Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2013, 22:49   #7
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Twi'lek bezczelnie gapił się w dekolt Blu
- Podoba mi się... - zawiesił głos i przeniósł wzrok na Nimroda - ...Wasz zapał do działania - uśmiechnął się szelmowsko
- Nie wiem jednak kto jest Waszym informatorem - spojrzał na Jaszczura
- Na Trigalis od dawna nie ma już Czarnego Słońca - ze 20 lat temu rozprawiła się z nimi jedna Jedi - niejaka Oba Van Kenoba – tak, jakoś tak jej było. - rozparł się na sofie z błyskiem tryumfu w oku, jakby pamięć do nazwisk Jedi miała dać mu przewagę nad Grimlockiem. Potem zaś spojrzał z udawanym smutkiem na dno pustej szklanki. Wydął usta przeciągając swoją ge i wreszcie dodał:
- Ale rozumiem Wasze potrzeby mogę dać Wam na początek 400 kredytek na głowę - Ord Mantell to prawie kurort - szczególnie, że leży już w Środkowych Rubieżach. Tam jest spokojniej. Co się zaś tyczy statku - Synx go odremontowała i wyczyściła logi. Jest jak nowo narodzony. Nawet nie nadałem mu imienia więc może to być Wasz przywilej. Nie mam nic przeciwko.
- Mhm...Mam nawet kilka pomysłów...
- Blu w zamyśleniu przejechała palcem po wargach, zupełnie ignorując ogniskujące się na niej spojrzenia - 400...a potem ile? - Poruszyła się lekko na kanapie i nastąpiła Nimrodowi na stopę. A w przeciwieństwie do daleko idących oszczędności na materiale koszulki i szortów, na buty sobie nie żałowała: lubiła ciężkie, techniczne trepy do kolan z porządną podeszwą i solidnymi wzmocnieniami. Miała nadzieję, że dotychczas apatyczny pilot zrozumie aluzję i włączy się w negocjacje; mówiąca jednym głosem grupa miała większą szansę na powodzenie.
- Hmm... Skoro teraz 400 no to po Ord Mantell 250, ale niech już stracę - będzie 300 przed Trigalis jeśli wszystko sprawnie załatwicie. no a po robocie 700 tak jak była mowa

Nimrod poczuł delikatną sugestię Blu na swojej stopie, jednak z racji tego, że nosił podobne obuwie, nie dał tego po sobie poznać...
Ugryzł się w język, żeby nie wypowiedzieć na głos pierwszych pytań jakie roiły mu się w głowie. Skoro statek jest czysty, nawet bez nazwy, to przeszedł pełna renowację - zapewne ta w papierach była istotniejsza od tej za którą zapłacił mechanikom. Aczkolwiek niekoniecznie?
-Dobrze więc, skoro takie sprawy omawiamy już tutaj, zanim w ogóle obejrzymy statek...- dla niego od obejrzenia statku trzeba było przecież w ogóle zacząć cała sprawę. Blu jak zwykle zaczynała od dzielenia skóry na nieupolowanym zwierzu. -Tam piratów może i niema, ale tu są i mogą polecieć za nami na przykład. Co z ewentualnymi naprawami które mogą być konieczne w trakcie misji? Statek może i błyszczeć nawet ale jednak już po klepaniu i szpachli. Plomb gwarancyjnych raczej nie uświadczymy rozumiem na niczym poza kiblem, więc co z ewentualnymi uszkodzeniami i usterkami?

Nimrod oczyma wyobraźni już widział wypinającą się Blu, próbująca się dostać do każdej ewentualnie zaplombowanej części, sprawdzając czy niema tam gdzieś skrzętnie ukrytej skrytki z szmuglowanymi narkotykami. Znając twi'lekanke, równie dobrze mogła sama ją tam właśnie montować, ale to już sprawa drugorzędna. Odrzucał też inną wizję, mniej estetycznie przyjmą, kiedy to jemu do dupy dobrać się zechce na przykład poprzedni właściciel statku reprezentowany przez jakichś łowców nagród - skoro statek odrestaurowano na cacy, to albo z wraku, albo był wcześniej gorącym towarem.
- Mam papiery na statek, jest legalny - od poprzedniego właściciela. I to on go wyczyścił z logów. Fakt jest klepany bo ma 20 lat, wolałem go odrestaurować zanim wsadzę tam swoich ludzi - wierzcie dbam o bezpieczeństwo moich pracowników. Statek to Frachtowiec klasy Monarch ze stajni CEC'u - pełno takich było przed i w trakcie Wojen Klonów. Tyłka Wam nie urwie... - spojrzał wymownie na koszulkę Blu - ale da sobie radę. A co do dalszych napraw - mój kumpel na Ord Mantell ma wobec mnie spory dług wdzięczności. Niestety wyniósł się trochę daleko dlatego sobie polatacie.
- Dobra -
twi'lekanka ziewnęła. Kasa kasą, ale takie gadki ją jednak strasznie nudziły; wolała działać - Będziemy się spuszczać, jak to już zobaczymy to cudeńko - zajrzała do szklanki pilota, która niestety nadal była pusta. Zastanawiała się, jak zareaguje Grimlock na zakusy na swój kufelek - Ummm..To jak? 400-300-700, a jak coś się rozpieprzy, to klepanie za darmochę? - wyciągnęła przez stół rękę do Quinta
- Jeśli wszyscy zgodni - to jak najbardziej - Quin'Tarus spojrzał po reszcie zgromadzonych czekając na ich reakcję
-Jasne, o ile stan faktyczny statku zgadza się z tym co przedstawiłeś.
- Oczywiście, że się zgadza
- nadął się Twi'Lek - dostaniecie nawet droida remontowego w gratisie - Obruszony zaplótł ręce na piersi, jednak jego lekku nawet nie drgnęły.
- Poradzimy sobie - zgodził się Grim ponuro.
- No to fantastycznie - Quin po raz kolejny zaprezentował nagły zwrot nastroju i z szerokim uśmiechem poderwał się z kanapy.
- Chodźmy więc zobaczyć WASZ statek - ruszył do drzwi dziarsko.

Usatysfakcjonowana negocjacjami drużyna ruszyła za swoim nowym pracodawcą. Ostatni wstał Wookie i kątem oka zauważył mężczyznę odrywającego się od ledwie napoczętego drinka. Człowiek jednak szybko przeniósł wzrok z pleców Quina i skinął do Rodiańskiej kelnerki. Zaczęli rozmawiać obserwowani przez czujnego włochacza, jednak żadne z nich nie spojrzało już w stronę wychodzących. Możliwe, że Wookie się pomylił…

Na zewnątrz było rześko, ciemność zapadła już na dobre i tylko przestarzałe sodowe latarnie oświetlały wąskie uliczki Portu. Twi’lek upchał Włochacza i Jaszczura do niewielkiego śmigacza i usiadł za sterami.
- Noż... przecież by mi nie uwierzyli, że na tylnej kanapie wiozę obok siebie Trando i Wookiego. hehe – zarechotał otwierająć przepustnice pojazdu – [i]wygodnie chłopaki? Mam nadzieje, że pilocik i laseczka za nami nadążą.[i]

Ruszył przodem w tumanie kurzu. Po chwili Nimrod i Blu zrównali się z nim na ich własnym skuterze repulsorowym.
Przejażdżka nie trwała jednak zbyt długo, bo już po kilku minutach wszyscy znaleźli się na wschodnich przedmieściach gdzie roiło się od magazynów i hangarów. Twi’lek z ekscytacją otworzył jeden z hangarów i wprowadził ich do środka.

Wśród stert kontenerów i skrzyń stał Frachtowiec

Corellian Engenering Corporation MT-356 Monarch, o długości 30 metrów, dziesięciometrowej belce i całkowitym ciągu piętnaście metrów.
Komora napędu znajdowała się na przedzie łącząc się z częścią ładunkową okrętu i wieńczącym go kokpitem ukośnym tunelem. Od kokpitu w bok, ponad wylotem silników biegł kolejny z korytarzy prowadzący do jedynej wieżyczki podwójnego działa laserowego.
Frachtowiec przez wielu był nazywany po prostu opancerzonym promem. Mimo to nie brakowało mu charakterystycznych elementów stosowanych w Corelliańskich frachtowcach serii YT.
Był też niezaprzeczalnie złomem pokroju Sokoła Millenium – czyli wyglądał na solidnie pospawanego i skleconego z przypadkowych części i blach znalezionych na złomowisku.

W środku nie reprezentował się wiele lepiej. Trap, opuszczany z prawej burty - skrzypiał cicho gdy siłowniki próbowały dowlec go do poziomu podłoża. Z wnętrza wionęło delikatną nutą alkoholu i zdechłej ryby.
Wnętrze było kanciaste i posiadało tylko podstawowe wyposażenie, między innymi długą ławę, która biegła wzdłuż burty za fotelami pilota I drugiego pilota. Kokpit straszył dwoma niepasującymi fotelami o różnobarwnych uprzężach.

Quin’Tarus ściągnął z fotela pierwszego pilota maleńkiego robocika serii MSE-6.

Wętknawszy sobie pod ramie droida, który zaskrzypiał panicznie kółkami - i rzekł uroczyście:
- Witajcie na statku. Pozwólcie, że przedstawię Myszę droida naprawczego potrafiącego porozumieć się z Monarchem i pomagać w naprawach. Dodatkowo zna jakieś 2,5 mln form komunikowania. To takie jego hobby – ma je, bo usmażyłem mu ograniczniki kreatywności. Co prawda z jego maciupcim procesorkiem wiele nie wyciągnie ale zawsze może zagrać w paazaka z Wookie’m. Taaaadaaaam – uśmiechnął się szeroko i ukłonił teatralnie, po czym odłożył robota na podłogę nie doczekawszy się oklasków.
- No ale chodźcie napijemy się jeszcze czegoś, zjemy i odsapniemy przed odlotem, chętnie też posłucham Waszych wrażeń. - Paplał prowadząc ich w dół przez ładownie.

Schodząc po trapie usłyszeli odgłos otwieranych drzwi. Lekku Twi’leka drgnęło nerwowo gdy przyspieszył kroku. Nimrod poczuł to dziwne ukłucie chłodu gdzieś z tyłu czaszki...

- Co do…- wychrypiał spoglądając w wycelowane w niego lufę blastera.
Mężczyzna w szarym uniformie wzmocnionym pancernymi płytkami stał na środku hangaru – ten sam, którego przyuważył Łysy wychodząc z Bezpiecznej Prystani. Grimlock pamiętał go z tawerny – był jakimś podrzędnym łowcą nagród. Nie był natomiast tak zupełnie głupi - trzej jego pomocnicy właśnie lokowali się za kontenerami również biorąc na cel swoich blasterów wychodzącą ze statku ekipę, a on sam dzierżył w drugiej dłoni, stary ale dość pokaźny wibromiecz o zakrzywionych zębiskach.

- No, no - Jiljoo Vida – mam dziś więcej szczęścia niż mi się wydawało kiedy z rana wyplątywałem się z uścisku tych Hapańskich bliźniaczek... Tylko bez nerwów Misiaczki. – machnął blasterem w stronę Wookiego – Możemy załatwić to wszystko spokojnie. Powiecie mi tylko gdzie jest Wasz kumpel Katarn i przyprowadzicie mi tą cizie związaną jak Nerf na uboju i wszyscy radośnie udamy się w swoje strony. Jeśli nie… - Wdusił przycisk na rękojeści miecza. Mechanizm zgrzytnął i zawył uruchamiając broń. Dźwięk dziwnie przypominał niewielką maszynkę do strzyżenia włosów…

Pilot i Twi’lekanka spojrzeli z przerażeniem na Łysego…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 15-10-2013 o 22:52.
Nightcrawler jest offline