Tak jak część z nich się spodziewała lekarz wybuchnął śmiechem. Uderzył otwartą dłonią o czoło i po chwili zakaszlnął potężnie. Gdy tylko doszedł do siebie spojrzał na wszystkich wybudzonych i powiedział z radosnym spojrzeniem:
-
Testy? Ekran? Zadośćuczynienie? - wymieniał kolejno wszystko co zapamiętał ze słów Luciana. Kilka razy spojrzał jeszcze na pozostałych ludzi w laboratorium, wziął głęboki wdech i ... :
-
Nie żartuję, nie robimy żadnych testów. Na prawdę przegraliśmy wojnę. Wszędzie teraz jest radiacja, populacja stanów spadła o jakieś dziewięćdziesiąt parę procent, Kanada nie istnieje, zamiast niej jest wielki blok betonu i metalu zwany Molochem. To nie jest jakiś katastroficzny film czy sen. To jest rzeczywistość. - powiedział podpierając się rękami o kolana.
Po chwili milczenia dodał jeszcze:
-
A szyba jest tu dlatego, że jesteście 'gośćmi' kogoś bardzo ważnego w tym mieście.
Zerknął na Victorię podnosząc jedną z brwi. Następnie rzucił okiem do papierów i powiedział:
-
Sierżant McBarenn, to nie są już żadne testy. Jak już mówiłem zresztą... Widząc tutaj co stoi w papierach, to wyglądasz na osobę, która rozumie co to obowiązek względem dobroczyńcy - przed wojną to był Stany, teraz jest to Rob. Gdyby nie jego ludzie to w tym momencie nie wylądowalibyście tutaj, a w żołądkach jakiś kanibali albo mutantów. - lekarz spojrzał prosto w oczy kobiety jakby chciał wywrzeć na niej jakąś presję.
-
Ojczulku, łączność z Watykanem została stracona jakieś 35-40 lat temu. Nie czujcie się zobowiązani do słuchania bełkotu tego błazna w białym. Pewnie nie ma już ani jego, ani pozostałych 'pasterzy owieczek na ziemi'. Zajmij się sobą, bo będziesz długo przyzwyczajał się do tego co tu ujrzysz. - zwrócił się do Bryana. Jakby z politowaniem.
Azjatka podeszła do Bri. Popatrzyła się po niej, położyła jej rękę na ramieniu i spojrzała w oczy.
-
Możesz mówić? Chemia działa? Trzeba jeszcze jeden zastrzyk? - zapytała jakby nieśmiało. W jej brązowych oczach można było dostrzec ... współczucie? Brittany chyba wiedziała co jest jego źródłem. W dłoni lekarki była jej karta z wypisanym czerwonymi literami jej przekleństwem.