Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2013, 21:43   #31
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Inny delfin? Ecco ucieszył się na tę myśl. Ludzie... dali się mu we znaki jak dotąd. Agresja. Więcej agresji. I ich gierki o garść piasku. Bale był w porządku, choć może dlatego, że był bliżej małpy. Za to ich eskorta. Mięśnie naprężyły się do ucieczki na samą myśl. Nie lubił gdy do niego strzelają. Wiadomość, że odpłyneli przyjął z ulgą. ~Żeby im sieć w śrubę się wkręciła. Bezkręgowce jebane. ~

Sondowania delfinów nie słyszał odkąd opuścił ziemię i widział się po raz ostatni z stadem. Stadem które ciągle tkwiło na zniszczonej planecie. I które czekało, aż otworzy dla nich kanał do koralowych ogrodów. Aż sam zapomniał o sonarze. W akwarium nie był potrzebny, wystarczył wzrok i zwykłe częstotliwości. Jak ludziom. Może już zczłowieczał do reszty. Skupił się i sam wysłał własny ping. Może przesadził przy tym z amplitudą i nie zachował ostrożnej dyskrecji... ale ocean miał większy problem. O wiele większy. Coś dużego zbliżało się od dziobu amfibii. Choć odbicie było niewyraźne i amorficzne. I jak na swoją masę było szybkie. Delfin odruchowo pomyślał o zagrożeniu, może to był instynkt, może efekt doświadczeń z planety. Wolał obejrzeć zjawisko z bezpiecznej odległości. Nadał drogą radiową krótkie ostrzeżenie:
Cytat:
Ecco: Sonar na dziób i spływajmy.
A jednak myśl o delfinach nie pozwalała mu żwawo ruszyć w stronę pojazdu. To była szansa by dowiedzieć się jak żyją na Posejdonie. Ale też musieli się zbierać. Zaś czarna chmura była coraz bliżej i była coraz większa, choć nadal nieokreślona. Może delfin wiedział co to było. Ecco wahał się a brak decyzji też niósł konsekwencje. Zły cień rozciągał się od na na wszystkie strony, i nie można było go ominąć. Ani uciec. Jednak z bliska wyczuwalna stała się ziarnistość chmury i jej brak spójności. To nie była lita ściana pełna zębów, tylko rój drobnych żyjątek. Kłębowisko płetw, macek, parzydełek i wszelkich odmian kończy. Ważne było to, że rój był bardziej zdezorientowany i przerażony od delfina. Cóż więc mógł zrobić jak nie ruszyć całą naprzód by staranować gąszcz? Coś obślizgnęło przesunęło mu się po brzuchu, twardy skorupiak odbił się od jego nosa, stado kolorowych żyjątek rozpierzchło się przed, omal nie zderzył się z wielkim obłym drapieżnikiem o wielu rzędach zębów - tylko co mogło zmusić tego potwora do ucieczki - a jakieś galaretowate stworzenie samo wskoczyło mu do pyska. Miało gorzki posmak i zwój parzydełek, ale Ecco lubił ostrą kuchnię. Poza drobnymi ukłuciami parzydełek i obitym nosem przeszedł przez wielką czarną chmurę w dobrym stanie.

Nadal nie wiedział przed czym uciekali, ale sonar nic nie wykrywał, więc byli bezpieczni - na razie. Zwyciężyła ciekawość. Płynąc w stronę drugiego delfina nadawał na wysokich częstotliwościach pytanie
- ?Słowa? - ale delfin nie odpowiadał. Za to gdy podpłynął bliżej odkrył, że są dwie istoty. I jedna z nich rzeczywiście była waleniem. Ecco od razu się ucieszył, a jednak delfiny śnią o nowych wodach. Choć był to delfin zupełnie inny niż Ecco. Niż ktokolwiek mu znany. Większy. Toporny. I starszy. Jak stary mógł być delfin? Sam podróżnik miał za sobą ledwie dekadę, choć w świecie zwykłych delfinów to było wiele. Tylko on sam nie był zwykłym delfinem. Szaleni inżynierowie genetycznie żonglowali chromosomami dodając i zmieniając mutację metodą prób i błędów. Przydatna ludziom inteligencja mogła być tylko jednym z efektów. Szara skóra starego delfina pokryta była licznymi przebarwieniami i plamami, zmarszczona i pobliźniona. - Ocean Posejdona nie był bezpieczny, ale dało się w nim przetrwać. - Brzegi płetw miał postrzępione i nierówne, oczy lekko zachodzące białą mgłą... Na ogonie ledwie widoczny, wyblakły tatuaż układający się w litery "E-113" - osobnik był turbodelfinem, bo przecież nie przywieziono go na planetę w imię dywersyfikacji biosfery. Płetwiastym robotnikiem z czasów gdy nie poprzestano na chipach. Reszta wytatuowanego napisu znikła pośród blizn i szarości. Na głowie i tułowiu, gdzie Ecco spodziewałby się widocznych elektronicznych wszczepów, ale delfin miał tylko paskudne, głębokie rany, na których tkanka zrosła się nierówno, tworząc szereg guzów i narośli. Wszczepy były dawno osunięte. Tylko przez kogo?

Delfin nie był sam. Obok niego unosiła się ze swobodą jakaś drobna postać. Ludzka kobieta trzymała staruszka za płetwę grzbietową i leniwie przebierała nogami, by otrzymać głębokość. Była zupełnie bezwłosa i całkiem naga; jednak jej miodowo-brązowa skóra była tak gęsto pokryta zawijanym wzorem tatuażu, że nie było to zupełnie widoczne. Jej proporcje wydawały się Ecco nieco odmienne od zwykłych ludzi; na pewno, w porównaniu do jego dawnej opiekunki, kobieta była szczuplejsza i dłuższa. Coś w jej ciele przywodziło na myśl delfina właśnie - może płynne, pewne ruchy pełne gracji, którymi poruszała się w wodzie?
Kiedy Ecco zbliżył się do parki, to właśnie ona odwróciła w jego kierunku twarz. Powoli zaczęła składać ręce w pojedyncze symbole migowe, choć niektóre gesty były zupełnie niezrozumiałe dla Ecco. Wiedziała jak porozumiewać się z hodowanymi delfinami.
- Obcy-przybysz jakie pragnienie? - zamigała.
- Słyszeć-wiedzieć... rozumieć. - odpowiedział Ecco poprzez własne głośniki w mackach, a chwilę później w wysokim śpiewie delfinów. Przewrócił się radośnie. To była prawda. Żywy delfin. I człowiek skłonny do rozmowy. Nie strzelali! Stary delfin wynurzył się na powierzchnię by zaczerpnąć powietrza. Tymczasem młodszy podpłynął do kobiety by dotknąć ją nosem. Pozwoliła na to i odwzajemniła pieszczoty, objęła Ecco szczupłymi ramionami i przytuliła. Ecco chłonął dotyk. Odkąd przybyli na planetę nareszcie dobra wiadomość. I spokój bijący od kobiety i jej towarzysza udzielał się też jemu. Wsłuchiwał się w szmer wody niosącej szum przepływającej krwi w żyłach drugiej istoty krwi. Jego sonar przenikał przez jej ciało, odbijając się od zmodyfikowanego szkieletu. Widział i słuchał jej bijącego serca. Z bliska Ecco widział jej ciemne oczy, skryte za przezroczystą błoną, jak u ryby i dwa skośne cięcia na jej szyi, równomiernie pulsujące w rytmie oddechu. Jej szorstkie palce błądziły po delikatnej skórze delfina, ale kiedy dojechały do miejsca, gdzie mięso łączyło się z maszyną, przez twarz dziewczyny przebiegł bolesny grymas.

Stary delfin wrócił i nadał cichy, drżący sygnał:
- Gwiezdne dziecko. Porzuć boga maszyny, a zrozumiesz. Nie można schwytać głosu oceanu, ciemności z głębin. Strach jest jedną z mądrości żyjących. Posłuchajcie wołania duszy i opuście to miejsce; jego tam już nie znajdziecie, pozostała tylko śmierć. - sygnały brzmiały jak ostrzeżenie, lecz chyba rzucone w dobrej wierze. Sami jednak byli tacy spokojni.
- Nic wam nie grozi? - zapytał delfin.
- Zjednoczeni razem z naturą, stanowimy jeden organizm - zadeklamowała dziewczyna, odpychając się lekko nogami od Ecco i robiąc podwodne salto; zabrzmiało to jak jakiś cytat czy wyznanie wiary
- Tańcząca powiedziała - pobliźniony delfin powoli zaczął robić łuk, jakby chciał zawrócić. Płynął bardzo powoli i nieporadnie - Nadciągają maszyny. Czuję ich gniew i smród...to one są zagrożeniem. Odchodzimy. Przybądź do Na'ipuka. Poznasz i usłyszysz.
- Tylko gdzie to jest?
- Podróż do prawdy nie jest prosta. Sam musisz znaleźć ścieżkę.
- dziewczyna zwana Tańczącą wypuściła w kierunku Ecco pierścień powietrza i uniosła dłoń; delfin dostrzegł, że jej palce do połowy długości są spięte błoną - Żegnaj, Gwiezdne Dziecko. Uważaj na jeźdźców maszyn! - Ecco dziobem złapał przelatujące bombelki.
- Dobrze was usłyszeć. - odpowiedział - Zobaczymy się. - gdy już odpływali nadał ostatni sygnał >>Dziękuje<< Po chwili odrętwienia Ecco wynurzył się na powierzchnie. Dwunogi nie będą szczęśliwe. Ale to było ważne. Delfiny żyły w głębinach z ludźmi. Bez korporacji i technologii. Bez MESHu. Stropił się. MESH był odbiciem myśli i czasem mógł być niezwykły, bigaty jak koralowiec. A technologia... zawsze w historii wygrywała z naturą. Zawsze to samo. Zdobywcy i kolonizatorzy wygrywali, nawracali i cywilizowali. Pacyfizm tylko ułatwiał im zadanie. Jeszcze przez wiele lat Tańcząca i Mobby mogli uciekać przez pochodem ludzi żelaza. Ale kiedyś skończy się miejsce. Choć może oni już tego nie dożyją tak jak i Ecco. Nawet pacyfiści potrzebują złego wilka na smyczy.

Wydra manewrowała powoli, choć Ecco wolał nie sprawdzać jak daleko sięga cierpliwość załogi. Nabrał głęboki haust powietrza i skacząc ponad falami ruszył w pogoń za statkiem.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 16-10-2013 o 10:51.
behemot jest offline