynajmniej nikomu nie pozwoli się zbliżyć na odległość mniejszą, niż sama będzie chciała. Taką miała nadzieję.
Podeszła do grupki przepytującej jedynego ocalałego strażnika. Nie było go jej żal, ale wolałaby chyba znaleźć się wśród mundurowych, niż więźniów. Odzywać się, póki co, nie miała zamiaru. Niech to szlag. Co za historia.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now

Ostatnio edytowane przez Ali : 14-10-2013 o 23:35.
Ali jest offline