Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2013, 17:07   #210
Szamexus
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
Beniaminek przełknął ślinę. Ręka uzbrojona w pistolet drżała, zamiast lugera mógł równie dobrze uzbroić się w urwany w parku patyk. Bo co właściwie kule mogły zrobić poczwarze z piekła, która już nie ma połowy mózgu. Patyk przynajmniej nie dawałby złudzeń. To była jego pierwsza myśl. Druga brzmiała: “diabły, przyszły po niego, przyszły osobiście”.

- Jest nasz! - to co miało być władczym krzykiem zabrzmiało jak piśnięcie przerażonej myszy. - Nasz! Słyszycie? Przesłuchamy go, potem możecie go sobie zabierać gdzie jego miejsce.

Wilga stał nieruchomo. To coś nie miało prawa żyć. To coś nie miało mózgu - centralnego systemu zawiadującego… wszystkim. Może miał rację. Może to właśnie nie żyło. Tylko czemu się ruszało? Trupy nie mają prawa ruszać się inaczej niż pod wpływem grawitacji czy innych oddziałujących sił!
Cała górna część czaszki nie istniała. Posiadały tylko rozdziawione usta. To mogło oznaczać, że stwory ich nie widziały. Nie miał uszu, więc być może ich nie słyszały. Wyglądało na to, że lokalizowały ich ustami. Tylko w jaki sposób? Te dane są kluczowe! Być może mogli być niewykrywalni! Zastanawiał się czy pozostając w absolutnym bezruchu uda mu się pozostać niewykrytym.

Zastygł mając nadzieję, że będzie mógł wykorzystać ewentualną przewagę, gdy będzie trzeba.

Analizowali sytuację. Niecodzienną i szaloną. Przyczajeni, próbując poznać moce i zdolności przeciwnika, jego słabości.

Bestie nie mały mozgów, nie miały oczu, nie miały zmysłów, ale radziły sobie doskonale.

Ruszyły w stroną Van Thorne’a zupełnie nie zwracając uwagi na Polskich żołnierzy. Szybkie, pewne ruchy, zdecydowane i precyzyjne. Nie dały się omamić dźwiękom rzuconego przez Doktorka wabika. Zupełnie go zignorowały.

SS-man miał tryumfującą minę. Wpatrywał się w potwory z uśmiechem w zimnych oczach.

On wiedział! On...

Nagłe przeczucie, jak objawienie. On je tutaj zawezwał w jakiś niepojęty, mroczny sposób. By go uwolniły. Swojego pana. Swojego mistrza. Swojego władcę.

Pazury uderzały o kamienie, uderzały o sufit - bo jedno ze stworzeń szło właśnie po suficie, ignorując kompletnie prawa fizyki. Podążały w stronę SS-mana ignorując wszystko inne i wszystkich innych.

Nie … słowa dowódcy spłynęły po dzikich jak woda, pomyślał Doktorek widząc rozwój sytuacji. Pędziło do swojego ojca i pana von Thorna. To miało wymowny wydźwięk. Nie było na co czekać. Zygmunt rzucił się w kierunku łomu. Chwycił narzędzie i ruszył w kierunku ciągle unieruchomionego Niemca. Miał zamiar wbić go mu prosto w serce.

“Objawienie” dotarło do pochłoniętej właśnymi teoriami głowy Beniaminka dopiero gdy Doktorek zerwał się do biegu. Zrozumiał i cel wizyty stworów i działanie podkomendnego.

- Odwołaj je, skurwielu, bo zginiesz! - warknął w kierunku Niemca zagradzając jednocześnie drogę demonowi, który nadchodzącemu od strony drzwi. Nie miał pojęcia, na ile dobrze Thorn zna polski, a wynik zwarcia człowiek-demon wydawał się z góry przesądzony, jednak postanowił spróbować. Znów z lugerem w prawej i różańcem w podtrzymującej go lewej ręce. Z motyką na słońce. - Nie przejdziesz!

Skrzydło pozostawał w bezpośrednim towarzystwie Van Thorna pilnując Niemca. Choć od chwili pojawienia się stworów bardziej się go kurczowo trzymał, niż pilnował. Widok zmierzających ku nim potworom nie był czymś co zniósł by bez szwanku. Wciąż trzymał w garści lugera, widząc jednak swą bezsilność opuścił broń która bezwładnie spadła na ziemie. Nie chodziło tu o śmierć, te stwory pochodziły wprost z piekła gdzie czekał los o wiele gorszy od śmierci. Niech go i rozstrzelają, ale nie zostanie tu dłużej. Odpuścił widząc biegnącego towarzysza, jak chce go wykończyć niech będzie. On sam już odpuszcza, ma to wszystko gdzieś, byle by z tego wyjść cało. Pierwsze dwa kroki w tył postawił dość koślawo, lecz presja zbliżających się potworów dodawała mu skrzydeł. Ruszył ogarnięty strachem w stronę samochodu.

Ludwika przez cały ten czas ani drgnęła trzymając się pozycji, którą wyznaczył jej dowódca. Nawet widok stworów nie zmusił jej do wydania z siebie urwanego choćby dźwięku bądź niekontrolowanych ruchów. Na krótką chwilę stopiła się niemal z tłem, jakby zniknęła wszystkim sprzed oczu, stała się elementem wyposażenia.

Kiedy jednak Beniaminek zastąpił maszkarze drogę i zaczął wygłaszać swoje patetyczne formułki Lonia ruszyła ku nim marszowym krokiem wyciągając przed siebie broń w dość pewnym uchwycie.

- Zwariowałeś starcze? - jej szept utonął szybko w odgłosach wystrzałów.

Była pewna, że potwór, któremu Beniaminek zagrodził dostęp do Thorna zaraz rozedrze dowódcę na strzępy. Co ten dureń w ogóle wyprawiał? Zrównała się z Mazurem mierząc do potwora i raz za razem naciskając na spust. Zamierzała wpakować mu cały magazynek prosto w serce, zupełnie jak do tarczy strzelniczej. Pomyślała nawet, że to dobrze, że cel jest tak blisko. Nie może chybić choćby zamknęła oczy.

Makabra otaczającego ją wydarzenia chyba nie zdążyła jeszcze dotrzeć do umysłu Gajeckiej, i chyba trzeba było odebrać to na tą chwilę jako błogosławieństwo. Bać się i panikować będzie później, jak zacznie logicznie myśleć. Teraz należało przede wszystkim ochłodzić samobójcze zapędy Beniaminka.
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"
Szamexus jest offline