Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2013, 13:54   #6
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Tak jak część z nich się spodziewała lekarz wybuchnął śmiechem. Uderzył otwartą dłonią o czoło i po chwili zakaszlnął potężnie. Gdy tylko doszedł do siebie spojrzał na wszystkich wybudzonych i powiedział z radosnym spojrzeniem:
- Testy? Ekran? Zadośćuczynienie? - wymieniał kolejno wszystko co zapamiętał ze słów Luciana. Kilka razy spojrzał jeszcze na pozostałych ludzi w laboratorium, wziął głęboki wdech i ... :
- Nie żartuję, nie robimy żadnych testów. Na prawdę przegraliśmy wojnę. Wszędzie teraz jest radiacja, populacja stanów spadła o jakieś dziewięćdziesiąt parę procent, Kanada nie istnieje, zamiast niej jest wielki blok betonu i metalu zwany Molochem. To nie jest jakiś katastroficzny film czy sen. To jest rzeczywistość. - powiedział podpierając się rękami o kolana.
Po chwili milczenia dodał jeszcze:
- A szyba jest tu dlatego, że jesteście 'gośćmi' kogoś bardzo ważnego w tym mieście.

Zerknął na Victorię podnosząc jedną z brwi. Następnie rzucił okiem do papierów i powiedział:
- Sierżant McBarenn, to nie są już żadne testy. Jak już mówiłem zresztą... Widząc tutaj co stoi w papierach, to wyglądasz na osobę, która rozumie co to obowiązek względem dobroczyńcy - przed wojną to był Stany, teraz jest to Rob. Gdyby nie jego ludzie to w tym momencie nie wylądowalibyście tutaj, a w żołądkach jakiś kanibali albo mutantów. - lekarz spojrzał prosto w oczy kobiety jakby chciał wywrzeć na niej jakąś presję.

- Ojczulku, łączność z Watykanem została stracona jakieś 35-40 lat temu. Nie czujcie się zobowiązani do słuchania bełkotu tego błazna w białym. Pewnie nie ma już ani jego, ani pozostałych 'pasterzy owieczek na ziemi'. Zajmij się sobą, bo będziesz długo przyzwyczajał się do tego co tu ujrzysz. - zwrócił się do Bryana. Jakby z politowaniem.

Azjatka podeszła do Bri. Popatrzyła się po niej, położyła jej rękę na ramieniu i spojrzała w oczy.
- Możesz mówić? Chemia działa? Trzeba jeszcze jeden zastrzyk? - zapytała jakby nieśmiało. W jej brązowych oczach można było dostrzec ... współczucie? Brittany chyba wiedziała co jest jego źródłem. W dłoni lekarki była jej karta z wypisanym czerwonymi literami jej przekleństwem.
 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 22-11-2013 o 05:45.
Aeshadiv jest offline