Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2013, 17:18   #205
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7D6nNIVeLwk[/MEDIA]

Coś się... zmieniło.

Po pierwsze, Tsuki nadal utrzymywała pion mimo że ułamek sekundy wcześniej była niemal pewna że traci przytomność i osuwa się na ziemię.

Ale stała.

Stała ponad swoim ciałem, nad którym to klęczał Heishiro spowity wirem biało-błękitnej energii z małymi, czerwonymi pasmami wylatującymi czasami spomiędzy niebieskawej burzy.

Obok niej za równo stali jak i leżeli El oraz Laurie.

Dziewczyna przypominała bardziej śnieżnobiałą zjawę, Jango zaś oplatała zawierucha zielono-niebieskich pasm energii. Całe otoczone zaś było szare, bez barw i jakiegokolwiek ruchu.

Szaman z chrzęstem, a raczej z widmową wersją chrzęstu, rozprostował kark i westchnął.

-Choliba... Niby mam w tym wprawę ale w życiu nie będzie to dla mnie przyjemne...

-Jango... ?


Mężczyzna obrócił się na pięcie a jego niematerialna postać wytrzeszczyła oczy na dwie stojące obok niewiasty.

-Ow...


Widmo Laurie zacisnęło pięści i zaczęło lekko tracić kontury pod wpływem emocji.

-Coś ty zrobił, do jasnej cholery?!

-Łoj...

-ŁOJ?!-
krzyknęła Laurie, na chwilę zmieniając się w chmurę białych smug.- Tyle masz nam do powiedzenia?!

-Spokojnie, donna, spokojnie!-
krzyknął, w obronnym geście unosząc ręce.- To nic takiego! Przypadek! Wszystko jest w porządku!

-W porządku?-
syknęła rozwścieczona dziewczyna.- Jestem duchem!

-Zjawą astralną.-
uzupełnił niepewnie murzyn.- I spokojnie, kiedy ognisko się wypali, czar pryśnie i znów wylądujecie u siebie...

Trzy pary oczu zwróciły się na małe ognisko, którego szary płomień trzaskał sobie w najlepsze.

Jango westchnął.

-I wybaczcie, tylko ja miałem się rozejrzeć po okolicy w takiej formie... Tak łatwiej jest zobaczyć to, co już minęło...


Pomasowała swoje skronie, czując nadchodzącą i nieustanną migrenę, jakiej niedługo doświadczy. Już była u progu, już mogła zacząć ją czuć.

-Niech ten koszmar się już skończy...-


Ze świstem wypuściła powietrze... w sumie nawet nie wiedziała czy oddychała. Była zjawą astralną, cokolwiek to było, więc jak dobrze rozumiała, raczej nie umrze od przebywania zbyt długo pod wodą.

Co i tak nie zmieniało faktu, że następnym razem nie zaufa żadnemu "znajomemu" Laurie. Nie ma mowy.

Sama kapłanka chyba też miała podobne odczucia, już żałując swojej decyzji.

-Dobra, Jango...-
powiedziała cicho, uspokajając się odrobinę.- Pomijając niechcianą wycieczkę po za nasze ciała... Możesz zabrać się do roboty?

-Tak.-
mężczyzna pokiwał głową i rozejrzał się, by wzrokiem wyłapać belkę.

Dopiero teraz też Tsuki dostrzegła pewien szczegół, który początkowo jej umknął... A raczej umknął jej jako zjawie, gdyż w ludzkiej powłoce nie była w stanie dostrzec snopów czarnej energii bijących za równo z drewnianego wspornika, jak i ze sporego fragmentu chodnika pod nim.

Jango uniósł lekko brwi.

-Stało się tutaj coś... naprawdę złego.-
powiedział cicho i uklęknął na ziemi, by dłonią zagarnąć odrobinę czarnego dymu i pchnąć go oszczędnym gestem na swoją twarz.

Przez kilka sekund trwał nieruchomo, by następnie odskoczyć z cichym krzykiem.

-KURWA!


Mimo złości, Laurie spojrzała na niego z niepokojem.

-El... ?

-Mówiliście że według doktorka, została zabita i dopiero potem... zostawiona tutaj, tak?


-To wykazała sekcja zwłok...

-Gówno prawda.-
burknął szaman, wracając do ciemnej energii.- Nie wiem jak, ale w ostateczności życie uciekło z niej dopiero tutaj... I była wtedy w pełni świadoma.

Klęcząc na ziemi spojrzał najpierw na Laurie a potem na panią inkwizytor, której statystycznie oboje byli podlegli.

-Mogę... wycofać energie żeby pokazała jak to wyglądało. Ja sam widziałem tylko przebłyski i było brzydko... Jeśli chcecie mogę ukazać obraz wydarzeń sprzed mordu, albo już po nim, jak ją powiesili...

-Wszystko.-

Głos nie zawahał się jej nawet przez chwilę. Jakkolwiek by tego nie ująć, im więcej się dowiedzą tym lepiej. Muszą znaleźć gnoja odpowiedzialnego za to.

Jej pięści zacisnęły się lekko na moment, nim rozluźniła dłonie.

-Chociaż pięknie nie będzie.-

Jango skinął głową i westchnął cicho, rozkładając ręce nad czarną plamą.

-Qhia kuv...- szepnął cicho.- Qhia kuv t'xhua yam...

Czarny dym zafalował a jego kolor pogłębił się.

-Kuv xav pom... T'wab tau!


Cała "rzeczywistość" zafalowała, kiedy czerń podskoczyła do góry, na ułamek sekundy uformowała niewyraźny kształt wiszący pod belką a następnie przez okres czasu nie dłuższy od uderzenia serca miotała się po całej alejce, by następnie wyjść z niej, a cały jej ruch wyglądał jak obraz puszczany tyłem do przodu.

-N'res!


Krzyk szamana zatrzymał cały obraz.

Kątem oka Tsuki dostrzegła Heishiro, sprawdzającego im kolejno puls a następnie drapiącego się bezradnie po głowie, by następnie ułożyć ich cała obok siebie, na rozłożonym płaszczu zdjętym z grzbietu samuraja.

Cały obraz jakby nakładał się na ten generowany przez El'Jango, przez co po kilku sekundach obserwacji elfka poczuła gwałtowne problemy z obserwacją i jednego, i drugiego, na raz.

Dlatego też skupiła się wizji, a dokładniej na ciemnej niczym smoła postaci, wchodzącej do zaułka. Widmo nie było zbyt wyraźne, ale dało się dostrzec parę szczegółów. Płaszcz, coś pokroju gogli oraz szeroki, niemal groteskowy uśmiech na twarzy czarnej duszy z licznymi ogniskami czerwieni i purpury.

Tuż za nią zaś szła druga postać, zwalista, szaro czarna, niosąca na ramieniu postać niemal równie biała co widmo stojącej obok Laurie. Mimo stłumienia obrazu i samych kolorów, nie było wątpliwości kto był kim.

Sama kapłanka uniosła niepewnie brwi.

-Nie był sam...


Kiedy szary duch niezbyt delikatnie rzucił dziewczynę na ziemię, czarna postać podeszła do deski i wprawnie zarzuciła nań długi przedmiot, w którym Tsuki od razu poznała łańcuch zakończony hakiem rzeźniczym.

Co więcej, ze strony mordercy, dało się słyszeć stłumione echo... gwizdania?

Tak.

Gwizdał skoczną melodię.

Zmrużyła oczy.

-Szczęśliwy koleś, prawda?-


Weźmie ten hak ze sobą i wbije mu go w gardło!

-Pierwsza dźgam go mieczem gdy go dopadniemy.-

Laurie niepewnie skinęła głową.

-Mi to pasuje...


Dalej było już tylko gorzej.

Oprawca wyrwał z piersi dziewczyny mały przedmiot, którego widmo z cichym brzdękiem odbiło się od kamieni i wpadło do kratki kanalizacyjnej pod ścianą pobliskiego domu.

Wtedy też ofiara ocknęła się, by po kilku sekundach otumanienia spróbować poderwać się i krzyczeć. Nie dała jednak rady, gdyż widmo osiłka zasłoniło jej usta dłonią i przygniotło kolanem do ziemi.

Morderca zaś zaczął chodzić dookoła niej, bawić się trzymanym w ręku hakiem i... On coś mówił. Echo było ledwie słyszalne z powodu słabej jakości całej projekcji.

Laurie zmrużyła oczy a następnie spojrzała na Jango.

-El. Weź zrób coś z dźwiękiem...

-Próbuje...-
wyszeptał z trudem duch szamana.

Po kilku sekundach głos zabójcy, zdeformowany ale jednak, rozległ się w alejce. W tej samej chwili Heishiro poderwał się z ziemi i chwycił za miecz, wyraźnie też słysząc widmowe odgłosy.

-Jak ja was nie lubię...-
mówił spokojnie i powoli zabójca, palcem dotykając szpicu haka.- Wy, ta cała pieprzona inkwizycja... Banda nic nie wartych mięczaków, myślących że ich rolą jest pomoc i ochrona komukolwiek... Bzdury!

Z wyraźnym zadowoleniem ukucnął nad skrępowaną dziewczyną.

-Tam, skąd pochodzę, Inkwizycja to władza. Nikt nie bawi się w szukanie kultystów czy demonów. Kaci i kapłani robią to, co robić powinni! Pokazują kto powinien rządzić! Mordy i katowanie to tylko jeden ze sposobów by to okazywać!

Westchnął jakby, znów opanowując emocje.

-Czy wiesz jak bardzo sie zdziwiłem, gdy zaoferowałem twoim zwierzchnikom swoje usługi, jako oprawcy, a oni odmówili po pierwszych testach... A wiesz dlaczego? Bo podobno czerpałem z tego przyjemność! Czy to nie oczywiste?! Każdy oprawca musi lubić to co robi!


Pstryknięciem nakazał podnieść ją na nogi.

-Nie!-
przerażony krzyk dziewczyny przetoczył się po uliczce echem tak silnym, że nawet Heishiro zgiął się w pół, zasłaniając uszy.- Błagam! Nie!

-Szczęściem jest ktoś kto docenił moje umiejętności...

-Niee! Błaaagam! Niee...


Krzyk dziewczyny urwał się gdy morderca dopadł do niej.

Chwila śmierci odcisnęła się na otoczeniu. Wszystkie trzy zjawy zafalowały, aura ofiary zaś dosłownie eksplodowała, okrywając cała uliczkę ciemną, negatywną energię.

Tsuki dosłownie wyczuła emocje wstrząsające stojącą obok Laurie kiedy to zabójca gwiżdżąc wesoło wbił w pierś martwej już dziewczyny nóż, a następnie wraz ze wspólnikiem naciągnął łańcuch.

Najgorsze było to, że wewnątrz jej ciała wciąż tliła się iskierka życia, która zgasła dopiero po kilkudziesięciu sekundach agonii.

Zmrużyła oczy.

-Wracamy do zakonu, pytamy o osobę, która miała zostać oprawcą i wtedy szukamy tą osobę, jej obecnych pracodawców... i wszystkich eliminujemy, bez litości.-


Ktoś pewnie by chciał pojmać tych za to odpowiedzialnych i przyprowadzić ich przed oblicze sprawiedliwości. Ale nie ma co zawracać sobie głowy, wystarczy zabić wszystkich za to odpowiedzialnych i ich kompani zastanowią się dwa razy gdy znajdą swoich "przyjaciół" wyfiletowana ryba.

-Chwileczkę...-
powiedziała cicho Laurie i zmrużyła oczy, widząc jak morderca rzuca swojemu pomocnikowi mały, brzęczący przedmiot będący pewnikiem sakiewką.

-Do następnego razu, Norm...


Osiłek skinął tylko głową i oboje ruszyli w stronę wyjścia z alejki. Kapłanka szybko spojrzała na szamana.

-Dasz radę ich śledzić?


Jango skinął głową, chociaż lepszym określeniem byłaby chmura bieli, znajdująca się tam gdzie człowiek zwykle ma głowę.

-Tak... Ale nie za daleko...-
wymamrotał, wstając z trudem i cały czas utrzymując ręce w górze, nadal powtarzając swoje mantry.

Laurie spojrzała niepewnie na Tsuki, i pomimo rozwiania widać było że chciała jakoś usprawiedliwić pozorną wtopę znajomego sprzed lat.

Skinęła głową.

-Chodźmy tyle ile możemy.-


Oprawca niedawno chcący dołączyć do Inkwizycji oraz mężczyzna o imieniu Norm. To zawsze więcej niż kompletne zero, jakie znali wcześniej.

-Ręka mnie świerzbi...-

-A mnie wszystko...-
odparła dziewczyna, ruszając powoli za dwójką nieśpieszących się oprychów.

Wyprawa nie trwała za długo.

Po przejściu niecałych stu metrów od uliczki cała trójka zatrzymała się gwałtownie, jakby uwiązana na niewidzialnej smyczy. To jednak wystarczyło. Zabójca szedł dalej, ale jego pomocnik skinął mu głową a następnie skręcił w boczną alejkę, by tam też wejść do jakiegoś podejrzanego przybytku ukrytego przed wzrokiem nieuważnych przechodniów.

-Karczma...-
mruknął Jango, rozluźniając się i kończąc wizję.- Poszedł do karczmy...

-"Albators..."


W tej samej chwili Tsuki poczuła coś pokroju gwałtownego pociągnięcia do tyłu, a ułamek sekundy później ocknęła się już w swoim ciele, czując delikatne pulsowanie w brwiach.

Przed nią, ponad powalonym oprychem o nieciekawej gębie stał Heishiro. Samuraj najwyraźniej został przez niego zaatakowany i w szamotaninie powalił napastnika w ognisko, w którym to gagatek wylądował czterema literami.

Obok z wizji ocknęła się Laurie. I Jango.

Cicho westchnęła i spojrzała na Heishiro.

-A to ktoś konkretny?-


Podniosła się powoli, nie chcąc jeszcze samej wylądować na podłodze by znów stracić wizję. Dwa razy już to się stało i byłaby wdzięczna gdyby cholerny los nie postanowił dać jej ciemność po raz trzeci.

-Najpierw chciał mnie okraść, a kiedy zauważył was, chciał mnie szantażować że jak mu nie dam pieniędzy, powie straży że was zabiłem...


Złodziej zaś wytrzeszczył na Tsuki oczy.

-Co do... ?

-Uznałeś że nie żyją tylko dlatego że leżeli na ziemi.-
warknął rozwścieczony wojownik, podniósł z ziemi patałacha i kopniakiem w dupę posłał go w stronę wyjścia z alejki.- Spieprzaj stąd zanim stracę cierpliwość!

-Czary!- zaskrzeczał rzezimieszek, pędząc na łeb i szyje.- Czary!

-Idiota...- mruknęła Laurie, również wstając.

Jango zaś nadal miał zawroty głowy.

Cicho westchnęła i pomogła Laurie wstać gdy tego chciała, a potem zamknęła oczy, opierając się o ścianę.

-Wiemy więcej niż wcześniej, nie to byśmy wcześniej mieli nie wiadomo jak wiele informacji.-


Wzięła kilka uspakajających oddechów.

-Szukamy oprawcy czy ruszamy za tym Normem?-

-Jedno jest z drugim powiązane.-
mruknęła Laurie, ignorując pytające spojrzenia Heishiro.- Osiłek zna nasz cel, inaczej ten nie mówiłby do niego po imieniu. Co więcej, zachowywali się jakby to była ich rutyna...

Jango zaś zamrugał energicznie oczami.

-To jawa czy sen?-
zapytał, a biorąc pod uwagę ich wcześniejsze doświadczenia nie było to niczym niezwykłym.

-Jawa.-


Przewróciła oczyma na zachowanie raczej ekscentrycznej postaci jaką był Jango.

-Więc prosta decyzja. Albatros albo zakon. Głosuję za Zakonem.-

-W takim razie biegiem do świątyni.-
uznała Laurie.- Wiesz, jakby na to nie patrzeć, to ty u rządzisz, Tsuki...

-A ja do domu.-
mruknął El, z trudem wstając.- Troszkę mnie po tym hoodoo siecze... A teraz to w ogóle było niemiło...

Skinęła szamanowi głową.

-Dziękuję za twoją pomoc. 20 sztuk platyny, jak obiecałam.-

I podała mu sakiewkę z zapłatą, tak jak obiecała.-


Po kilku minutach czwórka pod wodzą Tsuki znów przedzierała się przez zabawowe dzielnice Portu Drevis, starając się jednocześnie nie zwracać na siebie niczyjej uwagi.

Heishiro podrapał się niepewnie po głowie.

-No ale co tam się stało... ?

-Nie pytaj...

-Posłuchaj sobie, przemądrzała pannico. Padliście mi niemal trupem, w tym również panienka Tsuki, którą obiecałem chronić. A po pół godziny wstajecie, wyciągacie z kapelusza jakieś informacje na temat szukanego przez nas zabójcy a mnie spławiacie tekstami że niby nic się nie stało!


Laurie westchnęła, wymijając grupę kuglarzy zajmujących się skubaniem głupich przyjezdnych z drobniaków oraz resztek godności.

-Formalnie to tylko Jango miał paść trupem, ale ze względu na to że pieprznął mu się jeden składnik z drugim, za równo ja jak i Tsuki znalazłyśmy się w zasięgu eksplozji narkotycznego dymu...

-Ej, ej, ej!-
szaman potrząsnął ze złością głową.- Absmak był, ale to było żadne ćpanie tylko magia! Ćpanie nie pokazuje przeszłości i nie wymaga takiego skupienia!

-No dobra...-
kapłanka przewróciła oczami.- Tak czy inaczej wylądowaliśmy w wymiarze pomiędzy naszym a tym gdzie trafiają duchy, i El dał radę cofnąć wizję wydarzeń do tego, co wydarzyło się tamtej nocy... Stąd to wszystko wiemy.

-A te głosy które słyszałem... ?

-Nie pytaj...


Tym razem nie zapytał.

El'Jango zaś z zadowoleniem zatrzymał się na placu pod zdewastowaną ruiną zwaną jego domem. Nie wiadomo skąd na jego ramię wpełzła Maitika.

Heishiro wzdrygnął się na widok pająka.

-Była cały czas z tobą?


Szaman wzruszył ramionami.

-A bo ja wiem?-
uśmiechnął się lekko.- Jest wolna. Chodzi sobie, to tu, to tam...

-A ludziom kanarki znikają z klatek...

-Mówiłaś coś, Laurie?

-Nie, nic.

Mężczyzna uśmiechnął się w ostateczności i wyciągnął ciemną dłoń w stronę elfki.

-Jakbyście znów potrzebowali Mówcy Zmarłych, wiecie gdzie mnie szukać.

Skinęła ręką i uścisnęła dłoń El Jango, po uprzednim sprawdzeniu, że nie była wysmarowana czymś albo nagle ten wielki pająk na nią nie wskoczy.

-Jeśli będziemy w potrzebie twoich usług nie omieszkamy się do ciebie zwrócić.-


Cóż, nawet jeśli DWA RAZY zobaczyła ciemność, warto było. Miała trop i teraz będzie, bez ubliżania sobie, niczym te piekielne psy co podążają za zapachem krwi ofiary aż na koniec świata.

Stworzy sztukę z rozbryzgów krwi, to pewne.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline