Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2013, 20:30   #13
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Trzeba było zostać w łóżku z Hapankami - jękną w myślach Iskar Yeats.

Wtedy w Bezpiecznej Przystani sądził, że los się do niego uśmiechnął. Pojawienie się w kantynie poszukiwanej przez Huttow błękitnoskórej dupeczki bardzo go ucieszyło - chociaż towarzystwo, w jakim się obracała już niekoniecznie. Nikt przecież nie lubił zadzierać z Wookimi; a Trandoshanin, który dosiadł się do ich stolika wcale nie poprawił mu humoru.
Jednak... Wciąż w odwodzie miał Jaxa i jego ludzi - wisieli mu za Tatooine.

Sącząc Lum sięgnął po komunikator i wystukał krótką wiadomość. Po chwili przyszła odpowiedź twierdząca. Łowca uśmiechnął się do siebie. Gdy spojrzał ponad stolikami na swoje przyszłe ofiary zobaczył, że ekipa właśnie sie zbiera do wyjścia. Dobrze wiedział, że "zgniły" Twi'Lek na obrzeżach Portu ma zaparkowanego złom, którego dostał od Ors. Nie mógł dać nawiać podwójnej nagrodzie. Szczególnie, że stracił z oczu Katarna i jedyny trop jaki mu pozostał to Quin'Tarus i jego "nowy" frachtowiec. Był pewien, że Ors i jej wspólnik zobaczyli krążace od wczoraj po Holo swoje podobizny i nagrodę gwarantowaną przez Bank Imperialny. Przypuszczał, że wynajęta przez "zielonego" banda będzie próbowała ich wywieźć cichaczem z planety.
Iskar zerwał się z fotela i spojrzał wprost w ślepia Wookiego. Cudem zachował zimną krew i gestem przywołał znajomą kelnerkę .
- Zakmnij się i uśmiechaj, jakbyś przyjmowała zamówienie i polecała drinki albo żarcie.
- Oczywiście, złociutki
- z uśmiechem zaszczebiotała Rodianka, ewidentnie przyzwyczajona do tego typu zachowań co poniektórych klientów.
Futrzak przyglądał sie im przez chwile, jednak gdy nie zwracali na niego uwagi, odpuścił.
Łowca odetchnał z ulgą. Jak zwykle jego impulsywnośc mogła spalić cały plan. Odetchnał głęboko i spróbował myśleć. Uruchomił komunikator i połaczył sie z Jaxem.
- Niech Caroll wsiada do Łowcy Głów i śmiga nad wschodni kwartał. Zbierz mi ekipe niedaleko kwadratu Bilsa. Potrzebuje kogoś z wykopem, Misiu, więc zabierz swoich najlepszych. Bedzie gruba jazda, mam Wooka i Trando na oku.
- Stang!
- zatrzeszczał obwód głosowy. - Jaszczur i Małpolud w jednej ekipie? Chcesz napadać na Skirate, czy jak?
- Faktycznie, Doshan jest od Bardana, ale rzucił robote w Przystani. Czysta sprawa, nie bój Sarlacca.
- No dobra, dam Ci czterech chłopaków i Tanka. Może Ci sie przydać. Poślę też zaraz Maleństwo na wycieczkę.
- Dzięki Jax.
- Podziękujesz kredytkami.


Pół godziny później Yeats stał już z drużyna pod hangarem Quina.
- Ok, Tank, zostań na razie na zewnątrz; jakby co dam Ci znać kommem. Może Twi'Lek okaże się rozgarnięty na tyle, by się nie rzucać jak zobaczy blastery skierowane w swoją stronę, a Trando nawet nie zna ekipy. Od wypadku - Mirx obejdź budynek od tyłu i spróbuj ugryźć ich w dupy. Ja, Joh, Marc i Ubi włazimy do środka.
Łowca spojrzał na kołujący nad hangarem myśliwiec Z-95 i rzucił nawiązał kontakt z pilotką:
- Maleństwo, tu Papa Nerf - wchodzimy do środka, uważaj na drzwiczki gdyby chcieli nam nawiać
- Tu Maleństwo, nie bój Jabby nerfiątko - zdmuchnę ich frachtowiec jak tylko wyściubią ryj z hangaru.

W przekonaniu, że panują nad sytuacją Łowca wszedł do hangaru.
I tu właśnie jego fart się skończył.

Wcale nie byli zaskoczeni jego przybyciem.
Wcale nie byli nieprzygotowani.
Wcale się nie przejęli blasterami wymierzonymi w ich twarze, i wcale nie mieli ochoty gadać. Poleciały detonatory.
Prawdziwi drapieżnicy rzucili się do szarży.
I nigdzie nie było widać Mirxa... Pieprzony Gandyjczyk. Nigdy nie ufaj obcym...
Iskar rzucił się w bok aktywując komuniakator.
- Fierfek! - wrzasnął ciśnięty wybuchem granatu Blu i przygnieciony ciałem Wookiego.
Próbował się jeszcze wyrwać, walczyć. Ale jak? - futrzak był od niego czterokrotnie cięższy i silniejszy. Łowca mógł jedynie wić się i jęczeć. Kątem oka widział jak Joh'a rozrywa granat rzucony przez Quina, Marc skomlał za jednym z kontenerów trzymając się za rozoraną pazurami twarz. Tylko Ubi wciąż siedział za skrzynią na wprost wejścia. I właśnie wtedy przez drzwi wpadł Tank. Stanął na szeroko rozstawionych nogach wyciągając przed siebie przenośne działko blasterowe.
- Teraz popamiętacie! - prychnął Iskar spod futra Wookie, ale zanim zdążył się zaśmiać Tank i jego działko - oraz drzwi i spory kawał ściany - wyparowały w deszczu laserowych smug.
Wieżyczka Monarcha ożyła i bluznęła ogniem. Trochę nieskładnym i niezbyt celnym, ale działka, które miały niszczyć myśliwce i dziurawić pancerne płyty innych statków w tej sytuacji nie musiały być ani subtelne, ani celne. Wystarczyło, że pilot jako tako odwrócił lufy w stronę w którą było trzeba i wdusił spust, by rozpętać w przedsionku hangaru piekło.

Tymczasem Grimlock przemykający między kontenerami zobaczył Insektoida przewalającego niezgrabnie swoje guzłowate cielsko przez okno na tyłach hangaru. Gandyjczyk upadł ciężko na podłogę, lecz odgłos uderzenia zagłuszała kanonada z wieżyczki frachtowca i ogólna demolka. Ciągle coś wybuchało, ktoś coś krzyczał, Wookie ryczał..

A Gandyjczyk - nie zrażony sytuacją i najwyraźniej nieświadomy czającego się Gada -zebrał się z ziemi, otrzepał spodnie i wycelował blaster w plecy Blu..
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline