Almos był zły. Na opieszałość straży, kompanów i siebie samego. Byli o krok od schwytania mordercy i pozwolili mu uciec. Nie powinni byli wracać po światło ani czekać na wsparcie. Jeździec Równin lękał się ciasnych pomieszczeń i czarnoksięstwa. Ukrywał to jak mógł, i wstydził się tego, lecz nie mógł nic na to poradzić. Starał się przezwyciężać swoje lęki i wróciłby do tej przeklętej rury gdyby ktokolwiek chciał pójść z nim. Ojciec Goethe opatrywał Ekharta, Klaus ledwo stał na nogach, ale wiedźma z ochroniarzem by wystarczyła. Problem w tym, że ona też wcale nie kwapiła się do wejścia do ścieku. Koczownik po namyśle stwierdził, że również niekoniecznie chce znaleźć się z nią sam na wrogim terytorium. Nie ufał jej i od pewnego czasu zastanawiał się po czyjej właściwie stronie jest Irmina. Niepokoił się także o Hannę i dlatego też zgodził się zaczekać. Czekał niecierpliwie na straż stojąc u wejścia do rury i wpatrując się gniewnie w czeluść, której bał się stawić czoła. A potem już było za późno.
***
Przemoczony do suchej nitki, ale przynajmniej dzięki temu czysty, Almos siadł przy stole obok ojca Goethe. Nomada zamówił grzańca i wyżymał swój warkocz, lecz poza tym pozwolił wodzie samej skapywać zeń na podłogę. Obok Hanna zdejmowała swój płaszcz. Resztę ubrania również miała całkowicie przemoczoną, więc usiadła jak najbliżej płonącego w kominku ognia. I tak się cała trzęsła, również zamawiając grzane wino. - Tak to jest, jak się czeka na straż - stwierdził kwaśno koczownik - Ci miejscy chłopcy i tak są szybcy. Na straż dróg czekałem kiedyś w stepie dwa dni. Bez urazy Ekhart.
Dziewka karczemna podała Almosowi grzańca i ten łapczywie przyssał się do gorącego trunku. Kiedy już zaspokoił pragnienie, rozejrzał się po kompanach. - I co teraz robimy? - Zapytał. - Wątpię, żeby te gryzonie były na tyle głupie, żeby wrócić do garbarni po dzisiejszej nocy. Proponuję by rano, kiedy my będziemy sprzedawać łupy, panna Irmina pomówiła z tym arcyczarownikiem. Następnie spotkajmy się w południe w “Trumnie Kowala” i jeśli nic nowego nie wyjdzie na wierzch pójdźmy pogadać z Weissem o kolejnym zleceniu. Nawet jeśli to ślepy trop, to przynajmniej nieźle płaci. Bo kapitana na razie nie ma co pytać o pieniądze. - Przynajmniej ży...żyjemy - drżenie sprawiało, że Hanna aż się jąkała. - W przeciwieństwie do…do tego biednego z…złodziejaszka. Może spróbują innych rur? - Może – odparł Almos. – Ja bym nie próbował. Ale nie jestem szalonym, chichoczącym w mroku wielkim szczurem, więc w sumie to nie wiem.
Jeździec Równin pociągnął solidny łyk grzańca żałując, że zostawił fajkę w „Trumnie Kowala”. Chciało mu się palić. - Mam dosyć na dzisiaj – oznajmił. – Wypiję jeszcze jednego i jeśli Adele nie przyjdzie to idę spać. O tyle dobrze, że nie ma z nami wiedźmy. Może boi się Łowczyni i nie wiem czy nie słusznie. Nie ufam czarownicy. Czy chociaż raz nam w czymś dopomogła? Nawet gdy te zbiry porwały Hannę, nie kiwnęła palcem. Tylko łazi z nami, słucha i patrzy co robimy. |