Karl patrzał na dziewczynę w zdumieniu. Jakim cudem się znalazła w tych stronach? Jej grupa powinny być gdzieś w oddali, w całkowicie innym regionie Starego Świata, ale teraz była tu z nimi. Coś było nie tak. Po prostu, nie wiedział jeszcze co. - Rose? - zapytał zaskoczony przyglądając się dziewczynie po czym spojrzał na braci krasnoludów. Skaveny? Jego sekcja, a później kampania nie miała z nimi do czynienia, zazwyczaj były to zwykłe sprawy... zieloni, odmieńcy, kultyści, heretycy... ale skaveny? Szczerze... skaveny? - Powoli, usiądźmy przy ogniu, musiałaś pewnie zmarznąć. Opowiedz nam wszystko od początku, a ja sprawdzę czy nie jesteś ranna. Las potrafi być zdradziecki.. - powiedział i ustąpił jej miejsca tak by mogła dostać się do ogniska, a sam sięgnął i podał jej bukłak z miodem pitnym. - Elfka i bretończyk związali Ciebie i zostawili na pastwę losu, a.. Ruppert uciekł, dobrze rozumiem? Co się dokładnie stało? - jakoś nie mógł uwierzyć w niedorzeczność całej tej historii. Byli związani kontraktem. Na trakcie nie zostawia się nikogo i to jeszcze związanego na pastwę losu! Sigmar mu świadkiem, cokolwiek się tam wydarzyło graniczyło z absurdem... Wiedział, że bretończykom ufać nie wolno, elfom, jak to niejednokrotnie towarzysze broni mu podkreślali również, ot żywy dowód znajdował się przed nimi. Tylko o co chodziło z tymi skavenami? Przypatrywał się jej z uwagą, licząc na sensowne odpowiedzi.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |